Wydarzenia

adrian younge

#FridayRoundup: Tinashe, Nas, Lion Babe i inni

#FridayRoundup

Drugi tydzień sierpnia, Dondy jak nie było tak nie ma, ale Young Leosia wypuszcza „Jungle Girl” zapowiadając debiutancką EPkę i lądując tym samym w pierwszej dziesiątce najchętniej sprawdzanych piosenek na Geniusie. Dlatego zamiast gry w prowokacyjne, pretensjonalne gierki Kanye sprawdźmy płyty, które rzeczywiście zostały dowiezione na nasze głośniki. Dzisiaj 8 część najlepszego jazzowego serialu ostatniej dekady, Tinashee znowu walczy z presją swojego legendarnego krążka, a Nas do swojego nieco mniej legendarnego krażka nagrywa sequel (dużo lepszy niż oryginał). Poza tym hip-hopowa wyżera dla oldschoolowców serwowana przez Mr Jukesa i Abstract Mindstate, a także hurraoptymistyczna zgrywa od Lion Babe. Sprawdźcie, co tam na grzale w tym tygodniu!


333

Tinashe

Tinashe

Kiedy w „Let Go”, intrze do piątego solowego albumu Tinashe 333, zupełnie znienacka pojawiła się ta cudna neo-soulowa harmonia, wyrzeźbiona z pomocą Cee Lo Greena na thundercatowską modłę, zaczęłam się przez chwilę łudzić, że Tinashe wreszcie wydała godnego następcę swojego rewelacyjnego debiutu. I może nawet takim właśnie byłby ten album w okolicach 2015 roku. Są tam w końcu momenty: przywołane tu słodkoharmonijne intro, niemożebnie okrojony jednominutowy jungle’owy rarytas „Shy Guy” czy elektro do samochodowej włóczęgi po nocach w „Undo (Back To My Heart)”, jakby żywcem wyjęte z Aquariusa. Bardzo chciałabym polubić tę płytę i odnaleźć <i>coś więcej</i> w szczątkach melodii z wcale niezłymi podkładami, ale ostatecznie zostaję z wrażeniem, że odmienia się tu przez wszystkie możliwe przypadki wizerunek alt-pop-trapowej wokalistki tła. Jeżeli jednak laidbackowa Tinashe w wersji self-release to wciąż wasza bajka, być może niektóre z tych wątków zatrzymają was na dłużej i ostatecznie całkiem nieźle odnajdziecie się na bocznej drodze o numerze 333Maja


King’s Disease II

Nas

Mass Appeal

Nas wraca z „King’s Disease II” niespełna rok po premierze pierwszej części. Jedynka zgarnęła Grammy za najlepszy rapowy album, ale spotkała się też z różnymi recenzjami, choć trzeba przyznać, że głównie pozytywnymi. Z perspektywy czasu patrzę na tamten krążek łaskawszym okiem, ale już po kilku odsłuchach nowego mogę napisać, że „KD2” jest zdecydowanie lepsze. Słychać, że Nas i Hit-Boy znaleźli formułę, która jeszcze nie wykrystalizowała się na poprzednim wydawnictwie, a tutaj wszystko hula, jak trzeba. Jest chemia, jest energia i w sumie panowie idealne połączyli starą szkołę z nowymi brzmieniami. Gościnnie usłyszymy, chociażby staruszków z EPMD, wracającą po latach Lauryn Hill i Eminema, ale także YG czy A Boogie wit da Hoodie. Dill


#FridayRoundup

Dreams Still Inspire

Abstract Mindstate

YZY SND

Abstract Mindstate to undergroundowy zespół z Chicago, który działał głównie pod koniec lat 90. West, oprócz tego, że był olbrzymim fanem grupy, w skład której wchodzą EP Da Hellcat oraz Olskool Ice-Gre, wyprodukował również część ich debiutanckiego albumu zatytułowanego We Paid Let Us In! z 2001 roku, jak również część nagrań na krążek „Still Paying”, który nigdy się jednak nie ukazał, a grupa się rozpadła. W 2018 roku Kanye zaproponował członkom zespołu, że nagrali razem kolejny album, nad którym chce z nimi współpracować. Tym sposobem powstało Dreams Still Inspire, czyli pierwsze wydawnictwo, które ukaże się za pośrednictwem nowo powstałego labelu YZY SND. Jeżeli tęsknicie za startym Kanye (który odpowiada tu za produkcje oraz dokłada jedną zwrotkę) i vibem lat 90 pełnym soulowych sampli, cutów, oraz inteligentnego hip-hopu, to ta płyta wywoła u Was uśmiech już od pierwszych sekund. — efdote


#FridayRoundup

The Locket

Mr Jukes & Barney Artist

Locket Records

Frontman indie rockowego zespołu Bombay Bicycle Club kontynuuje swoje muzyczne wycieczki pod pseudonimem Mr Jukes i dostarcza nam kolejny po rewelacyjnym debiucie God First materiał, na którym produkuje rzeczy czerpiące mocno z jazzu, funku oraz soulu. Najnowszy krążek zatytułowany The Locket, powstał przy współpracy z londyńskim raperem znanym jako Barney Artist. Niespełna 30-minutowy materiał to czysta hip-hopowa zajawka, pełna pozytywnego vibe’u, udanych popisów na gramofonach oraz bujającej muzyki nawiązującej do dokonań Native Tounge z bardzo zdolnym raperem na wokalu, który zarówno potrafi przekazać dużo emocji, lub po prostu zaczarować słuchaczy swoimi umiejętnościami. — efdote


rainbowchild

Rainbow Child

Lion Babe

Lion Babe

Sierpień przywiał wyczekiwanego od dwóch lat następcę albumu Cosmic Wind nowojorskiego duetu Lion Babe. Tym razem wokalistka Jillian Hervey i producent Lucas Goodman postanowili obudzić w nas stłumioną dziecięcą radość. Mimo czarnego scenariusza realizującego się na oczach całego świata i przymusowego zamknięcia w czterech ścianach, udało im się zachować pozytywne myślenie i zaczerpnąć inspiracje ze słonecznych krajów. Z dużym entuzjazmem spotkał się singiel „Frida Kahlo”, będący ukłonem w stronę meksykańskiej malarki, która w barwnej sztuce znalazła ukojenie bólu. Wokalnie projekt wsparli Siimbiie Lakew, Oshun oraz Trinidad James. Nie zabrakło również rapowego akcentu w postaci zwrotki Ghostface Killaha z Wu-Tang Clanu. Zaczynając dzień od dźwięków Rainbow Child, a zwłaszcza od utworu „Get Up”, nie sposób wstać lewą nogą.Katia


Brian Jackson JiDOO8

Brian Jackson, Ali Shaheed Muhammad, Adrian Younge

Jazz is dead

 Jazz is Dead to muzyczny miniserial Aliego Shaheeda Muhammada i Adriana Younge’a, który 7 ostatnich odcinków poświęcił oksymoronizacji swojego tytułu. Koncepcja jest zasadniczo prosta- duet zaprasza do siebie gości jak klasyczny host w talk show, jednak zamiast pytań o rozstania i powroty przechodzi do meritum- do jazzu. W ósmym odcinku serii za klawiszami pojawia się Brian Jackson, a całość przybiera kształt krótkich, bardzo klasycznych i eleganckich jazzowych etiud. Nie jest tak przebojowo jak poprzednim razem, ale kontinuum projektu z jego misjo reanimacji jazzowego paradygmatu działa równie dobrze, co wszystkie 7 poprzednich razy.— Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Raheem DeVaughn & Apollo Brown, Lloyd Banks i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Tym razem dzielimy się wrażeniami z odsłuchów albumu, który stworzyli wspólnie Raheem DeVaughn oraz Apollo Brown, powrotu Lloyda Banksa, kolejnej części z cyklu Jazz is Dead, debiutującego w nowej wytwórni Bonobo — Poté, drugiego krążka hip-hopowo soulowego duetu Children of Zeus, czy koordynowanej przez Petera Rosenberga z Hot97, składance z czołówką nowojorskiej sceny rapowej.


#FridayRoundup

Lovesick

Raheem DeVaughn & Apollo Brown

Mello Music

Kiedy Raheem DeVaughn przeistoczył się w Jamesa Browna przy klasycznym akompaniamencie z „Fourty Days” Billy’ego Brooksa na „When a Man”, można było tylko rozpłynąć się w zachwycie i wspaniałomyślnie życzyć samozwańczemu królowi pościelowego R&B nie tylko tego, żeby mu korona z głowy nie spadła, ale też, by zyskała zupełnie nowy blask. Gwarantem owego blasku miał być naturalnie producent Lovesick, Apollo Brown. Niezła podpucha. Przez chwilę zrównaliśmy zaskoczenie z wyjątkowością. Tymczasem crossover DeVaughn x Brown to może i porządna, a nawet nonkonformistyczna w boom-bapowym wyrazie produkcja; zwyczajowo też dla DeVaughna całkiem imponująca wokalnie. Chętnie rozpływalibyśmy się nadal, gdyby nie to, że kompozycyjnie Lovesick pozostaje w środku, niebezpiecznie blisko obszarów mieliznowych. — Maja


#FridayRoundup

The Course of the Inevitable

Lloyd Banks

Money By Any Means, INC

Lloyd Banks regularnego albumu nie wydał od 2010 roku. Przez kilka lat w miarę aktywnie działał na scenie mixtape’owej, ale swoją ostatnią taśmię Halloween Havoc 3: Four Days Of Fury wypuścił pięć lat temu. W końcu przyszedł czas na upragniony przez fanów nowy longplay, bo właśnie dziś ukazało się The Course of the Inevitable. Prawdę mówiąc, od jakiegoś czasu można było się spodziewać, że coś wisi w powietrzu. Wystarczy przypomnieć zeszłoroczny featuring na płycie Conwaya czy solowy kawałek na ścieżce dźwiękowej do zrobionego przez Griseldę filmu Conflicted. Nowe solo zawiera osiemnaście utworów, a gościnne udziały, jak się spojrzy na tracklistę, zwalają z nóg. Zwrotki dostarczają Roc Marciano, Benny The Butcher, Ransom czy Vado. Na ostatni moment udało się nawet zaprosić Freddiego Gibbsa. Wynika z tego, że dostaniemy festiwal naprawdę mocnych linijek. To na pewno jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego tygodnia. — Dill


#FridayRoundup

João Donato JID007

João Donato, Adrian Younge, Ali Shaheed Muhammad

Jazz Is Dead

Po albumach nagranych z Doug Carnem oraz Gary Bartzem, Adrian Younge oraz Ali Shaheed Muhammad wracają w ramach serii Jazz Is Dead do Brazylii. Tym razem artystą zaproszonym udziału w tym rewelacyjnym przedsięwzięciu jest prawdziwa legenda — João Donato. Muzyk ten działający na scenie od lat 50, nie raz udowadniał, że jest prawdziwym wizjonerem, pomysłami znacznie wyprzedzając czasy, w których dane było mu tworzyć, co było również powodem jego niemal 15-letniej tułaczki po Stanach, gdzie szukał słuchaczy bardziej podatnych na jego muzyczne patenty. Do tej pory również nie dał się zaszufladkować stylistycznie, grając m.in. funk, jazz czy bossa-novę. Wszystko to usłyszeć możemy na tym wydawnictwie, gdzie 87-letni dziś muzyk, udowadnia, że wciąż ma siłę oraz olbrzymią kreatywność i znakomicie odnajduje się we współpracy z młodszym pokoleniem. — efdote


#FridayRoundup

A Tenuous Tale Of Her

Poté

OUTLIER

Poté, to podopieczny Bonobo i zarazem pierwszy artysta, wydany w jego nowej wytwórni OUTLIER. Na albumie zatytułowanym A Tenuous Tale Of Her, usłyszeć możemy zarówno bardziej klubowe klimaty, znane z jego wcześniejszych produkcji, wpływy karaibskie, świadczące o pochodzeniu jego rodziny, ale przede wszystkim jest tu dużo klimatycznych, pełnych emocji piosenek, które nauczył się pisać, współpracując z takimi artystami, jak chociażby Kojey Radical, Chelou czy Alxndr London. Cały album przypominać ma wyimaginowany spektakl teatralny dziejący się w przed apokaliptycznej scenerii. Przez utwory przebija się fabuła nadciągającej katastrofy, pełna paranoi, lęków oraz poczucia izolacji, które rezonują z jego własnymi wewnętrznymi machinacjami. Nie jest to jednak aż tak przygnębiająca przeprawa, a pełna pięknych emocji podróż, która okazać się może, jednym z ważniejszych debiutów na przestrzeni ostatnich miesięcy. — efdote


#FridayRoundup

Balance

Children Of Zeus

First Word Records

Po znakomicie przyjętym przez słuchaczy i krytykę debiutanckim krążku Travel Light, pochodzący z Manchesteru duet Children Of Zeus, który z powodzeniem łączy ze sobą neo-soul, hip-hop oraz r&b, udał się na długą trasę po całym świecie. Przerwana ona została dopiero rozpędzającą się pandemią, a zespół postanowił wykorzystać ten czas na udoskonalenie swojego brzmienia i przyznać trzeba, że wywiązali się świetnie z postawionego przed sobą zadania. Popisy wokalne, jakimi obdarowali nas tutaj Konny Kon oraz Tyler Daley, to zdecydowana topka nie tylko w rodzimej Wielkiej Brytanii, a warstwa muzyczna jest jeszcze bogatsza i cieplejsza niż na debiucie. Podobnie jak poprzednik, krążek wyprodukowany został niemal w całości przez członków grupy, ale wyjątkiem jest singlowe „No Love Song”, za muzykę, w którym odpowiada Beat Butcha czy też stworzone przez nieco mniej popularnego, ale bardzo uzdolnionego brytyjskiego producenta działającego pod pseudonimem cay caleb, nagranie tytułowe. — efdote


#FridayRoundup

real late

Peter Rosenberg

Real Late Records

Jak nie wiecie, kim jest Peter Rosenberg, śpieszę z wyjaśnieniami, że to jedna z najbardziej rozpoznawalnych osobowości medialnych w amerykańskim hip-hopie, DJ od lat związany ze stacją Hot 97. Znany jest, chociażby ze współprowadzenia kultowych audycji porannych z Ebro właśnie na antenie tego radia, ale ogarnia też własne projekty. Real Late to jego debiutancka płyta. Nie rapuje na niej, nie produkuje też bitów, jest bardziej producentem wykonawczym, spinającym wszystko w całość, trochę jak DJ Khaled. Rosenbergowi udało się na krążku zebrać prawdziwą śmietankę niezależnego hip-hopu, ale też parę legend. Westside Gunn, Stove God Cooks, Smoke DZA, Flee Lord, Roc Marciano, Raekwon, Ghostface Killah, Jim Jones, a to tylko część line-upu. Możemy chyba się szykować na mocną rzecz. — Dill


#FridayRoundup

The Voice of the Heroes

Lil Baby & Lil Durk

Quality Control Music

Po zeszłorocznych solowych sukcesach Lil Baby i Lil Durk postanowili wykorzystać swoją dobrą passę i zagrać do jednej bramki. Ich wielkoformatowa współpraca była raczej kwestią czasu, gdyż raperzy doskonale uzupełniali się w pojedynczych kolaboracyjnych kawałkach. Z szacunku do DMX-a przesunęli premierę swojego albumu o tydzień, aby nie zbiegła się ona z wydaniem pośmiertnego Exodus i tym sposobem wczoraj w nasze ręce trafił The Voice of the Heroes, na którym zabierają nas na refleksyjny spacer po ulicach Atlanty i Chicago, gdzie dorastali w trudnych warunkach i skąd zawędrowali na szczyt list przebojów. Do swojego projektu zaangażowali fantastyczną czwórkę w składzie: Travis Scott, Meek Mill, Young Thug, Rod Wave, i pokusili się aż o 18 utworów. Długość materiału stłamsiła tkwiący w nim potencjał na miarę krótszego, acz treściwego mixtape’u What A Time To Be Alive Future’a i Drake’a — najgorętszego raperskiego duetu ostatnich lat, jednak młodszym artystom nie można odmówić talentu do robienia bangerów („2040”) i pomysłu na siebie (tytułowy singiel). — Katia

Jazzbowl ’20: Jazzowe podsumowanie roku

Jazzbowl '20: Jazzowe podsumowanie roku

W tym roku co prawda jazzowe podsumowanie roku zaskoczył grudzień, ale udało nam się szczęśliwie doprowadzić tegoroczny Jazzbowl do końca. Niezmiennie pomimo tego, że nie mamy jazzu w nazwie strony, temat ten pozostaje nam bardzo bliski. Rok 2020, pomimo pandemii, okazał się dla jazzu owocny. Dlatego wybraliśmy dla was 25 najciekawszych jazzowych tegorocznych premier płytowych, spośród których większość opisaliśmy poniżej, a całość umieściliśmy na plejliście na dole artykułu. Jak zwykle selekcja jest eklektyczna i ukazuje różne twarze tegorocznego jazzu.


#FridayRoundup

Jazz Is Dead

Adrian Younge + Ali Shaheed Muhammad

Jazz Is Dead

Ileż to razy proklamowano już w historii muzyki śmierć jazzu! Ale chyba nikt nie zrobił tego z tak rozkoszną przewrotnością jak Adrian Younge i Ali Shaheed Muhammad, którzy z początkiem roku pod szyldem Jazz Is Dead powołali do życia oficynę i serię wydawniczą zarazem. Do współpracy zaprosili dawnych mistrzów — legendarnego wibrafonistę Roya Ayersa, natchnionego organistę Douga Carna, tuza samba-soulu Marcosa Valle, jazz-funkową grupę Azymuth, a także funkującego saksofonistę Garego Bartza, bliskiego współpracownika Gila Scotta-Herona — Briana Jacksona oraz klasyka bossa novy João Donato. Wydana w marcu pierwsza część serii to niezwykły showcase ośmiu odsłon cyklu (z ostatnią zrealizowaną jako The Midnight Hour — wspólny projekt Younge’a i Muhammada), a kolejne cztery albumy zdążyły zmaterializować się na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Hajlajty obejmują zwłaszcza Jazz Is Dead 002Jazz Is Dead 005 nagrane odpowiednio z Ayersem i Carnem — w obu odsłonach muzycy w doskonałej synergii uchwycili ducha autentycznej soulowo-jazzowej fuzji bez stylistycznych uproszczeń. — Kurtek


#FridayRoundup

Live

Angel Bat Dawid & Tha Brothahood

International Anthem

Nigdy nie miałam zaufania do wydawnictw koncertowych; no bo jak się odnieść do takiego wydarzenia, przeżywając je w zaciszu ciasnego em? Jedynym wyjątkiem było Stop Making Sense Talking Heads, ale ten album też lepiej wybrzmiewa, kiedy jest osadzony w kontekście wizualnym. LIVE Angel Bat Dawid & Tha Brothahood stanowi tu precedens; emocje, które wytwarza free-jazzowo-spirytualistyczna chemia Angel i jej jazz bandu na koncercie z okazji JazzFest Berlin w 2019 roku, to produkt na tyle silny, że pozwala słuchaczowi w mgnieniu oka wskoczyć na pokład tamtego wydarzenia. Na LIVE mistycyzm, naturalizm i wirtuozeria wokalno-instrumentalna „w jednym stoją domu”. Dla nas to kontekst do przeżywania, a dla muzyków sposobność do odtworzenia i odreagowania gniewu przeciwko rasizmowi, którego doświadczyli również w Berlinie. Ten koncert to czyste, a jednocześnie bardzo przebojowe szaleństwo, któremu przewodzi rozpasany wokal Angel Bat Dawid. LIVE doskonale wypełnia tegoroczną lukę koncertową i emocjonalną, błyszcząc w zalewie letnich projektów z kwarantanny. Jeżeli tak bardzo współodczuwa się z taśmy, to co musiało dziać się na żywo. C i a r y. — Maja


#FridayRoundup

Big Vicious

Avishai Cohen

ECM / Deutsche Grammophon

Izraelski trębacz niejednokrotnie określany jako spadkobierca estetyki Milesa Davisa nagrał czwarty album dla Manfreda Eichera. Z całą pewnością jest to najbardziej odważna płyta w dorobku Cohena, niosąca ze sobą spory potencjał komercyjny. Jazzowi puryści przejdą obok Big Vicious prawdopodobnie bez większego westchnienia. Album przypadnie jednak do gustu tym, którzy cenią w muzyce instrumentalnej treściwe tematy zaaranżowane w duchu muzyki popularnej. Absolwent Berklee ukłonił się zarówno fanom grunge’u (energetyczne „King Kutner”) i trip hopu (trafiony cover „Teardrop”). Różnorodnie uchwycona melancholia oraz odwaga w próbie redefiniowania progresywnego jazzu przez ekipę Cohena może przyciągnąć atencję tych, którzy od jakiegoś czasu wypatrują renesansu jazzu jedynie w Londynie. — K.Zięba


#FridayRoundup

Erozje

Błoto

Błoto / Astigmatic

Trudno dokładnie stwierdzić, co doprowadziło do powstania zespołu Błoto. Przypadek? A może po prostu potrzeba twórcza, muzyczna improwizacja i zabawa dźwiękiem? Błota na pewno nie byłoby bez EABS. Swój początek ma dwa lata temu, podczas letniej trasy jazzowego septetu. W przerwach między koncertami Latarnik (Marek Pędziwiatr), Wuja HZG (Paweł Stachowiak), Cancer G (Marcin Rak) i Książę Saxonii (Olaf Węgier) trafili do studia samego Grzegorza Skawińskiego. Tak narodziło się Błoto, którego brzmienie oscyluje gdzieś między klasycznym hip-hopem, eksperymentem i elementami jazzu. Erozje jest przekraczaniem kolejnych muzycznych granic, a całość jest zbiorem eksperymentów z zaledwie jednej sesji. Jak wyszło? Ci, którzy lubią EABS i ich raczej luźne podejście do tego, czym jest jazz, powinni być zadowoleni. Efekt wzbudza niepokój i wciąga, brzmienie wydaje się brudne i chaotyczna, ale kryje się w tym coś doskonałego. Koniecznie sprawdźcie ich live session w warszawskim klubie Jassmine — niesamowity klimat! — Polazofia


#FridayRoundup

Patchouli Blue

Bohren & Der Club of Gore

PIAS Recordings

Dark jazz to takie trochę muzyczne kino gatunkowe- rządzi się bardzo konkretnymi, utartymi konwencjami, poza które niechętnie wychodzi dalej niż w ścieżki skrzyżowań z innymi jazzowymi podgatunkami, przez co zawsze wiemy mniej-więcej czego się po takich krążkach spodziewać. Tak jednak jak, równie konserwatywne w swojej konwencjonalności, westerny mają swojego Sergio Leone, tak dark jazz ma Bohren & Der Club of Gore, którzy te moodcraftingowe rzemieślnictwo doprowadzili do perfekcji. Choć skoro już rozpisujemy kinowe paralele to dużo bliższe Bohrenowej estetyce pozostają, oczywiście, mroczne, barowe snuje kina noir, w które wpleciony zostaje duch odlotów Badalamentiego. Dostajemy zatem dokładnie ten przepis co zwykle- szumy białego hałasu snują się po piaszczystych nagraniach jak smugi nikotyny w powietrzu, flegmatyczny fortepian zaciera granice między jazzowym pasażem a gęstym, ospałym ambientem, a rzewne dęciaki snują anegoty o klasykach na czele z Milesem Davidem. Patchouli Blues na zasadzie „if it ain’t broke don’t fix it” przepisuje znany nam paradygmat, choć gdzieś po drodze decyduje się nieco odpuścić surowość brzmienia, przez co ostatecznie w swoich noirowych narracjach staje się mniej mroczny, a bardziej skoncentrowany na onirycznej psychodelii i kojącej, gęstej atmosferze. — Wojtek


#FridayRoundup

Dinner Party

Dinner Party

Sounds of Crenshaw / Empire

Nie było chyba jeszcze tak dojmującej i totalnej afirmacji dziedzictwa legendarnego kolektywu kreatywnego Soulquarians jak ta maciupka płytunia. Dinner Party tj. Terrace Martin, Robert Glasper, 9th Wonder i enigmatycznie wszechobecny-ale-niewpisany-w-oficjalny-skład-zespołu Kamasi Washington, czyli świta Thundercata, która zrobiła jazzowy album Kendricka Lamara, przetwarza nieśmiertelne brzmienie nieodżałowanego Roya Hargrove’a i jego The RH Factor (którzy z kolei dwadzieścia lat temu zrobili jazzowo-hiphopowy album D’Angelo) przez doświadczenia muzyczne własnego pokolenia. Panowie zaprosili na pokład Phoelixa (za dnia producenta, który wymyślił soulowy sound Noname, nocą niestrudzonego, choć niedocenionego uduchowionego pieśniarza), żeby odtworzyć tę samą świętą synergię, która sprawiła, że VooDoo jest jedyne i niedoścignione. I choć wygładzono krawędzie, stawiając raczej na sypialnianą kameralność, sztandarowe połączenie hiphopowego bitu z jazzową trąbką i klawiszowym riffem to główny filar obu wydawnictw. — Kurtek


#FridayRoundup

Discipline of Sun Ra

EABS

EABS / Astigmatic

Mimo, że ten rok był wyjątkowo nieowocny w podróże, sekstetowi z Wrocławia udało się wysłać nas wszystkich w kosmos. Discipline of Sun Ra to genialna dekonstrukcja nieprzebranego katalogu dźwięków jednego z najbardziej awangardowych amerykańskich muzyków jazzowych Sun Ra. Zaledwie w ciągu 40 minut udało się misternie zapakować potężny przekrój sonicznych brzmień, od mrocznych free-jazzowych improwizacji, przez międzygalaktyczne ballady, przecięcia z bardziej hip-hopowymi rytmami po taneczny funk przyszłości. A to wszystko w zaskakująco spójnej i o dziwo, przystępnej formie. — Richie Nixon


#FridayRoundup

Shaman!

Idris Ackamoor ☥ The Pyramids

Strut / K7 Music

Shamanowi! – tegorocznemu projektowi Idrisa Ackamoora i towarzyszącej mu grupy The Pyramids, daleko do ortodoksyjnego jazzu. Już sama okładka sugeruje inspiracje sięgające muzyki rodem z czarnego lądu. Choć rzeczywiście mamy tu powrót do korzeni, to nie aż tak odległych, sięgających raczej brzmienia afrobeat z lat 60. Funkowa stylistyka to jeden z motywów przewodnich albumu – stanowi doskonałe tło dla saksofonowych wyczynów gospodarza. Shaman! to jednocześnie refleksja nad problemami współczesności. W „When Will I See You Again?” słyszymy Freak storm comes, freak storm comes / You better hide, you better run. Album to także hołd dla zmarłego w 2018 roku Cecila Taylora – jednego z free jazzowych pionierów i inspiracji grupy. — Mateusz


#FridayRoundup

Pyramid

Jaga Jazzist

Brainfeeder

Dziewiąty krążek norweskiego zespołu przyniósł trochę zmian w ich 19-letniej karierze. Po pierwsze jest to ich debiut w wytwórni Brainfeeder i przyznać trzeba, że wpasowali się w kosmiczny vibe labelu prowadzonego przez Fly Lo. Zmienił się również sposób pracy nad albumem. Podczas gdy ich poprzedni album zatytułowany Strafire, powstawał na przestrzeni dwóch lat, stworzenie najnowszego dzieła zajęło zaledwie dwa tygodnie, kiedy to zespół wynajął studio znajdujące się pośrodku szwedzkiego lasu i całkowicie odciął od świata, pracując tam po 12 godzin dziennie. Postanowili nie analizować też przesadnie wszystkich pomysłów, a podążać jedynie za pierwszymi z nich, zachowując w ten sposób świeżość. Warto dodać też, że jest to pierwszy krążek zespołu wyprodukowany przez zespół, w odróżnieniu od większości ich poprzednich wydawnictw, przy których pomagał im bliski współpracownik Jørgen Træen. Efektem tego dosyć spontanicznego i eksperymentalnego ducha pracy są cztery utwory, łączące ze sobą kosmiczny jazz, elektronikę, rock, a wśród inspiracji znaleźli się tutaj, chociażby japoński kompozytor i mistrz syntezatora — Isao Tomita, w the Shire natomiast szukać można śladów Afryki, gdyż już sam tytuł nawiązuje do legendarnego miejsca w Lagos, w którym mieszkał Fela Kuti. Takich odniesień i historii jest tu zdecydowanie więcej, warto więc dokładnie przyjrzeć się tej piramidzie, ze wszystkich jej czterech stron. — Efdote


#FridayRoundup

Pardon My French

Jaharai Massambi Unit

Madlib Invazion

Geneza zespołu Jaharai Massambi Unit sięga 10 lat wstecz, kiedy to Madlib oraz Karriem Riggins pod tą nazwą właśnie nagrali dwa numery, które ostatecznie trafiły na kompilację sporządzoną przez tego pierwszego w ramach serii Madlib Medicine Show. Po tak długiej przerwie dostaliśmy wreszcie pełen album projektu, który w założeniu miał być eksperymentalny oraz bardzo uduchowiony. Po odpaleniu krążka Pardon My French wita nas nagranie „Je Prendrai Le Romanée-Conti (Putain De Leroy)”, który faktycznie wystawić może na ciężką próbę niektórych dotychczasowych słuchaczy solowych dokonań obydwu panów. Później jednak te za wysokie odloty schodzą trochę na ziemię i jest bardziej przystępnie. Jeżeli pamiętacie krążek nagrany przez Madliba dla wytwórni Blue Note, a przede wszystkim jego nieco wirtualną grupę Yesterday New Quintet, w której to wcielał się w postać każdego członka zespołu i sam ogarniał wszystkie instrumenty, to jesteśmy w domu. Tym razem podstawą nagrań była perkusja Rigginsa, do której Otis Jackson dograł całą resztę. W ten sposób powstało wydawnictwo stworzone przez dwóch miłośników oraz studentów jazzu, sięgające z szacunkiem zarówno do jego korzeni, ale również niestroniące od jego przyszłości, bo jak sami przyznają, nie chcieli zamknąć się jedynie na to, co wynieśli, słuchając swoich bogatych kolekcji płytowych. Znajdziemy tu zarówno elementy hip-hopu, funku, elektroniki oraz mocno zaangażowany spoken word, a artyści, podobnie jak inni wizjonerzy astralnego jazzu, jak Pharoah Sanders, Lonnie Liston Smith czy Herbie Hancock, których inspiracje wyraźnie słyszalne są na przestrzeni trzynastu tracków tu zawartych, nie przywiązują się zbytnio do konkretnego gatunku, tworząc mimo to bardzo spójne i z pewnością warte uwagi dzieło. — Efdote


#FridayRoundup

Suite for Max Brown

Jeff Parker

International Anthem

Jeff Parker znany jest szerszej publiczności z regularnej, laboratoryjnej pracy na post-rockowej formule, którą uskutecznia w ramach swojej działalności z grupą Tortoise. Ten sam eksperymentatorski dryg przejawia się w jego solowych dokonaniach, na których sprawnie rekontekstualizuje utarte, jazzowe formuły i dokonuje śmiałych gatunkowych transgresji. Jego najnowszy krążek, będący odą ku czci jego matki, to bodaj najciekawsze z jego dotychczasowych dokonań. Pod pretekstem afirmacji więzów krwi przemyca bowiem nie tylko hołd dla samej matki, ale dla matczyzny w ogóle, dziedzictwa czarnej muzyki, w szczególności zaś dziedzictwa jazzowego. Zlepia on brikolaż z tropów obecnych w fusion i bardzo swobodnie żongluje nimi w różnych formułach, co daje nam do zrozumienia już w pierwszych kilku trackach na płycie. Na wstępie dostajemy zatem zapierające dech, fantastycznie wielopoziomowe „Build a Nest”, będące w swojej soul-jazzowej lekkości najbardziej piosenkową propozycją na płycie, zaraz potem wjeżdża j-dillowska szkoła beatmakerstwa w postaci miniatury „C’mon Now”, aby następnie wypłynąć na pełne wody fusion wraz z dwuaktowym, zawieszonym między perkusjonalną nadpobudliwością a spirytualistyczną medytacją „Fusion Swirl”. Jest intrygująco, bardzo nienormatywnie, ale, mimo wszystko, spójnie. Nowe formuły wprowadzane są stopniowo, co chwile niespodziewana linia syntezatorów czy instrument z zupełnie innego porządku (fantastyczne odpryski kalimby) wytrącają nas ze strefy komforu, a jednak pozostaje to na tyle dobrze znarratywizowane, że czujemy się jakbyśmy byli oprowadzani po galerii ekscentrycznego, postmodernistycznego artysty, a nie usilnie zamęczani aranżacyjnymi ekscesami. Ty tropem przygotowywani jesteśmy na zwieńczenie całości w postaci „Max Brown”, ponad dziesięciominutowego jam session w klimacie eksperymentalnego soul-jazzu. Dużo w tym zgrywy, trochę laboratoryjnej prowokacji, ale, przede wszystkim, bardzo dużo intrygującego, odklejonego jazzu. — Wojtek


#FridayRoundup

Spirit Groove

Kahil El’Zabar featuring David Murray

Spiritmuse

Kahil El’Zabar to pochodzący z Chicago perkusista jazzowy aktywny artystycznie od początku lat 80., ale w dalszym ciągu czekający na swoje pięć minut w blasku reflektorów. Wydane w kwietniu tego roku wraz ze stałym współpracownikiem Davidem Murrayem Spirit Groove nie jest jednak w żadnym razie projektem kompromisowym — El’Zabar w siedmiu autorskich kompozycjach z wirtuozerią łączy trzy jazzowe ścieżki — funkowo-beatową, określającą charakter płyty bądź co bądź lidera-perkusisty, spiritual-jazzową, naznaczoną przez natchnione wokale El’Zabara i etniczne chórki, oraz awangardową, śmiało kreśloną saksofonem Murraya — bezsprzecznie jednym z filarów wydawnictwa. Spirit Groove to nieoczywisty, pulsujący muzyczny tygiel — jazz żywy i obecny. A to dopiero początek, bo kilka miesięcy później, w drugiej połowie El’Zabar wydał w pełni solowy krążek — Ameryko- i afrocentryczny America the Beautiful. — Kurtek


#FridayRoundup

Wu Hen

Kamaal Williams

Black Focus

Chociaż trzeci solowy album Kamaala Williamsa nie spotkał się z samymi zachwytami, autorowi nie można odmówić odważnego podążania swoją ścieżką. Wu Hen to 40 minut nieskrępowanej radości przepełnionej pulsującym, klawiszowym brzmieniem, które pobudza wszystkie zmysły. Kamaalowi udało się stworzyć subtelną formę, w której smyczki, saksofon i syntezator służą tylko budowaniu otoczenia, w którym wybrzmieć ma przede wszystkim miejski rytm — tęskny i romantyczny w „Toulouse”, niespokojny i pospieszny w „One More Time”, czy drapieżny i ekstrawagancki w „Save Me”. Funkowe, elektroniczne i hip-hopowe tekstury dają cudowne poczucie obcowania z muzyką, która nie tylko wymyka się zasadom jazzu, lecz przeciwstawia się im. Tytuł albumu to jednocześnie przydomek, którym w dzieciństwie Williams został obdarzony przez swoją babcie — jest to wymowne w dwojaki sposób. Na Wu Hen wszędzie czuć dziecięcy entuzjazm, a i my, słuchacze, możemy poznawać ten nowy muzyczny świat z dziecięcą ciekawością. — Adrian


#FridayRoundup

We’re New Again: A Reimagining by Makaya McCraven

Makaya McCraven / Gil Scott-Heron

XL Recordings

Dziesiąta rocznica kultowego ostatniego longplaya Gila Scotta-Herona I’m New Here nie mogła zostać zaakcentowana w bardziej odpowiedni sposób. Oto, Makaya McCraven, nasz ulubiony jazzowy perkusista, dokonał nu-jazzowej reimaginacji oryginalnej tkanki płyty Herona, tworząc z niej jednocześnie, bardziej niż wcześniej Jamie xx, coś bardzo swojego i odrębnego od pierwowzoru. Melodie i opowieści Herona stały się tu przedmiotem remiksu w stopniu, w jakim zwykle remiksuje się aranże i instrumentalizacje. Te bowiem McCraven zrównał z ziemią na wejściu, a następnie odtworzył zupełnie z niczego. To raczej autorski jazzowy krążek Makai z wokalnymi samplami z I’m New Here, niż jakiekolwiek bezpośrednie przetworzenie tamtego materiału. To zniuansowany, żywo meandrujący, momentami wprost szalony, pełnokrwisty nowoczesny jazz z narratorem, za którego głosem wszyscy tęsknimy. — Kurtek


#FridayRoundup

Salute to the Sun

Matthew Halsall

Gondwana

Tegoroczny album założyciela Gondwana Records powstał w wyniku inspiracji dźwiękami puszczy oraz tropikalnymi krajobrazami francuskich postimpresjonistów. Halsall spędził również ostatnie półtora roku na kompletowaniu nowego zespołu, którego członków angażował podczas klubowych jamów w Manchesterze. Odmłodzony skład oparty o sekcję rytmiczną, flet, harfę i trąbkę lidera sformułował solidny materiał, który z powodzeniem można traktować jako antidotum na stres. Zgodnie z pierwotnym zamysłem utwory są przestrzenne, momentami transowe. Nienachalne i organiczne, jednak absolutnie niemonotonne. Płyta ma spory potencjał koncertowy, co cieszy ze względu na plotki o planowanych w przyszłym roku angażach Halsalla w Polsce. — K.Zięba


#FridayRoundup

Source

Nubya Garcia

Concord Jazz

W trakcie ostatnich kilku lat Nubya Garcia stała się jedną z najważniejszych postaci buzującej, wielokulturowej londyńskiej sceny jazzowej. Jej najnowszy album, Source, to wspaniała podróż do krajów jej przodków i subtelny miks współczesnego nurtu z południowoamerykańskim i afrokaraibskim dziedzictwem muzycznym. Liczne korzenie, metaforycznie przedstawione na fantazyjnej okładce, owocują intrygującym połączeniem rzadko spotykanych w jazzie rytmów z elementami pieśniarskich tradycji i spirytualnym charakterem. To obcowanie z pierwotnością sprawia, że Source głęboko zapada w pamięć i zachęca (a raczej kusi) do licznych powrotów. — Adrian


#FridayRoundup

Fly Moon Die Soon

Takuya Kuroda

First World

Gdyby Takuyo Kuroda cieszył się nieco szerszym rozgłosem to zapewne nieraz zobaczylibyśmy go u boku ekscentrycznej, brainfeederowskiej trupy. Tytuł i okładka krążka zapowiadają co prawda kolejnego jazzowego zgrywusa (co nie jest z resztą wrażeniem mylnym), jednak prawdziwą popisówę muzyk odstawia już samą dźwiękową materią. Na Fly Moon Die Soon kotłują się stylistyki z całego spectrum upopowionego jazzu i funku. Naczelnym odnośnikiem uczynić moglibyśmy łobuzersko-futurystyczny sznyt Thundercata, inspiracje którym czuć chwilami aż za mocno („Change” mogłoby na spokojnie znaleźć się na jednym ze starszych krążków wirtuoza, a „Sweet Sticky Things” to ten sam duch pokracznie urokliwego pościelarstwa), jednak nie zostają przepisane bez autorskiej ingerencji. Najbardziej zaskakują wątki afrobeatowe, które są zrealizowane z całym poszanowaniem dla organicznej, spontanicznej natury takiego grania, nawet jeżeli operują bardzo unowocześnioną, zcyfryzowną produkcją (czyżby pierwsze przykłady post-afrobeatu?), która najfantastyczniej porywają w „ABC”, choć słyszalne są też w dęciakowych riffach „Do No Why”. Do głosu dochodzi chwilami także city-popowa szkoła loungowego piosenkopisarstwa, choć i tutaj rozpisana na samplery, automaty perkusyjne i gęste linie synthów, a futurystyczne odloty dosyć jasno ujawniają fusionowe zaplecze. Między tym na pełnym przypale orbituje Kuroda ze swoją trąbką (i patrząc na okładkę „orbituje pozostaje tutaj adekwatnym czasownikiem) dokonując solowej akrobatyki. I choć druga połowa krążka rozmywa nieco narrację (poza wspomnianą zgrywą na „Sweet Sticky Things”), Kuroda idąc dalej swoją aleją gwiezdnych przypałów może zajść w bardzo intrygujące rejony. — Wojtek


#FridayRoundup

Vista

Tokonoma

Junonsaisai

Przesympatyczny kwartet, powstały dwanaście lat temu w Tokio, tym razem serwuje nam bardzo radosną muzyczną opowieść. Wspólnie wygrywany, harmonijny rytm albumu często opiera się na pozostających w głowie gitarowych riffach. Uśmiechając się czasem w stronę funku (zwłaszcza na “DeLorean), Vista momentalnie wprawia w dobry nastrój swoim letnim i żywym, choć w niektórych momentach melancholijnym (“Sofar”) brzmieniem. — Richie Nixon


Naszą pełną selekcję najciekawszych tegorocznych wydawnictw jazzowych znajdziecie na plejliście poniżej:

#FridayRoundup: Ty Dolla $ign, Better Person, Clipping., Gorillaz i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Nawet jeśli nie wyszło wam tej jesieni grzybobranie, jest jedna rzecz pewniejsza niż to, że uda się wrócić z lasu z pełnym koszykiem podgrzybków — wysyp premier płytowych okołosoulowych artystów. Prawdziwe szaleństwo miało miejsce w ten weekend. Na tapet wzięliśmy płyty takich artystów jak Ty Dolla $ign, Better Person, Clipping., Gorillaz, Xavier Omär, The Alchemist, Kaz Bałagane oraz czwartą odsłonę serii Jazz Is Dead. Poza tym na plejliście Roundupowej znadziecie także Sharon Jones & The Dap-Kings, Actress, Sonhoy Blues, Booty’ego Collinsa, duet Otis Junior, Def Loaf, Major Lazer, Junglepussy, Devona GilFilliana coverującego Marvina Gaye’a, K. Flay, Luh Kela i TOBiego. Sprawdźcie wszystko poniżej!


#FridayRoundup

Featuring Ty Dolla $ign

Ty Dolla $ign

Atlantic / WEA

No i jest! Dwa lata wyczynowego wypuszczania utworów w kategorii featuring, żeby wreszcie wydać skompilowaną dawkę próbek swojej flagowej supermocy, pod roboczym tytułem „Życie post-Drake’owego pop rapera Ty Dollą $ings na featuringach”. Czy wyszło tak, jak moglibyśmy się spodziewać po godzinnej składance utworów marki random naszpikowanych goścmi w liczbie mogącej bez trudu zawiesić działanie wiodącego serwisu streamingowego? Niestety, ale tak właśnie wyszło. Czy Featuring Ty Dolla $ign jest skrajnie złym wydawnictwem? W sumie to nie, jest to kompilacja zupełnie nieszkodliwa, do połowy nawet znośna, z gośćmi robiącymi siebie najlepiej, jak potrafią. Czy jest sens tracić czas na takie ilości, w większości jednak generycznych, pop-rapowych kawałków? No cóż. Jeżeli bliska wam dola Ty’a, lepiej ułóżcie ją sobie w spersonalizowanej plejce, a może jakoś przetrwacie tę klęskę urodzaju. — Maja


#FridayRoundup

Something to Lose

Better Person

Mansions and Millions

Better Person rezyduje w Berlinie, ale pochodzi z Polski i choć tworzy głównie anglojęzyczny pop od czasu do czasu sięga po swój rodzimy język. Najpierw w 2017 roku nagrał rozkosznie oniryczny, ale wciąż niesamowicie melodyjny singiel „Zakochany człowiek”, a teraz, a na kilka dni przed piątkową premierą jego długogrającego debiutu zaprezentował równie udane „Dotknij mnie”. A to jedynie początek Better Person odpowiedzialny jest za jedne z najlepszych sophisti-popowych melodii ostatnich lat, od czasu gdy przed czterema laty zadebiutował ciepło przyjętą epką It’s Only You. Od kilku miesięcy przygotowywał się do wydania krążka Something to Lose, prezentując kolejne single konsekwentnie realizujące jego artystyczną wizję. Na płycie znalazło się w sumie 9 kompozycji, spośród których cztery ukazały się na singlach, a trzy zostały wykonane po polsku. To obecnie niewątpliwie jedna z ciekawszych muzycznych osobistości na scenie szeroko pojętego popu nie tylko w Polsce, ale Europie kontynentalnej w ogóle. — Kurtek


#FridayRoundup

Visions of Bodies Being Burned

Clipping.

Sub Pop

Do tej pory 2020 r. nie zachwyca pod względem mainstreamowych hip-hopowych wydawnictw — na szczęście w przypadku alternatywnego nurtu jest zupełnie na odwrót. Do plejady świetnych albumów artystów pokroju Ka, Armand Hammer, Quelle’a Chrisa czy Open Mike Eagle’a dołącza eksperymentalne trio z Los Angeles, Clipping. Niespełna rok po entuzjastycznie przyjętym przez fanów i krytyków There Existed an Addiction to Blood zespół prezentuje kolejny krążek pod skrzydłami Sub Pop, Visions of Bodies Being Burned. Podobnie jak w przypadku wcześniej płyt mamy do czynienia z konceptualnym projektem z mocnym naciskiem na aspekt horrorcore, tym razem jednak w znacznie bardziej industrialnej i odważnej muzycznie odsłonie. Wśród gości pojawia się Jeff Parker, Ho99o9, a także… Michael Esposito, jeden z najbardziej znanych telewizyjnych badaczy zjawisk paranormalnych. Brzmi intrygująco? — Adrian


#FridayRoundup

Song Machine, Season One: Strange Timez

Gorillaz

Gorillaz / Parlophone

Obswerwując Soulbowl od jakiegoś czasu, pewnie mogliście zauważyć, że nowy album Gorillaz stawialiśmy w przedbiegach jako pretendenta do jednej z mocniejszych pozycji w dyskografii małpich muzyków. Kolaboratywne tracki ze slowthaiem czy Schoolboyem Q suto obdarowywały nas tym, czego tak brakowało w poprzednich krążkach- charyzmą, kreatywnością, potańcówkowym vibe’em i nieskrępowaną plastycznością muzycznego medium, jaką zapewnia animowana formuła. Teraz jednak, gdy możemy się zmierzyć z całością materiału, zdaje się, że w tym, tak fantastycznie zapowiadającym się materiale, czegoś mimo wszystko brakuje. Fuzja kolektywizmu Humanz i synthpopowego ducha The Now Now wychodzi jedynie częściowo- współpracownicy trochę zbyt pokornie wpisują się w Gorillazowe standardy, zaś sama kapela jakby celowo rozwadniała swoje możliwości, aby stworzyć możliwie jak najbardziej transparentną bazę pod odwiedziny gości. Zamiast sumy kreatywnych możliwości, finalnie wychodzi nam z tego twórczy kompromis. Czasem udaje się przy tym przekuć go w postdance’owy hit („Desole” z fantastycznym finałem), czasem pusty, schematyczny przelot bez finezji (jak choćby, co zapewne stanowi kontrowersyjną opinię, totalnie nietrafiona współpraca z Eltonem Johnem i 6blackiem na „Pink Phantom”). I choć ostatecznie to nadal najlepsza i najspójniejsza wizja Goryli od czasów Plastic Beach, czuć jednak, że nas samych też w ten kompromis wpisali, bo wiemy, że mogliśmy mieć dużo, dużo więcej.- — Wojtek


#FridayRoundup

Jazz Is Dead 004

Ali Shaheed Muhammad & Adrian Younge with Azymuth

Jazz Is Dead

Przy czwartym już dodatku do serii Jazz is Dead, Ali Shaheed Muhammad oraz Adrian Younge postanowili pozostać w brazylijskich klimatach. Po udanej kooperacji z Marcosem Valle przyszedł czas na kolaborację z kolejnymi klasykami tamtejszej sceny. Instrumentalne trio Azymuth już w latach 70 na zawsze zrewolucjonizowało muzykę z południowej ameryki, grając wyśmienitą fuzję funku, jazzu, rocka i samby wspomaganą przez nie tak małą dawkę elektroniki. Wspólny album nagrany wraz z amerykańskimi producentami, to właściwie kontynuacja tego, co panowie grają już od lat, nie schodząc ani trochę z ustawionego kiedyś poziomu. A jeżeli jesteście ciekawi innej ich współpracy ze światem hip-hopu, to warto wrócić do genialnego albumu Sujinho, jaki członek grupy — Ivan Conti, nagrał wraz Madlibem pod nazwą Jackson Conti. — efdote


#FridayRoundup

If You Feel

Xavier Omär

RCA / Sony

If You Feel to najnowsze wydawnictwo Xaviera Omära — wokalisty R&B, którego znamy ze współpracy z Sago czy Mickiem Jenkinsem. Od ostatniego materiału, Moment Spent Loving You, minął zaledwie rok, a Omär kontynuuje swoją muzyczną opowieść o miłości. Na If You Feel składa się jedenaście piosenek, a wśród gości usłyszymy między innymi Masego czy Merebę. Polecamy sprawdzenie teledysku do utworu „So Much More”, który doczekał się teledysku z nagraniami ze ślubu wokalisty. — Polazofia


#FridayRoundup

The Food Villain

The Alchemist

ALC

To już piąty krążek Ala od początku roku! Niecałe trzy tygodnie po premierze A Doctor, Painter & an Alchemist Walk Into a Bar, Alchemist powraca z kolejnym projektem — The Food Villain. To urodzinowy prezent, który legendarny producent przygotował sam dla siebie. Na krótkim, 24-minutowym beat tape’ie dostajemy 16 premierowych produkcji. W roli gości pojawiają się Action Bronson oraz Big Body Bes. Przyjemne podsumowanie bardzo udanych ostatnich miesięcy, ale kto wie – przed nami jeszcze listopad i grudzień. Może Alchemist ma coś jeszcze w zanadrzu. — Mateusz


#FridayRoundup

Digital Scale Music

Kaz Bałagane

Narkopop

Zgłaszając się, żeby do #FRU napisać o nowej płycie Kaza Bałagane napisałem, że mam potrzebę wyżycia się i poafirmowania wyrafinowanej troglodycji, bo na łamach Soulbowla rzadko jednak jest okazja opisywać o prostackiej, polskiej osiedlówie. I wszystko byłoby pięknie, ale obcowanie z Digital Scale Music okazało się ostatecznie… frustrujące? Jest to bowiem płyta doskonale sumująca najmocniejsze strony barda warszawskich osiedli- mamy zdrowo usiane przypałem refreny na modłę trapowego Krzysia Cugowskiego, fantastyczne wyczucie plastyczności polskiej lektyki, storytelling straight outta polska klasa robotnicza i, przede wszystkim, mamy fantastyczną, muzyczną elokwencję Kaza, który śmiało spaja przestrzenny, krystaliczny ambient z grubaśnymi 808 i przejrzystym brzmieniem. W ten paradygmat, będący już obecnie właściwie samograjem, wpisany zostaje jednak, rozłożony w pojedynczych wersach, maniakalny covidosceptyzm i wyparcie pandemicznej rzeczywistości. I o ile rozumiem w pewnym stopniu rozgoryczenie i cynizm, słuchanie takich rzeczy, kiedy rodzina i znajomi leżą w maglinach naprawdę nie działa dobrze. Pomijając to- typowy bałaganizm na naprawdę przyzwoitym poziomie. — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Nas, Marcos Valle, Nubya Garcia, Duckwrth i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. W tym tygodniu polecamy m.in. nowe krążki Nasa, Marcosa Valle w ramach serii Jazz Is Dead Adriana Younge’a i Alego Shaheeda Muhammada, Nubyę Garcię, Duckwrtha oraz wspólny projekt polskich beatmakerów, czyli album Himalaya Collective.


TU OPISY

#FridayRoundup

King’s Disaese

Nas

Mass Appeal

Ostatnie projekty Nasa, kompilacja The Lost Tapes 2 i nawet wyprodukowany przez Kanye’ego Westa Nasir, nie spełniły oczekiwań fanów. Tym bardziej więc teraz, po ponad 25 latach kariery, dzięki King’s Disease raper z powrotem zaimponował. Jego trzynasty album został w całości wyprodukowany przez Hit-Boya. Pod przede wszystkim polityczno-społeczne spostrzeżenia Nasa producent przygotował ciepłe, melodyjne, często klawiszowe podkłady, na których raper brzmi bardzo dobrze. A tam, gdzie było to konieczne („Til the War Is Won”) dodał delikatne hi-haty, aby Lil Durk również mógł odnaleźć się na bicie. Cieszy też to, że znów słyszymy Nasa i AZ razem! I to razem z Foxy Brown oraz Cormegą – jak w legendarnym składzie The Firm. — Klementyna


#FridayRoundup

Jazz Is Dead 003

Marcos Valle, Adrian Younge & Ali Shaheed Muhammad

Jazz Is Dead

Wydaje mi się, że nie zdążyliśmy jeszcze wystarczająco podkreślić, jakim sztosem jest czerwcowa kolaboracja Adriana Younge’a i Aliego Shaheeda Muhammada z Royem Ayersem na drugiej części serii wydawniczej duetu Jazz Is Dead. Tymczasem panowie po fenomenalnej współpracy z przesławnym wibrafonistą zwrócili się w stronę legendy brazylijskiego samba-popu Marcosa Valle. Na krążku znalazło się w sumie 8 numerów utrzymanych w klimacie tradycyjnej muzyki brazylijskiej z domieszką współczesnego jazzu. Płyta została nagrana w Los Angeles w mniej niż tydzień, a brzmienia które ją wypełniają są wypadkową psychodelicznej bossa novy Vallego i hipnotyzującej rhythm & bluesowo-jazzowej produkcji Younge-Muhammad. To pozycja idealna na upalny sierpniowy wieczór i gwarancja doskonale spędzonej pół godziny. — Kurtek


#FridayRoundup

Source

Nubya Garcia

Concord Records

Source to drugi album w karierze brytyjskiej jazzmanki Nubyi Garcii, który serwuje nam mieszankę bardzo saksofonocentrycznego, tradycjonalistycznego fusion z wpływami peryferiów współczesnego jazzowego paradygmatu. W trakcie tych ucieczek ze ścisłej, nieco zbyt chwilami hermetycznej i purystycznej estetyki fusion trafiamy na dubowe jam session, surowy afrojazzowy rytułał czy nawet na piosenkowe, soulowe formuły, jednak trzon tej estetyki notorycznie powraca zasłaniając zbyt dalekie (a, paradoksalnie, najbardziej pasjonujące) odskoki od pierwotnej matrycy balustradą jazzowego jam session. Całość spaja bardzo organiczna produkcja, która zdaje się imitować sytuacje koncertu na żywo, eksponując mocno żywiołowość i wielowątkowość tej muzyki. Personalne uprzedzenia do eklektycznego brzmienia wszelakich jazzgoczących fuzji nie pozwalają mi w pełni cieszyć się tą muzyką, ale jeżeli wam to w sercu gra, to sprawdźcie koniecznie. –-Wojtek


#FridayRoundup

SuperGood

Duckwrth

Republic

Po wydaniu czterech dość dobrze przyjętych projektów, Duckwrth w końcu wypuścił pełnoprawny debiut. Tytuł „SuperGood” narodził się już 7 lat temu, ale artysta nie był gotowy, aby nazwać nim materiał – dopiero teraz wszystko w jego życiu jest superdobre. Album jest przyjemny w odbiorze – Kalifornijczyk trochę jak GoldLink łączy typowo west coastowy rap ze śpiewem. Teraz najczęściej jednak skłania się ku funkującym kawałkom przypominającym produkcje Pharrella Williamsa. — Klementyna


#FridayRoundup

Nebula

Himalaya Collective

U Know Me Records

Himalaya Collective zrzesza w swoich szeregach kilku polskich beatmakerów, dla których wspólnym mianownikiem, oprócz wysokiej jakości tworzonych dźwięków, jest prawdziwie kosmiczny vibe. Takie właśnie klimaty zaprezentowali na wspólnym albumie wydanym dla U Know Me Records, gdzie aż 21 producentów (wśród udzielających się tu muzyków znaleźli się m.in. Szatt, Printempo, Pepe. Bodziers ON czy Moo Latte) solowo, jak i w przeróżnych kombinacjach, stworzyło wspólny muzyczny strumień, łączącym to, co przyziemne z wibracjami prosto z odległych gwiazd i planet. — efdote


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Marcos Valle gościem trzeciej odsłony Jazz Is Dead

Marcos Valle

Adrian Younge i Ali Shaheed Muhammad zapraszają Marcosa Valle na trzecią część Jazz Is Dead

Wydaje mi się, że nie zdążyliśmy jeszcze wystarczająco podkreślić, jakim sztosem jest czerwcowa kolaboracja Adriana Younge’a i Aliego Shaheeda Muhammada z Royem Ayersem na drugiej części serii wydawniczej duetu Jazz Is Dead. Tymczasem panowie po fenomenalnej współpracy z przesławnym wibrafonistą zwrócili się w stronę legendy brazylijskiego samba-popu Marcosa Valle. Na krążku znajdzie się w sumie 8 numerów, w tym singlowe „Viajando Por Aí”. Płyta została nagrana w Los Angeles w mniej niż tydzień, a brzmienia które ją wypełnią są wypadkową psychodelicznej bossa novy Vallego i hipnotyzującej rhythm & bluesowo-jazzowej produkcji Young-Muhammad. Całość ujrzy światło dzienne 21 sierpnia. Można już ją zamówić w preoderze na Bandcampie.

#FridayRoundup: Jessie Ware, Arca, Khruangbin, CeeLo Green i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. W przededniu sezonu ogórkowego po raz kolejny mamy dla was fantastyczny zestaw premier. Wśród nich długo oczekiwane wydawnictwa od Jessie Ware i Arki oraz nowe krążki Khruangbin i CeeLo Greena, a także błyskotliwy debiut podopiecznej Adriana Younge’a — Angeli Muñoz. Dodatkowo na plejliście (na dole wpisu): Carlos Niño/Miguel Atwood-Ferguson, Knxwledge w dwóch odsłonach, UMI, IDK z przyjaciółmi, Miles Bonny, Ego Ella May, Brian McKnight, Wiley oraz epki Dirty Projectors, 6lacka, Lionela Boya i The California Honeydrops. Jest czego słuchać!


#FridayRoundup

What’s Your Pleasure?

Jessie Ware

Universal / PMR / Virgin EMI

Ulala! Po kilku miesiącach oczekiwania na czwartą płytę Jessie Ware, co więcej, oczekiwania podsycanego kolejnymi znakomitymi singlami, w piątek What’s Your Pleasure wreszcie ujrzało światło dzienne! Jessie Ware pozostaje w retrosoulowym sosie (gdzie retro- należy czytać jako inspiracje 80sowym sophisti-popem), ale jednocześnie to dla niej zupełnie nowe otwarcie. Reinkarnuje się muzycznie, wchodząc bezkompromisowo w nu-disco, synth funk i house. Wciąż pozostaje sensualna i wrażliwa, pełna wdzięku i pasji, ale na doskonale wyprodukowanych syntezatorowych bitach jej kreacja wchodzi na terytorium smutnej, a przynajmniej refleksyjnej dyskoteki do tej pory okupywany przez Robyn. To najlepszy krążek w karierze Brytyjki przynajmniej od przełomowego debiutu Devotion sprzed ośmiu lat, a może i w ogóle! — Kurtek


#FridayRoundup

KiCk i

Arca

XL

Manifest, muzyczne laboratorium, wylęgarnia hitów- KiCk I próbuje w swojej materii połączyć wiele muzycznych tożsamości i autonarracji, prawie tak samo jak robi to sama Arca, będąca przecież osobą transpłciową i niebinarną. Cały wachlarz queerowych tropów wyprowadzonych w ramach nieheteronormatywnej muzyki na przestrzeni ostatnich kilku lat staje się w rękach artystki narzędziami do wytwarzania transhumanistycznego popu, niezwykle żywiołowego i, przede wszystkim, wywrotowego nawet jak na jej standardy. Mamy zatem powrót do wenezuelskich korzeni w odpryskach neoperreo, dekonstruowane kluby z całym ich szumliwo-hałaśliwym asortymentem oraz ekstatyczny, rozmarzony glitch znany z poprzednich, znacznie bardziej filigranowych sonicznie dokonań. W tym całym bogatym, wielopoziomowym chaosie nie ginie jednak to, co w Arce od zawsze najmocniej oddziałujące- emocjonalny ekshibicjonizm. Odważne, ryzykowne, ale obdarzone szalonym potencjałem granie. — Wojtek


#FridayRoundup

Mordechai

Khruangbin

Dead Oceans / Night Time Stories

Tymczasem teksaskie trio Khruangbin wydaje najbardziej „wokalny”, ale i najbardziej rozwodniony album w swojej karierze (czyżby?). Mordechai to muzyka wyjęta spoza czasu; niezbyt szkodliwa, ale też niespecjalnie zajmująca. Psych-latynoska, szkicowa, „Pelota” była tu jedynie jednorazowym wyskokiem. Reszta albumu tradycyjnie bazuje na silnej podstawie złożonej z psychodelii, rocka i okołosoulowych brzmień, z których to można złożyć całe mnóstwo muzyki o niczym, reprezentowanej przez antypiosenki bez wyraźnego kierunku brzmieniowego. Jeżeli lubicie takie dryfowanie, możecie spróbować, ale my radzimy zabrać swoje szezlongi na inne podwórko. — Maja


#FridayRoundup

CeeLo Green Is Thomas Callaway

CeeLo Green

Easy Eye Sound / BMG

Szósty studyjny album Cee Lo Greena pt. CeeLo Green Is…Thomas Calloway to mieszanka soulu, rocka i country stylizowana na wydawnictwa z lat 70. Na płycie znalazło się 12 utworów, które promują single takie „jak Lead Me”, „Doing It All Together” oraz „People Watching”, prezentujące ciepłe, pozytywne brzmienie z domieszką typowego dla lidera Goodie Mob poczucia humoru. CeeLo Green Is…Thomas Calloway to również pierwszy solowy projekt artysty od 5 lat, co daje nadzieję na to, że znalazł odrobinę czasu i przestrzeni, aby odświeżyć swoje brzmienie i oddać w ręce fanów album przywodzący na myśl udane The Lady Killer sprzed 10 lat. Czy Thomas Callaway ma dziś do zaoferowania coś więcej niż radiowe hity, czy wizerunek ekscentryka? Przekonajmy się. — Adrian


#FridayRoundup

Introspection

Angela Muñoz & Adrian Younge

Linear Labs

Adrian Younge i Angela Muñoz zaczęli współpracę, kiedy artystka miała 15 lat. Zostali sobie przedstawieni przez brata, Brandona Muñoza. Adrian zauroczył się dojrzałą duszą Muñoz, a ta z kolei zainteresowała się dystyngowanym brzmieniem Younge’a. Efektem ich pracy jest wydany w wieku 18 lat Angeli, album Introspection. Głos artystki hipnotyzuje od początku do końca trwania płyty, jej emocjonalne podejście do muzyki emanuje od pierwszych taktów, a muzyczna dorosłość wyczuwalna jest na odległość. Duet, za sprawą tradycyjnie brzmiących emocjonalnych kompozycji, przenosi słuchacza do starych dobrych czasów old soulu, zachęcając do wewnętrznych przemyśleń oraz analizy własnego umysłu. — Forrel


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Teyana Taylor, John Legend, Rasmentalism i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. To kolejny bardzo mocny przedwakacyjny tydzień z odsłuchami płyt oczekiwanych od wielu miesięcy takich artystów jak Teyana Taylor, John Legend, Rasmentalism, Starchild & The New Romantic, Amnesia Scanner, Don Bryant, Roy Ayers czy Bokun. Wszystkie do sprawdzenia poniżej.


#FridayRoundup

The Album

Teyana Taylor

G.O.O.D/Def Jam

Pamiętacie, jak Teyana Taylor narzekała na brak kontroli nad K.T.S.E.? Nie? No to teraz sobie przypomnicie. Dokładnie dwa lata po premierze ostatniej części wyomingowskiego pakietu Kanyego Westa wokalistka demonstruje, jak to jest wydać prawdziwy The Album. Towarzyszy jej w tym masa znakomitych gości, jak Erykah Badu, Ms. Lauryn Hill, Missy Elliott czy Future. Album The Album jest tak monumentalny, jak tylko może na to wskazywać nazwa, czuć też, że nad produkcją nie czuwał już Kanye West, bo treść już tak monumentalna nie jest. Niemniej jednak w ostateczności to całkiem niezły zestaw mniej lub bardziej udanego contemporary R&B. Brak tu wprawdzie wyraźnych kandydatów na przebój (może poza „We Got Love”), ale w odpowiednich okolicznościach (choćby to miało być „just chillin’ with the homies”) wynagrodzi cierpliwych. — Maja


#FridayRoundup

Bigger Love

John Legend

Columbia/Sony

Czas „choroby świata” John Legend wykorzystał na ostatnie szlify nowego wydawnictwa. Artysta nie próżnował zamknięty w czterech ścianach, tylko postarał się, aby światło ujrzała jego najnowsza płyta Bigger Love, zrodzona z miłości do rodziny, ludzi i muzyki. Miłosne lukrowane teksty podszyte w większości przyjemną melodią zapewne sprawią, że płyta Legenda ponownie znajdzie uznanie wśród fanów. Jego uniwersalne piosenki, jako ładnego chłopca, wiodącego szczęśliwe życie u boku pięknej żony, słucha zarówno starsze, jak i młodsze pokolenie. John przyzwyczaił nas do wydawania płyt regularnie, ale nie idzie za tym wartość dodana. Wręcz przeciwnie, z każdym krążkiem poziom merytoryczny spada. Uznajmy więc, że Bigger Love jest sympatyczną płytą z kilkoma hitami, która nie zbawi świata, ale pomoże wielu ludziom przetrwać trudne chwile. — Forrel


#FridayRoundup

Geniusz

Rasmentalism

Def Jam/Sony Music Poland

Białas, Dawid Podsiadło, Kuba Badach, Pezet i wielu innych… taką wybuchową mieszankę gości usłyszymy na najnowszym krążku Rasmentalism. Geniusz to z jednej strony brzmienia przywodzące na myśl produkcje Flirtini, z drugiej miejscami można doszukać się klimatu 1985. Na pewno to idealny krążek na lato, dlatego ostatecznie cieszymy się z tego przesunięcia premiery na czerwiec. Parafrazując klasyka — wszyscy jesteśmy geniuszami. Albo nikt z nas. Tak grupa zapowiada tematykę albumu. Co prawda trasa koncertowa promująca Geniusza została odwołana, ale duet będziemy mogli zobaczyć na żywo 25 lipca w Warszawie w ramach projektu Lato na Pradze. — Polazofia


#FridayRoundup

Forever

Starchild & The New Romantic

New Romantic World

Bryndon Cook występujący od przeszło siedmiu lat pod aliasem Starchild & The New Romantic jest trochę taką sierotką sceny R&B. Typ od lat sprawnie łączy pościelowe R&B nowej fali z inklinacjami w stronę 80sowych syntezatorowych aranżacji i funkującej rytmiki, ale pomimo patronatu Solange i wsparcia kolegów po fachu — Toro y Moi, Londona O’Connora czy Nicka Hakima — nie udało mu się jak dotąd skraść serc ani miłośników soulu, ani fanów niezalu. I Forever niewiele chyba w tej materii zmieni — to nadal dosyć letnie granie. W obu znaczeniach tzn. zarówno odpowiednie na lato, jak i dosyć wycofane i nieprzełomowe. Za to naprawdę miło się tej płyty słucha. Miłośnicy post-Prince’a na pewno znajdą tu coś dla siebie. — Kurtek


#FridayRoundup

Tearless

Amnesia Scanner

PAN

Amnesia Scanner znalazła pomysł na siebie. Od kilku lat skutecznie dewastuje formuły klubowego bajlando mieląc je postindustrialnymi turbinami na chropowate neoperrero. Jest to muzyka mocno postczłowiecza, oderwana nie tylko od tożsamości na wpół anonimowych autorów, ale także od w ogóle ludzkiej cielesności, wyśpiewana w większości przez syntezator mowy. Do tego dołóżmy estetykę spod znaku informacyjnej pulpy epoki późnego postmodernizmu i mamy intrygujący, prowokacyjny samograj, z którego można do woli czerpać. Tearless to zatem powtórka z rozrywki. Rozrywki, żeby nie było, bardzo jakościowej (w szczególności gdy wjeżdżamy wraz z „AS Aca” czy „AS Going” w pole naprawdę żywotnego bangeropisarstwa), ale mimo wszystko dosyć odtwórczej. Zawodzi też nieco gościnny występ noisowych partyzantów z Code Orange, którzy giną w spikselowanej estetyce, ale ostatecznie to nadal bardzo wyraźny manifest jednego z najciekawszych obecnie projektów na scenie eksperymentalnego grania. — Wojtek


#FridayRoundup

You Make Me Feel

Don Bryant

Fat Possum

Prawdziwa ikona soulu — Don Bryant, powróciła po dłuższej nieobecności wydanym w 2017 roku krążkiem Don’t Give Up On Love. Wydany właśnie You Make Me Feel, potwierdza, że nie był to przypadkowy comeback. Najnowsze wydawnictwo artysty jest listem miłosnym do jego żony, czyli równie utalentowanej Ann Peebles, z którą są już w związku od 50 lat. Usłyszymy tu zarówno nowe kompozycje, jak i przeróbki starszych nagrań, a wszystko utrzymane jest w klimacie lat 60 i 70, w czym pomógł artyście rewelacyjny band Hi Rhythm Section. — Efdote


#FridayRoundup

Jazz Is Dead 002

Roy Ayers, Adrian Younge & Ali Shaheed Muhammad

Jazz Is Dead

Aż dziewięć długich lat czekać musieli słuchacze na nowy studyjny krążek od Roya Ayersa. Już w najbliższy piątek na serwisy streamingowe trafi bowiem wydawnictwo zatytułowane Roy Ayers JID002, które to stworzyli wraz z muzykiem Adrian Younge oraz Ali Shaheed Muhammad. Album ukaże się nakładem wytwórni założonej przez tę dwójkę, która wbrew swojej nazwie, czyli Jazz Is Dead ma ponownie przybliżyć słuchaczy do słuchania jazzu, który wciąż jest dużą inspiracją oraz fundamentem dla wielu gatunków muzycznych na czele z hip-hopem. Osiem oryginalnych nagrań napisanych wspólnie przez Younge’a, Muhammada oraz Ayersa nagranych zostało w Los Angeles, a oprócz wymienionej trójki w sesjach brali udział również perkusista Greg Paul oraz cała masa uzdolnionych wokalistek i wokalistów. — Efdote


#FridayRoundup

Pilliada

Bokun

Asfalt

Gdzie te czasy, gdy jeszcze „Paweł Bokun, Playboy roku” były najdoskonalszym oddaniem charakteru muzyki młodego kota polskiej rap sceny. Jeżeli ktoś pamięta czasy nokturnalnego, nieco absurdystycznego trapu spod znaku wczesnego Kendricka czy też miękkie, przyjemnie przaśne R’n’B pierwszych dokonań, to Pilliada może go zawieść. Wcześniej wspomniana przaśność, od zawsze będąca specyficznym trademarkiem Bokuna, tutaj przybiera formy syntetycznych barowych ballad i nieco smęciarskiego house hopu. Dosyć ciekawie się robi dopiero gdy przy końcu raper uderza w wódczaną refleksję i szary nihilizm codzienności, ale do tego momentu prowadzi nas ścieżkami wydeptanymi dużo bardziej ekscentrycznymi butami przez kilku zawodników cięższego kalibru. — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Roy Ayers, Adrian Younge oraz Ali Shaheed Muhammad łączą siły na wspólnym krążku

Efekty ich prac poznamy już za kilka dni

Aż dziewięć długich lat czekać musieli słuchacze na nowy studyjny krążek od Roya Ayersa. Już w najbliższy piątek na serwisy streamingowe trafi bowiem wydawnictwo zatytułowane Roy Ayers JID002, które to stworzyli wraz z muzykiem Adrian Younge oraz Ali Shaheed Muhammad. Album ukaże się nakładem wytwórni założonej przez tę dwójkę, która wbrew swojej nazwie, czyli Jazz Is Dead ma ponownie przybliżyć słuchaczy do słuchania jazzu, który wciąż jest dużą inspiracją oraz fundamentem dla wielu gatunków muzycznych na czele z hip-hopem. Osiem oryginalnych nagrań napisanych wspólnie przez Younge’a, Muhammada oraz Ayersa nagranych zostało w Los Angeles, a oprócz wymienionej trójki w sesjach brali udział również perkusista Greg Paul oraz cała masa uzdolnionych wokalistek i wokalistów. Poniżej pierwszy singiel, brzmiący jak najlepsze momenty z bogatej dyskografii legendarnego wibrafonisty.

#FridayRoundup: Rosalie., The Weeknd, Tony Allen i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Alicia Keys przełożyła co prawda swój kolejny krążek na maj, ale są i tacy, którzy mimo światowej pandemii dostarczyli swoje krążki w zadeklarowanym terminie (absolutnie nie krytykujemy Alicii, żeby nie było!). Wśród nich znaleźli się Rosalie., The Weeknd, Tony Allen, Adrian Younge i Ali Shaheed Muhammad, Tokimonsta, Urlich Drechsler, J Balvin czy Zebra Katz.


#FridayRoundup

IDeal

Rosalie.

Rosalie. / Def Jam

Trudno w to uwierzyć, że od wydania debiutu Rosalie. Flashback minęły już 2 lata. IDeal wydany nakładem wytwórni Def Jam Recordings to przełom w karierze polskiej wokalistki, który kontynuuje jednak debiutancką świeżość. Prezentowany przez eklektyczne single (roztańczone „Nie Mów”, rozmarzone „Chmury”, intrygujące „Moment”) krążek to kobiece granie wyrażone delikatną, zmysłową atmosferą, polsko-angielską warstwą liryczną i wysokiej klasy produkcją. Znalazło się też miejsce na duety z Chloe Martini (klubowe „Najbliżej”, angielskojęzyczne tytułowe „Ideal” i buduarowe „Chodź Chodź Chodź”), Ment XXL i schafterem (wzorcowa „Ciemność”). Polska FKA twigs? Na pewno jaśniejąca gwiazda na rodzimej scenie R&B. IDealnie! — Ibinks


#FridayRoundup

After Hours

The Weeknd

The Weeknd XO / Republic / UMG

Wydana dwa lata temu epka My Dear Melancholy, dla After Hours była swego rodzaju preludium – The Weeknd na obu projektach mierzy się z rozstaniem i ze złamanym sercem. Szósty album artysty to zatem niemalże godzinna wycieczka przez brzmieniowo podobne do Trylogii, przepełnione smutkiem i wyrzutami sumienia, miejskie ballady. Muzycznie, co czuć zwłaszcza w drugiej połowie krążka, inspirowane zostały one latami 80., a w pamięć zapadają nie tylko singlowe „Heartless” czy „Blinded Lights”, ale także chociażby nieco bardziej pogodne „In Your Eyes”. — Klementyna


#FridayRoundup

Rejoice

Tony Allen

World Circuit Limited / BMG

Ojciec chrzestny afrobeatu wciąż na fali. Tony Allen po trzech latach od premiery znakomitego The Source wrócił właśnie z nową płytą i tym razem do współpracy zaprosił południowoafrykańskiego trębacza (flugelhornistę) Hugh Masekelę. „Tym razem” byłoby jednak nadużyciem o tyle, że materiał, w którym na klawiszach usłyszymy też Joego Armona-Jonesa zarejestrowano przed dziesięcioma laty, a sam Masekela nie żyje od dwóch. W ośmiu instrumentalnych numerach zawartych na krążku jak w lustrze odbija się archetypowe brzmienie afrykańskiego jazzu. To więc znakomity kąsek dla miłośników i jazzu, i czarnego lądu. — Kurtek


#FridayRoundup

Jazz Is Dead 001

Adrian Younge & Ali Shaheed Muhammad

Jazz Is Dead

Adrian Younge i Ali Shaheed Muhammad wracają z nowym albumem, a właściwie epką, która w swoim zamyśle miała połączyć siły tych dwóch producentów z różnymi jazzowymi muzykami, takimi jak Roy Ayers czy Brian Jackson, aby stworzyć nowe kompozycje z pomocą instrumentów na jakich zebrani tu artyści grali w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Pomysł, trzeba przyznać, ciekawy, a wśród gości, poza wspomnianymi Ayersem i Jacksonem, pojawiają się np. grupa Azymuth czy Gary Bartz. — Dill


#FridayRoundup

Oasis Nocturno

Tokimonsta

Tokimonsta

Szkoda. Tyle jestem w stanie powiedzieć po dwukrotnym przebrnięciu przez najnowszy krążek Tokimonsta. Nawet nie dlatego, że całość tonie w tak głębokiej otchłani beznadziei, że szkoda marnować na to słów, ale przede wszystkim dlatego, że z Oasis Nocturno zwyczajnie trudno cokolwiek zapamiętać. Działająca do tej pory w szeregach Brainfeedera (wylęgarni swoją drogą muzycznych outsiderów i freaków) producentka, choć nigdy nie wytworzył stylu wyraźniejszego niż dobry, rzemieślniczy glitch, potrafiła do tej pory przykuć uwagę choćby do tego stopnia, by z entuzjazmem (a przynajmniej zainteresowaniem) sprawdzać wytwory jej kreatywności. Tym razem jednak nie tylko trudno stwierdzić, kto właściwie dzierży konsoletę, ile nawet ciężko jest na tyle zainteresować się tym, co słyszymy przez tą bolesną stockowość i miałkość tego materiału. Przyjemny przypływ psychodelicznego ciepła proponują jedynie chłopcy z Earthgang, którzy swoją eksplozywną osobowością ożywiają lekko psychodelizujący instrumental brzmiący jak skrojony pod nich, bronią się także niektóre ambientalne pasaże. Nie jest to jednak zdecydowanie materiał, do którego będziemy wracać.— Wojtek


#FridayRoundup

Caramel

Ulrich Drechsler

Yellowbird

Niemiecki klarnecista Ulrich Drechsler po pięcioletniej przerwie daje o sobie znać z nowym krążkiem Caramel. Po wspólnym krążku z jazzowymi kołysankami z włoskim pianistą Stefano Battaglią Drechsler wraca do solowego projektu i klimatycznego brzmienia europejskiego kameralnego jazzu, które muzyk z powodzeniem doskonali od kilkunastu lat. Caramel to płyta tak kojąca, jak awangardowa. Stosowna ścieżka dźwiękowa na ten trudny czas. — Kurtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.