B.Lewis po raz kolejny udowadnia, że zasługuje na miano jednego z najlepszych graczy na nowobitowej scenie. Kilka tygodni temu mogliśmy nacieszyć się kolejnym albumem wypełnionym po brzegi futurystycznym vibem, który z pewnością zaspokoił głód fanów tego typu brzmień. Kalifornijczyk nie traci jednak weny, czego dowodem jest świeżutka reinterpretacja zeszłorocznego hitu Miguela. Podobnie jak w przypadku remiksu Franka Oceana, efekt końcowy przeróbki „Adorn” powinien budzić najlepsze skojarzenia.
Komentarze