Wydarzenia

„Wszystko musi grać z muzyczką” – KęKę dla soulbowl.pl

Data: 29 kwietnia 2015 Autor: Komentarzy:

Screen Shot 04-28-15 at 07.37 PM

 

Wszedł z buta do mainstreamowej rap gry. Dwie legalne płyty i obie ozłocone. Ta druga już po dwóch tygodniach przekroczyła próg 15-stu tysięcy sprzedanych kopii. Prezentujemy Wam krótki wywiad z reprezentantem Radomia, który opowiedział nam trochę o koncertowaniu, życiowych zmianach czy… literakach. Przed Wami, nie kto inny jak… KęKę.

Rafał: Na poprzedniej płycie był kawałek „Wszystko Pięknie”. Słuchając Nowych Rzeczy, ten scenariusz wydaję się już być chyba dość odległy. Jak się do tego ustosunkujesz?

KęKę: „Wszystko Pięknie” było słodko-gorzkie, w założeniu miało pokazywać, że jak ogólna sytuacja jest taka sobie, to pozostaje się cieszyć z małych rzeczy. Zwrotki dziś wyglądałyby inaczej, ale moje podejście do doceniania tego co się ma – zostało.

Rafał: Na poprzedniej solówce padły wersy o tym, że jak się dobrze sprzeda, to założysz swoją wytwórnię nazwaną umownie Radom Records. Płyta sprzedała się rewelacyjnie, a nowa do tej pory schodzi jeszcze lepiej. Kiedy zobaczymy Kękiego w roli szefa labelu? Podołałbyś?

KęKę: To, że Nowe Rzeczy zostały wydane we współpracy z Prosto, nie wynikało z ustaleń kontraktu, tylko z chęci obu stron, żeby tak było. Dużo rzeczy przy tej płycie zrobiłem sam, ale jednak nie wszystko. Na obecną chwilę ważne jest dla mnie, żeby wszystko w co się angażuję było zrobione porządnie. Jak kiedyś będę gotowy, żeby wszystko dopiąć sam, to zacznę myśleć. Pozdrawiam Prosto Label i jeszcze raz dziękuję, za wysiłek przy Nowych Rzeczach.

Rafał: Nowa płyta jak zwykle bez gości. Wielokrotnie mówiłeś o swojej niecierpliwości oraz tym, że nie chce ci się potem czekać i prosić. Czy mimo tego był ktoś, kto był blisko dogrania zwrotki? A może myślałeś o kimś, ale jednak niecierpliwość wzięła górę? Pewnie większość osób, które byś poprosił, z przyjemnością udzieliłyby się na twojej produkcji.

KęKę: Albumy z założenia nie miały gościnnych występów. Z nikim o dogrywaniu się nie rozmawiałem.  Przy Nowych Rzeczach chciałem też trochę sobie udowodnić, że potrafię nagrać pełny album sam i nie zanudzić. Mieć pomysł na numery, sposób ich nawinięcia, refreny i tak dalej. Już udowodniłem (śmiech). W przyszłości muszę sobie udowodnić coś innego.

Rafał: W ostatnim numerze na płycie mówisz o tym, że miałeś praktyki w szkole jako nauczyciel historii. Trudniej było dotrzeć opowiadając dzieciakom o przeszłości, czy słuchaczom o swoim życiu? KęKę byłby wymagającym nauczycielem? 

KęKę: Nauczyciel to bardzo trudny i niewdzięczny zawód. Tak ja to widzę. Wolę rapować. Nie mam narzucanych programów nauczania, godzin pracy i tak dużej odpowiedzialności. Wymagałbym kojarzenia faktów i ich następstw. Rozumienie historii i procesów które zachodzą w świecie jest o wiele ciekawsze i moim skromnym zdaniem istotniejsze, niż zakuwanie suchych regułek, które i tak się zapomina po latach.

Rafał: Zjeździłeś Polskę wzdłuż i wszerz. Ile sztuk zagrałeś mniej więcej między Takimi a Nowymi Rzeczami? Myślisz, że po Nowych Rzeczach przebijesz ten pułap? Booking póki co ładnie się wypełnia.

KęKę: Dokładnych danych nie mam. Dużo, bardzo dużo. Ciężko mi powiedzieć jak będzie po Nowych Rzeczach. Póki co graliśmy w Częstochowie i Rzeszowie i było bardzo dobrze. To jak długo będziemy grać z tym materiałem zależy od tak wielu czynników, że ciężko cokolwiek zakładać.  Mogę tylko zaprosić wszystkich na koncerty, bo z czystym sumieniem mówię, że nowy materiał to koncertowo taka petarda energetyczna, że Kękajta Narody.

Rafał: Mówisz w wywiadach i pokazujesz statystyki, że docierasz do starszych słuchaczy. Na pewno jest to wyznacznikiem jakości i tematyki twojego rapu. Czy stało się to przez to, że tak późno wszedłeś na legal i miałeś 30 lat jak stałeś się rozpoznawalny w szerokim gronie słuchaczy? Jak myślisz?

KęKę: Nie wiem. Pewnie trochę kwestia tamatyki. Trochę słownictwa, trochę doboru bitów. Zresztą to też bardzo umowne, bo na różnych koncertach ta średnia wieku jest różna.

Rafał: Najpierw Takie, potem Nowe rzeczy. Powiedziałeś w jednym z ostatnich wywiadów, że krystalizuje się pomysł na następny album, przynajmniej formalnie. Kolejne rzeczy jeszcze bardziej utwierdzą w przekonaniu, że KęKę wygrywa życie i nie daje się wódzie?

KęKę: Zawsze piszę tylko to co jest tu i teraz. W zależności od tego jak się moje życie potoczy, tak będzie wyglądał album. Życzyłbym sobie żeby było fajnie, ale tak wiele razy już miałem górki i dołki, że jasno się nie deklaruję.

Rafał: Wielu słuchaczy wpisało do swoich słowników zwroty takie jak Woogie Boogie czy Braka, które na poprzedniej płycie i troszkę wcześniej określały twój styl. Jakiego terminu użyłbyś w chwili obecnej, który byłby charakterystyczny dla ciebie?

KęKę: Nie wiem. Te charakterystyczne powiedzonka, zawsze wybierają słuchacze. Pojeżdżę po kraju i zobaczę, co najbardziej im utkwiło w pamięci.

Rafał: Stwierdzenie „albo grubo, albo wcale” pasuje do ciebie idealnie, co widać po odbiorze albumu jak i jego sprzedaży. Jakie warunki jeszcze musiałyby zostać spełnione, żeby było najgrubiej? Kompleks drugiej płyty nawet cię nie drasnął.

KęKę: Jest mi dobrze. Nie jestem roszczeniowy. Od życia nie wymagam Bóg wie czego. Jak się nie popsuje, to będzie dobrze.

Rafał: VNM z Sokołem ułożyli kiedyś listę cech, które powinien posiadać idealny raper. Wymienisz 5, które według ciebie są najważniejsze?

KęKę: Nie mam pojęcia. Wszystko musi grać z muzyczką. Tyle.

Rafał: Rado Radosny z duetu Dwa Sławy opowiadał o tym, że ustawiacie się na Literaki. Grasz jeszcze z kimś z polskiej sceny? Kto jest najlepszy?

KęKę: Raz graliśmy, przegrałem 3:0.  Namawiam go na rewanż, ale cały czas jakoś się nie składa.

Rafał: Czy w naszym rapie jest możliwe bycie ponad kategoriami? Bo praktycznie każdy raper jest w jakiś sposób zaszufladkowany: Peja, Tede, Sokół czy Eldo (dowolne ksywki – mógłby się tutaj znaleźć każdy) mają mniej bądź więcej łatek, które zdobyli przez całą swoją drogę. Czy jest jakaś metoda, żeby nie być z góry „określonym”?

KęKę: Im dłużej się jest na scenie, tym bardziej przyczepiają się do ciebie jakieś określenia. Każdy z nas ma potrzebę upraszczania świata. Porządkowania go. Stąd łatki, stereotypy i tak dalej.

Rafał: Twoje płyty nie są spójne brzmieniowo. Pojawił się kiedyś pomysł, żeby zrobić album z jednym producentem i ujednolicić brzmienie? Czy różnorodność po prostu bardziej ci odpowiada?

KęKę: Zamysł jest taki, że spoiwem jestem ja. Czy lecę na nowocześniejszych podkładach, czy na klasycznych samplowanych bitach, to cały czas ja. Słucham wielu rzeczy, wiele produkcji mi się podoba, nie czuję więc potrzeby się ograniczać.W moim odczuciu ogólny wydźwięk albumów i tak jest spójny.

Rafał: Cytując twoje słowa „opowiadasz o ważnych rzeczach w luźny sposób”. Czy taki sposób sprawia, że łatwiej ci się o tym rapuje?

KęKę: Nie lubię nadęcia jak i tanich mądrości. Górnolotne frazy czasem robią robotę, ale to musi być wyważone i położone w odpowiednim miejscu. Ja praktycznie piszę tak jak mówię (śmiech).

Rafał: Mówisz wielokrotnie, że raczej nie sprawdzasz nowych rapowych rzeczy i katujesz, to co już znasz i co ma swoje lata. Przymierzając to do twoich numerów odnosi się wrażenie, że muzycznie również obracasz się na podobnych płaszczyznach. Czy to jaki rap robisz determinuje to, czego słuchasz, czy może jest odwrotnie?

KęKę: Trzeba robić taki rap, jaki osobiście się lubi słuchać. No wyobraź sobie, granie po 100 razy numerów w których np., bit ci nie do końca siedzi. Katorga. To wszystko musi być przyswajalne dla mnie samego. To że ludziom też siada, to rykoszet. Miły, ale rykoszet.

Dzięki za rozmowę!

 

 

Komentarze

komentarzy