Wydarzenia

Recenzja: Miles Davis & Robert Glasper Everything’s Beautiful

Data: 19 czerwca 2016 Autor: Komentarzy:

CdHeTkVUYAAhOJb

Miles Davis & Robert Glasper

Everything’s Beautiful (2016)

Sony Music Entertainment

Na przestrzeni ostatnich miesięcy ukazały się dwa projekty związane z Milesem Davisem, za których ostateczny kształt odpowiadał Robert Glasper. Pierwszy był ścieżką dźwiękową do Miles Ahead, biograficznego filmu o Milesie w reżyserii Dona Cheadle’a, który zagrał w nim również główną rolę. Drugim zaś było Everything’s Beautiful, krążek który w założeniu miał być czymś w rodzaju hołdu dla legendarnego trębacza. Kiedy tak słucham tego drugiego albumu, nie bardzo wiem jak go ugryźć.

Nie jest to na pewno płyta jazzowa, więc jeśli ktoś spodziewał się coverów klasycznych kompozycji Davisa, ten może się zawieść. Nie jest to też ani klasyczne wydawnictwo solowe, jakkolwiek to pojęcie rozumieć, ani klasyczna płyta z remiksami. Właściwie nie wiadomo co to do końca jest, choć pewna myśl przewodnia jednak się pojawia — Glasper zaprosił do współpracy różnych artystów, którzy nagrali swoje piosenki, a każda z nich jest jakoś powiązana z Milesem Davisem. Przykładowo — „Violets” to kawałek z bitem opartym na samplu z „Blue in Green”, klasycznego już utworu znajdującego się na kultowym Kind of Blue, a „Maiysha” jest przeróbką kompozycji Davisa z 1974 roku. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że Robert Glasper, choć jest podpisany jako współtwórca, nie udziela się we wszystkich utworach na płycie. Próżno szukać go chociażby we wspomnianym „Violets”, „I’m Leaving You” czy „Right On Brotha”. Czyli jest, ale tak jakby go nie było. Po prostu wybrał drogę zarówno muzyka jak i koordynatora, producenta wykonawczego. Czy to dobrze? Według mnie pozostawia jednak pewien niedosyt, bo przecież mógłby dograć nawet jakieś drobne elementy w każdej kompozycji.

Nie do końca odpowiada mi też sama struktura kompilacji. Intro nie mogło dorobić się lepszego tytułu — „Talking Shit”. Jak dla mnie zdecydowanie za długie, a można by je pewnie łatwo skrócić do półtorej minuty. Poza tym brzmi bliźniaczo podobnie do następujących po nim, swoją drogą niezłych, dwóch utworów. Na szczęście chwilę później zaczyna być bardziej różnorodnie — hip-hop/soul przechodzi w bossa novę, ale nie oszukujmy się, „Maiysha” jest całkiem sympatycznym kawałkiem, jednak jak na utwór, w którym gościnnie udziela się Erykah Badu oczekiwałbym czegoś ponadprzeciętnego. Tu wszystko niby jest na swoim miejscu, ale brzmi tak jakbym już gdzieś to słyszał. Po prostu brak zaskoczenia.

Everything’s Beautiful rozkręca się tak naprawdę od drugiej połowy płyty. Sporą niespodzianką jest „Silence Is the Way” z gościnnym udziałem Laury Mvuli, która idealnie odnajduje się na oszczędnym bicie w stylu starego Dilli. Piękny eksperymentalny soul słychać w „Milestones” gdzie świetną robotę, zarówno wokalną jak i producencką, wykonała Georgia Anne Muldrow. To jest też jedyny utwór, w którym Robert Glasper gra na pianinie jazzową solówkę. Praktycznie cały album jest utrzymany w mocno „wieczornej” stylistyce, dlatego też miłą odmianą są dla mnie dwa ostatnie numery — żywiołowe funkowe „I’m Leaving You” (produkcja Black Milka) i deep houseowe „Right On Brotha” (tu na konsolecie DJ Spinna). Te dwa kawałki są wyjątkowe także z dwóch innych powodów. W pierwszym na gitarze gra sam John Scofield, który był członkiem zespołu Milesa Davisa w latach osiemdziesiątych, a drugi to popis gry na harmonijce samego Steviego Wondera.

Koniec końców, Everything’s Beautiful to niezły album. Mocno przypomina epkę Black Radio Recovered z 2012 roku. Tam jednak różni producenci remiksowali utwory Roberta Glaspera, a tutaj on bierze się za kompozycje legendarnego Milesa Davisa. Widać, że pianista się nie ogranicza, próbuje poszerzać spektrum swojej muzycznej działalności, ale po tym, że to właśnie on firmuje swoim nazwiskiem tę kompilację i po tym, że występują na niej nie byle jacy przecież goście, spodziewałem się więcej.

Komentarze

komentarzy