Byłem w ekstazie, gdy po raz pierwszy usłyszałem Nicka Waterhouse’a w 2012 roku. Wraz z jego kolejnymi płytami entuzjazm jednak opadł i nie jestem pewien, czy charyzmatyczny retrosoulowiec, a ostatnio nawet bardziej garażowy rockman, ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Jestem natomiast przekonany, że jego nowy singiel „Song for Winners”, choć brzmieniowo niezbyt odkrywczy, może trafić na tę samą plejlistę co „A 1000 Days, a 1000 Nights” Sharon Jones czy „You Really Got Me Going” The Kinks. Pobrzmiewa w tym wszystkim beatowy rhythm & blues i brudne rockabilly, a wszystko pokropione lekko ekstrawaganckim sosem, który czyni z piosenki idealnego kandydata na soundtrack filmu kogoś w rodzaju Quentina Tarantino, Wesa Andersona czy Braci Coen — z zamiłowaniem do przeszłości i czarnego humoru.
Rzecz promuje czwarty krążek muzyka zatytułowany po prostu Nick Waterhouse, który Innovative Leisure wyda 8 marca. Na płycie znajdzie się 11 utworów zrealizowanych wspólnie z producentem Paulem Butlerem (Michael Kiwanuka, St. Paul and the Broken Bones) i świtą utalentowanych instrumentalistów.
Komentarze