
Shabazz Palaces robią suflet. Szkoda, że niestrawny
Shabazz Palaces to trochę grupa-zagwozdka. Abstract-rapowy duet uwagę szerszej publiczności przykuł na początku zeszłej dekady, kiedy świat poznał Black Up, niewygodne, futurystyczne i brutalistyczne w surowości dzieło, w którym było słychać potencjał na stanowienie trzony rapowej alternatywy. Obaj panowie mają wszystko, żeby wieść prym w niszy, włącznie z wieloletnim doświadczeniem (rapujący Palceer Lazaro to przecież kolejne wcielenie Butterfly’a z rewelacyjnego Digable Planets), jednak na przestrzeni ostatniej dekady jawią się raczej jako maszynka do marnowania potencjału. Ich najnowszy singiel Chocolate Souffle wydaje się tylko udowadniać tą opinię. Bo niby wszystko jest na miejscu- wycofany eMCe pokroju (uwielbianego przecież przez nas) Quelle Chrisa, a ekscentryczność i syntetyczne biciwo odsyłają w skojarzenia z Aesop Rockiem. Problem jednak w tym, że w ciągu tych 5 minut właściwie nic za bardzo się nie dzieje i to nie w ten przyjemny, wychillowany sposób, tylko zwyczajnie wjeżdża snoozfest. Tym sufletem zdecydowanie się nie najemy. Na deser (choć może bardziej- na wypchanie się czymkolwiek) dostajemy za to całkiem zabawny, marihuanowy teledysk kręcony wertykalnie przednią kamerką od smartfona. Daleko temu do pełnowartościowego dania, ale jeżeli kreatywność wizualną Shabazz Palaces przełożą na kreatywność muzyczną, to może jeszcze nie wszystko przypalone.
Komentarze