Jaden z teledyskiem do „Ninety”
Jaden to postać nad wszech miar fascynująca, choć zapewne nie z powodów, przez które chciałby się takową stać. Młody raper od czasów wydania debiutanckiego albumu SYRE stara się za wszelką cenę odciąć od ojcowskiego dziedzictwa i, o ile rzeczywiście udaje mu się wyciągnąć konwersację na swój temat z rodzicielskiego kontekstu, widząc tak monumentalne, także (czy raczej: przede wszystkim) budżetowo, wydania jak „Ninety”, trudno nie poczuć przytłoczenia wepchniętych weń pieniądzem.
Na teledysk do „Ninety” musieliśmy czekać od debiutu Jadena prawie 3 lata, co dziwi o tyle, że sam teledysk nie uderza wizualnie w niezbadane jeszcze przez Jadena tropy. Wręcz przeciwnie, to książkowe wręcz wizuale potulnie podążającymi wydeptanymi wcześniej ścieżkami. Mamy dżinsową katanę, mamy purpurowe niebo, postjacksonowsie tańce i pejzaże górskie. Zmienia się natomiast punkt narracyjny, bo całość wydaje się opowiadać potężną historię nieudanego romansu. I o ile wspieram całym sercem normalizacje męskich łez w mainstreamowej estetyce i przestrzeniu publicznej, sam teledysk nie uderza raczej w tony intymnego przeżycia. Podobnie jak sam utwór, który trwa niemal 8 minut i powoli narasta w pompatyczne, epickie i nieco chaotyczne frazy, tak teledysk to ogromne, patetyczne love story pełne rzucania się na ziemie, iście Coellowskich myśli pisanych żółtymi napisami i grania na niewidzialnej gitarze. W Jadenowym zamiłowaniu do wielkich słów widać aspiracje do bycia Kanye Westem młodego pokolenia, a pojawiające się już na wstępie określenie „Poemat Jadena Smitha” wydaje się kierować wyraźnie ku aspiracjom „sztuki wysokiej”. Czy to już „November Rain” dla millenialsów?
Jaden to postać niezwykła z umiłowaniem do projektów „większych od życia” i progresywnej pompy. Nie można mu odmówić uporu w realizacji swoich wizji i zapewne egzaltowana ekspresja trafi w serca milionów, ale osadzenie w tak doszlifowanej, przeprodukowanej konwencji tak młodego artysty odsłania jego, mimo wszystko, jeszcze nie rozwiniętą w pełni dojrzałość artystyczną.
Komentarze