album
Recenzja: Ne-Yo R.E.D.

Ne-Yo
R.E.D. (2012)
Universal Motown
Tytuł najnowszego, piątego już, albumu Ne-Yo R.E.D. jest adekwatny o tyle, że wokalista ma wszelkie podstawy ku temu, by zrobić się czerwonym ze wstydu. (więcej…)
Recenzja: Dead Prez Information Age

Dead Prez
Information Age (2012)
Krian Music Group / Boss Up Inc. / Sound Weapon
Po dwóch klasycznych albumach: Lets’ Get Free i Revolutionary But Gangsta wielu czekało z niecierpliwością na powrót Dead Prez w wielkim stylu, ale czy Information Age spełnia te oczekiwania?
M-1 i Sticman przyzwyczaili nas do surowego brzmienia, idealnie idealnie pasującego do zaangażowanych społecznie tekstów, pełnych buntu i niezgody dla otaczającej rzeczywistości. Niestety ci, którzy oczekiwali bitów w stylu starych utworów („Hip Hop”, „Hell Yeah” czy „They Schools”) grupy, będą zwiedzeni. Pomimo tego, że zwiastun płyty, utrzymany był w buntowniczej i nieco agresywnej formie – dobrze znanej wszystkim słuchaczom RBG’s – to sama płyta wcale taka nie jest.
Information Age to dwanaście tracków, z których trzy stanowią intro i skity (nota bene w skitach powtarza się jeden bit, który niewątpliwie jako jedyny przypomina starą stylistykę zespołu). Kilka numerów utrzymanych jest w klimacie singla „A New Beginning”, którego syntezatorowe brzmienie, szybkie tempo i śpiewany refren przypominają raczej hity z popowych list przebojów, niż stare dobre Dead Prez.
Jedynym kawałkiem, który zapada w pamięć i do którego chce się wracać to „Learning Growing Changing”, czego niestety nie można powiedzieć o reszcie. Najmocniejszą stroną płyty są teksty, które, tak jak na poprzednich płytach, namawiają słuchacza do samodzielnego myślenia, zwracania uwagi na ważne kwestie społeczne i na pewno mogą pomóc mu w szukaniu swojej drogi – za to duży plus. Szkoda jedynie, że M-1 i Sticman zmienili gust muzyczny, bo wciąż mają duży potencjałem, by zatrząść rapową sceną jeszcze raz.
Nowy teledysk: The Weeknd feat. Drake „The Zone”

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, Abel Tesfaye a.k.a. The Weeknd opublikował teledysk do utworu „The Zone”, pochodzącego z drugiej części Trylogii – Thursday, z gościnnym udziałem Drake’a. Psychodeliczny obrazek został wyreżyserowany przez samego Tesfaye’a i pojawi się jako bonus na wydawanej 13 listopada fizycznej wersji jego ubiegłorocznych mikstejpów. Ostatnio w sieci pojawiły się również dwa z trzech nowych kawałków, które znajdą się na wydawnictwie: „Twenty Eight” i „Valerie”. Obu utworów można posłuchać na fansajcie The Weeknd klikając na linki powyżej.
Nowy album: Teena Marie Beautiful

Parę tygodni temu w sieci pojawił się nowy utwór ikony muzyki r’n’b, funk i disco Teena Marie zmarłej dwa lata temu. Autorki takich przebojów „Ooo La La La”, „Lovergirl” czy „Square Biz”. Singiel Luv Letter wiemy już, iż jest zapowiedzią czternastego, a zarazem pierwszego pośmiertnego albumu, zatytułowanego Beautiful, którego premiera planowana jest na 15. stycznia 2013 roku. Nowy numer sygnowany nazwiskiem legendy przywodzi na myśl wcześniejsze dokonania artystki pełne bujających, ciepłych melodii, a także jest hołdem złożonym legendarnej wytwórni Motown. Przy okazji zbliżającej się premiery nowego wydawnictwa watro przypomnieć sobie tę zapomnianą dziś artystkę.
Nowy album: Apollo Brown & Guilty Simpson Dice Game

Apollo Brown i Guilty Simpson łączą siły i zapowiadają wspólny album zatytułowany Dice Game. Numerem promującym krążek został “Truth Be Told”. Co ciekawe to już drugi po znakomitym Trophies album jaki Apollo Brown serwuje nam w tym roku, i jak wynika z zapowiedzi zupełnie nie groszy. Dice Game ukaże się 13. listopada nakładem wytwórni Mello Music Group. Na płycie pojawią się również goście w postaci Torae oraz Planet Asia.
Nowy album: Toro Y Moi Anything in Return

Chazwick Bundick twórca projektu Toro Y Moi, jeden z najbardziej kreatywnych muzyków ostatnich lat, prekursor gatunku chillwave zapowiada trzeci studyjny album. Krążek zatytułowany Anything in Return ukaże się 22 stycznia, zaś pierwszym singlem promującym wydawnictwo jest kawałek „So Many Details”. Toro Y Moi świetnie łączy elektroniczne brzmienia z gatunkami takimi jak chociażby funk, synthpop czy soul, stając się tym samym jednym z najciekawszych kreatorów muzyki rozrywkowej. Poniżej tracklista do sprawdzenia.
1. “Harm In Change”
2. “Say That”
3. “So Many Details”
4. “Rose Quartz”
5. “Touch”
6. “Cola”
7. “Studies”
8. “High Living”
9. “Grown Up Calls”
10. “Cake”
11. ”Day One”
12. “Never Matter”
13. “How’s It Wrong”
Recenzja: Brandy Two Eleven

Brandy
Two Eleven (2012)
Chameleon/RCA
Komercyjna klapa Human sprzed czterech lat zmusiła Brandy do postawienia sobie trudnego pytania: co dalej z moją karierą? Odpowiedź nie przyszła ani łatwo, ani szybko. Norwood dała sobie wyraźnie potrzebny jej czas do tego by skonfrontować swoją twórczość z oczekiwaniami odbiorców oraz wymaganiami dzisiejszego rynku.
Nie oznacza to jednak, że Brandy zaczyna muzyczną podróż od zera. To, że konsekwentnie pozostaje ona w stylistyce konwencjonalnego R&B, może tyle zaskakiwać, co cieszyć. Ale wbrew temu, że zdążyła nas już przyzwyczaić do sprawdzonych rozwiązań, Two Eleven dalekie jest od bycia miałkim.
Zasób tematów poruszanych na krążku jak zwykle w przypadku Brandy zawęża się do różnych obrazów miłości. Widoczna jest jednak bardzo istotna zmiana w kontaktach z słuchaczem – od lat artystka nie była tak otwarta w tej relacji. Wystarczy wsłuchać się w niezwykle intymne „Scared of Beautiful”, podniosłe „Hardly Breathing” czy rozpaczliwe „Without You”. Najbardziej odważny i osobisty utwór „Wildest Dreams” sygnalizuje, że bariera, która utrudniała odbiór i zrozumienie poprzedniej płyty, pękła.
Obok sentymentalnych kompozycji znajdziemy tu jednak także i takie utrzymane w średnim tempie. Nie są to nagrania szczególnie zaskakujące czy nowatorskie, ale dzięki nim, Brandy wcale nie zostaje w tyle za światowymi trendami, a jednocześnie nie sprawia wrażenia by szczególnie za nimi goniła. Producenci zadbali o rzeczowe potraktowanie nader słodkiego singla „Put It Down” i sprytnie przemycili sample z Lykke Li w „Let Me Go”.
W czasach, gdy wolność ekspresji artystów starej szkoły R&B, rzadko idzie w parze z komercyjnym sukcesem, Two Eleven nie pozostawia żadnych złudzeń. Wypracowanie w sposób naturalny zadowalającego obie strony kompromisu jest jak najbardziej możliwe.
Nowy teledysk: Ice Cube „Everything’s Corrupt”

O’Shea planuje wydać w 2013 roku kolejny album. Jak sam twierdzi, ciężko nad nim pracuje i ma już gotową ponad połowę materiału. Kolejne wydawnictwo będzie nosić wymowny tytuł Everything’s Corrupt. Ice Cube wraca do swoich korzeni i zamierza zrobić krążek w stylu hardcore hip-hop, poruszając przy tym społeczno-polityczne kwestie w swoich tekstach. Najwyraźniej raper uznał, że nazbierało mu się wystarczająco dużo przemyśleń na temat otaczającej go rzeczywistości i zamierza dać temu wyraz. Jednym z pierwszych efektów, które będziemy mogli usłyszeć, a także obejrzeć, jest klip do tytułowego nagrania. Obrazy w nim zawarte, mimo iż przesuwają się bardzo szybko, są dość poruszające i kontrowersyjne. Oglądajcie z uwagą i ostrożnością.
A$AP Rocky przesuwa premierę płyty

Początkowo planowany na 11 września, pierwszy oficjalny studyjny krążek rapera LONGLIVEA$AP, miał ostatecznie ukazać się w najbliższą środę – 31 października. Promocja krążka jednak jakby stanęła w czasie jakoś wraz z końcem lata i jak się właśnie okazało – krążek do sklepów trafi dopiero w pierwszym kwartale 2013 roku. Podobno opóźnienie spowodowane jest problemami z masteringiem i zdobyciem odpowiednich praw do sampli. Pozostaje mieć nadzieję, że cały hajp nie umrze do momentu aż krążek w końcu się ukaże.
Recenzja: John Surman Saltash Bells

John Surman
Saltash Bells (2012)
ECM
Słuchając Saltash Bells, nie sposób uwierzyć, że za tymi nagraniami stoi wyłącznie jeden człowiek. A jednak – angielski jazzman, John Surman, przy tworzeniu swojego ostatniego, a pierwszego od 18 lat w pełni solowego krążka, chwycił za trzy rodzaje saksofonów i klarnetów, harmonijkę oraz syntezator.
Saltash Bells sięga jednak znacznie dalej wstecz – aż do dzieciństwa Surmana wśród bezkresu bladozielonych pastwisk w spowitej gęstą mgłą Anglii. I taki też właśnie obraz kreśli się przed oczyma odbiorcy podczas spotkania z Saltash Bells. Instrumentaliście, przy pomocy umiejętnie zestawionych ze sobą klasycznych i nowoczesnych środków, udaje się wykreować żywe i plastyczne ujęcie świata z własnych wspomnień, płynnie przechodzącego czy to w senne marzenia, czy w baśnie i legendy ludowe. Dzieje się tak za sprawą gęsto, choć ukradkiem wplatanych śladów folkowych melodii i swoistej muzycznej mgły, utkanej jakby z delikatnych ambientowych syntezatorów, a unoszącej się nad całą płytą.
Ale choć wszystkie utwory harmonizują ze sobą, każda z dziesięciu kompozycji wydaje się mieć własną odrębną muzyczną tożsamość — od irlandzkich motywów w „The Crooked Inn”, przez minimalistyczne zacięcie („On Staddon Heights”, „Triadichorum”), po gęsty, mroczny ambientowy klimat jazzu przyszłości w otwierającym płytę „Whistman’s Wood”. Surman dodatkowo uwypukla te kontrasty poprzez barwy poszczególnych instrumentów, czasem zapuszczając się jednak na terytoria aż nadto bezpieczne muzycznie — w „Winter Elegy” brzmi niczym (odrobinę bardziej) natchniona wersja Kenny’ego G. Motywy muzyczne, które eksploruje i rozwija Surman, choć nastrojowo oprawione, nie zawsze potrafią pociągnąć za sobą uwagi słuchacza. Ale nawet pomimo tego, Saltash Bells jest albumem zupełnie nietuzinkowym, odważnie poszukującym nowej muzycznej drogi dla jazzu.