beyonce
Nowy utwór: Beyoncé feat. Dixie Chicks „Daddy Lessons”
Po tym jak podczas zeszłorocznego rozdania Country Music Awards wspólny występ Justina Timberlake’a i Chrisa Stapletona wywołał w Ameryce prawdziwe szaleństwo, w tym roku trick postanowiła powtórzyć Beyoncé, która swój countrujący singiel „Daddy Lessons” postanowiła wykonać wspólnie z grupą weteranek muzyki country Dixie Chicks. Trio wykonywało numer B na krótko po premierze Lemonade podczas swojej trasy koncertowej, więc spotkanie wszystkich pań wydawało się czymś naturalnym. Wkrótce po samej gali Beyoncé podzieliła się na swoim soundcloudzie nową studyjną wersją singla z towarzyszeniem Dixie Chicks, które wplotły do utworu fragmenty melodii własnego „Long Time Gone”. Reinterpretacja nie ustępuje zresztą niczym klimatycznemu oryginałowi. Można nawet śmiało stwierdzić, że plasuje się wysoko na liście licznych, ale nie zawsze trafionych featuringów królowej R&B. Odsłuch poniżej.
Esta. sampluje Beyonce i składa beatowy hołd Kobiemu Bryantowi
Esta to jeden z przedstawicieli fali nubeatowych producentów, którzy święcili sukcesy i zdobywali największe zainteresowanie te 3-4 lata temu. Kojarzony z kalifornijską oficyną Soulection artysta, znany jest przede wszystkim z wydanym w 2012 roku beatapem Bananas! (świetne „Good News”, „UpUp&Away”, „Play” czy „Bounce”), jak również wielu bardzo solidnych kompozycji, które na Soundcloudzie zawsze gromadzą co najmniej kilkaset tysięcy odsłuchów. Najnowszym utworem pochodzącego z Miasta Aniołów Esty, jest produkcja, która wprost nawiązuje do jednego z piękniejszych utworów Beyonce „My, Myself & I”. Oryginalne zwrotki Pani Carter zostały rozłożone na bardzo przyjemnie rozbujanym beacie i nawet ci, którzy są zżyci z pierwotną wersją powinni przysiąś leniwie na kanapie lub fotelu… a w końcu sobota jest, więc to nawet wskazane!
Kolejną produkcją, którą Esta absolutnie mnie zachwycił, jest beatowy hołd dla legendy NBA Kobiego Bryanta. W opisie utworu na Soundcloudzie Kalifornijczyka widnieje informacja: „From your #1 fan” i rzeczywiście jest to kompozycja równie wysokich lotów co wyskok Kobiego.
Niezwykłe otwarcie BET Awards 2016 – Beyoncé i Kendrick Lamar
Tegoroczne rozdanie nagród BET oprócz oczywistego tributu dla Prince’a i odbijającej się dalekim echem wypowiedzi Jessego Williamsa, zaskoczyło jeszcze jednym występem. Niezwykle mocne i zapadające w pamięć otwarcie wykonała Beyoncé utworem „Freedom”. Jak to na Bey przystało, show było z przytupem — woda, ogień, plemienne tańce, ale najbardziej niespodziewanym momentem wykonu było pojawienie się Kendricka Lamara, który zakończył utwór. Niech spadnie na mnie teraz hejt, ale — o ile Kendrick jest prawdziwy w swoim przekazie, o tyle Beyoncé raz była „biała”, teraz jest „czarna”, a jeszcze wcześniej zamykała usta tym, którym delikatnie podbierała piosenki. Niemniej jednak show było mocne, zapadające w pamięć, a wszystko, czego dotknie Amerykanka staje się zauważalne. Tak i w tym przypadku wołanie o wolność powinno zostać usłyszane.
Recenzja: Beyoncé Lemonade
Beyoncé
Lemonade (2016)
Parkwood / Columbia
Abstrahując od małżeńskich i biznesowych relacji Beyoncé i Jaya Z, nie ma wątpliwości, że Lemonade to najciekawszy jak dotąd krążek piosenkarki. Beyoncé wychodzi poza ramy, w które oprawili ją połowicznie słuchacze i media, a w drugiej części ona sama. Dominantą wciąż pozostaje jednak pierwszoligowy pop — bez Diane Warren na pokładzie, ale z gamechangerami — Jackiem White’em i Kendrickiem Lamarem, którzy stymulują jedne z najbardziej organicznie zaaranżowanych kompozycji w karierze piosenkarki (odpowiednio — zatopione w upiornych chórkach, raconteursowsko nastrojone „Don’t Hurt Yourself” i zwieńczone mocarnym gospelowym refrenem „Freedom”) — a także regularnym country („Daddy”), którego coverować nie powstydziły się same Dixie Chicks. Niezależnie od przyjętej konwencji Beyoncé wypada nie tylko wyraziście, ale i wiarygodnie — jest strojna, ale nie przebrana.
Główną siłą Lemonade jest jednak nie tyle Beyoncé w roli kobiety o stu twarzach (to już popowe diwy na swoich płytach przerabiały nazbyt często i nazbyt często się na tym spektakularnie wykładały), co doskonałe zrozumienie i opanowanie odwiecznych rock & rollowowych praw — umiejętności przełożenia własnych doświadczeń na muzykę i współdzielenia ich z słuchaczami, metodycznego operowania elementem zaskoczenia czy wreszcie muzycznej i tematycznej adekwatności. Beyoncé oczywiście rozgląda się bacznie dookoła, ale w żadnym wypadku nie próbuje bezmyślnie powielać schematów. Lemonade to efekt świadomej, (wbrew pozorom) koherentnej i jak najbardziej konsekwentnej autokreacji. A to już przynajmniej połowa sukcesu. Druga to pierwszorzędne wykonanie, o które poza mającą ostatnie słowo panią Knowles Carter dba jak zwykle sztab medalowych songwriterów i producentów, wśród których znajdziemy m.in. Diplo (reinterpretujące najoryginalniejszy ze wszystkich croonerskich standardów „Hold Up” i nowocześnie reggaesoulowe „All Night”), Just Blaze’a („Freedom”) czy Mike WiLL Made-It (majstersztyk trapowej melorecytacji — „Formation”), którzy wspinają się na wyżyny swoich możliwości i kolektywnie wskrzeszają trueschoolowy z natury zabieg kreatywnego samplingu klasycznego soulu, przy czym efekt końcowy nazwać by można protomodernistycznym. Niezależnie jednak od przyjętej nomenklatury Lemonade pozostaje wielowymiarowym fenomenem, nieoczekiwanym magnum opus królowej współczesnego R&B.
Beyoncé z nowym albumem!
Już od dłuższego czasu wiadomo było, że coś się święci. Wydany z zaskoczenia singiel i klip do „Formation”, tajemniczy trailer zapowiadający film na HBO czy nawet fejkowa tracklista krążąca gdzieś po sieci, kazały oczekiwać, że po dłuższym okresie ciszy dostaniemy coś nowego od Beyoncé. I stało się. Podczas premiery wspomnianego filmu, na serwis TiDal trafił nowy album artystki zatytułowany LEMONADE i przyznać trzeba, że ponownie udało jej się nas zaskoczyć. Na krążku znalazło się 12 utworów, na których gościnnie pojawiają się takie postacie jak Jack White, The Weeknd, James Blake, and Kendrick Lamar. Niezły zestaw prawda? Nie mniej ciekawie przedstawia się lista osób zaangażowanych w produkcję. Tacy ludzie jak m.in. Diplo, Ezra Koenig, MeLo-X, Soulja Boy, Hit-Boy, The-Dream, Mike Dean czy Just Blaze to raczej sprawdzone nazwiska, niemal zawsze gwarantujące wysoką jakość. A jak wyszło im tym razem? Przekonajcie się sami, sprawdzając całość TUTAJ, bo jak na razie, nie wiadomo nic na temat fizycznego wydania. Z pewnością to tylko kwestia czasu.
Tracklista:
01 „Pray You Catch Me”
02 „Hold Up”
03 „Don’t Hurt Yourself” feat. Jack White
04 „Sorry”
05 „6 Inch” feat. The Weeknd
06 „Daddy Lessons”
07 „Love Drought”
08 „Sandcastles”
09 „Forward” feat. James Blake
10 „Freedom” feat. Kendrick Lamar
11 „All Night”
12 „Formation”
KeKe Wyatt koweruje kolejny utwór w ramach #KekeCovers
Wraz z ogłoszeniem szczegółów dotyczących nowego albumu Rated Love, KeKe Wyatt rozpoczęła promocję krążka. Najpierw pojawił się teledysk do singla „Sexy Song„, a w międzyczasie Amerykanka postanowiła publikować kowery swoich ulubionych artystów w ramach sesji #KekeCovers. Po „I Will Always Love You” Whitney Houston oraz „I’m Goin’ Down” Mary J. Blige, przyszła pora na Beyoncé i jej hit „Love on Top”. KeKe bardzo szanuje Bee i tym samym okazała najlepsze wyrazy uznania, wykonując jeden z singli swojej ulubienicy. Wyszło świetnie, bo obie panie mają mocne wokale. Przypominam, że najnowszy album Wyatt ukaże się 22 kwietnia. Kupicie płytę?
Kolaboracja roku? Mariah & Beyoncé
Nowy teledysk: Beyoncé „Formation”
Niby wszystko miało być normalnie. Na jutrzejszym Super Bowl zagrać miał zespół Coldplay, a wśród zaproszonych przez nich gości pojawić się miała Beyoncé. Wszyscy na luzie oczekiwali więc odegranego wspólnie, najnowszego hitu zespołu, czyli średniawego „Hymn for the Weekend”. Normalnie jednak nie będzie. Najbardziej zagorzałe fankluby wokalistki już od jakiegoś czasu wrzucały informacje, że na zamkniętych dla wszystkich poza ekipą gwiazdy próbach dzieje się coś więcej. I nagle wszystko stało się jasne. Internet obiegł nowy singiel i klip od pani Knowles, i jutro kilka tysięcy szczęśliwców zobaczy zapewne jego wykon na żywo. A co do samego numeru zatytułowanego „Formation” to powiemy tylko, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Channing Tatum w roli Beyoncé podczas Lip Sync Battle
Lip Sync Battle na dobre zagościło już w telewizji Spike. Podczas programu dzieje się wiele, ale bywają odcinki, jak ten lub ten poniżej, w których efekt zaskoczenia w postaci Beyoncé, która dynamicznie wtargnęła na scenę, powoduje szał na widowni, a śmiechu podczas całego występu co niemiara. Amerykański aktor Channing Tatum starł się w bitwie ze swoją żoną, ale to mąż skradł całe show. Wykonał utwór „Run The World (Girls)” i niezwykle wczuł się w rolę. Charakteryzacja – majstersztyk, kocie ruchy i ta burza włosów. Obłęd. Musicie to zobaczyć.
Świąteczne remiksy Dave’a Harringtona
Dave Harrington, czyli połowa składu Darkside, to najwyższa muzyczna jakość sama w sobie. Wystarczyła więc zaledwie informacja o jego specjalnym, przedświątecznym projekcie, żeby niejednemu fanowi aż się oczy choinkowo zaświeciły. 12 Days Of Remixes to idealny prezent dla wielbicieli dźwiękowych cięć i transformacji. Harrington wziął na warsztat m.in. „Human Nature” Michaela Jacksona, poddając nagranie lekkiej obróbce papierem ściernym i przyprawiając odrobiną gwiazdkowej psychodelii. Jednak prawdziwym rarytasem, który każdego momentalnie wyciągnie z grudniowej chandry jest przerobione „Blow” z ostatniego krążka Beyoncé. Dave tak wyselekcjonował ścieżki, że udało mu się zamienić ten kawałek w obłędnie pulsującą disco kulę. I co? Teraz Wam mało? Więcej remiksów znajdziecie pod tym adresem. Odtwarzajcie, zanim strażnicy praw autorskich zdadzą sobie sprawę z tego, co się tu wyprawia.