Wydarzenia

blu

Recenzja: Blu & Exile Miles

Blu & Exile

Miles (2020)

Dirty Science Records

Chemii, jaką czuć we współpracy Blu i Exile’a pozazdrościć może niejeden duet producencko-raperski obracający się w niszach współczesnego oldschoolu czy bardzo klasycznego, smukłego jazz rapu. Przesycona lekkością poetyckiej przekminy nawijka Blu od lat idealnie koresponduje z beatmakerstwem Exile’a, który, mimo korzeni osadzonych głęboko w klasycznej szkole ciętego jazzu, zawsze starał się do owych zastanych formuł podjeść nietuzinkowo, a przynajmniej autorsko. Nie powinno zatem dziwić, że z tak potężnym kapitałem kulturowym i pulsującym pod każdym werblem potencjałem, duet zdecydował się dać finalnie upust kreatywnym ambicjom, których ostatecznym produktem jest trwające 95 minut monumentalne Miles.

Taka ilość materiału wiąże się, przynajmniej dopóki nie podejmuje się za przykładem Drake’a prób rozpisania matematycznego algorytmu promocyjnego, z koniecznością uspójnienia i konceptualizacji wypuszczanego materiału, aby finalnie nie trafić w punkt symptomatycznego wypuszczania wolnych, klejonych na autopilocie strzałów. Tutaj fundament pod rapowe historiopisarstwo ustalony zostaje przy pomocy pojedynczych motywów lub słów kluczy, które już same w sobie obrazują liryczną kreatywność Blu. Sam tytuł otwiera nam dwie ścieżki — z jednej strony odwołuje nas bezpośrednio do duchowego patrona całego przedsięwzięcia — Milesa Davisa, którego jazzową hagiografię w różnych opcjach raper kilkukrotnie uprawia w ramach setek wersów przewijających się przez płytowy monument. Z kontekstu trębacza zaczerpnięty zostaje także „niebieski” motyw, nawiązujący do bodaj największego płytowego przeboju jazzmana, czyli Kind of Blue, który tutaj przejawia się zarówno w imponującej dociekliwości Exile’a w wyszukiwaniu sampli wokalnych, w których pojawiałoby się słowo „blue”, jak i w biografizmie podmiotu rapującego, który tytularnie z tą barwą został spojony na resztę twórczości. W opozycji do „blue notes” w jazzie pojawiają się jednak przecież też „root notes”, które tutaj stanowią kolejną płaszczyznę refleksji. Dziedzictwo kultury afrykańskiej, genealogia rodowa czy wytworzenie się całej współczesnej myśli czarnej (w tym kontekście bardzo konkretnie: afroamerykańskiej) filozofii są jednymi z wielu wątków, na bazie których narrację buduje Blu. Szczególnie imponujące spotkanie się tych dwóch znaczeniowych dychotomii pojawia się w centralnej części albumu, w przekraczającym 9 minut, rytualnym, plemiennym i niemal mantrycznym „Roots of Blue”, w ramach którego stworzony zostaje poczet postaci uosabiających emblematyczne dla płyty „black power”. Refleksją i puentą, która ostatecznie nam towarzyszy w trakcie odsłuchu kawałka wydaje się wniosek, że czarna kultura od korzeni do współczesności przebyła, nomen omen, wiele mil, co sygnalizuje nam drugą ścieżkę rozumienia tytułu.

Po tej kolistej hermeneutyce wypada jednak spytać jak ten, fantastyczny literacko kawałek poezji, spisuje się w formule rapowej płyty, którą przecież Miles dalej pozostaje. Z tej strony jednak ogromny szacunek należy się Exile’owi, który jakimś cudem omija pokusy uderzenia w tony boombapowego recyklingu. Formuła typu sampel z jazzowego pianina i przykurzone, winylowe bębny istnieje od prawie pół wieku w świadomości muzycznej słuchaczy (co zresztą pojawia się nawet tematycznie w kawałku „To the Fall, But Not Forgotten”), a jednak lekkość i finezja kolejnych instrumentali niesie materię muzyczną krążka. Oparty na przedziwnym, girlgroupowym zaśpiewie „When the Gods Meet”, bezpretensjonalnie stylowe, brzmiące jak nocne podróże samochodem po ośce „Miles Away” czy w końcu nadpobudliwie pocięte loopy na pianinie w „Spread Sunshine” — listę doskonałych podkładów można by mnożyć. Pojawiają się co prawda momenty, kiedy te beaty, nadal świetne, przybierają trochę formę hip-hopowego „stylu zerowego” i w gatunkowym tradycjonalizmie boją się, bądź nie chcą wykraczać poza wydeptane przez największych ścieżki. Trudno jednak mówić tu o takiej mocnej gatunkowej konserwie. Bardziej jest to stylowa staroświeckość lub, w najgorszym wypadku, naprawdę wysokiej klasy beatowe rzemieślnictwo. Momenty takich bezpiecznych zagrań nie są wcale rażące i w wymiarze całości to raczej detaliczne rysy. Znacznie większy problem leży w warstwie narracyjnej płyty.

Aby nawiązać analogię do innej tegorocznej płyty, oscylującej w bardzo podobnej tematyce, również opartej o dynamikę „jeden producent i jeden raper” i również przekraczającej granicę godzinnego runtime’u — Innocent Country 2 Quelle Chrisa i Chrisa Keysa zrealizowało doskonale to, czego na Miles brakuje mi najbardziej — cierpliwą narrację. Przy takiej ilości materiału potrzebny jest słuchaczowi oddech, chwila na rozpłynięcie się w audiosferze płyty i pospacerowanie myślami po instrumentalnych pasażach. Porównanie to może być trochę na wyrost, ale jednak oscylujące gdzieś z tyłu głowy wspomnienie o fantastycznej elegancji i cierpliwości projektu dwóch Chrisów sprawiało że mimowolnie dostrzegałem tę różnicę, tym bardziej kiedy dawało się we znaki chwilowe przebodźcowanie ilością przyswajanego materiału.

Miles to jednak nadal bardzo przyzwoita płyta, a fanom takiej urban literackości ów natłok wersów może nawet imponować. Nie można odmówić duetowi odwagi, kreatywności i szczerego umiłowania do hiphopowego medium i dziedzictwa czarnej kultury. Jest to kawał przyzwoitej, gatunkowej muzyki i chodnikowej poezji, imponujący rozmachem, nawet jeżeli w owym rozbuchaniu nieco zbyt gęsty.

Blu & Exile oddają hołd ikonie jazzu oraz zapowiadają nowy album

Dwupłytowy krążek duetu trafi do nas już w lipcu

Wydany w 2007 roku album Below the Heavens nagrany przez duet Blu and Exile, to bez wątpienia prawdziwy undergroundowy klasyk i jedna z najlepszych płyt w historii hip-hopu nagrana przez duet mc/producent. Wypuszczony 5 lat później Give Me My Flowers While I Can Still Smell Them, przyniósł nam kolejną znakomitą dawkę muzyki, ale do statusu poprzednika, było mu jednak daleko. Jak się okazało, niedługo potem, bo w 2015 roku zespół postanowił stworzyć kolejny krążek. Nagrany wtedy album zawierał bardzo szerokie inspiracje trapem, ale panowie postanowili go nigdy nie opublikować. Po kilku latach zdecydowali się wejść ponownie do studia i tym sposobem, już 17 lipca trafi do nas dwupłytowy krążek Miles: From An Intertlude Called Life. Wśród gości zaproszonych na krążek znaleźli się m.in. Miguel, Aloe Blacc, Fashawn oraz Aceyalone, a już teraz sprawdzić możemy pierwszy singiel zatytułowany „Miles Davis”, który udowadnia, że magia działa nadal, a klasyczne, pełne jazzowych smaczków brzmienie, jest tym, w czym panowie odnajdują się najlepiej.

 

#FridayRoundup: Solange, Little Simz, 2 Chainz i inni


Rozpoczynamy marzec, a to oznacza, że sezon wydawniczy zaczyna rozkwitać niczym krokusy w waszych ogródkach. Wybaczcie nędzną poetykę! Wbrew pozorom ostatni piątek nie był wcale dniem jednego krążka — Solange i jej nieoczekiwany When I Get Home oczywiście zdominowała dzisiejsze plejlisty, ale ukazało się też sporo premier, na które czekaliśmy — wśród nich zapowiadane znakomitymi singlami wydawnictwo Little Simz, nowy krążek 2 Chainza czy kolejny longplay Pr8l3mu. Ponadto nowe płyty wypuścili dziś też Blu, Rick Rock, Hozier, Mereba, Shy Girls, T-Pain, Sammie, DaBaby i Lil Skies. Na deser mamy epkę z remiksami z ostatniego krążka Charlesa Bradleya.


When I Get Home

Solange

Columbia

Oniryczna podróż do rodzinnego Houston jest tematem nowego krążka Solange, który ukazał się dziś wczesnym rankiem po kilku lapidarnych zapowiedziach na Instagramie piosenkarki. O tym, że następca fantastycznego A Seat at the Table z 2016 roku ma się ukazać jeszcze przez tegorocznym występem artystki na Orange Festivalu, mówiło się w kuluarach od jakiegoś czasu, ale chyba nikt nie spodziewał się, że krążek ukaże się tak szybko. Na płycie złożonej z 19(!) piosenek, półpiosenek i interludiów Solange wsparli kreatywnie m.in. Earl Sweatshirt, Panda Bear, Tyler the Creator, Gucci Mane, Playboi Carti, Blood Orange’s Dev Hynes, Sampha, Pharrell Williams, Raphael Saadiq, Metro Boomin, The-Dream, Standing on the Corner, Scarface, Cassie, Abra, Steve Lacy czy Devin the Dude. Co z tego wyszło? Posłuchajcie czym prędzej poniżej!— Kurtek


Grey Area

Little Simz

Age 101 Music

Dzięki takim wykonawcom jak Little Simz o kobiecym rapie jest ostatnio wyjątkowo głośno. Raperka jest jedną z czołowych reprezentantek brytyjskiej sceny. Już od paru lat skutecznie łączy grime’owe trendy z łagodniejszymi brzmieniami. Grey Area to już trzeci długogrający krążek. Warto zaznaczyć, że Little Simz dopiero co skończyła 25 lat! Album składa się z dziesięciu kawałków. Gościnnie pojawili się Cleo Sol, Chronixx, Little Dragon oraz Michael Kiwanuka. Zdecydowanie wyróżniającym się utworem jest „Selfish” z doskonałym refrenem wspomnianej Cleo Sol. Sprawdźcie! — Polazofia


Rap or Go to the League

2 Chainz

Gamebread

Rap or Go to the League – dylemat, przed którym z pewnością w swoim czasie stanął sam 2 Chainz, w końcu w młodości spisywał się całkiem nieźle jako koszykarz. Na szczęście dla nas Tauheed Epps wybrał to pierwsze, dzięki czemu możemy dziś cieszyć się premierą jego piątego albumu. Koszykarskie nawiązania na tym się nie kończą, a ponoć w pracę nad projektem w roli producenta wykonawczego mocno zaangażował się sam Lebron James. Dodatkowo u boku gospodarza usłyszymy też gwiazdy z muzycznego podwórka. Wśród nich są Kendrick Lamar, Ariana Grande, Lil Wayne, Travi$ Scott oraz Chance The Rapper. Jeśli w ten weekend poszukujecie mocnego, rapowego uderzenia, to Rap or Go to the League powinno być pierwszym wyborem. — Mateusz


Widmo

Pro8l3m

RHW

Pierwsi futuryści polskiej ulicy powracają z długo wyczekiwanym longplay’em Widmo. Jest to dopiero drugi legalny długograj duetu, jednak od wydania (cieszącego się w niektórych kręgach statusem instant classic) debiutanckiego Pro8l3mu, dostaliśmy jeszcze EP-kę Hacked by Ghost 2.0 oraz zeszłoroczny mixtape Ground Zero. Apetyt słuchaczy rozbudzały wychodzące przed premierą albumu single: zaskakujący, popowo-housowy „Interpol” oraz „Jak Disney” z pierwszą w historii grupy pełną zwrotką odpowiadającego za produkcje Steeza. Widmo nie przynosi ostatecznie jednak żadnych radykalnych zmian w stylistyce grupy. Szczególnie wyróżnia się pro8l3mowa fantazja na temat kontrowersyjnego utworu Myslovitz, czyli „To nie był film” z gościnnym występem Artura Rojka, jednak większa część materiału to dalej opowieści z pogranicza ulicznych porachunków i egzystencjalnych rozkmin snute są pod syntetytczne produkcje z vibem najntisowej elektroniki. Czy to już zjadanie własnego ogona, czy może świadectwo dojrzałego operowania autorskim stylem? — Wojtek


A Long Red Hot Los Angeles Summer Night

Blu & Oh No

Nature Sounds

Weterani sceny z Zachodniego Wybrzeża, raper Blu i producent Oh No otwierają 2019 r. ze wspólnym projektem. A Long Red Hot Los Angeles Summer Night to konceptualny krążek, którego tematyka skupia się na życiu mieszkańców Los Angeles uwikłanych w rożne kryminalne historie, ale także codzienne troski i problemy. Na 17 utworach udzieliły się również inne legendy kalifornijskiego podziemia, w tym Self Jupiter czy Abstract Rude. Efektem jest psychodeliczna podróż do miasta aniołów, okraszona doskonałymi tekstami, surową produkcją i niepowtarzalnym klimatem.

Adrian


Rick Rock Beats

Rick Rock

Southwest Federation

Rick Rock to prawdziwa legenda hip-hopowej produkcji z Bay Area. Ma na koncie współpracę z Tupac’em, niezliczone hity dla E-40’ego, Fabolousa („Can’t Deny It”), Busta Rhymesa („Make It Clap”, „I Know What You Want”) czy Jaya-Z (między innymi „Parking Lot Pimpin'”). Jest także prekursorem hyphy, nurtu w kalifornijskim hip-hopie tak charakterystycznego dla wykonawców z Oakland czy Vallejo. Krótko mówiąc, w rap grze ma wyrobioną pozycję. Kilka lat temu ukazała się jego pierwsza stricte rapowa płyta Rocket The Album, także w całości przez niego wyprodukowana, a pierwszego marca tego roku pojawiła się nowa solówka zatytułowana po prostu Rick Rock Beats. Gospodarzowi towarzyszą między innymi tacy goście jak Snoop Dogg czy Nef The Pharoh, a także Stresmatic i Goldie Gold, koledzy z powiązanego z Rockiem składu Federation. Warto będzie sprawdzić, co tym razem przygotował dla nas Król Slapperów z Północnej Kalifornii. — Dill


Shelby

Lil Skies

self realeased

Niedoszły zeszłoroczny Freshman XXL Lil Skies powraca ze swoim drugim albumem, zatytułowanym Shelby. Longplay jest kontynuacją estetyki obranej przez rapera na jego debiutanckim projekcie (Life of a Dark Rose z 2017 roku). Skies pozostaje w konwencji współczesnego, melodyjnego trapu, opartego, przede wszystkim, na autotunowanym śpiewie i przestrzennej produkcji z popowym zacięciem. Na płytce pojawiają się zaledwie trzy gościnki: Gucci Mane, Gunna oraz Landon Cube, przy czym ten ostatni dograł się na track „Nowadays Pt. 2”, będący follow-upem do pierwszego viralowego hitu, który powstał przez współpracę tego duetu. Próżno szukać w takim graniu innowacji, jednak fani skiesowej stylistyki powinni się odnaleźć.— Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Odsłuch: Blu & Shafiq Husayn The Blueprint

Ostatnio ukazały się reedycje dwóch epek Blu i Nottza, ale połączonych w jeden album — Gods In The Spirit, Titans In The Flesh. Jednak to nie wszystko co Blu ma do zaoferowania swoim fanom w tym roku. Kilka dni temu wyszedł bowiem jego nowy materiał The Blueprint, którego producentem jest Shafiq Husayn z SA-RA Creative Partners. Gościnnie pojawiają się między innymi Jimetta Rose, MED i Ca$hus King. Można się spodziewać sporej dawki eksperymentalnego hip hopu, bo obydwaj panowie słyną z tego, że jak już coś nagrywają, zwykle brzmi to niestandardowo.

Odsłuch: MED, Blu & Madlib The Turn Up EP

Tego, że MED, Blu i Madlib potrafią dostarczyć porządną dawkę klasowego hip-hopu przypominać nie trzeba. Pokazali to między innymi na Burgundy EP i wspólnym albumie Bad Neighbor. Teraz dostarczyli nam nową porcję muzyki w postaci nowej epki The Turn Up EP. Na materiał składa się 9 numerów, w tym dwa instrumentale i dwie wersje acapella. Jedynym gościem jaki się pojawia jest OH NO, więc tak naprawdę wszystko zostaje w rodzinie. Warto sprawdzić co panowie tym razem dla nas przygotowali.

Beatnick & K-Salaam wracają z nową płytą

Pamiętacie jeszcze taki duet producencki jak Beatnick & K-Salaam? To ci goście, którzy produkowali wspólną płytę Mursa i Fashawna, a także jedną z płyt Smif-n-Wessun zatytułowaną Born and Raised. Poza tym mają na koncie jedną świetną płytę producencką World Is Ours i wiele remiksów. Teraz wrócili z nowym projektem pod tytułem The Bluest Flame. Gościnnie pojawia się nie byle kto, bo między innymi Talib Kweli, Blu, Joell Ortiz, czy Bun B. Single jakie promowały materiał bardzo zachęcały do sprawdzenia całości, a że duet raczej nie zawodzi, można się spodziewać naprawdę klasowego krążka.

Blu & Exile z prequelem klasycznego albumu Below The Heavens

Dziesięć lat temu światło dzienne ujrzał prawdziwy klasyk hip-hopowego podziemia, jakim jest wciąż zachwycający ponadprzeciętną chemią na linii raper producent album Below The Heavens. Autorzy tego rewelacyjnego wydawnictwa — Blu oraz Exile, oprócz trasy koncertowej przygotowali słuchaczom coś jeszcze. 20 października ukaże się bowiem krążek In The Beginning: Before The Heavens będący swoistym prequelem do wspomnianego wcześniej albumu. Podczas bardzo kreatywnych sesji nagraniowych powstało bowiem około czterdziestu utworów, a jak zauważył sam Exile, to, że niektóre z nich nie trafiły w ostateczności na album nie oznacza wcale, że nie były udane. Potwierdza to tylko pierwszy ujawniony singiel, czyli świetne „Constellations” w którym czuć tę magię oraz specyficzny wyluzowany klimat, za który tak lubimy tę dwójkę muzyków.

Blu powraca z siódmą częścią Soul Amazing

 

Blu to chyba najczęściej zapraszany do gościnnych udziałów raper, a że chłopak lubi nawijać, to chętnie z takich zaproszeń korzysta. Jest tego tyle, że większość z tych nagrań pewnie nigdy byśmy nie usłyszeli, ale z pomocą od kilku lat przychodzi nam sam artysta, wydając co jakiś czas kompilacje zatytułowane Soul Amazing zawierające jego zwrotki nagrane na trackach innych wykonawców. Na siódmej części tego przedsięwzięcia znalazło się aż 37 takich utworów, co może dać Wam pewne wyobrażenie o ogromie tego co daje z siebie ten mc. Na całe szczęście, w tym przypadku jakość idzie w parze z ilością i słucha się go zawsze z wielką przyjemnością, a kilka rzeczy tu zawartych aż prosi się o odnalezienie ich pełnych wersji. Całość do sprawdzenia poniżej.

Nowy utwór: MED, Blu & Madlib feat. Oh No „The Turn Up”

Dwa lata temu MED, Blu i Madlib wypuścili wspólny projekt zatytułowany Bad Neighbor. Płyta zebrała pozytywne recenzje, więc jeśli jeszcze się z nią nie zapoznaliście, radzę nadrobić zaległości. Ostatnio Madlib wypuścił krążek z instrumentalami z tamtego albumu i właśnie z tej okazji ukazał się niepublikowany wcześniej numer zatytułowany „The Turn Up”. Dostajemy w nim dokładnie to czego możemy się po tej trójce spodziewać czyli charakterystycznego, przybrudzonego brzmienia. Do tego gościnnie na wokalu pojawia się Oh No.

Nowy utwór: Blu x Union Analogtronics feat. Dâm-Funk „Don’t Trip”

Co na okładce albumu Cheetah In The City, nagranego przez rapera Blu wraz z reprezentującym Paryż duetem producenckim Union Analogtronics, zamiast geparda robi tygrys? Tego chyba nie wie chyba nikt. Tak naprawdę jest to jedyna rzecz, jaka tu się nie zgadza. Wszystkie dotychczasowo ujawnione single to prawdziwe mistrzostwo świata i chyba nikt nie ma już wątpliwości, że ten krążek będzie w najgorszym przypadku dobry. Ostatnim elementem zaprezentowanym słuchaczom przed premierą całości (która nastąpi już 4 listopada) jest numer zatytułowany „Don’t Trip”, w którym gościnnie pojawia się Dâm-Funk. Francuski sznyt i charakterystyczne dla nich bogate aranżacje, spotykają tutaj kalifornijski luz i pełen funku vibe. Jak takie zestawienie sprawdza się w praktyce, sprawdzić możecie poniżej.