chloe x halle
#FridayRoundup: Chloe x Halle, Ambrose Akinmusire, Baby Meelo i inni

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Miniony tydzień, jeśli chodzi o premiery płytowe był przede wszystkim jazzowy. Nowe krążki wydali m.in. Ambrose Akinmusire, GoGo Penguin, Brad Mehldau, Ryan Porter czy Norah Jones. Najgłośniejszym albumem R&B był bezsprzecznie trzeci krążek Chloe x Halle, a połamane juki inspirowane amerykańskim hip hopem lat 90. na swoim długogrającym debiucie zaprezentował wrocławski producent Baby Meelo. Poza tym dowieźli RMR, Bibio, Dua Saleh, Jack Garratt czy Chromeo, a nowe epki wypuścili Azekel i Tank.

Ungodly Hour
Chloe x Halle
Parkwood / Columbia / Sony
Siostry Bailey na dobre porzuciły ducha eksperymentatorskiego, rebelianckiego neo-soulu z debiutanckiego mikstejpu The Two of Us na rzecz kompresji, nowo-starego materiału Beyoncé zapatrzonej w trap-R&B Ariany Grande i follow-upu do Chilling Adventures of Sabrina (a nawet do… M.I.A.). Kiedy jednak odejmiemy powyższe drobiazgi i skupimy uwagę na kompozycjach, Ungodly Hour jest całkiem niezłym i najbardziej przebojowym w dorobku Chloe i Halle Bailey materiałem z kilkoma godnymi uwagi hajlajtami. Jeżeli chcecie się pobujać przy może sprasowanym, ale ciągle letniaczkowym i świeżym R&B, to będzie raczej bosko. — Maja

On the Tender Spot
Ambrose Akinmusire
Blue Note / Capitol
On the Tender Spot of Every Calloused Moment Ambrose’a Akinmusire’a to jazz tyleż eklektyczny co nierówny w mnogości aspiracji. W post bopowej formule rozpoczynamy frywolnymi, rozedrganymi i na swój sposób pierwotnymi strzałami freejazzowej frywolności wraz z całym asortymentem wszelakich prób przekraczania progu wytrzymałości saksofonu, który niesie cały kawałek, by chwilę później dystyngowanie przejść w elegancki minimalizm i dalej w fortepianocentryczne, okołosoulowe, rzewne półpiosenki. Każda z tych formuł z osobna objawia ogromny potencjał Akinmusire’a i gdy ten daje się ponieść ekstrawagancji niektórych z nich, to wbija się idealnie pod skórę zamaszystą frazą, ale całościowo bywa, niestety, nieco zbyt niezdecydowany i niekonsekwentny, pomimo robiącego ogromne wrażenie warsztatu. — Wojtek

The Greatest Misses
Baby Meelo
Polish Juke
Po wydanej w 2018 roku epce Kush, Hoops, Rhymes & Pizza Places i zeszłorocznym Monday Shrink Schedule wrocławski producent Baby Meelo wraca z nawet pełniejszą, bo długogrającą odsłoną autorskiego mariażu zawrotnie pulsujących footworkowych bitów z vibe’m klasycznego amerykańskiego rapu połowy lat 90. i eksperymentalnym jazzem. Jego wydany nakładem oficyny Polish Juke longplay zatytułowany The Greatest Misses to aż 17 żywiołowych, w dużej mierze instrumentalnych numerów czerpiących z amerykańskiej juke’owej tradycji, ale przepisującej ją na polskie realia — choćby niedającym się przegapić polskim samplem w rozpoczynającym „The Very Polish Shootouts”. — Kurtek

Pick Me Up Off the Floor
Norah Jones
Blue Note / Capitol
Norah Jones od ponad 20 lat raczy słuchaczy swoim charakterystycznym wokalem, elegancją i klasą. Jej siódmy album Pick Me Up Off the Floor powstał z serii cieszących się uznaniem singli, które jako niepublikowane wcześniej kompozycje niespodziewanie złożyły się w album o dużej głębi i pięknie. Na krążku artystka stwarza intymny klimat, dzięki któremu przyjemnie słucha się tej niejednowymiarowej płyty, na którą składają się elementy bluesa, gospel, folku, czy nowego soulu. Fortepianowe trio w postaci Briana Blade’a, Jeffa Tweedy’ego i samej Jones stworzyło nieco mroczne wydawnictwo, które próbuje przedostać się w stronę światła, dzięki tekstom przeciwstawiającym się stracie i dającym nadzieję. W obecnej sytuacji Pick Me Up Off the Floor może być albumem wywołującym głębokie refleksje, a także wyciągnie pomocną dłoń, by wydostać się z gęstej mgły. — Forrel

GoGo Penguin
GoGo Penguin
Decca / Blue Note
GoGo Penguin to trio instrumentalne z Manchesteru, w skład którego wchodzi klawiszowiec Chris Illingworth , perkusista Rob Turner i basista Nick Blacka. Nowy album grupy zatytułowany jest GoGo Penguin i zawiera dziesięć kompozycji muzycznie oscylujących gdzieś między jazzem, ambientem i alternatywnym rockiem. Zespół, okrzyknięty Radiohead brytyjskiego jazzu, stawiany jest nieraz na równi z takimi artystami jak Aphex Twin czy Four Tet. To głównie za sprawą niezwykłego klimatu ich kompozycji i rozbudowanych partii instrumentalnych. Nowy materiał został wydany dwa lata po świetnie przyjętym A Humdrum Star i jest kolejnym dowodem na to, że GoGo Penguin są godnymi reprezentantami prężnie rozwijającej się sceny brytyjskiego jazzu. — Polazofia

Suite: April 2020
Brad Mehldau
Nonesuch
Szczególne czasy wymają szczególnej oprawy muzycznej. Amerykański pianista jazzowy i kompozytor Brad Mehldau na kwaratannie zrealizował kameralną fortepianową suitę zatytułowaną po prostu April 2020. To w dużej mierze muzyczny zapis uczuć i emocji towarzyszącym wydarzeniem ostatnich miesięcy. Mehldau szuka na płycie sposobów, by przy pomocy dźwięków fortepianu, grze prawej i lewej ręki oddać ideę społecznego dystansu. Część przychodów ze sprzedaży krążka zostanie przekazana na specjalny fundusz pomocy muzykom dotkniętym koronawirusem założony przez Jazz Foundation of America. — Kurtek

Drug Dealing Is a Lost Art
RMR
Warner
O zamaskowanym raperze wiadomo niewiele. Popularność zaczął zdobywać wiosną, gdy ukazał się jego viralowy singiel „Rascal”. To hołd złożony klasykowi „Bless the Broken Road”, balladzie grupy Rascal Flatts, bo RMR (wym. „Rumor”) łączy właśnie rap z brzmieniami country. To, jak wiadomo, w ostatnim czasie sprzedaje się coraz lepiej, a młody artysta posiada do tego melodyjny głos i odnajduje się zarówno w śpiewie, jak i nawijce – jego styl przyrównać można do Young Thuga i Post Malone’a. Na „Drug Dealing Is a Lost Art”, debiutanckim minialbumie, pokazuje swoje możliwości. I choć epka nie jest zbyt przełomowa, nie można odmówić jej przebojowości. RMR-a warto mieć na oku! — Klementyna
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Chloe i Halle rozliczają się ze Swae Lee

Chloe x Halle nadrabiają nieobecność
Chloe i Halle niby się rozliczają, ale chciałoby się jednak zastanowić, czy to siostry Bailey nie są gościniami u pop rapowca Swae Lee. I czy tego rodzaju popisy mają sens. „Cath Up” zachęca wszak do podsumowań, zwłaszcza po dość znacznej nieobecności, więc spróbujmy — to pierwszy singiel wokalistek od kilku miesięcy, zwiastun drugiego w karierze albumu Ungodly Hour (czyżby sygnał, że siostry też oglądają Chilling Adventures of Sabrina?). Nie jest to niestety zwiastun epokowy, co najwyżej odrzutki z sesji nagraniowych do hitu zeszłorocznych wakacji.
Być może powinniśmy przywyknąć do myśli, że Chloe x Halle nie przetworzą dorobku Beyoncé w rewolucyjną antynormę, pozostając w bezpiecznej przystani miłośników radia. Ale żeby przyzwyczajać aż tak brutalnie? „Catch Up” na papierze to oczywiście podsumowanie nieszczęśliwej relacji, widziane z obu perspektyw. Niestety, opatrzone w całkiem generyczny anturaż, podszyty mid-afro-dancehallowym beatem (z pewnością Mike Will Made It). Chloe x Halle rzucają tu wprawdzie koło ratunkowe w postaci beyonce’owskiego mostku, ale największym uratowanym pozostaje Swae Lee. Podsumowując: dzięki, ale płyniemy dalej.
Garść nowości od Chloe x Halle

Nie tylko bohaterowie Stranger Things dojrzewają na naszych oczach. Siostry Chloe i Halle Bailey kilka chwil temu wydały dwa kolejne single napisane dla amerykańskiego sitcomu Grown-ish. Produkcyjnie to na pewno utwory dojrzalsze. „Thinkin bout me” przyciąga dusznym tropikalnym beatem, zaś druga strona monety „Who Knew” to subtelne synth R&B na uspokojenie, zaskakująco bliskie introwertycznej dynamice Junior Boys. Jest całkiem ładnie, ale chyba wciąż bardziej po stronie -ish niż grown. Zanim przekonamy się, co z tego wszystkiego wyrośnie, możemy uraczyć się minimalistycznym i estetycznym klipem do „Who Knew”. Oba nowe utwory do sprawdzenia niżej.
Nowy teledysk: Chloe x Halle feat. Joey Badda$$ „Happy Without Me”


Siostry Bailey mogliśmy niedawno podziwiać na rozdaniu nagród MTV Movie & TV Awards. Wykonały wówczas brawurowo utwór „Warrior”, pochodzący z filmu Disney’a Pułapka czasu. Rozmarzony wideoklip do „Happy Without Me” rozgrywa się na niebiańskiej plaży. Czarno-białe kadry przełamane tęczowymi wizualizacjami tworzą idealną scenerię. Małe syrenki/kosmitki Chloe i Halle posypane srebrnym brokatem po raz kolejny łamią nasze serca.
Recenzja: Chloe x Halle The Kids Are Alright

Chloe x Halle
The Kids Are Alright (2018)
Parkwood
Trochę na wyrost przyrównałem chyba Chloe x Halle na ich rewelacyjnym zeszłorocznym mikstejpie The Two of Us do THEESatisfaction. Na wydanym przed tygodniem oficjalnym długogrającym debiucie dziewczyny postanowiły zamienić szaleńczą jazdę bez trzymanki na momentami całkiem angażującą, ale koniec końców odczuwalnie niesamodzielną wariację na dyskografii swojej mecenaski.
Beyoncé. To jedno słowo chyba najtrafniej opisuje nie tyle charakter, co brzmienie i naczelną inspirację The Kids Are Alright — to i dobrze, i źle. Chloe i Halle są niezwykle wprawione w imitowaniu swojej idolki w jej rozmaitych odsłonach. Do tego jeśli już kopiować uczyć się, to od najlepszych, a trudno o lepszy role model w uniwersum R&B niż pani Knowles Carter, która od dwóch dekad konsekwentnie trzyma całą scenę za jaja. Siotry Bailey wzięły więc Beyoncé trapową emancypatorkę, Beyoncé zdradzoną wojowniczkę, Beyoncé uczuciową i bez makijażu — tyle Beyoncé, ile tylko dały radę udźwignąć — i obdzieliły tym duchowym patronatem 52 minuty muzyki w 18 krótszych lub dłuższych odsłonach znanym już sobie z zeszłorocznego mikstejpu sposobem. I nie jest to w gruncie rzeczy zarzut, bo dziewczyny robią to bardzo sprawnie i momentami niemalże czynią swoim własnym. Niemalże, bo eksperymentatorskie zacięcie, psychodeliczny soulowy sznyt wymieniły w dużej mierze na ciężkostrawne hymniczne refreny, stadionowe aranże i trapowe bity. Tak ekscytującą szkicową formę przepełniły bardziej odtwórczymi pomysłami na gotowe do wysłania do radia piosenki. Efektem tego The Kids Are Alright najlepiej wyszłoby na downgradzie do wersji beta, a przynajmniej na uszczupleniu tracklisty o drugą połowę.
Nie, żeby nic na tę zmianę brzmienia nie wskazywało. Jeszcze w styczniu upubliczniono bijący po uszach radiową produkcją „Grown (From Grown-ish)” i krzykliwe „The Kids Are Alright”, a na początku marca hymniczne „Warrior” — wszystkie trzy zwiastowały zwrot duetu w stronę przetworzonego R&B o potencjalne komercyjnym. W taki oto sposób Chloe x Halle stały się kompromisowe. I to jest chyba właśnie największym problemem The Kids Are Alright. Dziewczyny pięknie śpiewają, same piszą swoje zaskakująco dojrzałe teksty i odpowiadają za brzmienie większości numerów na krążku, ale zabrakło tu chyba producenta wykonawczego z doświadczeniem, który wskazałby niespójności i usunął lub poprawił wypełniacze. Nie, żeby płycie brakowało hajlajtów — począwszy od bujającego „Hi Lo” z GoldLinkiem, przez „Everywhere”, jedną z ciekawszych propozycji spod znaku kobiecego trap&B obok nagrań Electrik Red i K. Michelle, aż po hipnotyzujące interludium „FaLaLa” dziewczyny mają swoje złote pasmo. Na swój sposób hipnotyzuje zresztą także kolejne „Fake” z Kari Faux — ale to jednak chyba najbardziej beyoncepodobny numer na krążku. Dobre wrażenie robi też koktajlowe R&B na lekkim trapowym podbiciu w „Down” oraz znacznie bardziej argresywne „Babybird”, które w mostku i refrenie znowu krzyczy do słuchacza — Beyoncé! Prześpiewany refren równoważy jednak dynamiczny trapowy bit. Końcówka krążka plasuje się z kolei na drugiej szali — to ten rodzaj utworów z repertuaru Beyoncé czy Alicii Keys, gdzie nie tyle wielkie ballady, a przeciętne midtempo ubrane zostają w szaty ponadczasowych stadionowych hymnów. Wieńczące The Kids Are Alright „Fall” jawi się jako pozbawiona jakiejkolwiek melodii i konsekwencji ułomna wersja „Skyfall” Adele.
Już nie joyride, a jazda po wertepach — z momentami, gdy naprawdę ładnie buja, ale i takimi, które targają słuchaczem na wszystkie strony, trapiąc go zupełnie bez powodu. To w gruncie rzeczy godny uwagi album, niestety zrobiony trochę bez wyczucia i doprawiony sążną szczyptą zmarnowanego potencjału.
#FridayRoundup: Chloe x Halle, Toni Braxton, Dwa Sławy i inni

Przedstawiamy kolejną garść interesujących, cotygodniowych nowości płytowych. Chloe i Halle wypuszczają swój debiutancki krążek, Toni Braxton powraca z dojrzałym albumem po ośmiu latach, a fani polskich bitów ucieszą się z premier KęKę, czy Dwóch Sław. Na koniec niespodzianka zza naszej wschodniej granicy. Przyjemnego słuchania.
The Kids Are Alright
Chloe x Halle
Parkwood
Jeszcze nie otrząsnęliśmy się po rewelacyjnym zeszłorocznym mikstejpie Chloe x Halle The Two of Us, którym duet niewątpliwie wypracował sobie miejsce w pierwszym szeregu bacznie obserwowanych projektów alternatywnego R&B, a dziewczyny już wydały oficjalny debiutancki longplay. Nie, żeby nic na to nie wskazywało. Jeszcze w listopadzie ukazało się singlowe „I Say So”, a w styczniu dziewczyny upubliczniły hymniczne „The Kids Are Alright”, które, jak się okazało, zostało tytułowym numerem z nadchodzącej płyty duetu. Brzmieniowo nie jest to może kierunek, w którym wyobrażałem sobie przyszłe odsłony projektu, porównując go do THEESatisfaction i pozostaje mi tylko nadzieja, że nie będzie to stylistyczny klucz do nowej płyty, ale w dalszym ciągu Chloe x Halle intrygują. Na płycie znajdziemy aż 18 utworów o łącznej długości przekraczającej 52 minuty. Wśród zaproszonych artystów Goldlink, Kari Faux i Joey Badass. — Kurtek
Sex & Cigarettes
Toni Braxton
Def Jam
Najpierw zapowiedziała, że kończy karierę. Następnie niespodziewanie wydała projekt z Babyface’em, który okazał się dużym sukcesem. Teraz Toni Braxton powraca z solowym albumem Sex & Cigarettes, na który kazała czekać fanom aż 8 lat. Przed premierą płyty poznaliśmy połowę jej zawartości, a co zawiera druga połowa? Mocne, otwierające krążek trio, z „Deadwood” na czele, jest zdecydowanym filarem wydawnictwa. Później otrzymujemy typowe dla Toni ballady, a nawet osłuchany już tropical house i wciąż taneczne, nawet w podstawowej wersji „Coping”. Poznany przed premierą albumu spis utworów, na którym znalazło się tylko osiem pozycji, solidnie rozczarował, ale nadzieję przynosiła pozostała zawartość Sex & Cigarettes. Czy po jej przesłuchaniu można ze spokojem powiedzieć, że jest to solidna płyta? Nie spodziewajcie się hitów i przeszywających ciało dreszczy. Raczej nastawcie się na dojrzały album, niezależnej i silnej kobiety, która w typowy dla siebie sposób śpiewa o miłości, nieszczęśliwych związkach i rozstaniach. — Forrel
Coś przerywa
Dwa Sławy
X2
Dwa sławy powracają we właściwy im, gęsty od hasztagów i językowych smaczków sposób. Przeważają żywiołowe numery pokroju singlowych „Zdejm czapkę” czy „Buty do wódy”, ale bywa również refleksyjnie, jak chociażby w utworze „Jestem”. Coś przerywa w wersji standardowej zawiera piętnaście utworów, bonusowo dostać możemy numer „X” wyprodukowany przez samego Astka. Na płytę zaprosili czworo gości: Kękiego, Sariusa, Jareckiego oraz Kasię Grzesiek, a bitami zajęli się między innymi Returnersi, SoDrumatic czy Michał Graczyk. Czy coś się zmieniło? Charyzma, błyskotliwość i muzyklaność nadal ta sama. Słychać jednak pewien kontrast między podkładami, które brzmią zazwyczaj jak soundtrack imprez a refleksjami, które obok humoru, zawierają w sobie dużo melancholii. — Polazofia
They Might’ve Even Loved Me
NoMBe
Th3rd Brain
Debiutancki projekt pochodzącego z Niemiec, a mieszkającego w Los Angeles, Noaha McBetha, występującego pod pseudonimem NoMBe to idealna propozycja dla poszukujących wrażliwego soulu, subtelnej elektroniki i odważnych rozwiązań. To właśnie te przymioty charakteryzują styl utalentowanego artysty, kompozytora i producenta, który zaistniał na scenie w 2015 r. za sprawą numeru „California Girls”. Płeć piękna wciąż stanowi główny temat jego muzyki — They Might’ve Even Loved Me to aż 18 utworów w całości poświęconych kobietom, które pojawiły się w jego życiu. NoMBe to barwna postać o interesujących korzeniach i z nietuzinkowym stylem. Mam nadzieję, że wykorzysta swoje atuty w pełni, aby trafić w końcu do szerszej publiczności — Adrian
ToTu
Kękę
Takie Rzeczy
Obserwując przemianę Piotra Siary wielu zastanawiało się, jak to wpłynie na jego twórczość. Wszak ślady po grubym karku i pijackiej nawijce KęKę zostały wyłącznie na YouTube i w serwisach streamingowych, a raper przechylanie kielicha zamienił na abstynencję, liczenie kalorii i sprawy rodzinne. Album To Tu można więc z całą pewnością traktować jako oddzielenie się grubą kreską od tematyki, którą Radomianin poruszał na swoich trzech ostatnich albumach z serii Rzeczy. Najnowsze wydawnictwo przedstawia KęKę jako bardzo świadomego gościa – głowę rodziny, ojca, męża, ale i ziomka, z którym, co prawda, nie można się już napić, ale od którego wciąż można usłyszeć wiele cennych i trafnych linijek.– Dźwięku Maniak
California
Diplo
Mad Decent
W czerwcu ubiegłego roku w jednym z wywiadów Diplo zapowiedział, że pracuje nad epką, na której pojawią się głównie nagrania z udziałem raperów. W zasadzie taki ruch to żadne zaskoczenie, zwłaszcza, że członek Major Lazer wielokrotnie zapuszczał się w podobne rejony. Kogo więc usłyszymy na Californii? Przede wszystkim młode twarze – Drama, Goldlinka, Lil Yachty’ego, Desiignera i innych. Sądząc po pierwszym singlu „Look Back” nie będą to jedynie trapowe bangery z elementami elektroniki, a gospodarz postanowił namówić gości, by na moment porzucili znaną sobie stylistykę. Czy California czymś nas zaskoczy? Sprawdźcie! — Mateusz
Run Deep
Deva Mahal
Motema Music
Charyzmatyczna Deva Mahal po zeszłorocznej EP-ce opatrzonej wyłącznie imieniem i nazwiskiem tym razem prezentuje się w pełnokrwistej odsłonie na debiutanckim albumie. Sama wokalistka twierdzi, że płytę zainspirowała przede wszystkim idea siły tkwiącej we wrażliwości. Ze słuchaczami Deva łączy się poprzez bogatą warstwę muzyczną połączoną z rozbrajająco szczerymi tekstami o miłości, stracie i ludzkiej wytrwałości w nieszczęściach. Trudno oderwać się od krążka wręcz ociekającego głębokim, prawdziwym soulem z niemałą domieszką współczesnego vibe’u. Warto odpalić szczególnie w nadchodzące wiosenne wieczory.– Empee
Kintsukuroi
Meron Addis
Rogue Blvd
Zaczynała od coverów znanych przebojów na YouTubie, a teraz brytyjska soulowa wokalistka Meron Addis wydała debiutancki mixtape zatytułowany Kintsukuroi. Enigmatyczny nieco tytuł oznacza japońską sztukę naprawy stłuczonych wyrobów ceramicznych poprzez sklejanie ich złotem przez co ubytki te zyskują nowy wymiar piękna. Na wydawnictwie znajdziemy 7 utworów, które utrzymane są w stylistyce łagodnego r&b oraz soulu i opowiadają głównie o dobrych i złych stronach relacji. Opublikowany w zeszłym roku singiel „Listen”, do którego klip możecie znaleźć na YouTubie, to zdecydowanie najbardziej wybijający się z reszty utwór. Fanom Joyce Wrice twórczość Meron na pewno przypadnie do gustu. — Pat
Mozaïka
Onuka
Vidlik
Ukraiński zespół elektroniczno-folkowy, który gatunkowo krąży również wokół soulu, R&B i popu, zaprezentował swoje trzecie wydawnictwo. Mozaïka jest następcą ciepło przyjętego debiutu z 2014 roku oraz bardzo popularnego klubowego EP Vidlik. Na płycie znajdziemy dziesięć dojrzałych utworów autorstwa Naty Zhyzhchenko i Jewgienija Filatova, z których każdy ma swój nastrój, tło i miejsce. Duet skupia się tym razem na dojrzałych życiowych tematach, bo ich publiczność także dojrzewa. Również temat miłości nie jest poruszany w sposób infantylny, lecz wyrywa się ogólnie przyjętym schematom. Nowy album w dużej mierze jest odzwierciedleniem osobistych tematów. W szczególności Onuka porusza temat samotności wśród osób publicznych. Jeśli jeszcze nie znacie dokonań muzycznych tej ukraińskiej grupy, koniecznie odróbcie lekcje, a potem wybierzcie się na interesujące widowisko, które Onuka oferuje na koncertach. — Forrel
Nowy utwór: Chloe x Halle feat. Joey Bada$$ „Happy Without Me”


O tym, że Chloe i Halle są w porządku, wiedzieliśmy już od dawna. Fantastyczne wokale, do jakich zdążyły nas już przyzwyczaić, w singlu „Happy Without Me” pojawiają się w nowej, nieco zaskakującej odsłonie dzięki dopracowanej produkcji. W promującym debiut sióstr Bailey singlu udziela się Joe Bada$$, który złamał siostrom Bailey serduszka, a teraz mocno tego żałuje. Po zakręconym mixtapie The Two of Us przyszła pora na pełnoprawny longplay siostrzyczek. The Kids Are Alright już na Spotify.
Oficjalny debiutancki longplay Chloe x Halle jeszcze w marcu

Jeszcze nie otrząsnęliśmy się po rewelacyjnym zeszłorocznym mikstejpie Chloe x Halle The Two of Us, którym duet niewątpliwie wypracował sobie miejsce w pierwszym szeregu bacznie obserwowanych projektów alternatywnego R&B, a dziewczyny już zapowiadają oficjalny debiutancki longplay. Nie, żeby nic na to nie wskazywało. Jeszcze w listopadzie ukazało się singlowe „I Say So”, a w styczniu dziewczyny upubliczniły hymniczne „The Kids Are Alright”, które, jak się okazało, zostało tytułowym numerem z nadchodzącej płyty duetu.
Brzmieniowo nie jest to może kierunek, w którym wyobrażałem sobie przyszłe odsłony projektu, porównując go do THEESatisfaction i pozostaje mi tylko nadzieja, że nie będzie to stylistyczny klucz do nowej płyty, ale w dalszym ciągu Chloe x Halle intrygują — zwłaszcza po zeszłotygodniowej premierze nieco bardziej obiecującego „Warrior” do filmu A Wrinkle in Time — i z pewnością przyjrzymy się tej płycie bliżej. Okazja nadarzy się już 23 marca, bo wtedy krążek ujrzy światło dzienne nakładem Parkwood. Na płycie znajdziemy aż 18 utworów o łącznej długości przekraczającej 52 minuty. Wśród zaproszonych artystów usłyszymy Goldlinka, Kari Faux i Joeya Badassa. Czekamy!
Chloe x Halle są w porządku

Przypadek sióstr Chloe i Halle, obok między innymi Alessii Cary czy Khalida, udowadnia że nie trzeba mieć wielkich nakładów i że zrobione jest lepsze od doskonałego. Tuż po teledysku będącym po prostu zbiorem snapów i fotek z Instagrama siostrzyczki prezentują kolejne surowe wideo. Klip do „The Kids Are Alright” to stylizowany na nagranie kamerą VHS obrazek, w którym Chloe i Halle wygłupiają się przed kamerą na drewnianych schodkach. Tylko i aż tyle.
Nowy utwór: Chloe x Halle „The Kids Are Alright”

Siostry Chloe i Halle Bailey dołączają do grona noworocznych pracusiów i prezentują kolejny utwór do sitcomu „Grown-ish”. Tym razem w równie podniosłym, co poprzednik, ale nieco bardziej rozmarzonym stylu. „The Kids Are Alright” to nieskrępowana celebracja młodości. Oczywiście nadal nie budzi wątpliwości, pod czyją opieką znajdują się Chloe x Halle. Te jednak zapewniają: „Everything is new cause we about that innovation / Call it how we see it we a genius generation”. O tym, w jakim stopniu realizują powyższe, będzie można się podobno przekonać jeszcze w tym roku. Wprawdzie bez oficjalnej daty, ale tu i ówdzie pojawiają się informacje o pełnoprawnym albumie sióstr.