Wydarzenia

de la soul

De La Soul wracają z kawałkiem przeciwko reelekcji Donalda Trumpa

De La Soul nie chcą Trumpa w Białym Domu

Ostatnio rzadko słyszymy nowe rzeczy od De La Soul. Jednak na kilka dni przed wyborami prezydenckimi w USA trio postanowiło wrócić i wyrazić swój sprzeciw wobec reelekcji Donalda Trumpa na stołek amerykańskiego prezydenta. Z tej okazji nagrali kawałek zatytułowany „Remove 45”. Słyszymy w nim kawałki przemówień Trumpa i gościnnie zwrotki zaprosili nie byle kogo, bo samych rapowych kozaków, takich jak – Styles P, Talib Kweli, Pharoahe Monch, Chuck D i Mysonne. W komunikacie medialnym panowie z De La napisali:

Jeśli chodzi o tego prezydenta i jego administrację, musimy zdać sobie sprawę z naszego prawa do głosowania i USUNIĘCIA go ze stanowiska.

Mocny numer z dosadnym przekazem.

Nowy utwór: DJ Shadow feat. De La Soul „Rocket Fuel”

DJ Shadow i De La Soul to kolaboracja idealna. Zarówno producent, jak i nowojorskie trio znani są z niekonwencjonalnego ujęcia hip-hopowej formuły, poszerzania jej barier i wyłamywania się z utartych w jej obrębie schematów, jednocześnie zachowując przy tym staroszkolny etos. Ich najnowszy wspólny singiel przywołuje do życia imprezy z Bronxu lat 80, łącząc eleganckie retro flow grupy z kolażowym turntablismem Shadowa. Powietrze, poza zapachem paliwa rakietowego, przeszywają dźwięki gospelu, staroszkolny funk i bezbłędne popisy cutów. Must listen dla oldschoolowych głów!

Charles Bradley, BJ the Chicago Kid, De La Soul i inni na debiutanckim albumie Mr Jukesa

Pamiętacie indie rockowy zespół Bombay Bicycle Club? W 2016 roku chłopaki zawiesili działalność, a jeden z nich — Jack Steadman postanowił wydać solowy album. Wybrał pseudonim Mr Jukes i szykuje krążek zatytułowany God First. Zapytacie, co zapowiedź płyty gościa z indie rockowej grupy robi na Soulbowlu? Okazuje się, że na swoim debiucie Steadman postanowił pójść w stronę soulu i hip-hopu. Jedno spojrzenie na tracklistę i już wiadomo, że może być gorąco. Gościnne udziały BJ the Chicago Kida, Charlesa Bradleya, De La Soul, a do tego między innymi Lalah Hathaway i Lianne La Havas! Wyszły już trzy zapowiadające projekt single i naprawdę nie pozwalają się oderwać od głośnika. „Angels/Your Love” jest utrzymane w boom bapowej konwencji, a BJ the Chicago Kid idealnie pasuje do takich nieco mocniejszych klimatów. „Tears” to świetny eksperymentalny soul, a „Grant Green” z gościnnym udziałem Charlesa Bradleya przenosi nas do funkowych lat 70-tych. Cudownie się tego wszystkiego słucha. Premiera płyty spodziewana jest na 14 lipca.

1. „Typhoon”
2. „Angels/Your Love” (feat. BJ the Chicago Kid)
3. „Ruby”
4. „Somebody New” (feat. Elli Ingram)
5. „Grant Green” (feat. Charles Bradley)
6. „Leap of Faith” (feat. De La Soul & Horace Andy)
7. „From Golden Stars Comes Silver Dew” (feat. Lalah Hathaway)
8. „Magic”
9. „Tears” (feat. Alexandria)
10. „When Your Light Goes Out” (feat. Lianne La Havas)



Kawałek muzycznej historii w filmie De La Soul is Not Dead: The Documentary

Najnowszy album zespołu De La Soul zatytułowany And The Anonymous Nobody pierwszy raz od 12 lat wyniósł ich na sam szczyt Bilboardu w kategorii Rap. Ten duży i w pełni zasłużony sukces przysporzyć może artystom spore grono nowych fanów, zarówno wśród tych młodszych, jak i niesiedzących do tej pory w gatunku (w czym pomoże również niezwykły eklektyzm tego krążka). Wszyscy oni, jak i wieloletni słuchacze tria z Long Island, z przyjemnością zobaczą najnowszą produkcję Mass Appeal, czyli niemal pół godzinny dokument zatytułowany De La Soul is Not Dead: The Documentary. Masa archiwalnych nagrań, wypowiedzi członków zespołu, ich rodzin oraz ludzi zaangażowanych powstawanie i wydawanie ich płyt, tworzą znakomity portret jednej z najoryginalniejszych i trzymających stale wysoki poziom, grup w historii muzyki.

Recenzja: De La Soul and the Anonymous Nobody…

delasoul

De La Soul

and the Anonymous Nobody… (2016)

A.O.I., LLC

Dwanaście lat kazali nam czekać na swój dziewiąty album panowie z De La Soul. Przez ten długi czas nie zniknęli na dobre — wydali dwa poboczne projekty, ale pełnowymiarowa płyta ukazała się dopiero teraz. Nie oszukujmy się, kiedy legendy wracają z kolejnymi krążkami, ich powroty nie zawsze są warte uwagi, że wspomnę tylko ostatnie dokonania KRS-One’a. Istniała więc obawa, że hip-hopowi weterani mogą nie dać rady. Na szczęście and the Anonymous Nobody… spełnia oczekiwania, a nawet więcej — zaskakuje.

Jak powiedzieli sami zainteresowani, jako zespół nie chcieli się już babrać w korporacyjnym szambie wytwórni płytowych, więc postanowili wydać album niezależnie. Zebrali pieniądze poprzez crowdfunding i po jakimś czasie udało im się dojść do ponad sześciuset tysięcy dolarów! Zaprosili do współpracy muzyków sesyjnych i z jam sessions, które powstały na potrzeby płyty, wyprodukowali praktycznie wszystkie podkłady. Już to samo w sobie jest ciekawe, ale nie jest tym zaskoczeniem, o którym pisałem na początku. Tym co zasługuje na szczególną uwagę jest to, że nowy album grupy jest być może najbardziej różnorodnym muzycznie dokonaniem w jej dyskografii.

Na początku niewiele na to wskazuje, bo kilka pierwszych, następujących po poetyckim wstępie Jill Scott utworów mogłoby spokojnie znaleźć się na którymś z poprzednich albumów zespołu. Świetne „Property of Spitkicker.com” jest jakby żywcem wyjęte z pierwszej części Art Official Inteligence, a nie mniej doskonałe „Pain” pasowałoby chociażby do The Grind Date. Inny piękny kawałek, w którym słychać soulowe naleciałości, co zresztą potwierdza udział śpiewającej w nim Estelle, to „Memory of… (US)” z delikatnymi partiami rhodesów i smyczkami. Jest więc ciekawie, ale z początku nieco ostrożnie. Chwilę później wchodzą gitary i ze spokojnego dotychczas brzmienia album przechodzi w mocne rockowe uderzenie. To słychać w trzech kolejnych numerach, szczególnie w ponad siedmiominutowym „Lord Intended”, w którym warstwa muzyczna, w szczególności długa gitarowa solówka, przyćmiewa wokalne popisy Posa i Dave’a. Taka sytuacja ma miejsce jeszcze w kilku przypadkach, w tym w niemalże orkiestrowym „Drawn” z gościnnym udziałem Little Dragon. Tu następuje długi wstęp, powolnie tworzy się klimat i nagle zmienia się tempo, gdy wchodzi perkusja, a głowa sama zaczyna się bujać. Niemniej jednak to w zasadzie piosenka wokalistki szwedzkiego zespołu — Yukimi Nagano — chłopaki z De La Soul dopowiadają swoje trzy słowa dopiero na końcu.

To przede wszystkim album świetny muzycznie. Hip-hop to punkt wyjścia, do którego czasami się wraca, jak chociażby w „Whodini” czy „Nosed Up”, wszystko kręci się wokół niego, ale and the Anonymous Nobody… pokazuje przede wszystkim jak pojemny to gatunek. Może nie widać tego tu tak wyraźnie jak na przykład na Speakerboxxx/The Love Below Outkast, ale niewątpliwie budzi skojarzenia chociażby z Electric Circus, z tą różnicą że tam Common dorównywał warstwie muzycznej, a tu czasami ma się wrażenie jakby Pos i Dave pozostawali gdzieś w cieniu. W swoim rapie są bowiem dość nieinwazyjni, co też oczywiście może podobać. Miło słucha się ich tekstów o relacjach damsko-męskich, chorym ego czy o tym jak ból sprawia, że stajemy się lepszymi ludźmi, ale nieważne o czym by rapowali, i tak muzyka wchodzi na pierwszy plan. Krążek jest też wyładowany gośćmi i w tym aspekcie także przejawia się jego różnorodność. Wyobrażaliście sobie kiedyś na jednej trackliście zobaczyć Ushera, 2Chainza, Snoopa, Davida Byrne’a i Damona Albarna? Takie zestawienie musi robić wrażenie, ale udział większości z nich znów powoduje, że rapowe popisy głównych bohaterów gdzieś umykają.

Koniec końców and the Anonymous Nobody… to udany powrót po tak długiej przerwie. Dwanaście lat robi swoje, trendy się zmieniają, nowi artyści wchodzą na scenę, ale De La Soul postarali się i zrobili album nie tylko ciekawy, ale taki, do którego chce się wracać, nawet mimo tego, że rap schodzi tu na drugi plan. Zresztą w twórczości De La Soul to nie on zawsze był najważniejszy.

Dokument o kulisach powstawania nowego albumu De La Soul

Najnowszy album De La Soul od rana nie opuszcza głośników i każdy kto zapoznał się już z tym wydawnictwem, wie już z pewnością, jak bardzo udana i dopracowana niemal w każdym szczególe jest to płyta. Proces jej powstawania oraz sposób wydania różnił się trochę od tego, co Posdnuos, Trugoy oraz Maseo robili do tej pory i bez wątpienia wiązały się z tym również inne emocje. Wraz z wydaniem and the Anonymous Nobody, panowie wypuścili również dokument, który pokazuje zarówno ich, jak i pozostałych ludzi zaangażowanych w to przedsięwzięcie. Wszyscy oni dzielą się swoimi doświadczeniami, odczuciami oraz przemyśleniami na temat nie zawsze łatwych wyborów, jakie czekają na dojrzałych już ludzi zaangażowanych we współczesny muzyczny biznes. Warto poświęcić chwilę i poznać ten świat od kulis.

Odsłuch: De La Soul And the Anonymous Nobody…

delasoul

12 lat po The Grind Date dzięki akcji crowdfundingowej do gry wraca De La Soul. Nowy krążek And the Anonymous Nobody… można już znaleźć w serwisach streamingowych i sklepach z muzyką cyfrową. Na płycie znalazło się 17 nowych numerów, w których gościnnie wsparli rapowe trio m.in. Snoop Dogg („Pain”), Jill Scott, Usher („Greyhounds”), 2 Chainz, Little Dragon („Drawn”), Estelle, Pete Rock czy Damon Albarn. Bez zbędnych wprowadzań — zapraszamy do odsłuchu poniżej!

Gorillaz zapowiadają swój piąty album

gorillaz

Chodzą słuchy, że muzycy z Gorillaz szykują się do wydania swojego piątego studyjnego albumu. Póki co konkretów mało, poza tymi, że wydawnictwo przewidywane jest na pierwszą połowę przyszłego roku oraz to, że na płycie będzie można gościnnie usłyszeć takich wyjadaczy jak De La Soul, Snoop Doogg i Vic Mensa. Nieco pary z ust puścił Postdnuos z wspomnianego De La Soul, który brytyjskiemu The Guardian tak opowiedział o nadchodzącej kolaboracji:

“We actually sat down with Damon two weeks ago and he played us some of the new Gorillaz album, and it sounds amazing. He played us a track that he wants us to get off on his album so we got to get in the studio and put that down.”

Czy doczekamy się kolejnego hitu na miarę „Feel Good Inc.”?

Nowy utwór: De La Soul feat. Little Dragon „Drawn”

de-la-soul-little-dragon-drawn

Raczej należałoby napisać „Little Dragon feat. De La Soul”, bo choć jest to kolejny już po „Pain”, „Action!”„Royalty Capes” singiel zapowiadający nowy album De La The Anonymous Nobody to udział legendarnego tria w tym kawałku, przynajmniej w kwestii rapu, jest dość śladowy. Trugoy sobie podśpiewuje, a tylko Pos na samym końcu daje zwrotkę. Nie zmienia to jednak faktu, że „Drawn” jest bardzo dobrym trackiem, w którym legendarne trio idzie w zupełnie innym kierunku niż ten, do którego przywykliśmy. Oczywiście jeszcze bardziej podgrzewającym atmosferę przed premierą krążka, a ta już 26 sierpnia!

Nowy utwór: De La Soul „Action”

De_La_Soul_by_foto_di_matti

Nowy album De La Soul — And The Anonymous Nobody jest jedną z tych płyt, na które zdecydowanie czekam i póki co myślę, że jest na co bo „Pain”, czyli pierwszy singiel z tego albumu był naprawdę rewelacyjny. „Action” jest drugim już kawałkiem wypuszczonym przedpremierowo i tym razem również można założyć, że będzie dobrze. Dostaliśmy świetnego imprezowego bangera, w którym pierwszą rolę muzycznie odgrywa bas, kojarzącego się trochę z dokonaniami De La jeszcze z początków kariery. Ale nie jest to żadna kopia tego co było tylko swego rodzaju nawiązanie, a track brzmi naprawdę świeżo. Co ciekawe, został wydany razem z nową grą Angry Birds. Na lato idealny.