doja cat
#FridayRoundup: Tyler, The Creator, Hiatus Kaiyote, Evidence i inni
Tak mocnego piątku pod względem płytowych premier nie mieliśmy już dawno. Nawet jeżeli to ostatni taki wysyp albumów przed zbliżającymi się wakacjami, kiedy to mało kto decyduje się na wypuszczenie swoich dzieł, to i tak założymy się, że część z pozycji opisanych poniżej zostanie z nami na dłużej. Sprawdźcie nasze pierwsze wrażenia po odsłuchu tych nowości, oraz dajcie znać tutaj lub na naszej grupie, co spodobało Wam się najbardziej.
CALL ME IF YOU GET LOST
Tyler the Creator
Columbia Records/Sony Music Entertainment
Call Me When You Get Lost jest dla Tylera tym, czym dla Denzela Curry było znakomite ZUU. Obaj panowie swoimi najbardziej dojrzałymi, progresywnymi i bogatymi aranżacyjnie krążkami postawili wiele egzystencjalnych pytań, najjaśniej błyszczało jednak inne- jak będą w stanie przeskoczyć to, co osiągnęli Ta1300 /Igorem. Odpowiedź jest banalnie prosta w obu przypadkach- nic nie muszą przeskakiwać. Najnowszy album Tylera to oda do jego pierwszych krążków – przyjemnie niekonsekwentny, bezpretensjonalnie hip-hopowy, chaotyczny, niezdecydowany i pulsujacy organicznym, nieokrzesanym hałasem. Oczywiście, jest to „fun album” na spectrum Wolfgangowej niepokorności, dostajemy zatem 8 i pół minuty neutrotycznego love story i aż 10 minut potańcówki w duchu dubowego Lover Rock. Lil Wayne nawija pod spirytualny afrojazz (nawet nie jazz rap), 42Dougg i YBN YoungBoy wrzuceni są na przesycone soulem i neptunowskim duchem podkłady, a Uzi powraca to czasów kolaboracji z Pharellem na przegrubaśnym, subbasowym groovie. To wszystko przypruszone zostaje drobinami bossa novy, która kojącym pulsem przemyka między beatami, by w pełni rozkwitnąć pod koniec krążka. Może to taki meta komentarz i Tyler zamiast czekać jak w „911/Mr. Lonely” aż zadzwonimy po prostu chciał nas na tyle zgubić i skonfudować, żebyśmy odezwali się sami. A wszystko zmierza do tego, że, tak po prostu, dobrze znowu słyszeć jak Tyler przewija zwroty jak za starych dobrych czasów.— Wojtek
Mood Valiant
Hiatus Kaiyote
Brainfeeder
Od wydanego w 2015 roku rewelacyjnego Choose Your Weapon minęło już 6 lat. Przez ten czas w obozie Hiatus Kaiyote działo się sporo, niestety nie tylko w kwestiach muzycznych. Zakończona pomyślnie dzięki operacji mastektomii walka z chorobą nowotworową, którą stoczyła wokalistka grupy — Nai Palm, tchnęła w nią zupełnie nowe siły do życia i nieodpartą chęć dzielenia się pięknem. I to słychać na nowym, wydanym w wytwórni Brainfeeder krążku od pierwszej do ostatniej sekundy. W odróżnieniu od przeładowanego pomysłami i utworami poprzednika tym razem mamy do czynienia z nieco krótszą formą, ale podczas tych 42 minut, dzieje się sporo. Mamy tu zarówno szalone i oryginalne zabawy z rytmem, wpływy tradycyjnych brzmień z Australii, kosmiczny vibe, oraz piękną balladę opartą głównie o partie pianina, oraz sekcję smyczkową, zatytułowaną „Stone Or Lavender”. Warto w tym momencie dodać, że część materiału powstało w Rio de Janeiro, gdzie zespół miał okazję współpracować z legendarnym brazylijskim muzykiem i aranżerem — Arthurem Verocai. Efektem sesji, podczas której basista grupy- Paul Bender popłakał się ze wzruszenia, będą trzy utwory, z pierwszym opublikowanym singlem, zatytułowanym „Get Sun” na czele. Tytuł wydawnictwa, czyli Mood Valiant, nawiązuje do matki Nai – Suzie Ashman, której dedykowane są nagrania tu zawarte. Posiadała ona dwa zabytkowe samochody kombi marki Chrysler Valiant. Jeden czarny, a drugi biały. Ich kolor dobierała odpowiednio od swojego nastroju, a gdy jechała pierwszym z nich, każdy z sześciorga jej dzieci, wiedział, żeby lepiej nie wchodzić jej w drogę, ale Wy nie rozmińcie się z tym krążkiem, bo bez wątpienia, to jedno z najlepszych wydawnictw pierwszej połowy tego roku. — efdote
Unlearning Vol. 1
Evidence
Rhymesayers Entertainment
Chyba śmiało można powiedzieć, że Unlearning Vol.1 otwiera nowy rozdział w dotychczasowej karierze Evidence’a. To pierwszy projekt od czasu zamknięcia serii zapoczątkowanej przez The Weatherman LP, a jednocześnie, jak sugeruje dopisek – początek kolejnego cyklu wydawnictw. Nie ma tu jednak przełomu – EV nie zmienia drastycznie swojego brzmienia. Poza autorskimi produkcjami rapera na krążku produkcyjnie udzielili się także m.in. The Alchemist, Khrysis, Daringer, V Don oraz Nottz. Sam gospodarz przyznał natomiast, że Unlearning Vol.1 potraktował jak taśmę demo – to próba przedstawienia się publiczności na nowo. Poza Evidence’em gościnnie na albumie udzielili się m.in. Conway The Machine, Boldy James, Navy Blue i Fly Anakin. Kolejna pozycja obowiązkowa w tygodniu tak mocnych premier. — Mateusz
Nine
Sault
Forever Living Originals
Ci, którzy obserwowali nasze Miskowe podsumowania zeszłego roku pewnie domyślają się, że nowy album Sault to duża rzecz w Soulbowlu. Enigmatyczny afrobrytyjski kolektyw w zeszłym roku postawił monument z brutalistycznego, surowego soulu dla wszystkich anonimowym bohaterów w walce z rasizmem naszym powszednim. Nine podąża podobną ścieżką, również uzbrojone po zęby jest w protest songi [sic] najniższej półki, pełne afrobeatowego pulsu, szczerzące się cynicznym, kąśliwym uśmiechem i… niemiłosiernie taneczne. Od interpolującego „Auld Lang Syne” z jadowitym sarkazmem kawałka „London Gangs” po niespotykane wcześniej w estetyce grupy UK Bassowe grubasy mięsistym subem ryjące po trzewiach w „Trap Life”- Sault stawia sprawę jasno. Jeżeli nie mogą tańczyć, to nie jest ich rewolucja. — Wojtek
Planet Her
Doja Cat
Kemosabe/RCA
Uwaga, trzeci studyjny krążek Doji Cat wylądował na streamingach! Jego okładka, pod którą podpisał się słynny fotograf David LaChapelle, odpowiedzialny również za oprawę Astroworld Travisa Scotta, powinna być wystarczającym sygnałem, że oto na 44 minuty wkraczamy do wyimaginowanego świata. Szczególnie marzycielska atmosfera unosi się nad środkową częścią materiału – utwory takie jak „Love to Dream” wywołują podobne niesamowite uczucie, co youtubowe przeróbki z dopiskiem „slowed + reverb”. Gdyby wokalistka chciała bronić się tylko charakterystycznym głosem, na dłuższą metę to by nie przeszło. Zamiast tego szuka nowych rozwiązań i przystosowuje je do swojego uwodzicielskiego stylu. Wspiera ją w tym pięcioro gości – SZA, Young Thug, JID, a także predysponujący do tytułu króla i królowej popu The Weeknd oraz Ariana Grande. Ich obecność na Planet Her jest dla gospodyni prestiżem, ale i naturalną koleją rzeczy. Patrząc na sukces singli, wyniki sprzedaży albumu z pewnością okażą się imponujące. — Katia
Deadpan Love
Cautious Clay
Cautious Clay
Po wypuszczeniu kilku miniwydawnictw (w tym singla do serialu Insecure) Cautious Clay wydaje długogrający materiał, na który prawdopodobnie nie czekało wiele osób, i który z równym prawdopodobieństwem rozejdzie się bez większego echa. Mimo to Deadpan Love zaczyna z wysokiego C: od przyjemnie gospelowego R&B na staroszkolnych bitach, podanego z przyjacielską manierą ziomka z sąsiedztwa. Zupełna nieszkodliwość owej maniery oprawiona w bezpieczne połączenie R&B, soulu i rapu sprawia, że pierwsza połowa plyty brzmi wcale nieźle, zwłaszcza w punkcie kulminacyjnym w neo-soulowym „Strange Love”, nagranym z gościnnym udziałem Saby. I kiedy już zdążymy się z tym oswoić, coraz więcej tego samego rozpływa się w morzu (nomen omen) beznamiętnych kompozycji z potencjałem radiowego tła, o którym z łatwością zapomnimy. — Maja
This is a Mindfulness Drill: A Reimagining of Richard Youngs’ ‚Sapphie’
Hypnotic Brass Ensemble
JagJaguwar
Cokolwiek było siłą napędową tego fascynującego projektu, zasługuje na uwagę. Oto nasi ulubieni jazz-funkowi psychodelicy, którzy zresztą przyzwyczaili nas już do wałęsania się po gatunkowych rubieżach odtworzyli arcydzieło progresywnego singer-songwritingu Sapphie Richarda Youngsa z 1998 roku na swoich własnych warunkach. Tym samym sami wbili się między meandry psychodelicznego folku i z pomocą zaproszonych wokalistów — zestawu zresztą nielichego — Mosesa Sumneya, Perfume Geniusa i Sharon Van Etten odtworzyli we względnie niezmienionej formule trzy długaśnie kompozycja Youngsa — dwie pierwsze zajmujące pierwszą stronę czarnego krążka, z trzecią rozpierającą się dumnie na drugiej. Szaleństwo, oczywiście, ale jeśli zna się oryginalne wykonanie tego materiału i rozumie się siłę jego rażenia (emocjonalną i kulturową), to projekt Hypnotic Brass Ensemble już nie wypada tak triumfalnie, zwłaszcza że interpretacja jest dość bezpieczna. Gitarę akustyczną Youngsa zastąpiono co prawda całym ensemble’m, ale ten jednak przez 35 minut usilnie stara się nie wyjechać za linię, a ja bym chciał, żeby oni ten czas solidnie zabazgrali. Niemniej to świetny sposób, żeby do muzyki Youngsa dotrze, fajne ćwiczenia z muzykowania i z pewnością udana interpretacja dość trudnej i ważnej (i ładnej!) płyty. Jeśli ja was nie przekonałem, niech zrobią to Moses Sumney, Perfume Genius i Sharon Van Etten, którzy z Youngsem dzielą tę samą wrażliwość, chyba bardziej niż zwykle nieco bardziej ekspresyjni panowie z Hypnotic Brass Ensemble. Ale może ten krążek pokazuje, że wcale nie do końca? — Kurtek
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Ariana Grande w wersji deluxe
Jeszcze więcej muzyki od Ariany Grande
Kwarantannowy album Ariany Grande niezupełnie skończony? Mimo wycyzelowanej formy oryginału nie ma się raczej czemu dziwić; przywoływanie obecnych okoliczności oraz zasad funkcjonujących w epoce strumieniowania byłoby wyłącznie powtarzaniem prawd szeroko znanych. Wydanie wersji deluxe dla zeszłorocznego Positions było pewnie tylko kwestią czasu. Czy czekaliśmy? Niezupełnie, biorąc pod uwagę zupełnie letni kształt ostatniego krążka wokalistki. Czy było na co czekać? Powierzchownie może się tak wydawać — Postitions (Deluxe) uzupełniono o ultrasłodkie, przybrane w orkiestrę miniatury zabłąkane między trapem a bardziej klasycznym R&B (w tym dobrze już znany remiks „34+35” z Doją Cat i Megan Thee Stallion). Miniatury całkiem zgrabne, ale wciąż z niewielką dawką substancji. Być może nie powinno się zbyt wiele wymagać od suplementów płyt i ucieszyć tym producenckim showcase’em; obawiamy się jednak, że to radość z tych bardzo ulotnych.
Positions (Deluxe) i całą garść okołosoulowych wydawnictw złapiecie na naszej plejliście Friday Roundup.
Saweetie i Doja Cat, czyli BFF żyjące pełnią życia w kolorowym klipie
Saweetie i Doja Cat, czyli dwa bardzo gorące żeńskie nazwiska amerykańskiej sceny rapowej nareszcie połączyły siły. Dziewczyny świętują swoją więź w hymnie damsko-damskiej przyjaźni, choć wątpię, czy w rzeczywistości łączy je coś podobnego.
Numer zapewne zmierza do stania się kolejnym Tik Tokowym hitem, a towarzyszy mu klip Dave’a Meyersa. Obie raperki nie byłyby sobą gdyby nie chwaliły się swoim kolorowym życiem i nie przytwerkowały przed kamerą, do tego na dachu Tesli. Dorzucić do tego deszcz pieniędzy w strip clubie i yolo skok do wody z klifu i mamy prawdziwy american dream.
Oko nacieszyć możecie poniżej!
Doja Cat publikuje „Freak” po dwóch latach!
Doja Cat jest na fali, a jej karierę ciągnie w głównej mierze TikTok, niebawem możliwe że zbanowany w Stanach. Dwa lata temu wokalistka opublikowała na alternatywnych platformach utwór „Freak”. Oficjalnie jednak nie został wydany, gdyż nie wyczyszczono sampla “Put Your Head on My Shoulder” Paula Anki. W 2020 doszło to jednak do skutku i numer trafił na serwisy streamingowe. Co więcej, na TikToku nagrano już ponad 1,2 mln filmów z dźwiękiem „Freak”.
Do wspomnianego doo-wopowego klimatu z sampla Doja dodała swojego seksapilu, a w efekcie otrzymaliśmy kawałek o niegrzecznej dziewczynce, gdzie autorka dodaje uroku melodyjnym rapem i jego charakterystycznym łączeniem ze słodkim śpiewem.
Doja Cat prezentuje kolorowy teledysk „Like That”!
Doja Cat w futurystycznym wideoklipie!
Teledysk do „Like That”, ostatniego singla z Hot Pink, który również zdobył popularność na TikToku, był długooczekiwany. Tym bardziej, że jego fragmenty do sieci wyciekły wcześniej, a raperka zapowiedziała wideo poprzedniego dnia w swoich social mediach. Kolorowy, futurystyczny klip do kawałka, w którym pojawia się Gucci Mane jest częściowo animowany i nawiązuje do serialu Sailor Moon.
#FridayRoundup: FKA Twigs, Emotional Oranges, Starchild, Doja Cat i inni
Jak co tydzień dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Dziś zalew okołosoulowych wydawnictw — poza długo oczekiwaną FKA Twigs, polecamy także nowe krążki Emotional Oranges, Starchilda & The New Romantic, Doja Cat, Denitii, SebastiAna, Lapaluxa, Dave’a Easta i Wikiego. Poza tym na plejliście także Vegyn, Murs z Thees Handz, Qveen Herby, Clams Casino, Jacquees, Dojo Cuts, Thutmose, Rexx Life Raj, Kalin White, Reese Laflare, Love Mansuy, Oshea, Leslie Odom Jr. i Beverley Knight.
Magdalene
FKA Twigs
Young Turks
Sacrum i profanum, delikatność i siła. Światło i mrok, ciało i duch, grzech i ekstaza. Drugiemu longplayowi FKA twigs patronuje tytułowa Magdalena i kobieca twórczość. Życie św. Marii Magdaleny zainspirowało wokalistkę do zastanowienia się nad miłosną sferą. Za sterami produkcyjnymi umieściła tym razem Nicolasa Jaara. Magdalene to zbiór bardzo osobistych kompozycji, skupiających się na przeszłych i przyszłych związkach. Bogate aranżacje i zdekonstruowane melodie w duchu art popu to oczywiste odwołanie się do Kate Bush. Artystka, tancerka i bohaterka. Fka twigs jest więcej niż Kobietą. Jest Człowiekiem. Z krwi i kości. — Ibinks
The Juice: Vol. II
Emotional Oranges
Avant Garden / Island
Emotional Oranges, tajemniczy duet R&B-popowy z Kalifornii, nagrywa już od 2017 roku, ale ich pierwszy longplay zatytułowany The Juice, Vol. I ukazał się dopiero w maju tego roku nakładem Avant Garden, w dystrybycji Island. Teraz bezimienni ona i on przedstawiają drugą część swojej autorskiej wizji gatunku opartej o synth-funkowy sznyt lat 80. i melodyczną retrolubność podkradającą wzorce latom 90. Jakie są Emo-Pomarańcze? Soczyście taneczne, słodko pulsujące, ale podawane na półwytrwanie z subtelnością i smakiem mistrzów gatunku. Must listen. — Kurtek
VHS 1138
Starchild & The New Romantic
New Romantic World
Syntezatorowa nostalgia na pełnej. Starchild serwuje neo-soul spod znaku self-made, utrzymany w duchu sypialnianej hypnagogii, jednak niespecjalnie emanuje przy tym ciekawą osobowością czy aranżacyjną wprawnością. Przez kilka pierwszych tracków VHS 1138 sprawiało mi wrażenie, że brzmi trochę jakby MGMT z płyty Little Dark Age zwolniło obroty i próbowało sił w bedroomowych slow jamach. Porównanie zlegitymizował sam Starchild, coverując pod koniec EPki przebojowe „Me and Michael”. Jeżeli więc czujecie potrzebę sprawdzenia takiej estetyki, to warto spróbować, ale trudno tu znaleźć coś rzeczywiście mocno zapadającego w pamięć. — Wojtek
Hot Pink
Doja Cat
Kemosabe / RCA
Róż to ulubiony kolor Doji Cat. „Hot Pink”, jej drugi studyjny album, swój tytuł zawdzięcza temu, że, jak twierdzi raperka, barwa ta najlepiej odzwierciedla muzykę ciepłą i pełną pasji. A taki właśnie jest jej najnowszy materiał. Doja wie już, kim jest, jak chce brzmieć i, co najważniejsze, jest z tego dumna. Przy tym wspierają ją Smino, Gucci Mane oraz Tyga, którego słyszeliśmy już wcześniej w singlowym „Juicy”. — Klementyna
Touch of the Sky
Denitia
Denitia Odigie
Denitia Odigie zbierała się niemal dekadę, by wrócić na scenę z kolejnym solowym albumem. W efekcie Touch of the Sky to zwięzła refleksja nad tożsamością, miłością, młodością i własną ewolucją. Krajobraz albumu wypełnia refleksyjne i marzycielskie granie, usytuowane między indie popem i alt-R&B. Jeżeli ciągle tkwicie w jesiennej zawiesinie albo lubicie oglądać świeże, wieczorne niebo, to pogłosowe i przesterowane gitary połączone z delikatną barwą głosu Denitii będą idealnym do tego podkładem. Fani MorMora, the XX, a nawet i Chromatics powinni bez problemu odnaleźć dla siebie skrawek przestrzeni na tej zamyślonej pocztówce. — Maja
Amnioverse
Lapalux
Brainfeeder
Stuart Howard powraca ze swoim czwartym krążkiem, na który obraca się wokół pojęć płynności. Artysta stara się za pomocą swoich nagrań przekazać idee, że narodziny, życie, śmierć i odrodzenie są niekończącym się kontinuum. Robi to za pomocą kolejnych eksperymentów z syntezatorem, wykorzystując ponadto ludzkie emocje (znakomicie oddane przez zaproszone do współpracy wokalistki) i nakładając na siebie nagrania pogody, wiatru, deszczu i ognia. Inspiracja do tak złożonego albumu pochodzi ze zdjęcia instalacji Jamesa Turrella, czyi Zmierzchu Objawienia Pańskiego wystawionej w Teksasie, na któremu Lapalux przyglądał się niemal codziennie podczas trzyletniej pracy nad krążkiem. — Efdote
Thirst
SebastiAn
Ed Banger / Because
SebastiAn wydaje się nieodzownym elementem sceny francuskiej elektroniki od zawsze, ale wypuszczony w piątek krążek Thirst to dopiero jego drugi pełnoprawny solowy longplay (po debiutanckim Total sprzed długich ośmiu lat). Eklektyczny twórca tym razem meandruje między elektropopem a alternatywnym R&B, co podkreśla już tracklista obfitujące w pierwszoligowe nazwiska twórców gatunk — pojawiają się Mayer Hawthorne, Sevdaliza, Sunni Colón, Allan Kingdom, Syd czy Gallant, a na deser wciąż urzekająca, mimo upływu lat, Charlotte Gainsbourg. — Kurtek
Survival
Dave East
Def Jam / UMG
Trudno myśleć o Dave’ie jako o debiutancie, w końcu w ostatnich latach raper zgromadził na swoim koncie niezliczoną liczbę mixtape’ów i epek. Wszystko po to, by wypracować rozpoznawalny i wyjątkowy styl, który w pełni zaprezentuje właśnie na debiucie. Nad rozwojem nowojorczyka czuwał oczywiście nie kto inny jak Nasir Jones. W pracach nad albumem wsparło go jeszcze wiele innych dobrze znanych ksywek, spośród których warto wymienić m.in. DJ-a Premiera, Ricka Rossa, Fabolousa, E-40, a nawet Maxa B. Na Survival znalazło się ostatecznie 20 utworów, a całość wieńczy hołd dla tragicznie zmarłego Nipsey’a Hussle. — Mateusz
Oofie
Wiki
Wikset
Dawny członek nieodżałowanego składu Ratking powraca ze swoim drugim studyjnym albumem. Po debiucie w szeregach XL Recordings, Wiki przechodzi na swoje i Oofie wydaje pod szyldem labelu Wikset. Czyżby ta zmiana miała zaowocować jeszcze większą artystyczną wolnością? Na krążku znalazło się 14 numerów, w tym ostatni singiel „Pesto”. Smuci trochę brak „Eggs” na bicie Madliba, ale raper z pewnością nam to zrekompensuje. Lista gości wygląda imponująco, a u boku gospodarza pojawią się m.in. Denzel Curry, Your Old Droog czy Princess Nokia. — Mateusz
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Doja Cat i jej zasady
Z każdym kolejnym singlem, Doja Cat coraz wyraźniej pokazuje nam swój pazur. To nie zmiana wizerunkowa, bo raperka już od jakiegoś czasu chętnie miesza słodycz z agresywną braggą, kwintesencją tej mieszanki jest jej nowy kawałek, „Rules”. Utwór adresuje do swoich wybranków i stawia sprawę jasno — jeśli ma się w coś zaangażować, to na jej zasadach, które, ujmując metaforycznie, wykluczają sferę emocjonalną w związku. Wygląda na to, że „Rules” to kolejny singiel z nadchodzącego albumu Hot Pink. Następca Amalii prawdopodobnie ukaże się na początku listopada.
Nowy teledysk: Doja Cat „Go To Town”
Ostatni raz pisaliśmy o tej pani przy okazji publikacji singla „Casual” na soundcloudzie, a było to dwa lata temu. Zdaje się, że od tamtej pory niezbyt wiele działo się w jej muzycznej karierze, aż do tego roku. W lutym wokalistka zaprezentowała nam nowy singiel „Roll With Us”, który na dzień dzisiejszy liczy prawie 800 tysięcy odtworzeń na Spotify, zaś w piątek na oficjalnym kanale Vevo wokalistki ukazał się klip do kolejnego utworu „Go To Town”. Przekaz piosenki jak i teledysku jest mniej niż subtelny, a co bardziej kumaci od razu skojarzą alegorię między kolorem różowym i występującymi w obrazku kociakami. Od strony muzycznej możemy mówić o znacznej zmianie frontu w porównaniu do poprzednich utworów wokalistki jak „So High” czy „No Police”. „Go To Town” jest mocnym uptempowym kawałkiem, nastrojonym „cykaczami” z melodyjnym refrenem. Czego chcieć więcej?
Nowy utwór: Doja Cat „Casual”
Po kilkumiesięcznym okresie ciszy wokalistka Doja Cat wraca z nowym utworem. Autorka tak rozpoznawalnych numerów jak „So High” (ktoś jeszcze nie zna?), „No Police”, „Dizzy” czy „Control” dołączyła w ostatnich dniach do zbioru swoich utworów najświeższy z nich, zatytułowany „Casual”. Jest to kolejna ciekawa propozycja od tej ekscentrycznej artystki, która potwierdza, że ta oprócz charakterystycznej maniery w głosie, posiada również dobre ucho do producentów, o czym oczywiście możecie przekonać się odpalając poniższy track.