Wydarzenia

eminem

Eminem nie lubi Donalda Trumpa

eminem12

I nagrywa o tym ośmiominutowy utwór. Pamiętacie „Neurotic Society” Lauryn Hill, w którym piosenkarka na niezręcznie kiczowatym bicie omal nie połknęła własnego gardła, ścigając się sama ze sobą w rapowym sprincie? Eminem najwyraźniej stwierdził, że chce to powtórzyć na nieco dłuższym dystansie i swój nowy numer „Campaign Speech” wypełnił od pierwszej do ostatniej sekundy melodramatycznym rapowym monologiem skierowanym (szok i niedowierzanie!) przeciwko ulubionemu kandydatowi na prezydenta wszystkich Amerykanów — Donaldowi Trumpowi. Lata lecą, a Eminem brzmi coraz bardziej jak B-Real z Cypress Hill. Ciekawe, czy ta maniera utrzyma się na zapowiedzianym przez rapera ostatnio kolejnym krążku, który pewnie usłyszymy w przyszłym roku.

Nowy teledysk: Skylar Grey „Come Up For Air”

14138881_1202956599763136_5581724887341602292_o

Pewnie nie zajmowalibyśmy się nowościami od Skylar Grey, gdyby nie fakt, że singiel zapowiadający jej trzeci krążek wyprodukował sam Eminem. Podkład do „Come Up For Air” równie dobrze mógłby wylądować na Relapse czy Recovery. Do surowej piosenki został nakręcony teledysk, w którym zobaczycie samotną Skylar siedzącą w pokoju, gdzie zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nie zdradzam szczegółów, sami zobaczycie. Na koniec tylko dodam, że nowa płyta Grey Natural Causes ukaże się 23 września.

Nicki Minaj i Eminem remiksują „The Hills” Weeknda

the-weeknd-nicki-minaj

Ho, ho, ho. Do oryginału hitu Weeknda dołączyły właśnie dwa oficjalne remiksy. W jednym możemy usłyszeć Eminema, a w alternatywnej wersji Nicki Minaj. Obie zwrotki są całkiem dobre i pasują do numeru, który okazał się być numerem 1 na listach przebojów. Podczas, gdy rzadko spotykany w gościnnych występach ostatnimi czasy Slim Shady wrzuca mroczny tekst, w którym wspomina o nagraniu seks taśmy, bo „chce, aby zobaczył ją twój były”, reprezentantka Nowego Jorku rapuje przepełnione seksem wersy, nawiązując do swojego związku z Meek Millem. Abel i Nicki wykonali utwór na żywo podczas wczorajszego Saturday Night Live. Poniżej obie wersje remiksów „The Hills”.

Nowy utwór: Eminem feat. Gwen Stefani „Kings Never Die”

333234
Wygląda na to, że soundtrack do filmu Southpaw przysporzy nam sporo radości. Na liście artystów, którzy zanucą coś pod obrazek widnieją takie nazwiska jak: 50 Cent, Action Bronson, Joey Bada$$, The Weeknd oraz… Eminem. Poniżej możecie usłyszeć kawałek „Kings Never Die”, na którym gościnnie pojawia się Gwen Stefani z grupy No Doubt. Od razu przypomniała mi się kolaboracja rapera z Pink. Uff, można odetchnąć z ulgą, że ten przeciętny numer to nie singiel zapowiadający nowy album muzyka. Na dniach poinformujemy jeszcze o klipie „Phoenomenal”, który już śmiga na Apple Music, ale jak zwykle Polska ma tam ograniczony dostęp. W kontakcie!

Nowy teledysk: T.I. feat. Skylar Grey „New National Anthem” (Lyric Video)

Bez tytułuJutro na sklepowe półki trafia najnowszy krążek T.I.’a  Paperwork: The Motion Picture, a raper nie zwalnia tempa i udostępnia lyric video do singla „New National Anthem”. Na featuringu usłyszeć możemy Skylar Grey – wokalistkę znaną chociażby ze współpracy z Dr. Dre czy Eminemem. Utwór opowiada o współczesnych problemach, z którymi borykają się Amerykanie, czyli m.in. rasizm, niesprawiedliwość i brutalność policji. Sam kawałek od razu zapada w pamięć, zapewne za sprawą wyrazistego refrenu. Posłuchajcie i oceńcie, czy rzeczywiście numer mógłby pretendować, aby stać się nowym hymnem narodowym.

Nowy teledysk: Eminem feat. Rihanna „The Monster”

Eminem próbuje ratować teledyskiem jeden z najpotworniejszych utworów w swojej karierze. Klip, będący selektywną retrospektywą wzlotów i upadków rapera całkiem efektownie wplata co bardziej charakterystyczne przebitki jego wcześniejszych teledysków. I byłoby nawet nie najgorzej, tylko po co ta Rihanna? Wiem, nie, nie odpowiadajcie.

Nowy teledysk: Eminem „Rap God”

eminem-rapgod

Eminem ubrany w garnitur rapuje na kolorowym tle, przechodzi przez ogniste obręcze, jest podłączony do aparatury rodem z Matrixa, a także prezentuje się w zwyczajnej sportowej bluzie i Air Maxach. Otacza go mnóstwo telewizorów, na których wyświetlają się między innymi  2 Pac, Busta Rhymes i Bill Clinton. Tak w skrócie wygląda klip do jednego z najlepszych utworów z The Marshall Mathers LP 2. Sześciominutowy teledysk do „Rap God” już jest, oglądajcie poniżej.

Eminem zapowiada klip do „Rap God”

Przechwytywanie
„Rap God” jest jednym z moich ulubionych numerów z The Marshall Mathers LP 2, a wierzcie mi, że nie ma ich dużo bowiem w pełni zgadzam się z recenzją, która pojawiła się ostatnio na naszej stronie. Cieszę się więc, że raper wybrał ten kawałek i ukoronuje go teledyskiem. Akurat w sprawie ruchomych obrazków Eminem nigdy nie zawodzi. Poniżej krótka zapowiedź do klipu, w której widzimy muzyka ubranego w garnitur na kolorowym tle. Co będzie dalej? Przekonamy się już niedługo.

Recenzja: Eminem The Marshall Mathers LP 2

Eminem

The Marshall Mathers LP 2 (2013)

Aftermath / Shady / Interscope

Jakże niezręcznie! Eminem w otwierającym album „Bad Guy” brzmi jak rapowy paralityk. Co się stało z facetem, który przed trzynastoma laty dzięki swojemu kultowemu The Marshall Mathers LP skutecznie zaraził hip hopem mnie i tysiące ówczesnych nastolatków na całym świecie? Eminem był wówczas półbogiem — nie tylko utalentowanym raperem, ale showmanem, którego numery były prawdziwymi spektaklami, nie mniejszymi niż jego życie prywatne, z którego zresztą czerpały przecież całymi garściami. Nic więc dziwnego, że media pokochały go i wyniosły na piedestał — był interesujący na wielu płaszczyznach (co równie dobrze można czytać jako kontrowersyjny) i rzecz jasna jako biały koleś zdecydowanie wyróżniał się w grze zdominowanej przez czarnych — może z początku jako nowalijka, ale szybko stało się jasne, że Em jest w tym wszystkim zupełnie autentyczny. Pytanie tylko ile z tej wiarygodności zostało mu na drugą część The Marshall Mathers LP.

To, że Eminem powiela własne schematy nie jest żadną tajemnicą. Szkopuł polega na tym, że z czasem nieuchronnie wychodzi mu to coraz gorzej. Ale nawet pomimo tego przecież wszyscy właśnie na to czekaliśmy (z przerażeniem, postawieni pod ścianą bez wyjścia, ale jednak czekaliśmy), gdy tylko raper zdradził plan wydania kontrowersyjnego sequela. Niestety w międzyczasie jego karierze przydarzyło się zbyt wiele złych numerów, by przy tak karkołomnym przedsięwzięciu choćby plan minimum mógł zakończyć się sukcesem. W rezultacie na nowej płycie raper a to ze łzami w oczach przeprasza matkę za „Cleanin’ Out My Closet”, a to udaje jednego z Beastie Boysów (jak myślicie — którego?), a poza tym popełnia o jeden ckliwy duet z Rihanną za dużo i przedstawia światu swojego nikczemnego brata bliźniaka (zupełnie jakbyśmy go nie znali). A najbardziej szokujące w tym wszystkim jest to, że to wcale nie scenariusz odcinka ulubionej popołudniowej telenoweli twojej babci, ale nowy album Eminema. Rzekoma kontynuacja jego magnum opus to stylistyczny i emocjonalny śmietnik — pozbawiony wyczucia i stylu, na których powrót tak bardzo wszyscy liczyliśmy przy okazji tego krążka.

Bezładne, hałaśliwe bity, co najmniej nierówny flow (w zależności od kawałka wahający się od wciąż imponującego do przeraźliwego zrzędzenia 41-letniego kolesia — co na to dzieciaki, które na potęgę ściągają z iTunes jego nowe kawałki?) i generyczne damskie hooki nie pozostawiają złudzeń. Eminemowi albo dramatycznie brakuje pomysłów na wykończenie swoich utworów, albo nie potrafi zrobić już tego inaczej. Czy pozostanie na komercyjnym szczycie za wszelką cenę jest warte poświęcenia resztek artystycznej wiarygodności? Najwyraźniej. W związku z tym popowym akcentom na płycie nie ma końca (w tym miejscu z mojej strony długa, wymowna pauza), a paradoksalnie najmocniejszy punkt płyty, reggae-popowy letni jam „Love Game”, zupełnie nie przystaje do muzycznego zamysłu krążka (chociaż w zasadzie czy cokolwiek przystaje?). Kendrick Lamar, jedyny rapujący gość na MMLP2, wprowadza swój tegoroczny manifest w czyn i podnosi poprzeczkę wysoko ponad najjaśniejsze punkty albumu, z jednej strony mobilizując Eminema do działania, z drugiej zjadając go bez wysiłku na deser malutką łyżeczką.

Jeśli powoduje Wami wyłącznie nostalgia do jedynego prawdziwego The Marshall Mathers LP z 2000 roku i planujecie sięgnąć po ten album, z dobrego serca ostrzegam i radzę na tym poprzestać. Eminem powiedział swoje ostatnie znaczące słowa lata temu i najwyraźniej nie ma już nic konstruktywnego do dodania. Dla szukających alternatyw na poziomie — obecnie lepszymi białymi raperami są the Parquet Courts, sir Paul McCartney i rzecz jasna Colin Mochrie.

Nowy utwór: Eminem feat. Buckshot „Don’t Front”

artworks-000061994937-bidpin-t500x500

Buckshot to jeden z moich ulubionych raperów z kategorii tych niedocenionych. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że uznanie przychodzi z tak nieoczekiwanej strony. Eminem postanowił wziąć na warsztat klasyczny, sygnowany marką Black Moon utwór „I Got Cha Opin” z 1993 roku i przedstawił nam własną jego wersję z Buckshotem w refrenie. A to wszystko gdzieś obok nowego, hucznie zapowiadanego wydawnictwa Eminema The Marshall Mathers LP 2, które notabene swoją premierę miało wczoraj.