ghostface killah
Dlaczego warto pojechać latem do Czech, czyli „Dawaj na Kemp!”

Dla niektórych lato trwa w najlepsze, dla niektórych się powoli kończy… (więcej…)
Adrian Younge i Ghostface zapowiadają drugą część Twelve Reasons To Die

Krew się znowu poleje. Ghostface Killah zapowiada drugą część Twelve Reasons To Die — albumu, który dwa lata temu zapoczątkował nową dobrą passę u rapera, opartą na zazwyczaj świetnie sprawdzającej się formule „hip hop plus żywe instrumenty”. Kolaboracja z Adrianem Younge była nawet czymś znacznie więcej, bardzo dobrze wyreżyserowanym spektaklem, udanym pastiszem kina klasy B, horroru i spaghetti westernu. Z sequelami filmów — i tych dobrych i tych słabszych — bywa jak bywa. Wierzę jednak, że dostaniemy coś znacznie więcej niż odcinanie kuponów. Premiera Twelve Reasons To Die II zaplanowana jest na 10 lipca, a gościnnie na płycie pojawią się między innymi Vince Staples, Chino XL, Bilal, RZA (zapewne znów jako narrator), oraz ktoś, kogo najbardziej nam brakowało na jedynce — Raekwona, i to w aż pięciu utworach.
1. „Powerful One”
2. „Return Of The Savage” (feat Raekwon & RZA)
3. „King Of New York” (feat Raekwon)
4. „Rise Up” (feat Scarub)
5. „Daily News”
6. „Get The Money” (feat Vince Staples)
7. „Death’s Invitation” (RZA Interlude)
8. „Death’s Invitation” (feat Lyrics Born, Scarub & Chino XL)
9. „Let The Record Spin” (RZA Interlude)
10. „Let The Record Spin” (feat Raekwon)
11. „Blackout” (feat Raekwon)
12. „Resurrection Morning” (feat Raekwon & Bilal)
13. „Life’s A Rebirth” (feat RZA)
Recenzja: Ghostface Killah & BadBadNotGood Sour Soul

Ghostface Killah
& BadBadNotGood
Sour Soul (2014)
Lex Records
Liczba płyt wypuszczonych przez Ghostface’a w ciągu ponad dwudziestu lat kariery wygląda imponująco. Albumy nagrane wraz z kumplami (?) z Wu-Tang Clanu, solówki, a także różne kooperacje z raperami i producentami. Przez wielu dyskografia Tony’ego Starksa uznawana jest najbardziej równą pod względem jakości wśród wszystkich członków legendarnej ekipy ze Staten Island. Ostatnimi czasy płodność artystyczna Ghosta może imponować, bo choć ma już 44 lata na karku, wciąż widać w nim głód nagrywania i chęć uraczenia fanów nową porcją muzyki. Powstaje jednak pytanie, czy wydawanie płyt w tak krótkich odstępach czasu umacnia popularnego Ironmana na pozycji najsolidniejszego z rapowych mnichów, czy jest po prostu rozmienianiem się na drobne?
W 2013 roku Ghostface Killah puścił w obieg dwie wersje albumu Twelve Reasons to Die. Jedna została wyprodukowana przez cenionego kompozytora, aranżera i multiinstrumentalistę Adriana Younge’a, natomiast warstwą muzyczną drugiej zajął się twórca brudnych, samplowanych bitów prosto z Detroit — Apollo Brown. Obydwa wydawnictwa spotkały się z bardzo dobrym odbiorem fanów oraz krytyki. Wraz z końcem roku 2014 na sklepowych półkach i muzycznych serwerach pojawił się konceptualny album 36 Seasons, który był krążkiem jak najbardziej poprawnym, aczkolwiek brakowało mu błysku pozwalającego przetrwać próbę czasu. Dopiero co w kalendarzach pojawiła się liczba 2015, a na serwisach muzycznych znów możemy ujrzeć twarz Ghostface’a w rapowych nowościach. Tym razem za sprawą albumu Sour Soul.
Nowojorski raper i tym razem uciekł się do układu raper-producent, chociaż w tym wypadku bardziej pasowałaby nomenklatura raper-jazz band. BADBADNOTGOOD, bo o nich mowa w kontekście produkcji warstwy muzycznej, to kanadyjskie trio tworzące jazz z pokaźną domieszką rapu, gdzie abstrakcja i awangarda zderzają się ze sobą nadzwyczaj często. Szerszemu gronu dali poznać się w roku 2011, gdy w sieci pojawiły się albumy BBNG i BBNGLIVE 1 wypełnione gęsto re-aranżacjami rapowych bangierów („Hard in Da Paint”) oraz coverami popularnych utworów z innych obszarów muzycznych („Limit to Your Love”). Kolejne lata to konsekwentne wypuszczanie kolejnych produkcji i wyrobienie charakterystycznego stylu wypełnionego gęstym, zadymionym mrokiem. BADBADNOTGOOD przez całą dotychczasową karierę stali blisko rapu, więc naturalnym biegiem wydarzeń było wydanie albumu, na którym pojawił się emce.
Dwanaście kompozycji BADBADNOTGOOD, które pojawiły się na Sour Soul powstało w konsultacji ze zdobywcą Grammy, Frankiem Dukesem, krajanem jazzowej trójki z Toronto. Owocem tej współpracy są synkopowe brzmienia mariażu jazzu i hip-hopu, czyli w gruncie to samo, co trio serwuje nam od 4 lat. Jakościowo jest to kawał naprawdę solidnej roboty. Ale solidna robota to jedno, a to czy dany utwór wbije się w umysł słuchacza — drugie. Niestety słuchając Sour Soul od deski do deski, popaść można w monotonię, której rozwiać nie jest nawet w stanie nawet gwóźdź programu, Ghostface Killah, przechadzający się wśród dźwięków BBNG niczym rasowy aktor kina noir. Tematyka płyty to standardowe gadki Ghosta, do których przyzwyczaił wiernych słuchaczy. Sporo tutaj przechwałek, nawiązań do narkotyków i rad dla początkujących w tej szarej strefie, ale także kilka retrospekcji („I used to rob and steal, now I make food for thought”) i parę truizmów („Make peace not war, make babies some more”). Nic wybitnego, ot solidna nawijka od bardzo dobrego rapera z charakterystycznym flow. Jeśli słuchaliście poprzednich albumów Ghosta, pewnie już to gdzieś słyszeliście. Na Sour Soul znalazło się czterech gości. Mamy tutaj dwójkę reprezentantów Motor City, w postaci ekscentrycznego Danny’ego Browna i byłego członka Slum Village, Elzhiego, a także po jednym przedstawicielu z Chicago (Tree) oraz Long Island w Nowym Jorku (DOOM). Każdy wzbogaca album, dając wersy w swoim stylu. Najbarwniej wypada braggadocio w wykonaniu Elzhiego, gdzie pada stwierdzenie — „My lines are cocaine, the flow is bath salt”. Mnie przekonał.
Trudno wymagać od weterana, który prawie od ćwierćwiecza nie znika z rapowej sceny, aby ponownie nagrał album poruszający na lata. Ghost swoje miejsce wśród wszelkiej maści raperów będzie miał zawsze. Sour Soul to album solidny, aczkolwiek zbyt monotonny, pod względem ogólnego wydźwięku bardzo przypominający poprzednią płytę 36 Seasons. Ponownie wszystko jest poprawne — od wersów Pretty’ego Tony’ego, przez zwrotki gościnne, aż po produkcję BADBADNOTGOOD. Poprawnie nie znaczy źle, po prostu mogło być trochę lepiej, oryginalniej, choć bynajmniej nie jest to głos zgorzkniałości.
Recenzja: Ghostface Killah 36 Seasons

Ghostface Killah
36 Seasons (2014)
Tommy Boy
Tony Starks wraca na Staten Island. Musiało minąć dziewięć mroźnych zim, dziewięć kwitnących wiosen, dziewięć upalnych lat oraz dziewięć wietrznych jesieni, aby rapowy Ironman zawitał ponownie na stare śmieci. Sprawy nie wyglądają jednak tak cudownie, jakby mogło się wydawać. 9 lat to wystarczająco długi okres, żeby świat zmienił się o 180 stopni. Dawna miłość ma kogoś innego, kumple stracili dawne ideały, osiedle tapla się w błocie pełnym problemów. Starks podejmuje rękawice, zakłada specjalną maskę i zamienia się w lokalnego superbohatera. Najwyższy czas przywrócić porządek w okolicy.
Tak po krótce wygląda fabuła najnowszego solowego albumu członka legendarnej grupy Wu-Tang Clan — Ghostface’a. Każdy z gości na albumie odgrywa konkretną postać. Głównymi bohaterami całej historii, prócz gospodarza, są — piosenkarka Kandace Springs (stara miłość Starksa o imieniu Bamboo), Kool G Rap (lokalny boss), AZ (stary przyjaciel z czarnym podniebieniem) oraz Pharoahe Monch (doktor o ponadprzeciętnych zdolnościach). Można więc zaryzykować stwierdzenie, że rapowa część obsady jest iście oskarowa.
Opowieść oczywiście nie mogła obyć się bez ścieżki dźwiękowej. Soundtrackiem do scen przedstawionych przez bohaterów jest muzyka zespołu The Revelations, wspieranego w poszczególnych utworach przez takich producentów jak Fizzy Womack czy Malik Abdul-Rahmaan. Wypadkową tego jest mocno soulowy klimat, w stylu starego Motown, doprawiony ponurym, szorstkim, nowojorskim brzmieniem.
Podsumowując całość, album stanowi zgrabnie skonstruowaną historię ozdobioną muzyką, której niektóre momenty brzmią jakby były żywcem wyjęte z albumu wydanego w latach 70. Paradoksalnie znaczna spójność wydawnictwa jest jego przekleństwem. Ciężko wyróżnić konkretne utwory, które wybijałyby się na tle pozostałych. Na pewno warto posłuchać ich wszystkich i poznać opowieść Ghosta, ale czy któryś z nich pojawi się ponownie w odtwarzaczu za rok? Raczej wątpię. Mimo tego jest to solidna pozycja w bogatym katalogu reprezentanta Staten Island. Jeśli dziś zauważyłbym komentarz o treści: „Ghostface Killah 2014 > Wu-Tang Clan 2014”, to polubiłbym go bez wahania.
Odsłuchy: Ghostface Killah, Royce Da 5’9″ & DJ Premier

Jak co roku internetowe serwisy muzyczne (te zagraniczne przede wszystkim) prześcigają się w tym, kto wcześniej opublikuje podsumowanie roku. Pierwsze rankingi pojawiają się już pod koniec listopada i dochodzi do takiego absurdu, że płyty wydawane w grudniu jakby nie istnieją. Dla nas oczywiście istnieją, miskowe podsumowanie tradycyjnie pojawi się w dopiero okolicach gwiazdki. Ale nie o tym. Zapraszamy Was do oficjalnego odsłuchu dwóch rapowych płyt, które do sprzedaży mają trafić 9 grudnia. Czy zagrożą pozycji wydawnictw od Run The Jewels czy Freddiego Gibbsa z Madlibem to nie wiemy, ale i tak ciężko przejść obok nich obojętnie. Pierwszym materiałem jest nowy komiksowy concept album Ghostface’a z Wu-Tang Clanu (36 Seasons), o nim już pisaliśmy. Drugi to natomiast kolaboracja rapera Royce’a Da 5’9″ z bożyszczem truskulowych słuchaczy — DJ’em Premierem. Dziesięć lat temu byłby to najbardziej oczekiwany przeze mnie album rapowy w ogóle (pamiętacie „Boom”?), dzisiaj moje chęci do odsłuchu PRhyme podyktowane są raczej mocno zdystansowaną ciekawością i cichą nadzieją, że stara chemia nie rdzewieje.
Ghostface Killah zapowiada kolejny album

Zgadza się, kolejny album. Ghostface Killah zapowiadał już kontynuację Supreme Clientele, zapowiadał kolaborację BadBadNotGood, potwierdził swój czynny udział w A Better Tommorow Wu-Tang Clanu, nie daje też czerwonego światła projektowi z MF DOOMem. W międzyczasie znalazł również trochę czasu, by stworzyć jeszcze jeden projekt! Już 9 grudnia do sprzedaży trafi 36 Seasons, które — podobnie jak zeszłoroczne Twelve Reasons To Die — będzie fabularnym concept albumem. Raper wcieli się tutaj ponoć w postać superbohatera strzegącego Staten Island, a w pobocznych rolach pojawią się między innymi AZ, Kool G Rap, Pharoahe Monch czy wokalistka Kandace Springs. Na koncepcie podobieństwa się nie kończą — album również zostanie w całości wyprodukowany przez niehiphopowych muzyków (tym razem będą to The Revelations, soulowy zespół z Nowego Jorku), a jego premierze towarzyszyć będzie również wydanie nawiązującego do płyty komiksu. Poniżej przestawiamy próbkę nowego materiału Tony’ego Starksa — tę z udziałem wspomnianej Kandace.
BadBadNotGood nagrywają album z Ghostface’em

Grupa BadBadNotGood znak jakości Wu otrzymała już dawno. Grupa instrumentalistów z Toronto maczała już palce w ścieżce dźwiękowej do The Man with the Iron Fists, a tak bardziej niedawno wypuścili singiel „Six Degrees” z Dannym Brownem i Ghostface’em. Z tym drugim wyraźnie dobrze im się współpracowało, gdyż wspólny album BBNG i Tony’ego Starksa jest już w drodze! Sour Soul ma wyjść 16 lutego nakładem Lex Records. Poniżej możecie sprawdzić singiel „Gunshowers”, w którym gościnnie udzielił się Elzhi. Porównania do kolaboracji Ghosta z Adrianem Younge będą tutaj nieuniknione. Nie zmienia to jednak faktu, że już wiemy na co czekać w 2015 roku. Tylko co z zapowiadanym już tak długo Supreme Clientele 2?
Ghostface Killah rekrutuje BadBadNotGood i Danny’ego Browna na nowy singiel

A co powiecie na to? Jeden z najlepszych, a bez wątpienia najbardziej elokwentnych współczesnych raperów łączy siły z kanadyjskim triem nu-jazzowym BadBadNotGood (zwykle pisanym CAPSAMI, ale ja nie KANYE, ani tym bardziej KIMYE) i siłą napędową zeszłorocznego freak-hopu w postaci Danny’ego Browna — i wspólnie z nimi zapowiada nowy singiel. A w zasadzie nie tylko zapowiada, ale i prezentuje, bo „Six Degrees” można odsłuchać tu i teraz (chociażby poniżej). Niemniej jednak faktyczna premiera na 10-ciocalowym winylu odbędzie się za niecały miesiąc nakładem wydawnictwa Lex. Na krążku będzie można znaleźć instrumentalny numer „Tone’s Rap” i prawdopodobnie coś jeszcze, bo przecież na dziesięciu calach można zmieścić mnóstwo dźwięków. Jest dobrze.
Recenzja: Ghostface Killah Twelve Reasons to Die

Ghostface Killah
Twelve Reasons to Die (2013)
Soul Temple Records
Dwanaście powodów, dla których warto znać i posiadać Twelve Reasons to Die:
1. Ghostface Killah jest autorem jednej z najobszerniejszych i zarazem najmocniejszych dyskografii w historii hip hopu. Twelve Reasons to Die potwierdza regułę i jest godne postawienia obok Ironmana, Supreme Clientele, czy Fishscale.
2. Płyta jest spełnieniem mojego marzenia o wu-tangowskim concept-albumie, opowiadającym historię bardziej zwięzłą niż ta na Only Built 4 Cuban Linx… Raekwona, intensywną jak przepalone ekscesy Method Mana na Tical .
3. W nabuzowany komiksową ekspresją sposób zostaje tu opowiedziana historia brutalnej wojny dwóch gangów, miłości, lojalności i zdrady, zwieńczona iście tarantinowską rzeźnią w wykonaniu żądnego zemsty Ghosta.
4. Chóralne śpiewy i komentujący przebieg wydarzeń RZA nadają powieści niepowtarzalny charakter dalekowschodniej legendy, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie kolejnym potomkom mafijnych rodzin.
5. GFK jak zwykle błyszczy formą i szorstkim, nowojorskim stylem. Tradycyjnie bombarduje nas intensywnymi wyrazami emocji, urozmaica je karykaturalnymi wręcz obrazami przemocy, emanuje swoim odwiecznym sznytem.
6. Gospodarz odważnie postawił na gościnne występy mniej znanych członków Wu-Tang Clanu. Method Man, Rae i GZA nie kradną dzięki temu widowiska, za to Masta Killa, U-God czy Inspectah Deck idealnie wcielają się w role lojalnych pionków w śmiertelnej rozgrywce Tony’ego Starksa. Oscar dla Capadonny ostrzegającego swojego mistrza przed niebezpieczeństwem trwania w podszytym podstępem związku.
7. W nawiązaniu do debiutanckiego Ironmana, na płycie usłyszymy wokal Williama Harta. „Enemies…” pojawia się również na nowych Delfonicsach, ale brzmi jak integralna część obydwóch projektów.
8. Adrian Younge przeniósł jak należy wu-tangowską ideologię na żywe instrumenty. Chociaż RZA ograniczył się tutaj do roli producenta wykonawczego, jego muzyczne wpływy wręcz krzyczą z tych podkładów.
9. Muzyka stanowi znakomite dopełnienie opowieści. Ponure gitary trzymające nas z niepokoju, sekcja dęta podkreślająca chwile triumfu, agresywna perkusja w chwilach najbardziej wartkiej akcji. Zręczne operowanie smaczkami, przejściami, beat switchami. Piękny instrumental na końcu stanowi satysfakcjonujące tło dla projekcji końcowych napisów w naszych głowach.
10. Materiał zamyka się w niecałych 40-stu minutach. Kolejny dowód na to, że idealna długość płyty to czas przejazdu diamentowej igły po obu stronach jednej płyty winylowej.
11. Kiedy znudzi się Wam ten album, będziecie mogli posłuchać instrumentali, remixów Apollo Browna z trzeszczącej kasety, przejrzeć dołączony komiks – pod warunkiem, że zakupiliście tę obłędną edycję kolekcjonerską.
12. Jeśli Wu-Tang Clan faktycznie ma powrócić w lipcu, to Twelve Reasons to Die jest znakiem, że to najlepszy moment na comeback.
Horrorem w słuchacza

Jeszcze dobrze nie ostygnął odsłuch 12 Reasons To Die, a już mamy alternatywną jego wersję. Do spółki w tej realizacji Ghostface zaprosił producenta Apollo Browna. Przeróbka nazywa się Brown Tape i właśnie wyszedł teledysk do utworu „Rise of The Black Suits”. Teledysk można nazwać horrorem z dzielnicy. Ghost zawsze był zafascynowany kinem, szczególnie tym gangsterskim. Jak widzimy jego obecne wydawnictwa są skupione wokół tego motywu. Storytelling w słowie i obrazie. Polecamy, gdyż to specjalność zakładu Tony’ego Starksa.