jennifer lopez
Jennifer Lopez goni muzyczne trendy w nowym singlu „Us”


Jennifer Lopez od dłuższego czasu pozostaje daleko w ogonie artystów, goniących usilnie trendy i próbujących utrzymać się na powierzchni popularności. Single „Ni Tú Ni Yo” oraz „Amor, Amor, Amor” to jej odpowiedź na współczesne zainteresowanie muzyką latynoamerykańską. Wcześniej współpracowała z Pitbullem, gdy ten tworzył nijakie, ale hitowe kawałki. Skrillex na fali? Trzeba go zwerbować do nowego singla. Tak oto powstał „Us”. Kolejna propozycja z Jennifer Lopez w roli głównej, która pokazuje brak pomysłu na siebie i sprecyzowanego kierunku muzycznego, który określałby Lopez. Za sprawą wspomnianego producenta utwór odróżnia się od poprzednich propozycji wokalistki, ale to wciąż jest wszystko i nic. Wybierając piosenki z repertuaru Jennifer Lopez, to jak grzebanie w koszu na śmieci z niesegregowanymi odpadami. Zawsze wyciągniesz jakiś shit, który nie wiesz jak zasegregować. Tym razem również amerykański DJ nie pomaga latynosce w wydostaniu się z tego śmietniska. Jeśli macie chwilę, to wciśnijcie play poniżej. Jeśli nie — zaufajcie mojej opinii i nie nabijajcie Jenny odsłuchów.
Nowa epka od PartyNextDoor


Ostatnie miesiące są dla PartyNextDoor wyjątkowo udane. Po ubiegłorocznym P3 oraz kilku gościnnych występach m.in. u Bruno Marsa czy Zayna, przyszedł czas na porcję nowej muzyki. Colours 2 to kontynuacja projektu PNDColours wydanego w 2014 roku. Znalazły się na niej 4 premierowe utwory, za których brzmienie odpowiadają zarówno gospodarz jak i G.Ry. Epka nie zaskakuje, utrzymana jest w klimacie charakterystycznym dla współczesnego R&B. Mimo tego materiał jest warty sprawdzenia. Wygląda na to, że kontakty Drake’a z J.Lo miały wpływ również na jego kolegę z labelu, ponieważ w utworze „Rendezvous” Party nawiązuje do przeboju piosenkarki zatytułowanego „Jenny From the Block”.
Mariah Carey i Jennifer Lopez rozbujały sylwestrową noc


No dobra, jedyne co rozbujała Mariah Carey to mnóstwo plotek na temat tego, co dokładnie stało się tej nocy i kto do tego dopuścił. Wokalistka, delikatnie pisząc, nie była w formie… Z miejsca było widać, że w tle leci playback. Na dodatek diwa mówiła niewyraźnie, ledwo trzymała się na nogach i chyba nie za bardzo ogarniała rzeczywistość. Wygląda na to, że Moet lał się jeszcze przed północą.
And now, for the grand finale, 2016 is taking out Mariah Carey live on stage pic.twitter.com/kfBJxXjepB
— The Ostrich (@ALostrich) 1 stycznia 2017
Even Milli Vanilli is embarrassed by Mariah Carey's debacle. pic.twitter.com/8179cHu7jA
— Jimmy Traina (@JimmyTraina) 1 stycznia 2017
Dobre recenzje po swoim koncercie sylwestrowym zbiera za to Jennifer Lopez. Czekając na studyjną wersję kawałka z Drakiem, piosenkarka odświeżyła na scenie swoje stare przeboje, w tym m.in. „Love Don’t Cost a Thing”, „Get Right” i „Waiting for Tonight”. Sprawdźcie sami!
Nowy teledysk: Jennifer Lopez „Ain’t Your Mama”


Jedno pytanie: czy Jennifer Lopez się starzeje? Ponieważ mamy kolejny dowód na to, że uroda, figura i talent wokalistki zatrzymały się w czasie. O czym mowa? Chodzi oczywiście o nowy teledysk artystki do piosenki „Ain’t Your Mama”, o której pisaliśmy już tutaj. Niekoniecznie dobry singiel (ale na pewno z potencjałem komercyjnym) doczekał się kolorowego obrazka, gdzie Jenny wciela się w kilka ról silnej i niezależnej. Sprawdźcie klip poniżej.
Nowy utwór: Jennifer Lopez „Ain’t Your Mama”


Uwaga, post z cyklu: guilty pleasure! Nie ukrywam już nawet swojej słabości do Jennifer Lopez. Zwłaszcza, że ostatnio w moich głośnikach gościło This Is Me… Then. Płyta o miłości do Bena Afflecka może jednak zostać wyparta na playliście przez najnowszy singiel wokalistki. Nie chcę tutaj wnikać czy tekst został napisany z myślą o obecnym partnerze Jenny, który jest od niej młodszy o jakieś 20 lat ALE! polecam sprawdzić „Ain’t Your Mama”. Nie jest to oczywiście szczyt możliwości Amerykanki, ale każdy numer, w którym nie ma autotune’a, syntezatorów czy wszędobylskiego dance’u i zwrotki od Pitbulla, zasługuje na naszą uwagę. Enjoy!
Nowy teledysk: Jennifer Lopez „Feel the Light”


Nowy teledysk: Fat Joe feat. Jennifer Lopez „Stressin'”

Niedługo musieliśmy czekać na kolejny obrazek z Jennifer Lopez. Tym razem pojawia się gościnnie z Fat Joe (który już nie jest taki fat) w utworze „Stressin'”. Rzecz dzieje się w klubie, piękne dziewczyny eksponują seksowne ciała, bogaci faceci szastają kasą, a alkohol leje się strumieniami. Obrazek powielony, ale sprawdzony. Jennifer i jej pupa zdecydowanie opanowały klub i przewróciły go do góry nogami. Przyćmiły Fat Joe, o którym można powiedzieć jedynie tyle, że jest i rapuje, ale można zapomnieć, że to jego kawałek. „Stressin'”, to pierwsza ich kolaboracja od czasu „Hold You Down” z 2005 roku. Utwór ma potencjał, by stać się hitem – ciężki bit i melodyjny wokal Latynoski, ale daleko mu do „Hold You Down”.
Recenzja: Jennifer Lopez A.K.A.

Jennifer Lopez
A.K.A. (2014)
Capitol
Muszę przyznać, że od premiery Brave, ostatniego albumu Jennifer Lopez, który nie przekracza granic dobrego smaku, nie śledzę już jej losów na bieżąco. Nie wiem co mnie skłoniło do sprawdzenia kilku numerów z (jeszcze wtedy nadchodzącego) krążka A.K.A., ale pierwszy odsłuch uderzył mnie miażdżącą dawką nostalgii. Na samą myśl o tym, że „Same Girl” może być odpowiedzią po latach na „Jenny From the Block” dostawałam dreszczy. I na dodatek zapowiedzi piosenek z Maxwellem i z Nasem. Czułam, że w końcu jakiś numer zastąpi na mojej playliście „I’m Gonna Be Alright”. I choć z tańcem mam niewiele wspólnego, widziałam już oczami wyobraźni ten ociekający seksem układ choreograficzny w teledysku do „Girls” — na miarę tego, który oglądamy w „I’m Glad”. Przemówił przeze mnie sentyment. Uległam.
Uległam, ale tylko na chwilę. Bańka mydlana pękła z kolejnym odsłuchem A.K.A.. Hasła głoszone w „Same Girl” okazały się tylko pustymi słowami. Jakim cudem uwierzyłam, że diwa z wieloletnim doświadczeniem i milionami na koncie może być wciąż tą samą ciężko pracującą dziewczyną, która wsiada wcześnie rano do linii metra numer 6 w pogoni za swoimi marzeniami? Ze smutkiem muszę napisać, że chęć nieustannego pozostania na topie pozbawiła Lopez krytycznego spojrzenia na jakość swoich nagrań. Nie chodzi o to, że Jen kurczowo trzyma się trendów, robiła to przecież zawsze. Przeszkadza mi natomiast miałka i zbyt płytka mieszanka popu, R&B i rapu spod szyldu Pitbulla. Odnoszę wrażenie, że znając prawa rynku, artystka w doskonały sposób zmanipulowała swoją starą i nową widownią, chcąc złapać kilka srok na ogon. Nie tym razem.
Lopez przesadziła w wielu momentach. Karykaturalna forma szybszych kawałków takich jak „A.K.A.”, „TENS” czy „Booty” nie pozostawia złudzeń — wokalistka nastawiona jest na szybki zysk przy włożeniu niewielkiego wysiłku. Z kolei balladowe „Emotions” czy „Worry No More” są puste i nienaturalnie patetyczne. Album wydaje się niespójny, chaotyczny, nagrany naprędce. Jakby tego było mało, numery z Maxwellem i Robinem Thicke oraz „Girls” nie znalazły się ostatecznie na płycie, a już w ciemno mogę stwierdzić, że poprawiłyby jej notowania. I nawet gdy wyłowię z tego morza niespełnionych obietnic kawałki warte uwagi, okazuje się, że „Trobeaux” pasuje bardziej na ostatnią płytę Nasa Life Is Good, a samo „So Good” nie jest w stanie wygrać walki.
Być może A.K.A. nie jest jeszcze brzytwą, której chwyta się tonący, ale zdecydowanie w tym przypadku można było podjąć kilka lepszych decyzji. Odrobina mniej parcia na sukces, trochę szczerości i uśmiechu jak na This Is Me… Then. Dziesiąta, jubileuszowa, a jakże, płyta Jennifer Lopez tylko rzuca cień na czasy jej dawnej świetności.
Jennifer Lopez zdradza spis utworów na nowej płycie


1. “A.K.A.” (feat. T.I.)
2. “First Love”
3. “Never Satisfied”
4. “I Luh Ya Papi” (feat. French Montana)
5. “Acting Like That” (feat. Iggy Azalea)
6. “Emotions”
7. “So Good”
8. “Let It Be Me”
9. “Worry No More” (feat. Rick Ross)
10. “Booty” (feat. Pitbull)
11. “TENS” (feat. Jack MIZRAHI)
12. “Troubeaux” (feat. Nas)
13. “Expertease (Ready Set Go)”
14. “Same Girl” (feat. French Montana)
Jennifer Lopez prezentuje okładkę A.K.A.

