Wydarzenia

krok w tył

Krok w tył: Austin Peralta „Algiers”

Minął już ponad rok od premiery znakomitego krążka Endless Planets, a utalentowany zaledwie 21-letni pianista Austin Peralta przygotowuje się właśnie do wydania wspólnego projektu z legendarnym Sun Ra (ich wspólny winylowy singiel Views of Saturn 2 trafi do sprzedaży w przyszłym tygodniu, o czym jeszcze na pewno doniesiemy). To dobry moment by przybliżyć jego sylwetkę i jeden z najlepszych jazzowych albumów minionego roku, niestety nie do końca docenionych. Peralta na pianinie zaczął grać w wieku sześciu lat i jeszcze jako nastolatek nagrał i wydał w Japonii dwa solowe albumy. Zauważony przez Flying Lotusa, natychmiast otrzymał miejsce w jego wytwórni Brainfeeder by wraz z członkami The Cinematic Orchestra stworzyć Endless Planets – tajemniczy, liryczny, a zarazem niespokojny krążek. A co chyba najbardziej w tym wszystkim zaskakujące – to prawdziwy jazz! Taki jak ten, który w latach 50. zmienił na zawsze oblicze muzyki popularnej, nie tekturowa fasada, którą mainstreamowe media próbują sprzedawać pod tą nazwą. W ramach dowodu – jeden z jaśniejszych punktów wspominanej płyty – „Algiers”.

Krok w tył: Andreya Triana (część druga)

andreya

W związku ze zbliżającymi się polskimi koncertami utalentowanej Brytyjki, prezentujemy kolejną odsłonę jej twórczości. Po rozmaitych kolaboracjachdebiutanckim albumie przyszedł czas na nieco bardziej wizualną część jej dotychczasowej kariery – teledyskową. (więcej…)

Krok w tył: Andreya Triana

69f4ad9058

Nie aż taki duży ten nasz krok w tył. Pierwszy album artystki trafił bowiem do sprzedaży zaledwie półtora roku temu. Ale, jak mogliśmy zaobserwować, rynek muzyczny nie został jeszcze neo-soulem nasycony. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że o Andreyi pisaliśmy od początku jej medialnej kariery. a na pewno jeszcze przed wydaniem debiutanckiego krążka. Jednak najwyższa pora przypomnieć sobie jej wczesne dokonania, gdyż już niedługo wystąpi w Polsce na trzech koncertach. Nas spotkacie we Wrocławiu 27 listopada. (więcej…)

Krok w tył: Aaliyah „Rock The Boat”

Dzisiaj Aaliyah skończyłaby 31 lat. Była chyba jedyną wokalistką mainstream’ową, która tak przykuła moją uwagę. Barwa jej głosu i muzykalność dalej są czymś unikalnym na skalę światową. Wydaje mi się, że nie ma sensu pisać więcej, ponieważ żadne słowa nie są w stanie zastąpić jej muzyki. Wszystkiego najlepszego.

Krok w tył: Funkmaster Flex feat. Khadejia, The Product G&B and Wyclef Jean „Here We Go”

Tydzień temu odświeżyłem utwór Yvette Michelle „Everyday & Everynight” z Flex’wej „60 Minutes Of Funk – The Mix Tape Volume I”. Postanowiłem sobie odkurzyć także pozostałe części i tym sposobem trafiłem na kolejny kozacki, lecz zapomniany numer. Mówię tutaj o Khadejii„Here We Go”„60 Minutes Of Funk – The Mix Tape Volume III: The Final Chapter”.Strasznie bujający numer.

Krok w tył: Yvette Michelle „Everyday and Everynight”

Kasety magnetofonowe to już historia. Dzisiaj patrzy się na nie z lekkim uśmieszkiem i to głównie w domu bo (chyba) w większości sklepów o nie coraz trudniej. Dawniej jednak kaseta była jedynym nośnikiem muzyki po w miarę przystępnej cenie. Więc taśma, walkman (kolejne zapomniane urządzenie) i szło się w miasto. Pamiętam też jak od moich znajomych pożyczałem kasety żeby następnie przesłuchać i zgrać kozackie numery. Jedną z nich był album Funkmaster Flex’a „60 Minutes Of Funk – The Mix Tape Volume I” z 1995 roku. Każdy powinien go znać (bo nie wypada nie znać) więc przedstawiać nie będę. Utwór otwierający mixtape należał do Yvette Michelle i był zatytułowany „Everyday & Everynight”. Do tej pory jak słucham tego numeru to wracają wspomnienia tamtych lat. Muzyka była jakaś inna, świeższa, bardziej organiczna, więcej w niej było klasy. A „Everyday & Everynight” po 14 latach dalej brzmi rewelacyjnie. Jako starter w piątkowy wieczór pasuje idealnie.

Krok w tył: Muzykoterapia „Winobranie”

muzykoterapia

Tak się akurat zdarzyło dziś, że szperając w sieci wpadłem przypadkiem na jakiś post o Muzykoterapii. Uwielbiam ich debiutancki i zarazem jedyny krążek. Brzmienie rasowe, pełne, ciepłe, muzyka z klasą, emocjami i urokiem. Grupa wspaniale nawiązała do takich artystów jak The Cinematic Orchestra, Roy Hargrove czy Matthew Herbert, ale nie zatraciła się w ich twórczości. Wszystko bardzo eklektyczne, przemyślane, zaaranżowane, a gdzieś wysoko nad tym unosi się duch francuskiego nu-jazzu. Naprawdę żałuję, że kolektyw wydał tylko jeden krążek. Z drugiej strony cieszę się, że w ogóle doczekaliśmy się czegoś takiego na polskiej scenie. Co ciekawsze – od 2006 roku, kiedy to miała miejsce premiera „Muzykoterapii” nie pojawił się żaden projekt nawiązujący choć w połowie do takich brzmień. Szkoda.

(więcej…)

Krok w tył: Destiny’s Child

Wobec otaczających mnie w życiu „małych dramatów”: niechcianych spotkań i powrotów do żałosnej przeszłości, rozstań przyjaznych i nieprzyjaznych, odrzuceń i porzuceń. Wobec wszystkiego co wydaje się mi czasem spiskiem świata przeciwko mnie. Dla siebie i dla was. Wszystko jest tylko w naszych rękach. Wiem, że to banał ale czasem warto sobie o tym przypomnieć. A jak sobie tylko o tym przypomnicie, to na pewno przeżyjecie każdy kanał.

Z archiwum Miski: ,,12 września 2001″

Nie wiem, czy nasi czytelnicy korzystają i zagłębiają się w naszym archiwum (czasami myślę, że gdyby jednak się tam pofatygowali, nie musieliby zadawać nierzadko głupich pytań w komentarzach, ale rozumiem – bo może z drugiej strony wcale nie ma tam nic interesującego, a czasu nigdy nie dość!). Ja czasami muszę się udać w to miejsce, ponieważ zdarza się, iż zapominam co, jak i w jaki sposób udało mi się podczas mojego ponad już 2 letniego miesz(k)ania w Misce wyklikać. Dzisiaj wyciągam stamtąd nadal i zawsze aktualną pisaninę sprzed 12 miesięcy, która stanowiła dodatek do klipu francuskiego rapera (znajdą się tacy, co powiedzą, że: ,,toż to wcale nie jest rap!”, a SLAM) Abd Al Malika „Le 12 Septembre”. Bo niczym kolędy na Boże Narodzenie, ,,100 lat” na urodziny, ,,Marsylianka” na 14 lipca i ,,Ideały sierpnia” na koniec tytułowego miesiąca, to jest utwór na dziś. I właśnie ,,12″, nie ,,11″. Kawałek jest tu, a archiwalny tekst tam.

Członek Slum Village nie żyje

baatin

Często mnie dziwi, iż ludzi dziwi (sic!), to że ludzie umierają. To chyba naturalne (non?), że jak się przyszło na ten świat w pozycji embrionalnej, to w pewnym momencie trzeba będzie wyciągnąć nogi i odejść. ,,Memento Mori”, takie niepopularne w XXI w hasło. Jednak jeszcze bardziej zaskakuje mnie to, że gdy umiera artysta, następuje trudna do ogarnięcia, niekontrolowana, często wręcz spazmatyczna, żałoba (a może to nagłe opamiętanie?), której specyfika wynika może z faktu, iż właśnie dopiero w momencie śmierci przypominamy sobie o trochę już zapomnianym lub nie w pełni docenianym za życia artyście, a jego zamknięty klamrą w wyniku zgonu dorobek zaczyna jawić się bardziej wyraźnie, jest możliwie łatwiejszy do ogarnięcia i powtórnego przeanalizowania. W końcu, gdy jest już za późno, przychodzi smutna refleksja i zdanie sobie sprawy, ile zmarły twórca naprawdę wniósł i znaczył dla świata sztuki. Tak, to może być to. Tak to sobie tłumaczę. Choć wcale nie upieram się, że to tak naprawdę musi wyglądać. Mam jednak taką śmiałą teorię, iż artyści w momencie swojej śmierci są i tak o wiele bardziej uprzywilejowani niż całe rzesze anonimowych szaraków, takich jak Ty (tak, Ty!) i ja, o których w momencie opuszczania tego ziemskiego padołu wspomni, przy sprzyjających wiatrach oczywiście, może kilku. Twórcy zostawiają bowiem po sobie dorobek, który łatwo się nie zdematerializuje, będzie żył wieczne, ochraniany przez rzesze wielbicieli, którzy z wdzięczności za lata radości i wzruszeń im dostarczanych ocalą go od zapomnienia. Miejmy nadzieję, że w tym przypadku będzie podobnie …

W piątek 31 lipca z niewyjaśnionych dotąd przyczyn zmarł Titus “Baatin” Glover, założyciel i członek, wraz z T3 i zmarłym w 2006 J Dillą, legendarnego Slum Village. Miał 35 lat. „Climax” należy do najbardziej znanych utworów grupy. R.I.P. (więcej…)