Amy Winehouse swoją płytą „Back To Black” udowodniła, że moda na retro może przynieść sukces komercyjny. Od momentu tego wydawnictwa wielu artystów z różnym skutkiem chwyciło się owego trendu, próbując naśladować muzykę z lat 50-tych i 60-tych. Wśród nich m.in. Sharon Jones and The Dap-Kings, Joss Stone, Duffy czy ostatnio Solange. Inni, jak Beyonce, podchwycili wiecznie żywe wspomnienia o legendarnych artystach i oddają im hołd na swój sposób.
Raphael Saadiq na swojej najnowszej płycie „The Way I See It” również oddaje cześć dźwiękom wytwórni Motown i Stax. Bez względu na to co motywowało tego świetnego muzyka do powrotu do przeszłości, jego wersja stylu retro wydaje się być najbardziej prawdziwa. W każdym dźwięku na płycie słychać głębokie zrozumienie tego, czym jest klasyka muzyki soul i R’n’B. Saadiq w przeszłości udowodnił słuchaczom, że jego talent jest ogromny. Wszystkie produkcje, do których kiedykolwiek przyłożył rękę, okazały się sukcesem; Tony! Toni! Toné!, Lucy Pearl czy też solowe albumy „Instant Vintage” czy „Ray Ray” należą do najlepszych współczesnych projektów R’n’B.
Nowa płyta Raphaela to właściwie list miłosny do muzyki lat 50-tych. Trzeszczące i głębokie dźwięki gitar i klasycznych, żywych bębnów oraz swingujące basy cofają nas do czasów The Stylistics i Smokey Robinsona. Wszystkie 13 utworów na płycie to nowe nagrania, jednak każdy z nich jest tak perfekcyjną imitacją dźwięków sprzed 50 lat, że ktoś nie zaznajomiony z artystą z łatwością mógłby się pomylić i przypisać ten album do niewłaściwej ery. Tutaj biję się w pierś bo brak mi słownictwa. Imitacja nie jest chyba odpowiednim wyrażeniem do opisania najnowszego albumu Raphaela. Muzyk wydaje się być tak „zanurzony” w stylistyce retro, że na płycie nie słychać ani jednej nuty fałszu czy udawania.
Najlepszymi przykładami stylistyki vintage na płycie (jeśli można w ogóle wybrać najlepsze) są „100 Yard Dash” i „Big Easy”. Saadiq lubuje się w zamaszystych, „słonecznych” piosenkach z pozytywnym przekazem („Sure Hope You Mean It”, „Keep Marchin”) ale nie zapomina o bardziej balladowych utworach („Sometimes”). Inne kompozycje warte wspomnienia to „Just One Kiss” z udziałem brytyjskiej wokalistki Joss Stone, „Love That Girl” czy promujący płytę singiel „Oh Girl”, którego polecać nie trzeba. W piosence „Never Give You Up” na harmonijce gościnnie udziela się prawdziwy syn wytwórni Motown – Stevie Wonder, dodając blasku całemu projektowi. Należy tu zwrócić uwagę, że Saadiq przy nagrywaniu płyty nie posłużył się zdobyczami techniki, nie używał komputerów czy syntezatorów. Artysta zaprosił do studia żywych muzyków – gitarzystów, pianistów i trębaczy i z ich udziałem odzyskał ducha epoki. To z pewnością miało duże znaczenie dla brzmienia albumu.
Jedynymi słabszymi momentami płyty „The Way I See It” są utwory „Calling” i remiks singla „Oh Girl” z udziałem Jaya Z. Pierwszy kawałek nie do końca sprawnie łączy latynowskie teksty i gitarę z dźwiękami doo woop. Drugi utwór został kompletnie zmasakrowany udziałem popularnego rapera. Zazwyczaj odnajdujący się w podobnych kolaboracjach Jay, tutaj odstaje tak bardzo, że nie ratuje go nawet próba wstrzelenia się w utwór jako ktoś, kto podśpiewuje do starej piosenki. Do tego jego śpiew/rap pozostawia sporo do życzenia. Dodam, że Saadiq wokalnie na albumie wypada świetnie a dźwięki retro bardzo mu służą, brzmi wyjątkowo odświeżająco.
Ostatecznie pozostaje mi tylko zachęcić was do nabycia płyty jak tylko będzie dostępna u nas w kraju. Choć ogólnie album trudno nazwać odkrywczym to „The Way I See It” jest świetnie złożonym i skomponowanym hołdem dla klasyków gatunku soul. Pozycja absolutnie obowiązkowa dla miłośników takich artystów jak Sam Cooke, Marvin Gaye czy Donny Hathaway. Raphael oferuje wam prawdziwą podróż w czasie, coś co do tej pory udało się niewielu artystom.
Komentarze