Wydarzenia

Recenzja: Leela James Loving You More…In the Spirit of Etta James

Data: 18 września 2012 Autor: Komentarzy:

Leela James

Loving You More…In the Spirit of Etta James (2012)

Aktora powinno się oglądać, nie słuchać! – wykrzykuje Jean Dujardin w czarno-białym filmie The Artist. I nie sposób się z tym nie zgodzić. W muzyce wszystko wygląda zupełnie odwrotnie, ta dziedzina sztuki zarezerwowała sobie głos. Niestety w wyuzdanym, plastikowym świecie coraz częściej zapomina się o tym, kto owy głos ma, a kto tylko doskonale się maskuje, kręcąc do kamery pupcią! Leela James postawiła na głos. Nagrywając Loving You More z piosenkami Etty James, piosenkarka przeniosła się w czasie o kilka dekad wstecz i przypomniała na czym kiedyś polegała muzyka.

„Dusza nigdy nie umiera” – tak rozpoczyna się Loving You More, niejako przekrój najważniejszych, a przynajmniej najpopularniejszych, piosenek Etty James. Wśród nich m.in. soulowe „Nobody Loves You Like Me”, spokojne „Sunday Kind of Love” czy lekko funkujące „I’m Loving You More Every Day”. Ale prócz standardów znajdziemy tu też dwie nowe kompozycje, które niestety naruszają spójność całej płyty. Nowe aranżacje, znacznie odbiegające od bluesowych standardów Etty, ujmują utworom charakteru i sprawiają, że te, choć urokliwe, wypadają tylko poprawnie. To wszystko jednak tylko tło, dla tego co w soulu najważniejsze – głosu.

W nawale miernych muzycznych reinterpretacji soulowych standardów (Seal, Macy Gray), można by błędnie pomyśleć, że również i Leela wpadła w artystyczną niemoc sięgając po klasykę. Vertigo! Nic bardziej mylnego – to sprawnie i solidnie odrobiona lekcja z historii muzyki, nie o dziejowym znaczeniu (jak bogaty dorobek Etty), ale bez wątpienia miła dla ucha młodego pokolenia słuchaczy.

Komentarze

komentarzy