Wydarzenia

Recenzja: Abiah Life as a Ballad

Data: 9 października 2012 Autor: Komentarzy:

Abiah

Life as a Ballad (2012)

Nia Music Distribution

Jesienna sonata tuż, tuż. Zbliża się do ziemi coraz szybciej i zanim się odwrócimy, na stałe zagości w naszych domach, wiejąc chłodem i siąpiąc deszczem. Ale ta znienawidzona przez wielu depresyjna pora roku nie musi być wcale nudna – na sklepowych półkach właśnie pojawia się zjawiskowy Abiah, który za sprawą Life as a Ballad rozgrzeje nasze cztery ściany do czerwoności.

Zmysłowa podróż w jaką Abiah zabiera słuchaczy, oczarowuje już od pierwszych dźwięków muzyki. Muzyki nieco eklektycznej i niezwykle wzruszającej. Artysta talent odziedziczył po matce, która była profesjonalnym, wykształconym muzykiem i właśnie trochę dzięki dobrym genom niespodziewanie wyrasta na jednego z najlepszych wokalistów jazzowych. Zawdzięcza to zresztą także prostocie i minimalizmowi, dzięki którym maluje przepiękny krajobraz swoich kontemplacji.

Wśród jazzowych ballad szczególnie poruszają „September” i wręcz muskające zmysły odbiorcy „Goodbye”. Nie pamiętam kiedy to ostatnio męski głos tak silnie wciągnął mnie w kącika zadumy. Abiah wychodzi przed szereg takich legend wokalnego jazzu jak Barbara Streisand czy Tony Benett i zmienia dotychczasowe pojmowanie tego gatunku jako staromodnego i sztampowego.

Wokalista serwuje na Life as a Ballad wyjątkowe, osobiste nagrania, których teksty i muzyka mocno dotykają słuchacza. Aby odkryć niesamowity urok płyty, wystarczy znaleźć odpowiedni moment w ciągu dnia, nieco zwolnić, zapomnieć o codzienności i oddać się całkowicie do dyspozycji artysty. Spadające żółto-czerwone liście za oknem będą idealnym ozdobnikiem, podobnie jak gruby koc i kubek kakao czy kieliszek dobrego wina. All that jazz!

Komentarze

komentarzy