Kontynuujemy serię klipów, które jakością dorównują poprzedzającym je singlom. Po wczorajszym popisie Stalleya i ScHoolboya Q, dziś pałeczkę po kolegach przejmuje Big Sean. Nie rozpływając się zbyt długo nad tandetą tego utworu podkreślę tylko, że kiedy Kanye wróżył raperowi z Detroit przejęcie jego pozycji w branży musiałbyć w bardzo dobrym humorze. Muzyk, który tak bardzo aspiruje do miana najlepszego rapera młodego pokolenia nie za bardzo wie chyba co zrobić aby rzeczywiście się nim stać. O ile jego umiejętności liryczne momentami wywołują podziw, to selekcja bitów i warstwa muzyczna jego twórczości pozostawiają wiele do życzenia. Począwszy od utworu „Guap”, prawie wszystko co Sean wydał w 2013 roku okazało się jedną wielką wpadką. Najlepiej całą sytuacje obrazuje fakt, że podczas gdy większość raperów (West, Earl, Tyler, Mac Miller) eksperymentuje z brzmieniem i zaczacha o brudny, surowy i na pozór ciężki do strawienia rap, Sean zaprasza na featuring Lil Wayne i rapuje do bitu, który bardziej przypomina utwór Britney Spears aniżeli solidny hip-hopowy track. Będąc zupełnie rozczarowanym jego dotychczasową działalnością przedstawiam klip i liczę na to, że Hall of Fame uratuje jego słabnącą pozycję.
Komentarze