Wydarzenia

Recenzja albumu: Girlicious

Data: 17 sierpnia 2008 Autor: Komentarzy:

Zapewnie niewiele z Was oglądało reality show „The Pussycat Dolls Present: Girlicious”, w którym założycielka i twórczyni PCD – Robin Antin – postanowiła stworzyć nową, żeńską grupę wprowadzającą dużo świeżości do muzyki urban zapewniając im kontrakt z wytwórnią Geffen Records. A jeśli już coś słyszeliście/czytaliście o tym zespole to pewnie były to komentarze w stylu „gorsza wersja Danity Kane” itd. Czy tak faktycznie jest? Tiffanie, Chrystina, NicholeNatalie wydały właśnie swój debiutancki album prezentując swój własny materiał, przy którym pracowali m.in. MarshaFloetry, J.R. Rotem oraz Jazze Pha.

Robin będąc pytana o swój pomysł na zespół mówiła:

Po stworzeniu The Pussycat Dolls, chciałam zrobić to od początku jeszcze raz z lekkimi różnicami. PCD zaczęły jako taneczna grupa i Nicole była główną wokalistką – reszta dziewczyn jest rewelacyjna, ale to tancerki. Nicole potrafi śpiewać i tańczyć i jest niesamowita, więc teraz chciałam stworzyć grupę z czterema odbiciami Nicole.

No i w końcu po finale programu, jak emocje opadły nadszedł czas na pierwsze samodzielne kroki w branży i promocję. Nie chwycił mnie absolutnie singiel „Like Me„, brzmiał jak odrzut z płyty „Goodies” Ciary. Potem pojawił się kawałek „Stupid Shit” – od razu myślę sobie „Co to za tytuł?!”. Obejrzałem teledysk i było jeszcze gorzej – każda z dziewczyn wyglądała jakby się urwała z planu jakiegoś filmu pornograficznego. To jest dziewczęce, sexy i girlicious? Nie sądzę.

No ale gdy pojawił się album postanowiłem dać dziewczynom jeszcze jedną szansę. I okazało się, że to całkiem nieźle wyprodukowany i zaśpiewany krążek. Uwierzcie mi, jakie było moje zdziwienie jaką rangę wokalną te dziewczyny pokazały w niektórych piosenkach na płycie. I tak „Liar Liar” nagrane z Flo Ridą to bardzo dobry kawałek R&B, którego nie powstydziłaby się Mya czy Amerie i naprawdę dziwię się, że to nie ten kawałek został wybrany na kolejny singiel promujący cd. Zamiast tego na trzecim małym krążku zostanie wydana piosenka „Baby Doll„, która owszem, ma w sobie duży potencjał, ale nie sądzę, żeby w Stanach to kupili. „Still In Love„, w którym można usłyszeć Seana Kingstona to zdecydowanie jeden z lepszych utworów w zestawie – bujający reggae’owy bit, prosty tekst i nienachalne wokale dziewczyn zapewniłyby im duży hit wakacyjny. „I.O.U.1.” z Kardinalem Offishalem z kolei czerpie trochę z modnego ostatnio crunku i zdecydowanie pasuje do stylu Ciary.

Nie do końca przekonują mnie wolniejsze piosenki – czyli „Save The World” i „Already Gone„. Dobrą popową balladę też trzeba umieć zrobić, a powyższe piosenki niczym się nie wyróżniają i pozostają niezapamiętywalne.

Konkluzją, którą chciałbym zawrzeć na końcu tej notki będzie zdecydowanie fakt, że dziewczynom nie można odmówić talentu – mają dobre głosy i są świetnymi tancerkami. Niemniej to wszystko już było – na płytach Rihanny czy jakiejś innej JoJo. Do tego szkoda, że cały wizerunek zespołu wygląda jakby zamykał się w budżecie dwóch dolarów. More to come from Girlicious!

Komentarze

komentarzy