Wydarzenia

brockhampton

Brockhampton z dwoma nowymi kawałkami

brock

Wciąż bardzo ubolewamy, że w tym roku nie zobaczymy Brockhampton na Orange Warsaw Festival. Organizatorzy zadziałali na szczęście szybko — skład wystąpi w przyszłym roku w Warszawie. Po chwili milczenia, grupa nieoczekiwanie wypuściła dwa świetne kawałki i przypomniała o swoim geniuszu. „N.S.T.” i „things can’t stay the same” korzeniami sięgają do pierwszych, nieco bardziej eksperymentalnych materiałów składu. Prawdopodobnie obydwa utwory znajdą się na kolejnym albumie Brockhampton. Plotki głoszą, że album ma być zatytułowany Technical Difficulties i jest już ukończony. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach możemy spodziewać się nowego materiału od grupy.

Recenzja: Brockhampton Ginger

Ginger

Brockhampton

Question Everything / RCA

Chłopcy są smutni. Bardzo smutni. Ginger zapowiadany był jako album na lato i to album taki, przy którym podobnie jak przy „Hey Ya!” OutKast, mimo ciężkiej treści, moglibyśmy się bawić. I tak jak w muzyce Brockhampton słychać wpływy duetu, tak grupie nie do końca udało się to założenie zrealizować. Przez refleksyjną całość wybrzmiewa przygnębienie, melancholia, poczucie zagubienia, ale też pewien spokój. Słuchając jej, tańczyć więc można jedynie między kroplami deszczu, próbując znaleźć sposób, aby powstrzymać ból.

Sztuką było nagrać materiał, który bazując na dość podobnej koncepcji, tematach i zabiegach, będzie inny od swojego przełomowego poprzednika. A to akurat udało im się bardzo dobrze. Iridescence było dowodem na to, że nawet bez Ameera Vanna, jednego z najbardziej wyrazistych członków kolektywu, Brockhampton radzą sobie coraz lepiej i wciąż pozostają najmocniejszym składem hip-hopowym. Ich siła tkwi przede wszystkim w chemii, jaka jest między nimi i tego, jak każdy z chłopaków dobrze porusza się po ekscentrycznych podkładach. Istotna jest też różnorodność ich flow, które zestawione razem, świetnie ze sobą grają, co pozwala zresztą jeszcze bardziej eksperymentować z samą konstrukcją utworów. Widać to na przykład w „Love Me for Life”, który rozpoczyna się niejako sylabizowaną zwrotką Kevina. Po niej z kolei wchodzi Joba, którego płynnie zaśpiewane wręcz linijki nagle zderzają się z szorstkim i krzykliwym głosem Merlyna. Jeśli chodzi o bity, te na Ginger wydają się nieco bardziej przestrzenne. Pojawia się w nich pogłos, a brud i chaos kojarzące się z Iridescence, ustępują miejsca niezakłóconej melodii i wrażeniu przejrzystości. Jest indiepopowe, niosące nadzieję „No Halo”, w którym w refrenie wokalu udzieliła Deb Never (I’m sure I’ll find it / No one help me when my eyes gone red) czy podobnie piosenkowe „Sugar”. W nim z kolei widzimy bezsensowne oczekiwanie na drugą osobę, ale także akceptację danej sytuacji; gotowość by odejść, przy jednocześnie cierpliwie powtarzanym Do you love me?.

Brockhampton wciąż rapują o depresji, używkach, rozstaniach czy przeszłości, dlatego fajnym akcentem, oprócz zamykającej album historii Victora Robertsa, nowego członka kolektywu, jest należące do Slowthai’a „Heaven Belongs to You”. Raper jest jednym z najbardziej obiecujących debiutantów z Wysp. Zahaczając o wątki religii, Brytyjczyk porusza właśnie kwestię swojego zdrowia psychicznego — I walk on water‚ pain and torture what I bring to these / And there’s a war in my head, just like the Middle East. Utwór stanowi niejako kontynuację kolejnego „If You Pray Right”, a kawałki spaja ze sobą sampel „Break the Law ’95” Three 6 Mafia, co w pewnym momencie robią to również te same instrumentale. Ten drugi zamyka świetne, rozmyte i niedbałe, jakby improwizowane outro, które następnie przechodzi w podniosły, traktujący o szeroko pojętej stracie „Dearly Departed”.

#FridayRoundup: Raphael Saadiq, Missy Elliott, Brockhampton, Rapsody i inni

Niewiarygodnie zasypał nas premierowymi wydawnictwami ostatni weekend sierpnia. Nie tylko po latach nowe wydawnictwa wypuścili Raphael Saadiq i Missy Elliott, ale ukazały się wypatrywane przez nas płyty Brockhampton, Rapsody i Olivii Nelson. Ponadto epka od Toro y Moi, kolejny krążek Jazzmei Horn, nieoczekiwany afrobeatowy album Jidenny i pożegnalna płyta Jeezy’ego. Słowem — jest czego słuchać!


Jimmy Lee

Raphael Saadiq

Columbia

Choć Raphael Saadiq nie zasypiał gruszek w popiele od wydania Stone Rollin’ w 2011 roku, osiem długich lat zajęło mu wypuszczenie nowego kolejnego krążka. W międzyczasie zawitał do Polski na koncert, zapowiedział drugą część kultowego Ray Ray, której premiera nie doszła finalnie do skutku, czy otrzymał nominację do Oscara. Dziś w internecie pojawiła się jednak nareszcie wyczekiwana od dawna nowa płyta Jimmy Lee, na której 53-letni już artysta przepracowuje rozmaite traumy, których nie miał okazji poruszyć na wcześniejszych krążkach i patrzy z dystansem na swoją karierę sceniczną, jednocześnie gotów stawić czoła przyszłości. To być może najbardziej osobista płyta w dyskografii Saadiqa. Muzycznie prym wiedzie oczywiście neo-soul, ale umiejętnie przyprawiony progresywnymi inklinacjami od trip hopu, przez rock, muzykę taneczną, aż po bluesa. To płyta, nad którą zdecydowanie trzeba pochylić się w nadchodzącym tygodniu! — Kurtek


Iconology

Missy Elliott

Atlantic

Missy Elliott wzięła nas wszystkich z zaskoczenia! Gdy w lipcu pisaliśmy, że raperka wygląda i czuje się znakomicie i jest gotowa, by wypuścić nową muzykę, nie przypuszczaliśmy, że stanie się to przed końcem wakacji. Epka Iconology to co prawda zaledwie cztery nowe tracki, ale to wciąż najbardziej obszerne wydawnictwo w karierze artystki od krążka The Cookbook z 2005 roku. Jednocześnie rozpoczynający wydawnictwo numer „Throw It Back” zrealizowano kolorowym teledyskiem przywodzącym na myśl klasyczne klipy Misdemeanor. Niestety, nie jest aż tak różowo — wielu może odstręczyć surowe brzmienie wydawnictwa i powtarzalność fraz zapożyczona z trapu. Nie są to produkcje ze złotej ery Timbalanda, z jakimi kojarzyliśmy Missy i które w dużej mierze zbudowały jej barwną legendę. Brakuje earwormowych refrenów i charyzmatycznych, quirkyrapowych zwrotek. Niemniej, na pewno damy nowej inkarnacji Elliott szansę i wam radzimy zrobić to samo! — Kurtek


Ginger

Brockhampton

Question Everything / RCA

Nie ma wątpliwości, że Brockhampton to jeden z najmocniejszych składów hip-hopowych. Przy okazji Iridescence pisaliśmy, że pomimo zmian w zespole i bardziej eksperymentalnego brzmienia niż tego znanego z trylogii, Brockhampton wciąż pozostają sobą. Wydaje się, że tym razem wśród szorstkich bitów znajduje się więcej przestrzeni, a na albumie zdecydowanie więcej miejsca zajmują piosenkowe, lżejsze momenty. Jak zapowiadał Kevin Abstract, Ginger nastrojem porównać można do „Hey Ya” OutKast – chłopaki tematy depresji, miłości czy trudnej przeszłości wykładają w pozornie weselszy, lecz wciąż poruszający sposób. — Klementyna


Eve

Rapsody

Jamla / Roc Nation

Kiedy w 2017 roku wyszedł numer „Power”, na którym obok Rapsody pojawił się Kendrick Lamar , będący wówczas w swojej szczytowej kondycji, raperka nie tylko nie przygasła przy gościu, ale charyzmą i surowością linijek zdarzało jej się dominować. Już wtedy czułem, że w artystce tkwi olbrzymi potencjał, ale to najnowszy krążek, zatytułowany Eve, pozwala jej jak nigdy wcześniej rozwinąć skrzydła i popisać się wszechstronnością. Z jednej strony zatem „Cleo” atakuje nas z zaskoczenia wściekłymi, chłodnymi linijkami położonymi pod instrumental samplujący „In the Air Tonight” Phila Collinsa, z drugiej „Ibithaj” to próba ożenienia Wutangowego olschoolu ze smukłym R’nB (za które na tracku odpowiada sam D’Angelo), zaś „Ryena’s Interlude” to miniatura w klimacie poezji spoken word. Tropów brzmieniowych jest jeszcze więcej, ale w tym wszystkim esencją dalej pozostają przesycone afroamerykańskim feminizmem teksty, które sięgają zarówno po bigbootypraising i radosne body positive, jak i (znacznie częściej) po bardzo bezpośrednie, agresywne próby rozliczenia się z Ameryką za krzywdy wyrządzone czarnoskórym kobietom. Nie bez powodu nazwy tracków na albumie to kobiece imiona. Rapsody celuje nie tylko w solidnie skonstruowany rapowy krążek, ale przede wszystkim  w wyraźny manifest.  — Wojtek


Back to You

Olivia Nelson

Hear This

Autorka jednej z naszych ulubionych epek z zeszłego roku wypuszcza kolejny minialbum (tym razem bardziej zbliżony do standardowego rozmiaru). Back to You po raz kolejny zgrabnie łączy R&B z popem. Połączenie to poddaje tym razem dominacji minimalistycznych bassowych aranży przywodzących na myśl Kelelę. Olivia Nelson nadal jednak stawia na klasyczne, można by rzec — staromodne, piosenki. Brak aranżacyjnych plot twistów może zniechęcić. Jeżeli jednak przedkładacie ładne melodie nad fajerwerki, to na nowym wydawnictwie Olivii z pewnością kilka takich melodii znajdziecie. — Maja Danilenko


Smartbeats

Toro y Moi

Toro y Moi

Toro Y Moi zaprezentował nowe EP zatytułowane Smartbeats. Projekt został wydany we współpracy z firmą Smartwater i zawiera kolaboracje z Nosaj Thing, Empress Of, Washed Out i Madeline Kenney. Wszystkie utwory inspirowane są zasadą „smartwater” i zostały napisane jako uzupełnienie aktywności fizycznej, do których lubisz się spocić. Artyści zaangażowani w projekt, to podobno głęboko wierzący bio zwolennicy, szukający alternatywnych sposobów odnowy biologicznej. Temat od długiego czasu na topie, ale ja jednak wolę poćwiczyć przy swojej playliście, a nie do wodno-elektrycznych dźwięków napisanych na potrzeby konkretnej firmy, która próbuje zwiększyć swoją popularność poprzez uruchomienie nowego programu kulturalnego, mającego na celu połączenie muzyki popularnej z najnowszymi osiągnięciami w nauce i technologii. — Forrel


Love and Liberation

Jazzmeia Horn

Concord Jazz

Debiutancki album Jazzmei A Social Call zapewnił jej w ubiegłym roku nominację do Grammy. Wokalistka z Teksasu dołączyła tym samym do grona najbardziej wyróżniających się jazzowych głosów młodego pokolenia. Jednocześnie wsłuchując się w jej najnowsze dzieło – Love and Liberation, słychać dojrzałość i świadomość kierunku, w jakim chce ona podążać. Na krążku znajdziemy zarówno autorskie utwory, jak i covery, wśród których są m.in. „No More” Jona Hendricka i „Green Eyes” Erykhi Badu. Macie ochotę na trochę jazzu w tradycyjnym wydaniu? Odpalcie album Jazzmei Horn. W końcu takie imię zobowiązuje. — Mateusz


85 to Africa

Jidenna

Epic

Jidenna, wokalista, producent, gentleman o afrykańskich korzeniach wraca z drugim albumem w swojej karierze. Po bardzo umiarkowanym sukcesie krążka The Chief muzyk zdecydował się zamienić R&B w radiowym wydaniu na soczysty afrobeat. Jego nowe wydawnictwo to 11 utworów promowanych takimi singlami jak „Tribe” czy „Sufi Woman”. Wśród gości pojawili się m.in. GodlLink czy Seun Kuti. Czy muzyczna podróż do Afryki to aby dobry pomysł na wskrzeszenie kariery? Nie mówię nie — Adrian


TM104: The Legend of the Snowman

Jeezy

YJ / Def Jam

Ostatnia część serii Thug Motivation może być zarazem ostatnią płytą Jeezy’ego. To już jedenasty krążek w jego dyskografii i jeżeli rzeczywiście miałby być tym pożegnalnym, to lepszego momentu nie mógł sobie wybrać. Dziś jest tylu młodych raperów z Atlanty, którzy wyznaczają trendy w amerykańskim i światowym hip-hopie, że właśnie teraz jest czas na zawieszenie mikrofonu na kołku i ostateczne przekazanie im pałeczki. Być może Jeezy właśnie tak sobie pomyślał, tego nie wiem. Wiadomo tyle, że dostajemy osiemnaście tracków, gościnnie między innymi CeeLo Green, Meek Mill i John Legend, a produkcyjnie gospodarza wspierają np. Lex Luger i J.U.S.T.I.C.E. League. — Dill


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Nowy album Brockhampton coraz bliżej!

Brockhampton podzielili się kolejnym singlem z ich nadchodzącego wydawnictwa! „If You Pray Right”, podobnie jak „I Been Born Again”, zapowiada Ginger, piąty studyjny album grupy. Płyta powinna ukazać się już niebawem — artyści wciąż nie ujawnili dokładnej daty premiery, wiadomo jednak, że na pewno będzie miała ona miejsce w tym miesiącu. My jesteśmy bardzo podekscytowani i od początku nie możemy się doczekać, zwłaszcza że wszystko wskazuje na to, że utrzymany w konwencji kolektywu nowy materiał, wyniesie ich na jeszcze wyższy poziom. Zresztą sprawdźcie sami! Dodamy tylko, że nowy kawałek i zrealizowany do niego teledysk, pod koniec zmienia się w amatorskie wideo, przy którym słychać fragment jeszcze jednego utworu — „Hood Still Love Me”.

Brockhampton powracają z singlem i zapowiedzą albumu

Kiedy wiosną Kevin Abstract częstował nas kolejnymi częściami swojego Arizona Baby, wydawało się, że Brockhampton zrobią sobie w tym roku wydawniczą przerwę. Nic bardziej mylnego! W końcu mamy do czynienia z jedną z najbardziej płodnych ekip ostatnich lat. Gdy we wrześniu Iridescence będzie obchodzić swoje pierwsze urodziny, my będziemy mogli cieszyć się już odsłuchem piątego studyjnego albumu grupy. Ginger, bo tak brzmi tytuł owego projektu, ma mieć premierę jeszcze w tym miesiącu. W formie przystawki dostajemy „I Been Born Again” – energetyczny rapowy track, na którym udzielają się Kevin, Merlyn, Dom, Joba oraz Matt Champion.

Kevin Abstract prezentuje Arizona Baby w pełnej krasie

Po dwóch tygodniach zabawy w kotka i myszkę, z żonglerką tytułami i okładkami na pierwszym planie, lider Brockhampton dziś w nocy podzielił się zgodnie z zapowiedzią finalną wersją długogrającego następcy American Boyfriend z 2016 roku. Krążek zatytułowany (jednak) Arizona Baby ostatecznie pomieścił nieco ponad pół godziny muzyki, na które złożyło się 11 utworów — sześć upublicznionych wcześniej w formie dwóch epek i pięć zupełnie nowych numerów. Po raz kolejny Abstract prezentuje tu własną wizję progresywnego hip hopu, w którym inspiracje Frankiem Oceanem i Outkast łączą się z psychodeliczną mieszanką soulu i jazzu.

Kevin Abstract przedłuża piątkową epkę o nowe utwory

We wczorajszej audycji Soulbowl mówiłem, że w sieci można znaleźć informacje, że wydane w miniony piątek Arizona, Baby to jedynie wstęp do kolejnego solowego długograja Abstracta, na który złożą się w sumie trzy małe wydawnictwa. I rzeczywiście teoria ta zdaje się potwierdzać szybciej niż można by się spodziewać. Pod tytułem Ghettobaby lider Brockhampton rozszerzył bowiem dzisiaj zeszłotygodniowy materiał o kolejne trzy tytuły, spośród których centralny „Baby Boy” doczekał się teledysku. Ogarnijcie wszystko poniżej.

Kevin Abstract zajawia nowy projekt

Wszystko wskazuje na to, że wcześniejsze zapowiedzi Kevina Abstracta, że pierwotnie przegapione przez media, ale po czasie znakomicie przyjęte przez fanów American Boyfriend: A Suburban Love Story z końca 2016 roku będzie jego ostatnim solowym krążkiem, można włożyć między bajki i wkrótce w nasze ręce trafi jego kolejna solowóka wedle zapowiedzi zatytułowana The 1-9-9-9. Pod koniec marca raper powrócił na Twittera pod długiej przerwie, udostępniając grafikę wyglądającą na okładkę nowego krążka (powyżej), a w międzyczasie opublikował kilka krótkich audiowizualnych teaserów, które zdają się tę teorię potwierdzać. Wczoraj milczenie przerwał Youtube’owy profil Brockhampton gdzie Abstract opublikował psychodeliczny teledysk do fragmentu progresywnego powerrapowego numeru o nieznanym jeszcze tytule. Jak się to wszystko rozwinie, będziemy informować na bieżąco. Tymczasem koniecznie odpalcie nowego Keva — it’s lit!

Recenzja: Brockhampton Iridescence

Brockhampton

Iridescence (2018)

Question Everything/RCA Records

Już dawno na rapowej mapie nie było kolektywu, który z takim impetem wszedłby na scenę, a przy tym trafił do tak szerokiej i różnorodnej grupy odbiorców. Swoją zeszłoroczną trylogią Saturation Kevin Abstract i spółka zrobili wrażenie na wszystkich — od hip-hopowych konserwatystów po wyznawców niuskulu, a nawet niedzielnych słuchaczy rapu. Ten nagły skok popularności zaowocował podpisaniem wielomilionowego kontraktu z RCA Records, dzięki czemu chłopcy z Brockhampton osiągnęli coś, co jeszcze przed rokiem wydawało się pewnie dla nich kompletną abstrakcją — swoją nową płytę nagrali w legendarnym Abbey Road Studios w Londynie. Czy to wejście do ścisłego muzycznego mainstreamu oraz perturbacje związane z odejściem Ameera Vana sprawiły, że w brzmieniu pierwszego hip-hopowego boysbandu nastąpiła rewolucja? Czy może postanowili wciąż kroczyć drogą, która przyniosła tak znakomite efekty na poprzednich płytach?

Odpowiedź na te pytania nie jest jednoznaczna. Z jednej strony słuchając Iridescence nie ma się wątpliwości, że to album nagrany przez Brockhampton. Podobnie jak na Saturation, tak i tu brzmienie jest odważne, ekscentryczne, stojące w opozycji do obecnie panujących w hip-hopie trendów. Z drugiej jednak strony, pochodzący z Teksasu kolektyw pokazuje tu niespotykaną na wcześniejszych projektach emocjonalną dojrzałość i świadomość tego, co chce osiągnąć, zarówno na poziomie tekstowym, jak i muzycznym. Podczas gdy zeszłoroczne mikstejpy w znacznej mierze oparte były na młodzieńczej spontaniczności i synergii między członkami bandu, tak na Iridescence jeszcze istotniejszą rolę odgrywa autorefleksja nad tym, jak zmieniło się życie każdego z członków zespołu na skutek niespodziewanego sukcesu i presji, jaką ta zmiana ze sobą niesie. Dzięki temu nowy album prezentuje zdecydowanie bardziej spójną wizję niż którakolwiek z części zeszłorocznej trylogii.

Nie oznacza to jednak, że brzmienie zaprezentowane na nowym albumie jest w jakikolwiek sposób bardziej zdefiniowane czy wygładzone. Wręcz przeciwnie, jest tu nawet bardziej różnorodnie niż poprzednio, a granice eksperymentu zostały przesunięte jeszcze dalej. Mamy tu zatem nie tylko typowe dla Brockhampton wykręcone, ekscentryczne bangery („New Orleans”, „Berlin”, „Where the Cash at”), które swobodnie i naturalnie przenikają się z letnimi, rhythmandbluesowymi melodiami i pop-rapowymi balladami („Thug Life”, „San Marcos”, „Tonya”), ale także inspiracje brytyjską sceną elektroniczną, jak chociażby w „Tape”, czy drum&bassowym fragmencie „Weight”.

Najmocniejszymi momentami płyty są jednak te najbardziej emocjonalne i introspektywne numery, które podkreślają wspomnianą już dojrzałość i umiejętność spojrzenia w głąb siebie. Jednym z takich utworów jest właśnie „Weight”, gdzie Kevin Abstract rapuje m.in. „And she was mad ’cause I never wanna show her off / And every time she took her bra off my dick would get soft / I thought I had a problem, kept my head inside a pillow screaming”. Chyba jeszcze mocniej za serce chwyta przepiękne „San Marcos”, w którym wersy o początkach grupy w rodzimym Teksasie zwieńczone zostają powtarzanymi przez dziecięcy chór niczym mantra słowami „I want more out of life than this”. Pod względem emocji punktem centralnym albumu pozostaje jednak singlowe „J’ouvert”, w którym brudny, syntezatorowy bit stanowi idealne tło dla niesamowicie agresywnych i autentycznie wkurwionych wersów Joby („Don’t act like I ain’t been dead to ya’ / Don’t act like I ain’t deserve this shit / Couldn’t last a day inside my head / That’s why I did the drugs I did”).

W wywiadzie przeprowadzonym podczas sesji nagraniowej w Abbey Road Studios Kevin Abstract przyznał, że bodajże największą inspiracją w czasie tworzenia płyty było Kid A autorstwa Radiohead. Coś w tym może być, bo tak jak brytyjski zespół w 2000 roku definiował muzykę rockową na nowo, tak Brockhampton swoją dotychczasową twórczością, a szczególnie ostatnim albumem stara się wytyczyć nowe szlaki rozwoju gatunku, gdzie jakiekolwiek brzmieniowe podziały czy granice nie mają kompletnie racji bytu. Co prawda Iridescence z pewnością nie zapisze się w historii w podobny sposób, jak arcydzieło Radiohead, ale z pewnością jest to ważny krok w karierze grupy przybliżający ich do albumu, który być może w przyszłości będzie uznawany za rapowy klasyk.

Nowy teledysk: Brockhampton „New Orleans”

Ledwie tydzień minął od premiery czwartego krążka Brockhampton Iridescence, a chłopaki już serwują nam swój kolejny klip, tym razem do otwierającego album utworu „New Orleans”. Teledysk jest energicznym miksem ujęć zarejestrowanych podczas występu zespołu w tłumie fanów. „New Orleans” to drugi po „J’ouvert” obraz, który promuje najnowsze wydawnictwo boysbandu. Zespół 3 października rozpoczyna trasę pt. „I’ll Be There Tour”.