Wydarzenia

kasia lins

Recenzja: Szatt Bloom

Szatt

Bloom (2015)

Flirtini Records

 Solowy album Future Voices, niebanalne remiksy Samphy, Kwabsa, Destiny’s Child, Rhye, C2C, mistrz Polski w beatbattle.poznan, udział w Heartbreaks & Promises, projekty Nocne Nagrania Zaburzenia. Cała lista mocnych pozycji w muzycznym CV producenta tylko zaostrzyła apetyt na drugi album. Po wielu nieprzyzwoicie przyjemnych chwilach spędzonych z płytą pozostaje tylko pogratulować nowo powstałemu labelowi Flirtini Records tak utalentowanego reprezentanta pod swoimi skrzydłami.

Okrutnie trudno podpiąć cały album pod jeden gatunek. Wszystko opina się wokół szeroko pojętej elektroniki — od trip-hopu, przez glitch, nową falę r&b, po klimaty, które jednoznacznie kojarzą się wszystkim entuzjastom nowego brzmienia z Soulection. Na pierwszy plan wysuwają się jednak punktujące dźwięki w różnych, często skrajnych warstwach pasma, które potrafią nadać niewymuszonej dynamiki nawet spokojniejszym utworom. Imponuje ilość poukrywanych w tle detali, rozdmuchujących przestrzeń wokół ciężko osadzonych, przeciągających się syntezatorów. Nie można oczywiście zapomnieć o gęsto ciętych, wielokrotnie przemodulowanych samplach wokalnych, które w niektórych momentach potrafią zdominować całość. Pomimo tak szerokiej gamy brzmień, czy to w eklektycznym „Skylines” otwierającym cały album, czy w bardziej klubowym „Digitown”, od razu słychać, że album jest dziełem jednego producenta, a cofając się do poprzednich produkcji, łatwo rozpoznać jego dopracowaną, rozwijaną już od dawna wizję muzyki. Kluczem do całości jest równowaga — prawdziwe bombardowanie krótkimi samplami zaraz równoważone jest przeciągającymi się aranżacjami, które powodują, że płyta nie męczy swoją różnorodnością, a zachęca do wycieczek po meandrach elektroniki.

Na osobny akapit zasługują kolaboracje z wokalistami. Zdecydowanie najbardziej wyróżniają się kawałki, w których wokalnie udziela się VitoBitaminy. Zarówno w singlu „I Guess My Brother Got Shot” jak i w „Burn Till I Fell It”, chłopaki czują swoją muzyczną jazdę doskonale. „Be Fine” z Joannapple i „Changeless” z Kasią Lins zabierają nas w muzyczne podróże do indie R&B, bliżej  AlunaGeorge niż The Weeknd. Jeszcze inne jest „Our Little Steps”, w którym usłyszymy Jaqa Mernera, dzięki któremu każdy fan Bonobo poczuje się jak w domu. Każdy z tych numerów ma szansę przebić się do szerszej świadomości słuchaczy niż w przypadku bardziej wymagających produkcji instrumentalnych. Nikt nie powinien być zaskoczony, jeśli uda mu się usłyszeć którykolwiek z tych utworów w radiu czy nawet u Zane Lowe’a.

Bloom to powiew świeżości. Naprawdę udany album, przy którym ciężko się nudzić. To zasługa tego, że całość została bardzo skrupulatnie przemyślana, zarówno w aspekcie pojedynczych utworów jak i ogólnego konceptu. Pozostaje teraz tylko zastanowić się co dalej — co jeszcze można zrobić, by znów pozytywnie zaskoczyć słuchacza, nie rezygnując przy tym ze spójności materiału i wypracowanego stylu? Kiedy Szatt  stanie się tak popularny, jak powinien, biorąc pod uwagę jakość jego najnowszego albumu? I ostatnie, chyba najważniejsze — kiedy tego materiału posłuchasz samemu, najlepiej na żywo w swoim mieście?

Selekcja gości 2014

goscie
Prezentujemy ostatnią część naszego podsumowania roku. Znacie nas, wiecie, że lubimy się dzielić swoimi opiniami, ale lubimy także pytać o zdanie zaprzyjaźnionych artystów, bo kto jak nie oni wiedzą najlepiej, ile pracy trzeba włożyć w to, by nagrać album roku? (więcej…)

Kasia Lins ponownie live

Bez tytułuKasia Lins oraz częściej pojawia się na łamach miski i to nie bez powodu. Nie tak dawno pisaliśmy o jej bardzo klimatycznym wykonaniu „I Wanna Be Yours” Arctic Monkeys, a już możemy posłuchać kolejnego coveru. Tym razem wokalistka wzięła na warsztat utwór jednej ze swoich ulubionych artystek Trixie Whitley.  I co tu dużo mówić, akustyczne „Pieces” urzeka prostotą, a Kasia wraz z chórzystką Justyną Jarzębińską tworzą w refrenie jedność. Może jestem nieobiektywna, bo twórczość Trixie również jest mi bliska, ale zapewniam że nie pożałujecie klikając play poniżej.

Kasia Lins w KLN Live Lounge

lins Kasia Lins to jedna z tych wokalistek, która niewątpliwie ma szansę na karierę międzynarodową. Tak właściwie ona po prostu tę karierę już robi. Co więcej, udowadnia że nie tylko świetnie wypada w swoim repertuarze, ale też potrafi ciekawie zaprezentować się w cudzym. Podczas sesji w KLN Live Lounge wykonała cover „I Wanna Be Yours” Arctic Monkeys. I wyszło naprawdę klimatycznie. Kasia przygotowuje się do wydania drugiej solowej płyty, więc mam nadzieję że znajdą się na niej właśnie takie przyjemne aranże. A póki co, będę czekała na więcej wykonań live, bo dziewczyna zdecydowanie ma „to coś”. Posłuchajcie sami.

Nowy teledysk: Kasia Lins „Reason” (Lyric Video)

kasia

Ostatnimi czasy przyzwyczailiśmy się do lyric videos przygotowywanych z takim rozmachem, że właściwie nie potrzeba już pełnoprawnych teledysków dla uzupełnienia. Niby od przybytku (zwłaszcza w muzyce) głowa nie boli, ale momentami trudno się rozeznać w kolejnych wersjach wypuszczanych klipów. Na szczęście Kasia Lins (ponownie współpracująca z Karolem Łakomiecem) daje chwilę na złapanie oddechu i powrót do wizualnej równowagi, przypominając, że w ostatecznym rozrachunku prostota zawsze wygrywa z efekciarstwem. W obrazku do nagrania „Reason” niby nic się nie dzieje, ale trudno oderwać wzrok od wieczornego nieba, muskanych wiatrem włosów wokalistki i zmieniających się na ekranie słów. Piosenkę znajdziecie na debiutanckiej płycie Kasi Take My Tears, zarejestrowanej w legendarnym Ocean Way Studio w Nashville.

Nowy teledysk: Kasia Lins „Yesterday”

Przechwytywanie
Jeżeli jesienna depresja przedłużyła Wam się odrobinę, mamy idealny kawałek na gorsze dni. Patetyczny numer polskiej, młodej i zdolnej wokalistki Kasi Lins doczekał się wersji obrazkowej. Krótki, bo krótki, ale za to pełen emocji czarno-biały teledysk gwarantuje wieczorną nostalgię.

Nowy teledysk: Kasia Lins „Hold On” + konkurs

kasia lins

Teledysk do piosenki „Hold On” co prawda pojawił się w sieci już parę dni temu, jednak nie chcąc iść na fali wpisów postanowiliśmy odrobinę przeczekać, tak coby na pewno nikt nie pominął tego obrazka w natłoku tygodniowych zajęć.

Kasia Lins swoją debiutancką płytę nagrywała w Ocean Way Studios u boku najlepszych muzyków na świecie. Za produkcję kolejnego, wspomnianego już utworu promującego krążek Take My Tears odpowiadają Nick Manson oraz perkusista mojego bożyszcza (Lenny’ego Kravitza) – Zoro, klip natomiast został nagrany w studio w Nashville, na którym możecie przyjrzeć się, jak przebiegała praca nad albumem.

A przy okazji tego wpisu mamy dla Was także konkurs, w którym jedna osoba może zgarnąć jedną z piękniejszych tegorocznych pozycji i postawić Take My Tears na swoją półkę. Pytanie jest bardzo, bardzo proste:

w jakim programie muzycznym startowała Kasia?

Na maile z odpowiedziami czekamy do 4 października; wysyłajcie je na adres ewa.soulbowl@gmail.com w tytule wpisując „konkurs – Kasia Lins”.

No dobra, to teraz klikajcie na play!

Cover: Kasia Lins „Heartbeat”

Bez nazwy-1

O pięknych, uzdolnionych Polkach właściwie moglibyśmy pisać nawet bez wyraźnego powodu. Ale jeśli do tego mają włosy niczym młoda Mariah Carey i jazzową wrażliwość Esperanzy Spalding, to nie przepuścimy. Kasia Lins – bo o niej mowa – to utalentowana 23-latka, która niedawno zaczęła promować swój nadchodzący debiutancki album. Pisaliśmy o niej szerzej już wcześniej, a teraz jest kolejna okazja, bo kilka dni temu na Youtubie Kasia opublikowała swoje wykonanie hitu Nneki „Heartbeat”. Jeśli lubisz mówić znajomym, że słyszałeś już coś, zanim było modne/popularne – to miej oko na tą dziewczynę, bo jej kariera już gdzieś się czai za rogiem.

Nowy teledysk: Kasia Lins „Ain’t Gonna Wait”

kasia lins

Kasia Lins to 23-letnia wokalistka i pianistka, w dodatku samodzielnie pisząca teksty. Muzyczną przygodę rozpoczęła z brzmieniami klasycznymi, jednak później przekonała się także do innych gatunków, w których dzisiaj oscyluje – czyli soul, neo-soul i pop, choć Kasia nie ukrywa, że jej największą pasją po dziś dzień pozostaje jazz.
W 2009 roku samodzielnie napisała kilka piosenek, które nagrała, a następnie rozesłała do wytwórni płytowych. Minęła chwila, ale warto było czekać, ponieważ wraz z rokiem 2011 podpisała umowę z grupą Evolution, po czym dokończyła pisać teksty na swój album, aby rok później, w czerwcu, wyjechać do Nashville i tam, w Ocean Way Studios, rozpocząć nagrywanie swojego debiutu.

O wyjątkowości zbliżającego się wydawnictwa świadczyć mogą chociażby nazwiska gości, których będziemy mogli usłyszeć – Zoro (perkusista Lenny’ego Kravitza), Larry Braggs, Jerry Cortez czy Tom Politzer z zespołu Tower Of Power. Nad całością czuwał amerykański producent Nick Manson.
Album Take My Tears zrealizowany zostanie latem tego roku w Europie i Azji, jednakże są też plany na wydanie go jesienią w Północnej Ameryce. Poniżej pierwszy singiel zwiastujący tę płytę – „Ain’t Gonna Wait”.