Wydarzenia

mitch & mitch

Shabazz Palaces i Actress na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty


Wrocław nareszcie stał się prawdziwie „mądry” (jak od lat chcą go widzieć autorzy pewnej serialowej piosenki), przynajmniej jeżeli chodzi o wakacyjny repertuar koncertowy. Organizatorzy 17. edycji festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty, jak zresztą niemal co roku, zadbali o to, żeby muzyczne punkty programu były nie mniej interesujące niż te filmowe. W Klubie Festiwalowym w Arsenale między 3 a 13 sierpnia pojawią się między innymi Shabazz Palaces, Actress, Hatti Vatti oraz Mitch & Mitch. Świetna okazja, zwłaszcza dla tych, którzy będą chcieli nadrobić nowości płytowe. Pełny program koncertowy do sprawdzenia tutaj.

#FridayRoundUp: GoldLink, Mike Will Made-It, Tuxedo, Reakwon i inni

Początek wiosny nie przyniósł może jeszcze takiej pogody, jakiej każdy by sobie życzył. Dostarczył nam za to kilka muzycznych premier, które z pewnością umilą nam czas w oczekiwaniu na słońce. Wybierać możecie, chociażby spośród funkowego sztosu od Tuxedo, hip-hopowych młodych talentów, wśród których znalazł się GoldLink oraz cała masa gości na producenckim albumie od Mike Will Made It. Słuchacze ceniący bardziej klasyczne brzmienia sprawdzą z pewnością nowy krążek od Reakwona, a wszystkich fanów R&B zadowolić powinien Trey Songz. Odsłuchy jak zawsze poniżej.


At What Cost

GoldLink

RCA Records

Minął tydzień od czasu, kiedy dowiedzieliśmy się, że ten album ujrzy światło dzienne i już po pierwszym singlu wiadomo, że warto było czekać. „Meditation” przy wsparciu Jazmine Sullivan na bicie niezawodnego Kaytranady pozwala odżyć po przeciągającej się jesieni i zimie. 14 utworów na drugim albumie waszyngtońskiego rapera świetnie nadaje się do poczucia klimatu, który zagościł za oknem. Wale, Steve Lacy, Shy Glizzy i przede wszystkim sam gospodarz, który rapuje dosłownie na każdym podkładzie, na pewno o to zadbają. — Richie Nixon


Ransom 2

Mike Will Made-It

Eardruma/Interscope

Mike Will to obok Metro Boomina najgorętszy obecnie producent hiphopowy — przynajmniej z tych debiutujących w przeciągu ostatnich kilku lat. Ransom 2 to sequel jego mikstejpu sprzed trzech lat i zarazem pierwszy oficjalny album producencki. Mam pewne obawy, że Michał wystrzelał się najlepszych podkładów na albumach Gucci Mane’a, Rae Sremmurdów i innych znajomych. Obym się mylił. Wśród gości na płycie między innymi Kendrick Lamar, Pharrell Williams, Rihanna, czy najwybitniejszy z nich wszystkich Lil Yachty. — Chojny


Tuxedo II

Tuxedo

Stones Throw Records

Mayer Hawthorne i Jake One wracają jako Tuxedo, dwa lata po wypuszczeniu pierwszego wspólnego albumu. Na Tuxedo II można się spodziewać kontynuacji tego co słyszeliśmy na poprzednim krążku czyli powrotu do starych dobrych lat 70-tych-80-tych. Disco i p-funk będą się lać z głośników strumieniami, a George Clinton i Charlie Wilson pomyślą sobie, że mają godnych siebie naśladowców. Wydana w tym roku epka Fux With The Tux każe się spodziewać tego, że będziemy mieli do czynienia z naprawdę klasowym materiałem. — Dill


The Wild

Raekwon

H20 Records/EMPIRE

Pewna stara shaolińska legenda powiada, że im bardziej raperzy z Wu-Tang Clanu oddalają się od swoich rodzimych klimatów, tym mocniej skazani są na artystyczną porażkę. The Wild — ósmy solowy krążek Chefa — zapowiada się na kompletne odejście od stylu znanego chociażby z obu Only Built 4 Cuban Linx. Ani wytrawni wutangoholicy, ani bardziej liberalni fani (to ja) nie są zachwyceni dotychczas wypuszczonymi singlami. Liczymy przynajmniej na jakieś przebłyski wyższej jakości. Na coś liczyć trzeba. — Chojny


Termarine

Trey Songz

Atlantic

No i proszę — Trey Songz wypuścił dzisiaj prawowitego następcę krążka Trigga z połowy 2014 roku. Na Tremaine Songz po raz kolejny próbuje sprzedać nam tę samą porcję przeciętnego egocentrycznego i przesadnie seksualnego R&B, tym razem doprawionego dodatkowo, zgodnie z radiowymi trendami trap-popowymi bitami. — Kurtek


Visitantes Nordestinos

Mitch & Mitch / Kassin

Agora S.A.

Mitch & Mitch tym razem w poszukiwaniu inspiracji wybrali się do Brazylii. Brazylii, którą można już zresztą było poniekąd usłyszeć na ich głośnym wspólnym albumie ze Zbigniewem Wodeckim. Tym razem do współpracy zaprosili brazylijskiego muzyka i producenta Kassina, znanego z projektu +2, współtworzącego grupę Orquestra Imperial, a oprócz tego współpracującego z gwiazdami MPB m.in. Gal Costą czy Marcosem Valle. Efektem ich spotkania jest właśnie płyta Visitantes Nordestinos. — Kurtek


Szum

Hatti Vatti

Most

Na najnowszym wydawnictwie rozwijającego się w ekspresowym tempie labelu Most Hatti Vatti połączył w znakomity sposób przeszłość, z tym, co dopiero ma nadejść. Sample ze ścieżek dźwiękowych do „Narodzin Ziemi” Stefana Szwakopfa, „Gwiazdy” Witolda Giersza czy „Inwazji” Stefana Schabenbocka, czyli polskich, animowanych filmów sprzed kilkunastu lat, w połączeniu z analogowymi efektami i instrumentami, stworzyły tutaj równie niesamowitą, minimalistyczną opowieść o przyszłości, w którą naprawdę warto się wybrać. Ciekawe doznania gwarantowane. — efdote


Odsłuch: Mitch & Mitch & Kassin Visitantes Nordestinos

Mitch & Mitch tym razem w poszukiwaniu inspiracji wybrali się do Brazylii. Brazylii, którą można już zresztą było poniekąd usłyszeć na ich głośnym wspólnym albumie ze Zbigniewem Wodeckim. Tym razem do współpracy zaprosili brazylijskiego muzyka i producenta Kassina, znanego z projektu +2, współtworzącego grupę Orquestra Imperial, a oprócz tego współpracującego z gwiazdami MPB m.in. Gal Costą czy Marcosem Valle. Efektem ich spotkania jest płyta Visitantes Nordestinos, która oficjalnie ukaże się w piątek, ale od poniedziałku można usłyszeć ją w całości na Tidalu.

Recenzja: Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch 1976: A Space Odyssey

Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch

1976: A Space Odyssey (2015)

Lado ABC

Kto był na pamiętnym koncercie Zbigniewa Wodeckiego i grupy Mitch & Mitch na Off Festivalu w 2013 roku, temu być może w oku zakręci się łezka. Zrealizowany w Studiu im. Witolda Lutosławskiego w Polskim Radiu w tym samym składzie i podobnym czasie koncert niesie dokładnie ten sam ładunek emocjonalny, ale o ile powodzenie Offowego występu można było przypisać wówczas urokowi chwili, w przypadku radiowego nagrania należy z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że rzecz jest naprawdę mocna. I to nie mocą dnia wczorajszego, a mocą coraz rzadziej niestety uchwytnej fuzji czarownego wczoraj i kompetentnego dziś.

Ale po kolei — czarownym wczoraj jest w tym zestawie zapomniany na blisko cztery dekady debiutancki solowy krążek Zbigniewa Wodeckiego inspirowany brazylijską bossa novą proweniencji amerykańskiej w osobie m.in. Burta Bacharacha, który zdołał przeniknąć przez żelazną kurtynę i zaszczepić kolor i melodię w sercu choćby wspomnianego Wodeckiego. Kompetentne dziś to z kolei grupa Mitch & Mitch, która nie tylko album odkryła na nowo, ale namówiła piosenkarza, by skompletowawszy orkiestrę z prawdziwego zdarzenia, płytę odkurzyć publicznie. Ale tego trzeba mieć i pomysł, i warsztat. Na szczęście to wszystko na krążku, malowniczo zatytułowanym 1976: A Space Odyssey, bez wątpienia się pojawia.

Nie chodzi bowiem o to, by rzecz tylko odtworzyć, odegrać poprawnie. Za nową odsłoną, by chwyciła, musi stać życie i pewna wirtuozeria. A kto tylko miał okazję zapoznać się z klasycznym debiutem Wodeckiego, wie, że zadanie było niełatwe. Oryginalny album był perfekcyjnym zbiorem pięknie, choć kameralnie zaaranżowanych, płynących melodii — niezobowiązująco przebojowych, nigdy nachalnych. „Kompozytorzy to byli melodycy, którzy świetnie harmonizowali. Jest tam parę moich kompozycji, które sam sobie wykombinowałem i sam zaaranżowałem. (…) I okazuje się, że te melodyjki po czterdziestu latach dalej są ładne. Mało tego — nie tylko są ładne, ale trzeba mieć umiejętności, żeby je dobrze wykonać” — mówił o płycie sam Wodecki. W oryginalnych sesjach nagraniowych udział wzięli zresztą: Orkiestra pod dyrekcją Wojciecha Trzcińskiego i Alibabki — poprzeczka została więc postawiona wysoko, zwłaszcza biorąc pod uwagę klimat i charakter nagrań z lat 70.

Ale okazuje się, że teraz też można. Kunsztowny debiut Wodeckiego cztery dekady po jego premierze wyniósł na piedestał ten sam rodzaj artystycznej synergii, która pozwoliła mu na zrealizowanie rewolucyjnej bigbandowej wersji „Jest jedna rzecz”. Dobrym pomysłem była zmiana kontekstu przez nadanie materiałowi charakteru projektu scenicznego. Gdyby muzycy zdecydowali się zaciągnąć Wodeckiego do studia, prawdopodobnie efekt, choćby ciekawy, byłby skazany na bezpośrednie porównanie z pierwowzorem, co zwłaszcza pod względem produkcyjnym, mogłoby ukazać, że nowe wersje nie mają siły oryginałów. Tymczasem na scenie można muzykę nie tylko wykonać o wiele swobodniej, ale można się nią kreatywnie pobawić — wykorzystać wiedzę i doświadczenie bez nadęcia, by wtrącić nieco Brazylii do inspiracji amerykańskim jednak Burtem Bacharachem. I tak oto „Dziewczyna z konwaliami” stała się przestrzenią do powstania tropikalnego dźwiękowego kabaretu zbudowanego na kanwie kompozycji wspomnianego już Trzcińskiego, a jako zwieńczenie całości Mitch & Mitch zaproponowali być może jeden z najbardziej uzależniających refrenów w historii muzyki popularnej — „Minha teimosia, uma arma pra te conquistar” tuza MPB, Jorge Bena, którego z powodów geopolitycznych w latach 70. Wodecki znać nie mógł, a mimo wszystko jego własne kompozycje „Panny mego dziadka” czy „Partyjka” zbliżyły się do utworu Bena tak bardzo, jak tylko było to w PRL-u wykonalne. To samo w sobie świadczy o sile — i oryginalnej płyty Wodeckiego z 1976 roku, i zrealizowanej w 2014 na jej podstawie Odysei kosmicznej. Tak naprawdę nie ma w programie koncertu kompozycji, która nie zostałaby odrobinę zdekonstruowana i jednocześnie na potrzeby projektu nadbudowana. Znamiennie, rzecz rozpoczyna utwór „Opowiadaj mi tak”, którego nie znajdziemy na oryginalnej płycie, ale niewątpliwie wpisuje się doskonale w projekt i brzmieniowo, i ideowo — to zresztą koronny przykład na siłę aranżacji Mitch & Mitch — nowa wersja jest bowiem znacznie bardziej ekspresyjna i energiczna, najpewniej za sprawą monumentalnej, w pełni organicznej aranżacji.

Nie ma jednak żadnego sensu porównywać oryginalnych nagrań z ich koncertowymi odpowiednikami — zmienia się to bowiem i skala, i charakter, i ładunek emocjonalny. Wciąż jest niezobowiązująco i blisko słuchacza, z tym że 1976: A Space Odyssey jest na pewno pełniejsze repertuarowo i od pierwszego do ostatniego numeru podszyte pozytywną energią, która przed 40 laty była jednak nieco bardziej zawoalowana. I co najlepsze obie płyty na tej subtelnej zmianie jak najbardziej korzystają. Potwierdza się też wszystko to, o czym Zbigniew Wodecki opowiadał nam przed miesiącem — on sam w istocie jest świetnym instrumentalistą, a Mitch & Mitch faktycznie potrafią bawić się muzyką. A wszystkich tych, którzy w głowie wciąż mają tylko „Pszczółkę Maję”, spacyfikuje sama muzyka.