Wydarzenia

run the jewels

Nowy utwór: Danger Mouse feat. Run The Jewels & Big Boi „Chase Me”

Danger Mouse ostatnimi laty zdecydowanie odbił od hip-hopowego światka, produkując albumy wykonawców z kilku innych muzycznych gatunków. Jak się okazuje, nie zapomniał do końca o swoich korzeniach i nadal potrafi dowalić konkretnym bangerem. A kto najlepiej potrafiłby się obecnie na takim odnaleźć jak nie chłopaki z Run The Jewels? Jeżeli jest Wam mało wrażeń, to dorzucamy jeszcze powracającego już niebawem z nowym albumem Big Boia i cała czwórka rusza z olbrzymią szybkością, znacząco podnosząc adrenalinę u słuchaczy. Numer „Chase Me” promuje ścieżkę dźwiękową do filmu Baby Driver, w którym prędkość odgrywać ma znaczącą rolę. Zapinajcie więc pasy i odpalajcie play.

Run the Jewels udostępniają demo „Panther Like a Panther”

Zapewne wielu fanom Run the Jewels serce zabiło mocniej, gdy ich oczom ukazała się kocia ilustracja promująca nowy numer duetu. W zasadzie nowy stary numer, bo „Panther Like a Panther” znajduje się na wydanym w ubiegłym roku RTJ3. Panowie Killer Mike i El-P postanowili zrobić nam mały prezent i wypuścili pierwotną wersję utworu. Trzeba przyznać, że kawałek przeszedł sporą ewolucję, zanim znalazł się na albumie. Największa różnica to oczywiście bit, który w oryginale jest bardzo surowy, klimatem przypomina wcześniejszy projekt duetu. W refrenie nie usłyszymy też Triny, której gościnny występ uświetnił oficjalne nagranie. A wam, które wykonanie bardziej przypadło do gustu?

Nowy teledysk: Run The Jewels „Legend Has It”

Run The Jewels wciąż promują swoją trzecią płytę i właśnie wypuścili klip do „Legend Has It”. Killer Mike i El-P wcielają się w kilka postaci podejrzanych o walkę z systemem, wszystko dzieje się na posterunku policji i jest przedstawione w lekko surrealistyczny sposób. Aha i bądźcie spokojni. Podczas kręcenia teledysku nie ucierpiał żaden królik.

Recenzja: Run the Jewels „Run the Jewels 3”

rtj3

Run the Jewels

Run the Jewels 3 (2016)

Run the Jewels, Inc.

Cztery lata od czasu niespodziewanej współpracy Killer Mike’a i El-P (wstępnie w układzie emcee/producent na R.A.P. Music) ciężko wyobrazić sobie krajobraz rapowej sceny bez Run the Jewels. Głębokie jak studnia zapotrzebowanie słuchaczy na sardoniczny, szczery do bólu, prosto-w-twarz hip hop sprawia, że duet ten mógłby przez najbliższe dziesięć lat nagrywać kolejne podobne do siebie albumy z kolejnymi cyferkami i nikt nie miałby nic przeciwko temu. Jaime i Mike zdają sobie z tego sprawę i w ogólnym rozliczeniu ich najświeższego dzieła faktycznie otrzymujemy solidnie wykonaną kopię RTJ2. Dociekliwość i sumienie nakazuje mi jednak zwrócić uwagę na szczegóły, według których wcale tak do końca nie jest.

Z albumu na album wciąż eskaluje powaga ich muzyki. Od debiutu kojarzącego się z przyjacielskim sparingiem zespół nawiązywał nowe połączenia synaptyczne zarówno na poziomie osobistych introspekcji jak i buntowniczej postawy wobec rzeczywistości. Wrażenie życia w wyjątkowo fantasmagorycznych czasach udziela się raperom, emocje się gotują i znajdują swój upust. To już nie są partyzanckie zamiary, to już jest przewrót dziejący się tu i teraz. Ich wersy to transparenty z nośnymi, rewolucyjnymi hasłami nawołującymi do wywrócenia świata do góry nogami, z hasłem o „mordowaniu swoich panów” na czele. Poza kroczeniem ścieżkami Public Enemy i Rage Against the Machine (Zack de la Rocha po raz kolejny wpada ze świetną castingową zwrotką na trzeciego członka ekipy) Killer Mike i El-P wciąż są mocni w gębach podczas swych braggowych popisów, a „Panther Like a Panther” to prawdziwa orgia dla koneserów techniki rapowania. Uwaga, można w tym wszystkim przegapić trwożne retrospekcje z „Thursday in the Danger Room”, czy naśladujące odcinek Strefy Mroku „Thieves!”.

Tworzone przez El-P podkłady wciąż definiują styl RTJ w porównywalnym stopniu co merytoryka tekstów, ale i tutaj można doszukać się więcej niż kosmetycznych zmian. Wraz z zacieśnianiem znajomości z Mike’iem El Producto pozwala sobie na coraz więcej, małymi krokami zbliżając się do eksperymentalnego tonu własnych solowych nagrań. Jeszcze do niego nie dotarł, ale jest w drodze. W trakcie tej wyprawy sięga po zaskakujące ciepłą, melodyjną gitarę w „2100”, otrzymuje saksofonowe wsparcie od samego Kamiasiego Washingtona, a takie „Call Tinkerton” kojarzy się z czymś, co moglibyśmy usłyszeć w późniejszej twórczości Missy Elliott. Coraz większe zróżnicowanie muzyczne cieszy, ale paradoksalnie to te najbardziej „klejnotowe” utwory („Hey Kids”, ukryte „Kill Your Masters”) i tak satysfakcjonują najbardziej.

Trzecia odsłona samo napędzanej machiny zwanej Run the Jewels nie jest takim skokiem jakościowym, za jaki z perspektywy czasu uznałem ewolucję między pierwszym a drugim albumem. Kontekst w jakim wydawane są kolejne ich produkcje — polityczny, społeczny, albo po prostu związany z panującymi na scenie trendami — sprawia, że w jakiś sposób El-P i Killer Mike nie tracą na znaczeniu, a być może w najbliższej przyszłości wciąż będą tego znaczenia nabierać. Nie obraziłbym się jednak, gdyby przed premierą projektu pod roboczym tytułem RTJ4 obaj uświadomili sobie, że przydałoby się zasilić swoje zaniedbane ostatnio solowe kariery. Tak tylko mówię.

DJ Skarface blenduje nagrania DJ-a Shadowa oraz Run The Jewels

Wyśmienita kolaboracja, jaką w ubiegłym roku sprezentowali nam DJ Shadow wraz z Run The Jewels w postaci numeru „Nobody Speak” miała z pewnością sporo wspólnego z pomysłem, za jaki odpowiedzialny jest niejaki DJ Skarface. Postanowił on połączyć kilka klasycznych produkcji z wczesnych okresów działalności Shadowa z wokalami El-P oraz Killer Mike’a pochodzącymi z pierwszego RTJ. Efekt jest więcej niż zadowalający, bo zgrało się tu wszystko niemal wzorowo. Rewelacyjny klimat produkcji od mistrza samplingu stanowi niezłą alternatywę dla pełnych elektroniki beatów El Producto i pozwoli Wam, w małej przerwie od słuchania RTJ3, odkryć te nagrania z zupełnie nowej perspektywy. Warto!

Run The Jewels ujawniają zawartość RTJ3 na trzy tygodnie przed oficjalną premierą

Zapomnijcie o wczorajszych prezentach, bo ten najlepszy jest dopiero przed Wami! Podobnie jak w przy wydaniu swojej poprzedniej płyty, panowie El-P oraz Killer Mike zrobili wszystkim niespodziankę i ujawnili zawartość długo oczekiwanego albumu RTJ3 na trzy tygodnie przed oficjalną premierą. Przypominamy, że wśród gości znaleźli się m.in. Danny Brown, Kamasi Washington i Trina, 14 pełnych energii i rewelacyjnego flow utworów składających się na to dzieło wysłuchać możecie poniżej, a pobrać za free z oficjalnej strony zespołu.

El-P i Killer Mike wypuszczają teaser Run The Jewels 3

awlhgi26veul7ldu4okr

Nowe Run The Jewels już trzynastego stycznia, a my tak samo jak i wy nie możemy się doczekać. Tym bardziej, że single, które do tej pory wyszły („Talk To Me”, „2100”, „Legend Has It” oraz „Panther Like A Panther” pojawiające się w trailerze do Gears of War 4) skutecznie zaostrzają apetyt na materiał. Oczywiście całość będzie do pobrania zupełnie za darmo, ale już można składać zamówienia na fizyczne kopie. Jeszcze tylko trzy tygodnie!

Run the Jewels dzielą się szczegółami RTJ3 i kolejnym numerem

Jeden z najbardziej oczekiwanych albumów w tego roku stracił właśnie ten tytuł, gdyż nie ukaże się w 2016. Duet Run The Jewels ujawnił właśnie datę wydania trzeciego wspólnego dzieła, które to pojawi się jako digital już 13 stycznia. Wersja fizyczna RTJ3 (której okładkę ozdobioną tym razem złotymi rękoma symbolizującymi ideę, mówiącą że nikt tak naprawdę nie potrzebuje materialnych bogactw, a prawdziwym klejnotem jest każdy sam w sobie, widzicie powyżej) swoją światową premierę będzie miała natomiast tydzień później. To nie koniec informacji na temat wydawnictwa, gdyż poznaliśmy również zaproszonych gości, wśród których znaleźli się m.in. Danny Brown, Kamasi Washington, Tunde Adebimpe z zespołu TV on the Radio oraz Trina. Ogrom tych newsów przypieczętowany został również kolejnym numerem, czyli mocarnym „Legend Has It”, które wraz z tracklistą krążka sprawdzić możecie poniżej.

Spis utworów:
1. „Down” [ft. Joi Gilliam]
2. „Talk to Me”
3. „Legend Has It”
4. „Call Ticketron”
5. „Hey Kids (Bumaye)” [ft. Danny Brown]
6. „Stay Gold”
7. „Don’t Get Captured”
8. „Thieves! (Screamed the Ghost)” [ft. Tunde Adebimpe]
9. „2100” [ft. Boots]
10. „Panther Like a Panther (Miracle Mix)” [ft. Trina]
11. „Everybody Stay Calm”
12. „Oh Mama”
13. „Thursday in the Danger Room” [ft. Kamasi Washington]
14. „Report to the Shareholders/Kill Your Masters”

Run The Jewels dają muzyczną odpowiedź na wyniki wyborów w Stanach

El-P oraz Killer Mike (jak zresztą spore grono innych amerykańskich artystów) zarówno w wywiadach, jak i swoich wersach nigdy nie ukrywali swojej niechęci do Donalda Trumpa. Wczoraj, tak jak reszta mieszkańców Stanów obudzili się w zupełnie nowej rzeczywistości, co skłoniło ich do opublikowania komentarza do zastanej sytuacji w postaci nagranego kilka miesięcy temu utworu „2100”, w którym gościnnie udziela się BOOTS. Jak zwykle rewelacyjny i pełen emocji numer dedykowany jest wszystkim, którzy cierpią lub odczuwają w tej chwili strach. Z pewnością więcej tego typu społeczno-politycznych komentarzy znajdzie się na zbliżającym się wielkimi krokami, trzecim albumie Run The Jewels, który trafić ma do nas już niebawem.

Halloween Special: 10 przerażających utworów na Halloween

Nie wybieramy się dzisiaj co prawda w tournee po okolicy, by dręczyć niczemu winnych ludzi prośbami o cukierki, ale myślę, że nie pogardzimy seansem jakiegoś prawdziwie upiornego filmu. By jednak wcześniej wprawić się w nastrój, przygotowaliśmy dla was odpowiednio upiorną selekcję muzyczną. Dziesięciu przedstawionych halloweenowych hajlajtów wraz z dodatkową upiorną trzydziestką możecie posłuchać na plejliście poniżej.


10.

„Saw It Coming”

G-Eazy feat. Jeremih

RCA

„Ghostbusters” Raya Parkera Jra nie da się niczym zastąpić, więc nazywanie „Saw It Coming” promującego tegoroczny remake Pogromców duchów następcą legendarnego motywu byłoby srogim nadużyciem. Nie zmienia to jednak faktu, że „Saw It Coming” to kawałek solidnego radiowego popu z obłędnym refrenem Jeremiha mocno nawiązującym do R&B w stylu późnego Michaela Jacksona. Na pytanie „Who you gonna call?” G-Eazy i Jermih odpowiadają „I bet you never saw it coming” — i rzeczywiście mają rację.


9.

„The Boogie Monster”

Gnarls Barkley

Downtown

Aloe Blacc ma dolara w kieszeni, a Cee Lo Green — potwora w szafie, przynajmniej jeśli wierzyć deklaracjom z refrenów ich piosenek. Danger Mouse od zawsze lubował się w serwowaniu mrocznych motywów w gęstych aranżach — z jednej strony mocno osadzonych na hip-hopowych fundamentach, z drugiej zaś bezsprzecznie czerpiących z upiornego twistu lat 60. Jednym z kulminacyjnych momentów tego chwytliwego stylu był wydany w 2006 roku krążek St. Elsewhere, na którym wespół z Cee Lo z retrosoulu i oldschoolowego funku wyczarowali prawdziwie diaboliczne muzyczne przedstawienie.


8.

„Clint Eastwood”

Gorillaz feat. Del the Funky Homosapien

Parlophone

Czy tylko ja nigdy nie wierzyłem Damonowi Albarnowi śpiewającemu w „Clint Eastwood” apatycznym głosem, że jest szczęśliwy i ma torbę pełną promieni słonecznych? Moją niepewność potęgował przeraźliwy syntezatorowy motyw wybijający się raz po raz ponad klasyczny triphopowy bit. Sytuacji nie poprawiał też Del the Funky Homosapien, który charyzmatycznymi (czyt. demonicznymi w nieco kreskówkowy sposób) zwrotkami doskonale dopełnia hipnotyczny refren Albarna.


7.

„Puk puk”

Nosowska

PolyGram

Jeśli sądziliście, że w polskiej muzyce nie mieliśmy swoich własnych upiornych momentów, to najwyższy czas zweryfikować ten pogląd. Tytułowy utwór z wydanego przed 20-ma laty triphopowego debiutu Kasi Nosowskiej mógłby służyć za model, jak zręcznie budować grozę w muzyce pop. Mamy plemiennie pulsujący bit, wiatr wygwizdujący na skraju fałszu straszliwą melodię i opartą na na pomyśle z filmu Dzieco Rosemary porażającą kołysankę. Atmosfery horroru dopełniają szczere wyznania Nosowskiej, która nie ukrywa tego, że jest przerażona i nie zawaha się wciągnąć słuchacza do swego pogrążonego w mroku świata.


6.

„Bust”

OutKast feat. Killer Mike

LaFace / Artista

W dyskografii OutKast można by co prawda znaleźć kilka utworów bardziej bezpośrednio tekstowo nawiązujących do Halloween — z humorystycznie traktującym o problemach matrymonialnych najsłynniejszego wampira w historii „Dracula’s Wedding” na czele. Ze świecą szukać natomiast piosenki dorównującej „Bust” z wydanego w 2003 roku Speakerboxxx/The Love Below szeroko pojętą upiornością na poziomie aranżacji. Zanim na dobre zrywa się potworna nawałnica Big Boi ostrzega, że siódma pieczęć właśnie została zerwana, a duchy i gobliny błądzą wolno po Ziemi. Część z nich zaangażował zresztą najpewniej do majakowego chóru przyprawiającego żywych o dreszcze przez cały burzliwy przebieg utworu.


5.

„I Put a Spell on You”

Screamin’ Jay Hawkins

Okeh

VooDoo D’Angelo może i czarowało słuchaczy, ale z prawdziwym voodoo miało niewątpliwie niewiele wspólnego. W tym kontekście dużo większą moc mają zaklęcia rzucane przez Jaya Hawkinsa w klasycznym „I Put a Spell on You”, które doczekało się bezliku coverów i do dziś pozostaje adekwatnym elementem zachodniej popkultury. Żadna z reinterpretacji nie dorównywała jednak ekspresją wydanemu w listopadzie 1956 roku oryginałowi. Ta niesławna bluesowa ballada zapewniła nieznanemu wcześniej szerszej publiczności Hawkinsowi nieśmiertelność i dołożyła swoje trzy grosze do naszej upiornej plejlisty.


4.

„Red Right Hand”

Nick Cave & The Bad Seeds

Także Nick Cave zbudował jeden ze swoich gotyckich przebojów na bazie upiornego twistu i złowrogo dmiącego w tle wiatru. Pierwotnie wydane w 1994 roku na płycie Let Love In „Red Right Hand” dwa lata później nie bez powodu zostało wybrane jako temat sagi filmowej Krzyk. Cave jednak nie krzyczy — jako narrator oszczędnie dozuje emocje w historii, która bierze swój tytuł z poematu łączonego niegdyś z satanizmem Johna Miltona, ale rozwija się co najmniej jak opowiadanie Stephena Kinga.


3.

„House of Balloons”/
„Glass Table Girls”

The Weeknd

XO

„House of Balloons”/”Glass Table Girls” podwójny hajlajt z debiutanckiego mikstejpu The Weeknd brzmi może bardziej jak bliskie spotkanie trzeciego stopnia z istotami pozaziemskimi, aniżeli z wesołym diabłem, ale bardzo trudno odmówić mu przepełnionego ciemną materią gęstego klimatu, kóry można by ciąć nożem. Po części dlatego, że muzyk pożyczył potwornie przebojowy refren od Siouxsie & The Banshees, ale także dzięki wkładowi własnemu — okalającym melodię mrocznym syntezatorom i zdumiewająco przestrzennej produkcji.


2.

„Oh My Darling
Don’t Meow
(Just Blaze Remix)”

Run the Jewels

Mass Appeal

Po zeszłorocznej premierze kociego arcydzieła nic nie będzie już takie samo. Nie duchy, wampiry czy zombie, a koty stoją za mrocznym i psychotycznym brzmieniem Meow the Jewels. Kocia paranoja jest zresztą ewidentnym lajtmotiwem hitowego „Oh My Darling Don’t Meow” w znakomitym remiksie Just Blaze’a, który dzięki zaprzęgnięciu w bit hipnotycznych kocich sampli wykreował klimat grozy niczym nieustępujący „Thrillerowi” Michaela Jacksona.


1.

„Thriller”

Michael Jackson

Epic

Nastoletnie uwielbienie klasycznego kina grozy, fascynacja nieprzeniknionymi, strasznymi, tajemniczymi historiami to punkt wyjścia do koncepcyjnego przeboju Michaela Jacksona — być może najbardziej utytułowanej okołohalloweenowej piosenki w historii muzyki popularnej. Jackson z Rodem Tempertonem zawarli w niej bowiem typową dla amerykańskich slasherów naiwność, a ejtisowe syntezatory połączone z galerią klasycznych dźwiękowych efektów — od wyjącego psa po skrzypiące drzwi — dodały do utworu odrobinę nieodzownego w tym wypadku kiczu. Całości dopełnił niezastąpiony mistrz horroru Vincent Price w roli narratora, którego głos przyprawiać może o ciarki. Panie, panowie, prawdziwy thriller!