Wydarzenia

Radio Roux #1: Leela James „A Change Is Gonna Come”

Data: 4 listopada 2009 Autor: Komentarzy:

Dzisiaj startuję z nowym cyklem na Soulbowl’u. “Radio Roux”, bo tak brzmi jego nazwa będzie miał dwie odmiany. W pierwszej pojawią się artyści z kręgu czarnych brzmień, których cenie najbardziej. Będę sięgał nie tylko do płyt soulowych, ale także przewinie się hip-hop, może trochę funku. Wszystko to z ostatnich 20-tu lat. Druga odmiana będzie dotyczyła debiutantów bądź artystów mających już na koncie parę wydawnictw, jednak nie tak znanych w tej części świata. Dzisiaj pierwszy typ, czyli Leela James i jej debiutancki album. Zapraszam do lektury i słuchania.

leela-james

Wydany w 2005 roku album „A Change Is Gonna Come” to dla mnie prawdziwy klasyk. Nie wyobrażam sobie i też nie znam nikogo, kto mógłby się nie zgodzić z tym zdaniem. Soul jakiego już nie ma. Płyta przemyślana, dopracowana w każdym szczególe. Produkcyjnie mucha nie siada. Wszystko ze smakiem i wyczuciem, przede wszystkim jednak ludzkie, organiczne, pełne groove’u i charakterystycznego „tyłu”, który sprawia, że głowa nie może przestać się kiwać.
Materiał na płytę powstawał długie 4 lata. W tym czasie Leela zaprosiła do współpracy bardzo imponującą listę producentów. Wśród nich znaleźli się Raphael Saadiq, Kanye West, Wyclef Jean, James Poyser i Commissioner Gordon. Album śmiało stawiam obok takich perełek jak „1st Born Second” Bilal’a, „Floetic” Florety czy „Who Is Jill Scott” wiadomo kogo. Tym samym jest to moim zdaniem zdecydowanie najciekawsza płyta ostatnich 4-5 lat (obok Ledisi „Lost & Found) jeżeli chodzi o żeński wokal śpiewający w takiej stylistyce. Takie utwory jak „Music”, „Soul Food” „My Joy” czy „Rain” to prawdziwe majstersztyki.

Album promowały trzy, bardzo różne od siebie teledyski. Pierwszy powstał do utworu „Music”. Klip bardzo dobrze oddaje nastrój piosenki, w której Leela składa swoisty hołd ikonom muzyki soulowej. Drugi teledysk powstał do coveru „Don’t Speak”. Subtelny, delikatny, przyjemny obrazek, nic specjalnego ale ogląda się miło. Ostatnim klipem promującym krążek był „Good Time”. Utwór to istna petarda taneczna. Dlatego też reżyser postawił na imprezowy klimat – oglądając go nie można wysiedzieć w miejscu, ma się ochotę od razu ruszyć w miasto i dobrze zakręcić na jakimś parkiecie. Niestety nie ma już takich imprez (albo bardzo o nie trudno), a i takich numerów trzeba dziś szukać ze świeczką. Muzyczny przemysł opanował plastik i błyskotki, teksty są o niczym a muzycznie utwory ograniczają się do paru dźwięków na krzyż. Przykre to i czasami nawet przerażające.

Na deser piosenka z producenckiego albumu Pete Rock’a „Soul Survivor II” wydanego w 2004 roku, na którym też Leela udzieliła się gościnnie.

Komentarze

komentarzy