Lee Fields & the Expressions
Faithful Man (2012)
Truth & Soul
Drugi wspólny album Lee Fieldsa i nadwornego zespołu wytwórni Truth & Soul – the Expressions to subtelne odejście od stylistyki głębokiego funku w stronę nawet bardziej klasycznego soulu i rhythm & bluesa.
A prawdziwy soul żyje i ma się dobrze. Wszyscy wielbiciele niepokornego grania z duszą, podpartego całą paletą żywych instrumentów, mogą spać spokojnie – Lee Fields to nadal jedna z wyższej sytuowanych półek w biblioteczce ponadczasowego soulu.
Faithful Man nie tylko nie pozostaje w tyle wysmakowanego My World z 2009 roku, ale można go z czystym sumieniem położyć na jednej półce obok oryginalnego Otisa Reddinga czy Jamesa Browna. Fields jest równie ekspresyjny co ojcowie gatunku i z podobną im emocją podchodzi do swojego repertuaru. A ten jest nie byle jaki.
Otwierające album tytułowe nagranie wybucha na naszych uszach natchnionymi dęciakami i doprawione staromodnymi chórkami tryska bluesową energią. Ale nawet mimo tego, to raczej gorzki i dramatyczny numer. Taki klimat zresztą przeważa i na reszcie krążka – czy to w koktajlowym „You’re the Right Kind of Girl” jakby spod znaku Mayera Hawthorne’a, czy w nostalgicznym, lecz równie chwytliwym „Wish You Were Here”. Nowe życie dostało „Moonlight Mile” z repertuaru Rolling Stonesów – tutaj zgrabnie skrojone w soulową balladę.
Czy to nadal moda na retro brzmienie czy może już stały element przeszłych, teraźniejszych i przyszłych muzycznych rynków? To nie szukający poklasku chałturnicy nagrywają takie płyty!
Komentarze