Wydarzenia

#FridayRoundup: Kali Uchis, Sons of the James, Shygirl i inni

Data: 23 listopada 2020 Autor: Komentarzy:

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Tym razem znowu jest czego słuchać! Sprawdźcie nasze typy poniżej.


#FridayRoundup

Sin miedo (del amor y otros demonios

Kali Uchis

EMI / Interscope / Universal

Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios) to już drugie wydawnictwo od Kali Uchis w tym roku. Kwietniowa epka To Feel Alive powstała podczas izolacji w domowym zaciszu wokalistki. Już wtedy obiecywała, że do końca 2020 możemy spodziewać się kolejnego materiału. Faktycznie, od jakiegoś czasu wypuszczała kolejne numery zapowiadające Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios), czyli jej drugi album studyjny. Najpierw „Aqui yo mando!” z gościnną zwrotką Rico Nasty, potem między innymi ukazało się „te pongo mal(prendelo)”. To pierwszy materiał Kolumbijki nagrany w pełni po hiszpańsku. Oczekiwania po Isolation były naprawdę wysokie — czy Kali im sprostała? Oceńcie sami, być może nie ma potrzeby porównywania tych dwóch, zupełnie innych albumów. — Polazofia


#FridayRoundup

Everlasting

Sons of the James

Fresh Selects

Jeśli nazwa Sons of the James nic wam nie mówi, nic nie szkodzi. Panowie — singer/songwriter Rob Milton i producent/muzyk DJ Harrison — dopiero od kilku miesięcy wydają muzykę pod tym szyldem. Zainspirowani klasycznym gospel i brzmieniem klasycznych soulowych produkcji kolektywu Soulquarians z przełomu milenialnego, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i stworzyć wspólny krążek jako Sons of the James. Album zatytułowany Everlasting zawiera w sumie 12 utworów, w tym niesamowity duet z Georgią Anne Muldrow w „Things I Should Have Said” oraz dwa sugestywne covery — „Thank You Master (For My Soul)” Donny’ego Hathawaya oraz „There’s a Riot Goin’ On” Sly & The Family Stone. Całość jest oczywiście mocno osadzona we współczesnym kontekście społeczno-politycznym. Właśnie taki soul mieliśmy z tyłu głowy, gdy przed czternastoma laty zakładaliśmy Soulbowl.pl! — Kurtek


#FridayRoundup

Alias

Shygirl

Because

Shygirl, czyli naczelna orędowniczka cielesnego, sensualnego UK Bassu i deconstructed club wjeżdża z nową EPką. Na portalu RateYourMusic ktoś względem przeseksualizowanego, mrocznego, industrialnego brzmienia raperki ukuł określenie „slutcore” i jakkolwiek nie byłoby ono dyskursywnie problematyczne, wydaje się fantastycznie oddawać bezpruderyjny, ekstatyczny charakter Alias. Względem poprzedniej EPki, czyli głośnego Cruel Pracrise, możemy odnieść wrażenie, że artystka chętniej idzie na kompromisy i, choć osobiście kompromisom jestem przeciwny (w szczególności w świetle ostatnich wydarzeń w polskiej polityce), nie prowadzą one w tym wypadku do rozwodnienia tematycznego materiału, a raczej do zwiększenia muzycznego eklektyzmu i gatunkowej inkluzywności muzyki. Wszechobecne ostatnio najntisy wkradają się także tutaj w postaci wczesnotechniarskich wywrotów w tkance utworów czy sporadycznych naleciałości The Prodigy, Sgygirl zaś rapuje pewniej i agresywniej, coraz częściej zapuszczając się w rejony grime’owego flow. Dla wszystkich złamanych przez brak tegorocznej edycji Unsound Festival serduszek niech to będzie chociaż namiastka ukojenia. — Wojtek


#FridayRoundup

Good News

Megan Thee Stallion

1501 Certified / 300 Entertainment

2020 r. nie dał nam zbyt wielu godnych uwagi hip-hopowych debiutów, szczególnie w mainstreamowym nurcie, dlatego premiery takie jak Good News cieszą podwójnie. Megan Thee Stallion stała się jedną z najpopularniejszych nowych postaci na scenie jeszcze przed wystąpieniem w akcji XXL Freshman Class, czy konfliktem z Tory’m Lanezem, głównie za sprawą takich kawałków jak „Cash Shit”, „Savage”, czy występu u boku Cardi B w „WAP”. Jej pierwszy krążek to 17 numerów wypełnionych po brzegi największymi ksywkami w grze – usłyszymy na nim m.in. Beyoncé, DaBaby czy Young Thuga. Sądząc po singlach i trackliście czeka nas konkretna porcja ratchet rapu, który, jak udowodniła 2 lata temu Cardi B, potrafi zaoferować znacznie więcej niż tylko materiał na memy i nagłówki portali plotkarskich. — Adrian


#FridayRoundup

5EP’s

Dirty Projectors

Domino

Ring Road to piąta w tym roku epka od Dirty Projectors, z przytupem domykająca serię rozpoczętą pod koniec marca. David Longstreth najwyraźniej zdecydował, że finał musi być najgłośniejszy i najbardziej rozpasany wokalnie. No niech mu będzie. Cały zestaw jest na szczęście bardziej zniuansowany; zespół wychodzi od kameralnego folku, próbując go w trakcie uczynić tak zróżnicowanym, jak tylko się da. Piosenki przetkane są więc ćwiczeniami z wczesnych Beatlesów, lekką bossa novą i wysublimowanymi post-minimalistycznymi pasażami wokalno-instrumentalnymi. Garniec to mocno dirtyprojectorsowy, ale zgrabny. Ja, po latach słuchania wokalu Davida Longstretha, jestem już zmęczona jego krzykacką manierą i pomysł zdominowania przez niego ostatniej części serii wspomnieniem okresu Swing Lo Magellan nie do końca mi odpowiada. Całościowo jest jednak nieźle, a przy lekkim finiszu à la McCartney vs. późny Byrne na „My Possession” prawdopodobnie nic bardziej świątecznego wśród nieświątecznych premier nie usłyszycie. — Maja


#FridayRoundup

What a Time to Be in Love

Raheem DeVaughn

SoNo / DeVaughn Media

Crooner, król miłości Raheem DeVaughn powrócił ze swoim ósmym albumem. Przy współpracy z muzykami z The Colleagues na What a Time to Be in Love artysta wyszedł z komfortowej sypialni na pełną emocji ulicę. Z miłosnych pościelowych i uwodzicielskich ballad typu „Mr. Midnight” przeszedł do utworów nawołujących do miłości bliźniego („Marvin Used to Say”). Na płycie znalazły się nostalgiczne dźwięki, które przemawiają nie tylko do świadomości i klimatu społecznego na świecie, ale także do kochanka znajdującego się w każdym człowieku. Odniósł się również do niedawnych i wciąż istniejących problemów społeczności Afroamerykanów i konieczności pojednania. Tym samym nawiązał również do swojej dobrze znanej działalności charytatywnej w rejonie Waszyngtonu, w ramach powołanej przez siebie fundacji The LoveLife Foundation. Ciężki czas na miłość. — Forrel


#FridayRoundup

Euphoric Sad Songs

Raye

Polydor / Universal

Piąta EP-ka Raye, jak sugerował już jej roboczy tytuł, Her Heart Beats in 4/4, stanowi połączenie miłosnej tematyki z electropopowymi rytmami. Brzmi niczym przepis na tegoroczną płytę The Weeknda? Owszem, ale Brytyjka serwuje nowy materiał w zdecydowanie grzeczniejszym wydaniu niż kanadyjski wokalista. Współpraca z DJ-em Regardem czy zsamplowanie kawałka „Rapture”, który swojego czasu zawojował parkiety, z pewnością zadowolą stałych bywalców klubów. Piosenkarka zachęca do słuchania utworów zgodnie z ich kolejnością na trackliście, aby krok po kroku prześledzić etapy, jakie przeszła po ostatnim rozstaniu. Album zaczyna się od desperackich prób ratowania związku i wołania o miłość („Love Me Again”), a kończy zaakceptowaniem sytuacji i wyrażeniem gotowości na nową relację („Love of Your Life”). W międzyczasie Raye doświadcza całego spektrum emocji, w tym obawy, że ktoś inny zajmie jej miejsce („Natalie Don’t”), a także strachu przed kolejnym odrzuceniem („Please Don’t Touch”). Euphoric Sad Songs to produkt 2 w 1 – do stosowania w przypadku złamanego serca lub imprezowych okoliczności. — Katia


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Komentarze

komentarzy