Wydarzenia

album

Death Grips zapowiadają nowy album

Zgodnie z obietnicą w 2012 wydadzą aż dwa krążki. Następcą zaskakująco dobrego The Money Store, ma zostać No Love Deep Web, który ukaże się jesienią (najprawdopodobniej w październiku) nakładem Epic i Columbii. Krążek zostanie nagrany i wyprodukowany w całości przez zespół bez towarzyszenia osób z zewnątrz i ma się na nim znaleźć 13 utworów z 20, nad którymi grupa aktualnie pracuje. „Materiał jest zimny, minimalistyczny, inspirowany rock & rollem, na ciężkich basach i może jednocześnie wpasować się w kontekst klubu tanecznego” – napisali Death Grips w oficjalnym oświadczeniu. Brzmi fajnie – czekamy.

Janelle Monáe zdradza tytuł drugiego albumu

Po sukcesie The Archandroid dwa lata temu, nareszcie przyszedł czas na szczegóły dotyczące jego następcy – ostatniej suity serii Metropolis. Ta ma nosić tytuł The Electric Lady, czyli tak samo jak zaprezentowany m.in. na Open’erze nowy utwór. Wcześniej Janelle zdradziła, że planuje w 2012 roku wydać aż dwie płyty, ale biorąc pod uwagę, że już bliżej do jego końca niż początku, raczej tej obietnicy nie uda jej się zrealizować. Poniżej odsłuch koncertowej wersji tytułowego nagrania z The Electric Lady.

Recenzja: Eric Benét The One

Eric Benét

The One (2012)

Jordan House

Jeśli męczą was artyści r’n’b, którzy brzmią, jakby chcieli zostać raperami, sięgnijcie po album Erica Beneta. Tam czeka na was – solidne niczym mur – klasyczne r’n’b. Eric nigdy nie fascynował się rapem – od półtorej dekady pozostaje wierny dojrzałym, statecznym dźwiękom. Jego siódmy krążek, The One to kolejna część jego podróży po romantycznej stronie życia.

Dowodem na to jest choćby pierwszy singiel, „Real Love”. Ciepły, poruszający utwór to istna celebracja najczulszych emocji. Bardziej intymne i erotyczne „News for You” opowiada o poszukiwaniu tej właściwej osoby, igły w stogu siana, jednej-na-milion. Drugi singiel, „Harriett Jones”, to historia kobiety zdradzanej przez mężczyznę, która ostatecznie wyrzuca go za drzwi. I choć wszystkie te kawałki są całkiem przyjemne dla ucha, czuć w nich monotonię oraz brak muzycznego i lirycznego zróżnicowania.

Uszom uważnego słuchacza nie umkną jednak dwa utwory, które można uznać za niecodzienne – w pierwszym z nich, „Hope That It’s You” usłyszymy nutkę lekkiego reggae, z Shaggy’m we własnej osobie. W drugim, „Red Bone Girl”, pojawia się Lil Wayne, który dodając od siebie kilka wersów, drastycznie obniża loty w utworze.

The One to dość tendencyjna, miejscami nawet lekko nużąca płyta średniej półki R&B. Wierni fani Beneta na pewno nie będą zaskoczeni, ani zawiedzeni.

Download: Nina Sky Nicole & Natalie

Nina Sky, znane szerszej publiczności z tanecznego „Move Ya Body” z 2004 roku, od kilku lat bez większych sukcesów próbują wrócić na scenę muzyczną – czy raczej przez cały czas tam są, z tym, że na zupełnym uboczu. Teraz udostępniają do ściągnięcia za darmo swój drugi album Nicole & Natalie. Znajdziecie tu osiem piosenek, w tym singlowe „Day Dreaming” i wyprodukowany przez Salaama Remi „Never Kissed You” mieszający klasyczny hip hopowy beat z elektronicznymi efektami.

DOWNLOAD: Nina Sky Nicole & Natalie

Recenzja: Nas Life Is Good

Nas

Life Is Good (2012)

Def Jam / The Jones Experience

Nas nie mógł wybrać na okładkę swojej nowej płyty bardziej wymownego zdjęcia niż to, na którym trzyma ślubną suknię Kelis – jedyną rzecz, jaką zostawiła po sobie, odchodząc od niego. Nie mógł także nazwać tego krążka w sposób, o ironio, bardziej sugestywny – Life Is Good.

Po wielu, niekoniecznie szczęśliwych, doświadczeniach życiowych, raper zgromadził solidny materiał na album, który wbrew wcześniejszym porównaniom do Here, My Dear Marvina Gaye’a, tylko w niewielkiej części jest symbolicznym pożegnaniem z partnerką. Pomimo głośnego rozstania, otwarty list do Kelis – piosenka „Bye Baby” to pozytywna refleksja płynąca z głębi serca. Jones poza tematyką rozwodową, porusza jednak wiele innych tematów. Raper na zmianę, szafując nastrojami, opowiada o trudnościach związanych z wychowaniem dorastającej córki, życiu na ulicy czy relacjach damsko-męskich, sięgając po sprawdzone przez siebie sposoby.

Od kilku płyt, bolączką Nasa były niekorzystnie dobrane beaty, czego jednak nie można powiedzieć o Life Is Good. No I.D. i Saalam Remi w „Loco-Motive” czy „A Queens Story” nie próbują uciekać od charakterystycznego dla Nasa enigmatycznego nowojorskiego klimatu. Wśród intensywnych, zapadających w pamięć pętli, znajdziemy tu również łagodniejsze soulowe rozwiązania, jak choćby swobodny chórek z „Daughters”. Saksofonowy funk w „Stay”, muzyczna reinkarnacja zmarłej w zeszłym roku Amy Winehouse czy rapowanie do Chopinowskiej etiudy to strzały w dziesiątkę. Niestety nie zabrakło też kilku bardziej odtwórczych rozwiązań („Reach Out”, „Summer Smash”).

Mogłoby się wydawać, że Nas powinien był już dawno ostudzić swoje rapowe ambicje. A tymczasem jego zaangażowanie i fenomenalna forma wciąż zdumiewają słuchaczy, niemal dwie dekady po debiucie. Jest jednak pewna zauważalna różnica – wtedy uparcie twierdził, że życie to dziwka, a dziś, pomimo wielu niepowodzeń, bez żalu odnajduje w sobie spokój ducha. Życie jest dobre i tego się trzymajmy.

Recenzja: Frank Ocean Channel Orange

Frank Ocean

Channel Orange (2012)

Def Jam Recordings

W świecie, w którym nieustannie dzieje się tak wiele — zarówno dookoła, jak i wewnątrz nas, potrzeba wielkiej odwagi i jasności umysłu, by w rozsądny sposób zebrać pulsujące myśli i uczucia i zamknąć je w jedną całość. Channel Orange to pierwszy świadomy soulowy album młodego pokolenia i jeden z nielicznych od czasu świetności Marvina Gaye’a czy Curtisa Mayfielda.

(więcej…)

Recenzja: Bobby Womack The Bravest Man in The Universe

Bobby Womack

The Bravest Man in The Universe (2012)

XL Records

Początek współpracy na linii Bobby WomackDamon Albarn (Blur, Gorillaz…) przypada na rok 2010. Legenda soulu wystąpiła wówczas gościnnie w „Stylo” drugiej z wymienionych grup za namową córki. Podobno do nagrania partii wokalnych Bobby’ego doszło wtedy na zasadzie „weź mikrofon i zaśpiewaj cokolwiek przyjdzie Ci do głowy”. Kiedy dowiedziałem się, że panowie (wraz z Richardem Russellem) przygotowują razem cały album, byłem zachwycony. Skoro spontanicznie stworzyli tak udany singiel, to w pełni przemyślany longplay musiał być strzałem w dziesiątkę!

Nie wiem czy to kwestia niezwykłego wyczucia smaku, czy może przysłowiowej chemii między Bobby’mDamonem, ale nie pamiętam kiedy ostatnio byłem świadkiem tak stylowego powrotu na scenę. Nie jest sztuką odtworzyć po latach swoje sprawdzone brzmienie, lecz odnaleźć się w czasach, w których w muzyce modne jest jednocześnie wszystko i nic. Pan Womack odnalazł swoją niszę – gdzieś pomiędzy spokojnymi klawiszowo-smyczkowymi kompozycjami a zimnymi uderzeniami automatów perkusyjnych. Bywa skromnie, to prawda. Legenda wie jednak jak najlepiej zapełnić każdą wolną przestrzeń – jeśli nie wokalem, to osobowością. Każda partia wokalna niesie ze sobą bagaż życiowych doświadczeń artysty – zawartą między wierszami treść.

Niestety, rozczarowuje częściowy brak spójności. Bluesowe, oparte na akustycznej gitarze „Deep River”, wyjątkowo przesłodzone, funkowo pulsujące „Love Is Gonna Lift You Up”, albo totalnie odjechane, up-tempo „Jubilee” – każdy z tych utworów na swój sposób wytrąca nas ze stanu prawie 40-minutowej hipnozy, w jaki wprowadza cały album. Choć oczywiście nie są to złe numery. Intrygująca była też decyzja, by większość „Dayglo Reflection” powierzyć implantoustej Lanie del Rey – utwór z jej udziałem jednak również nie przeszkadza, jako swoisty pomnik muzycznej przemiany pokoleń.

Dlaczego zatem narzekam? Otóż ja wcale nie narzekam, a jedynie zwracam uwagę na, co by nie było, dowody wielkiej odwagi. Wszystko się zgadza – Bobby Womack faktycznie jest najdzielniejszym człowiekiem we wszechświecie. A przynajmniej wśród powoli przygasających już gwiazd.

Recenzja: Justin Bieber Believe

Justin Bieber

Believe (2012)

Island

Biebera da się lubić. Z obiektu sieciowych żartów i piskliwego głosu wyśpiewującego w sennych koszmarach Baby baby baby… pozostało już niewiele. Zamiast tego na Believe mamy do czynienia z coraz bardziej świadomym młodym wykonawcą poszukującym popowej harmonii i drzemiącej weń doskonałości.

(więcej…)

Wspólny album G.O.O.D. Music w sierpniu

Kanye West i jego podopieczni z G.O.O.D. Music wydadzą swój pierwszy wspólny krążek zatytułowany Cruel Summer 7 sierpnia. Taką informację Pusha T przekazał wczoraj stacji radiowej Hot 97. Na krążku poza doskonale znanym już singlem „Mercy” usłyszymy inne utwory w wykonaniu m.in. Franka Oceana, Jaya Electronica, Big Seana i oczywiście samego Westa. Możemy ponadto oczekiwać takich nazwisk jak: John Legend, Kid Cudi, Mr Hudson, Cyhi the Prynce, Mos Def, Pusha T, Q-Tip czy Teyana Taylor, ale nic jeszcze nie zostało jeszcze potwierdzone.

Ariel Pink robi soul

Synth popowy outsider Ariel Pink, wraz ze swoim przybocznym Haunted Graffiti oraz z pomocą doskonale znanego Soulbowlowym czytelnikom Dam-Funka, w swoim najnowszym singlu sięgnął po nieco zakurzony numer duetu Donnie & Joe Emerson z 1979 roku. „Baby”, bo o nim mowa, to delikatna, leniwie płynąca piosenka, oparta na wyrazistej, lekko psychodelicznej linii basu. Nowa wersja jest równie udana, a może nawet lepsza niż oryginał – bez wątpienia bardziej mroczna i zdecydowana. Kawałek promuje nadchodzący album grupy Mature Themes, który ukaże się 21 sierpnia nakładem 4AD i ma pokazać Pinka w zupełnie odmiennej niż dotąd stylistyce. Kto wie – może przyjdzie nam częściej pisać na łamach miski o Ariel Pink’s Haunted Graffiti.