Wydarzenia

Gabriel Garzon-Montano

Gabriel Garzón-Montano w dwóch świeżych odsłonach

Wszystko, co najlepsze od Gabriela Garzóna-Montano i Jamili Woods

Kontynuowanie (niepisanej) tradycji niewymuszonych remiksów z utalentowanymi wokalistkami czy symfoniczny koncert przy (domowym) małym biurku? Dlaczego nie oba? Gabriel Garzón-Montano daje nam ostatnio wiele powodów do radości, odczarowując trochę nasz sceptycyzm towarzyszący albumowi Agüita. Niedawno chwaliliśmy obłędny coverem „Oops (Oh My)” w ramach Spotify Singles. Teraz wokalista wraca w duecie z Jamilą Woods, i w lekkim powiewie reggaetonu wrzuca nas w rozmarzoną, wakacyjną atmosferę w remiksie „Someone” (nad produkcją czuwał Armando Young). Remiksy piosenek Gabriela Garzóna-Montano są zwykle tylko lekko odświeżone, przy pełnej dbałości o oryginalną strukturę utworu. Nie inaczej jest i tutaj. Szanujemy takie wyważone podejście, oczekując kolejnych radości tego typu (wszystko bowiem na to wskazuje).


Gdyby jednak brak wam było czegoś, co faktycznie jest obłędne, koniecznie sprawdźcie styczniowy występ Gabriela Garzón-Montano i jego symfonicznej świty w ramach serii NPR Tiny Desk (Home). Wspaniałości!

Gabriel Garzón-Montano coveruje Tweet dla Spotify

Gabriel Garzón Montano Spotify Singles

Spotify Singles Gabriel Garzón-Montano

Gabriel Garzón-Montano w uroczym coverze „Oops (Oh My)”

Gabriel Garzón-Montano, który w zeszłym roku nie zaimponował nam swoją ostatnią płytą Agüita, nadrabia teraz w ramach sesji Spotify Singles. W piątek muzyk wypuścił podwójny, zgodnie z tradycją cyklu, singiel, w ramy którego weszły wykonana na żywo oryginalna kompozycja numeru z jego ostatniego krążka „With a Smile” oraz ze wszech miar uroczy cover klasyka Tweet „Oops (Oh My)” wykonany akustycznie, ale z parareggaetonowym bitem i karaibskim steel bandem w tle. Zabrzmiało obłędnie! Oby więcej takich wykonów.

Recenzja: Gabriel Garzón-Montano Agüita

Gabriel Garzón-Montano - Agüita

Gabriel Garzón-Montano - Agüita

Gabriel Garzón-Montano

Agüita

Jagjaguwar

„Dlaczego nie mogę być nominowany w kategorii pop?” — pytał Tyler, The Creator po otrzymaniu nagrody Grammy za najlepszy rapowy album dla Igora. Pytanie to zresztą niebezzasadne (o ile przymkniemy oko na to, że Igor jest prawdopodobnie zbyt nieoczywisty aranżacyjnie dla kwadratowych kryteriów kapituły); ale też przecież nie takie nowe. A ostatnie przykłady aktywnych prób stworzenia popowej koegzystencji narodowościowo-muzycznej (do których należała choćby płyta Rosalíi) dają nadzieję, że odejście od anglosaskiej kategoryzacji w muzyce popularnej nie musi od razu kojarzyć się z cepelią.

W tym roku indywidualistycznymi ścieżkami Rosalíi czy Kali Uchis poszli kolejni muzycy, a Jagjaguwar zdaje się stosować żelazną konsekwencję w wypuszczaniu albumów promujących wielowątkowe historie muzyczne czy też (jak to się kiedyś określało zgrabnym i mało istotnym znaczeniowo słowem) eklektyzm. W konsekwencji sofomorem Græ Mosesa Sumneya okazuje się Agüita Gabriela Garzona-Montano.

Sam Montano określił album jako starcie trzech osobowości: hitmakera z kręgu urban latino, kapryśnego impresjonisty i zawadiackiego lidera. W jakim to celu tyle wszystkiego? Ano w takim, żeby pokazać złożoność tożsamości, stworzonej nie tylko z tzw. „korzeni”, ale też z inspiracji. A co za tym idzie, dać prztyczka w nos wszelkim uproszczeniom (wzorem swojego idola Prince‘a, którego uhonorował, cytując Lovesexy na okładce).

Starcie osobowości wygrywa jednak na Agüicie liryczny impresjonista. Album otwiera „Tombs” — utwór zapatrzony w Prince’a, a zarazem zbierający plony neo-soulowego ogrodnictwa Jardín. „Tombs” definiuje flagową cechę utworów Montano: podskórne napięcie uwięzione w kameralnej, orkiestrowej narracji. I to właśnie te momenty Montanowych asów z rękawa, gdzie obok siebie stoją delikatność, napięcie i nieoczywiste zwroty narracyjne, są tu najprzyjemniejsze. Choćby takie smaczki jak, bądź co bądź prince’owskie, harmoniczne drobiazgi w „With a Smile” — czy przypadkiem nie jest to wariacja na temat „Sometimes It Snows in April”? Świetnie sprawdza się też funkowe wah wah w „Someone”; niby niepozornym utworze, rozkwitającym w najmniej oczekiwanym momencie, a przy tym jedynym tak przebojowym i konsekwentnym (i nie da się ukryć — linearnym, co jednak nie jest tu zarzutem). I owszem, nieoczywiste prowadzenie melodii może zachwycić; uzupełnienie jej o dzwonki, smyki, harfę, czy inne czyste dźwięki strunowe sprawia, że sen o symfonicznej inkarnacji Prince’a wcale nie brzmi kuriozalnie. A przy obecności takich wybryków jak trapetonowe „Muñeca”, chciałoby się nawet powiedzieć — całe szczęście. Ale tyle szczęścia nie mamy. Mimo kameralnego (choć płochego) uroku Agüita sprawia wrażenie pisanego na kolanie szkicownika, wglądu do zapisków z inspiracjami (jak finałowy „Blue Dot”, przypominający relację ze spotkania Björk i Radiohead circa A.D. 2000) i rozpoczętymi wątkami, które dopiero miałyby się rozwinąć.

Z materiałów prasowych wynika jednak, że Gabriel Garzón-Montano dużo nad Agüitą rozmyślał. Szkoda, że tyle energii wykorzystał na celebrację indywidualizmu, bo zabrakło mu jej do stworzenia zajmujących kompozycji. Te bywają rokujące, ale w ostateczności pozostają rozmyte i zbyt niekonsekwentne brzmieniowo, żeby chciały chwycić uwagę słuchacza choćby w połowie tak skutecznie jak okładka i koncept stojący za płytą. Do swojego indiepopowego albumu najwyższej próby pan Montano będzie musiał jeszcze trochę poszkicować.

#FridayRoundup: Gabriel Garzón-Montano, Mariah Carey, Westside Gunn i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Choć wiosna już dawno za nami, soulowe premiery są w pełnym rozkwicie. Wśród nowych wydawnictw znalazły się krążki takich artystów jak Gabriel Garzón-Montano, Mariah Carey, Westside Gunn, Bryson Tiller, The Alchemist, 21 Savage & Metro Boomin, YG, Aloe Blacc, Giveon, Rex Orange County, Theo Parrish, Dirty Projectors, Qveen Herby, Daniela Andrade, Tom Misch & Yussef Dayes, Devvon Terrell, Shamir czy Nathy Peluso. O części piszemy poniżej, wszystkie znajdziecie na naszej Roundupowej plejliśćie.


#FridayRoundup

Agüita

Gabriel Garzón-Montano

Jagjaguwar / Stones Throw

Od wiosny wypatrujemy następcy Jardín, z uwagą śledząc kolejne single Gabriel Garzona-Montano. Drugi studyjny krążek wokalisty został zatytułowany Agüita i znacząco oddalił się stylistycznie od paradygmatu post-dangelowskiego neo-soulu, dotychczas opisującego najtrafniej muzyczne kreacje Montano. Oczywiście soul to nadal ważna część muzycznej tożsamości muzyka, ale tym razem równie głośno pozwolił przemówić swoim latynoskim korzeniom — co dało o sobie znać nie tylko w hiszpańskojęzycznych tekstach części utworów na krążku, ale odważną inkorporacją reggaetonu i trapetonu. Na albumie znalazło się dziesięć utworów, w tym m.in. duet z niemieckim jazzmanem Theo Bleckmannem. Montano postanowił wyrazić się także graficznie i, jak widać, stał się kolejnym mężczyzną w tym roku po Mosesie Sumneyu, który na swojej nowej okładce postanowił polecieć na pełnej Prince’owskim Lovesexy. Szczucie cycem? Być może, ale dopóki muzyka się broni, wcale nam to nie przeszkadza. — Kurtek


#FridayRoundup

The Rarities

Mariah Carey

Columbia / Sony

Ósmy kompilacyjny album jednej z największych gwiazd muzyki powstał z okazji jubileuszu jej debiutu. Na płycie zebrano niepublikowane wcześniej utwory, wersje akustyczne, czy remiksy z ostatnich trzech dekad. Ułożono je chronologicznie od 1990 do 2020 roku. Do tego doszła oczywiście piosenka „Save the Day” nagrana wspólnie z Ms. Lauryn Hill. Wydawnictwo zawiera również drugą płytę Live at the Tokyo Dome, na której znalazł się wcześniej niewydany materiał z pierwszego koncertu Mariah Carey w Japonii, zarejestrowany podczas trasy koncertowej Daydream World Tour z 1996 roku. The Rarities to zapewne niezła gratka dla fanów Carey, ale wiedząc, że kompozycje są „odrzutami” z płyt, a po pierwszym odsłuchu wieje nieźle nudą, pozostałym fanom poradzę, aby dobrze zastanowili się nad zakupem składanki. To kolejna płyta, w którą Mariah nie włożyła dużo wysiłku. — Forrel


#FridayRoundup

Anniversary

Bryson Tiller

RCA / Sony

Tydzień po premierze edycji deluxe debiutanckiego Trapsoul Bryson Tiller powraca z trzecim pełnoprawnym albumem, Anniversary. Najnowsze dzieło wokalisty zawiera 10 utworów wyprodukowanych m.in. przez 40, StreetRunnera czy współpracującego z nim od lat J-Louisa. Na albumie gościnnie wystąpił wyłącznie Drake, który wspiera artystę od początków jego kariery. Bryson w ostatnim czasie dużo opowiadał o tym, jak na najnowszym projekcie powraca do swoich muzycznych korzeni — podobieństwa zauważalne są nie tylko w brzmieniu, ale również okładce, nawiązującej do krążka z 2015 r. Czy Anniversary okaże się krokiem naprzód względem średnio udanego True to Self? Szanse są spore. — Adrian


#FridayRoundup

Who Made the Sunshine

Westside Gunn

Griselda / Shady / Interscope

Wstyd przyznać, ale widząc, że do #FRU przydzielony mi został w tym tygodniu Westside Gunn, moją pierwszą reakcją było: „To on znowu coś wydał?”. Trzeci solowy album rapera w tym roku mierzy się ze wszystkimi problemami, które pojawiają się w wypadku takiej ilości wypuszczanego materiału. Formuła griseldowskich boom bapów wyrastających na szkolę beatmakerstwa spod znaku DJ’a Muggsa i Alchemista, a uspójniana poprzez rozsiane regularne adliby „boom, boom, boom, boom!” i „Ayoo!”, tutaj wydaje się powoli wyczerpywać i popadać w kreatywny recykling patentów. I choć przy kolejnym z rzędu samplu z arpeggio na pianinie i następnym zakurzonym werblu nadal można dać się temu porwać, trudno nie ulec wrażeniu, że całość jest jednak nieprzyjemnie ociężała i zachowawcza. Album z gatunku „jest, ale nikt by nie zauważył jakby go zabrakło”. — Wojtek


#FridayRoundup

A Doctor, Painter & an Alchemist Walk Into a Bar

The Alchemist

ALC

Alchemist przechodzi chyba najpłodniejszy okres w swojej karierze. Tylko w tym roku wydał trzy świetnie przyjęte projekty z klasowymi raperami, nie mówiąc już o pojedynczych bitach na płyty różnych artystów i tak jak kiedyś za nim nie przepadałem, dziś uznaję za jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego producenta w grze. A Doctor, A Painter & An Alchemist Walk Into A Bar to jego nowa, tym razem w większości instrumentalna propozycja. Dziesięć numerów, ledwie siedemnaście minut muzyki. Gościnnie tylko Westside Gunn. Na papierze niby nic takiego, ale spodziewam się mocnego, a przynajmniej ciekawego materiału. — Dill


#FridayRoundup

Savage Mode II

21 Savage & Metro Boomin

Slaughter Gang / Epic / Boominati / Republic

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że ten duet raper – producent jest obecnie jednym z najciekawszych na scenie. 21 Savage i Metro Boomin już w 2016 roku wydając Savage Mode, pokazali, że wspólnie potrafią stworzyć materiał o wyjątkowym, gangsterskim klimacie. Druga część projektu podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Podkłady Metro są piękne – wsłuchajcie się już choćby w następujący po „Intro” „Runnin”, w którym słychać wokale Diany Ross… I w to, w jaki sposób w kolejnych kawałkach 21 manipuluje dynamiką flow. Niemalże każdy ruch, dźwięk, tag wydaje się być w odpowiednim miejscu („Rich Ni**a Shit”!). Do tego okładka w wykonaniu firmy Pen & Pixel, odpowiedzialnej za projekty południowych płyt do 2003 roku, i ukłon w stronę klasyka… Many men wish death upon me. — Klementyna


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Gabriel Garzón-Montano kwitnie w nowym singlu

Gabriel Garzón-Montano

Gabriel Garzón-Montano prezentuje trzeci singiel z nowej płyty

Gabriel Garzón-Montano na 2 października zapowiedział premierę swojego drugiego studyjnego krążka Agüita i właśnie zaprezentował trzeci singiel go zwiastujący. Numer zatytułowany
„Bloom” miał już swoją premierę podczas marcowego medleyu dla Colors Show, gdzie wokalista wykonał go razem ze znanymi już „Someone”/a> i tytułową „Agüitą”. Tym razem wokalista jest bardziej sentymentalny i introspektywny, a sam numer uderza w delikatniejsze tony. Na albumie znajdzie się dziesięć utworów, w tym m.in. cover z niemieckim jazzmanem Theo Bleckmannem. Wiemy też, że Garzón-Montano będzie kolejnym mężczyzną w tym roku po Mosesie Sumneyu, który na swojej nowej okładce postanowił polecieć Prince’m na pełnej. Tu możecie zobaczyć piosenkarza prężącego tors w tropikalnej scenerii. Szczucie cycem? Być może, ale dopóki muzyka się broni, wcale nam to nie przeszkadza.

Gabriel Garzón-Montano przestawia „Agüitę” w pełnej krasie

Gabriel Garzón-Montano

Gabriel Garzón-Montano rapuje po hiszpańsku

Krążek Jardín ograniczał eksplorację latynoskiego dziedzictwa Gabriela Garzona-Montano do tytułu. Jego nadchodząca płyta już zdążyła rozwinąć ten koncept w pełnowymiarowy numer. „Agüita”, drugi singiel promujący drugi album wokalisty zatytułowany odpowiednio także Agüita pierwotnie został uwzględniony wraz ze znanym już doskonale „Someone” w ramach medleyu dla Colors Show w marcu tego roku. Teraz auto-tune’owy numer w całości rapowany po hiszpańsku doczekał się singlowej premiery. To zupełnie nowy początek dla do tej pory wyłącznie neo-soulowego Montano. Ale początek niezły, wskazujący na rozwój artystyczny i intrygujący przed premierą nowej płyty zapowiedzianą dopiero na 2 października. Na krążku ma się znaleźć w sumie 10 utworów, w tym najprawdopodobniej „Bloom” (także zawarte podczas występu dla Colors), a być może też „Golden Wings” z 2018 roku.

Gabriel Garzón-Montano w nowej stylistyce

Gabriel Garzón-Montano

Gabriel Garzón-Montano

Gabriel Garzón-Montano wraca z nowym singlem po 3 latach przerwy

Wszystko wskazuje na to, że wydany właśnie singiel „Someone” Gabriela Garzona-Montanoa to pierwszy zwiastun następcy znakomitego krążka Jardín. Podobnie jak w niecodziennym medleyu nagranym dwa miesiące temu dla Colors Show, artysta wychodzi poza wcześniejszą strefę komfortu opartą na post-Dangelowskim neo-soulu. „Someone” jest bardziej oszczędne aranżacyjnie niż single z Jardín, ale broni się wchodzącym w głowę refrenem i charyzmą Garzona-Montano.

Gabriel Garzón-Montano w niecodziennym anturażu

Gabriel Garzon-Montano

Gabriel Garzon-Montano

Nowe szaty Gabriela Garzón-Montano

Czekacie na nowego Gabriela Garzón-Montano? Przygotujcie się na kuchnię pełną niespodzianek, oczywiście muzycznych. Ale nie tylko. Autor malowniczego Jardín gościł ostatnio na słynnej scenie Colors Show i postanowił wykorzystać tę okazję możliwie najlepiej. Przedpremierowy medley, zwiastujący najnowsze wydawnictwo Garzón-Montano, to nieoczywista mieszanka muzyczna, w której nastroje zmieniają się tak szybko jak przysłowiowe rękawiczki, korespondując przy tym zresztą z warstwą wizualną występu. Okazuje się, że przy nazwisku Garzón-Montano możemy już postawić nie tylko D’Angelo, ale i zupełnie nieoczekiwane inspiracje. Czyżby nowe wcielenie muzyka było efektem współpracy z raperkami? Nie wiemy, ale jesteśmy ciekawi, co z tego wyrośnie!

Garzón-Montano ze złotymi skrzydłami

W nowym teledysku do wydanego nieoczekiwanie przed dwoma miesiącami singla „Golden Wings” Gabriel Garzón-Montano w inspirowanym latami 70. stroju torreadora akompaniuje grającym w bingo emerytom, a później zaszywa się na pustyni, gdzie gra, tańczy i śpiewa. Wszystko to wydaje się zupełnie na miejscu w kontekście piosenki, co więcej — wnosi do niej życie i akcję, do mocno powtarzalnej kompozycji, która po 3 minucie zaczyna się już trochę dłużyć. Jeśli taki Montano przypadł wam do gustu, wokalista sprzedaje singiel na winylu a href=”https://shop.gabrielgarzonmontano.com/products/golden-wings-7″>na swojej stronie internetowej.

Gabriel Garzón-Montano przyprawia nam skrzydła w nowym utworze

Już-już, kiedy wydawało się, że Gabriel Garzón-Montano osiądzie na laurach po rewelacyjnym zeszłorocznym debiucie Jardín i zajmie się wyciąganiem coraz to nowych żeńskich głosów przed szereg… niespodzianka! „Golden Wings” to kontynuacja wszechstronnej neosoulowej ścieżki obranej na debiutanckim krążku. Tradycyjnie mamy bogaty i harmonijny aranż, który otwiera dwugłosowa a capella, a kończy iście wonderowski chórek. Podobnie jak w przypadku większości swoich kompozycji Montano jest autorem każdego z elementów utworu. „Golden Wings” to rzekomo gloryfikacja człowieczej zdolności do kreacji. Pozostaje mieć nadzieję, że skrzydła skradzione Hermesowi mają długi czas działania.