Wydarzenia

mayer hawthorne

Mayer Hawthorne coveruje „Royals”

mayer

Mayer Hawthorne wystąpił ostatnio w cyklu VEVO Unexpected Covers. Specjalnie na tę okazję przygotował ze swoim zespołem soulową wersję jednej z najpopularniejszych piosenek ostatnich tygodni — „Royals” 16-letniej Nowozelandki Lorde. Artysta dodał, że wybrał właśnie ten singiel, bo rzadko się zdarza, by ktoś tak młody napisał tak wspaniały utwór. Trudno się z nim nie zgodzić — nagranie bardzo szybko zapada w pamięć i wyrzucenie go z głowy wcale nie jest łatwym zadaniem. Na szczęście interpretacja Hawthorne’a gwarantuje zbawienną alternatywę. Dodatkowo Mayer zaprezentował trzy kompozycje ze swojego rewelacyjnego trzeciego wydawnictwa Where Does This Door Go?. Dacie się namówić na spędzenie z nim tego piątkowego wieczoru?

Recenzja: Mayer Hawthorne Where Does This Door Go?

Mayer Hawthorne

Where Does This Door Go? (2013)

Republic

Witaj, Mayerze, stary przyjacielu! Co u ciebie, gdzie się podziewałeś, jak brzmi twoja nowa płyta?

Zawsze z dystansem podchodzę do zapowiedzi wykonawców, że ich kolejne albumy będą innowacyjne, przełomowe, dojrzalsze i (oczywiście) lepsze. Ba! Najlepsze. Praktyka pokazuje, że rzadko kiedy te autoprzepowiednie przekładają się na stan faktyczny. W przypadku kolejnego krążka Mayera Hawthorne’a najpierw usłyszeliśmy o inspiracji muzyką Rolling Stonesów i rockowym brzmieniu (gitary są, nie da się ukryć, ale trudno, żeby ich nie było), a później, gdy już nie było do końca wiadomo czy to z Rolling Stonesami aby nadal aktualne, o odmiennym podejściu do komponowania i nagrywania poszczególnych utworów — miało być przede wszystkim inaczej. Ja całe szczęście tę opowiastkę zdążyłem wsadzić między bajki zanim jeszcze usłyszałem z krążka jakikolwiek numer, a mianowicie w momencie, gdy przeczytałem fragment wywiadu z piosenkarzem, w którym wyjaśniał ostateczną koncepcję nowej płyty następującymi słowy — “Zdecydowałem, że chciałbym zrobić całą płytę piosenek, które chętnie zagrałbym na swoim jachcie podczas rejsu.” Zupełnie tak, jakby jego dotychczasowy muzyczny dorobek nijak nie wpisywał się w koncepcję szeroko pojętego letniego chilloutu. Cokolwiek Hawthorne miał na myśli, pewne jest, że już tam był na swoich poprzednich krążkach. Co więcej jego wcześniejsze płyty idealnie opisują nową. Dwa tytuły „Your Easy Lovin’ Ain’t Pleasin’ Nothin'” i „Henny & Gingerale” to paradoksalnie trzon koncepcji stojącej za Where Does This Door Go?.

Z muzyką Hawthorne’a zaczyna bowiem powoli wiązać się pewien niezręczny dylemat bogatego. Trudno w to uwierzyć, ale w istocie piosenkarz nie wydaje słabych rzeczy. Poprzednie dwa krążki są piekielnie równe i solidne, przez co słuchając trzeciego, który zdaje się nie ustępować im ani o krok, nie sposób nie poczuć lekkiego rozczarowania. To nie jest materiał definiujący brzmienie tego roku, dekady, pokolenia (choć funk, który wylewa się z większości numerów, jest ostatnio znowu w cenie), ani płyta zmieniająca życie słuchaczy, której pewnie po Hawthornie nikt i tak by się nie spodziewał. Ale pomyślcie tylko jakże ekstatyczne uczucia musiałaby wywołać taka płyta, gdyby jakimś cudem nieoczekiwanie wyszła spod ręki Mayera! Tymczasem nie jest to też album, który można jednoznacznie skrytykować, określić czarno na białym jako gorszy — gorszy od poprzednich, gorszy od innych tegorocznych krążków. Bo czy równie dobry znaczy gorszy, tylko dlatego, że jest równie dobry dopiero teraz? Otóż niekoniecznie, a przynajmniej nie w tym przypadku. Ale i tak — cóż to za zwycięstwo? Ja pozostaję niewzruszony, słucham Where Does This Door Go? od tygodnia, a Mayer nadal nie potrafi jasno odpowiedzieć na zadane przez siebie w tytule pytanie. A może to pytanie skierowane do mnie?

Tak czy inaczej — Mayer wciąż inspiruje się brzmieniami przeszłości, od rozkwitu klasycznego rhythm & bluesa w latach 60-tych, przez dyskotekowe inspiracje lat 70-tych, aż po syntezatorowy funk spod znaku Prince’a dekadę później i, co najważniejsze, nadal robi na tej bazie piekielnie dobre numery. Od początku byłem podejrzliwy w stosunku do klasyfikowania muzyki Hawthorne’a jako jednego z ogniw revivalu retro soulu (choć z tym paskudnym określeniem też należałoby wreszcie zerwać) i z każdym jego kolejnym krążkiem utwierdzam się w przekonaniu, że to zupełnie inna para kaloszy (ale to być może dyskusja na inny tekst). O graniu po staremu na nowo czy nowego po staremu, wpisywaniu swoich inspiracji mniej lub bardziej dosłownie w bardziej aktualny kontekst napisano już i tak zbyt wiele — nie ma się czemu dziwić, większość współczesnej muzyki wszelkiego rodzaju się na tym opiera. A Hawthorne? Cóż, konsekwentnie dokłada kolejne cegiełki do swojej własnej koncepcji muzyki, która jak dotąd nigdy jeszcze nie zawiodła. To jednak nie muzyczny konserwatyzm, czy odgrzewanie kotletów, ale definiowanie dźwięku przez nienaganne wyczucie i styl, które są jak najbardziej ponadczasowe i nie należy postrzegać ich dziś jako reliktów minionych epok, ale jedną z integralnych części współczesnej post-modernistycznej mozaiki.

Przyznam się, że szczerze boję się kolejnych wydawnictw Hawthorne’a. Boję się, że nadal będą równie wysmakowane, przemyślane i melodyjne i w efekcie, gdy Hawthorne osiągnie gdzieś po cichu w kącie którejś z kolejnych płyt swoje magnum opus, absolutnie nikt nie zwróci na to należytej uwagi i dowiemy się o tym kiedyś, po wielu latach, przypadkiem w przypływie nostalgii. Niech najlepszym potwierdzeniem tego będzie moja obecna niemożność wskazania najlepszego punktu w programie Where Does This Door Go?. A album, podobnie jak dwa poprzednie, spisuje się na medal — zarówno jako całość, którą z czystą przyjemnością można serwować gościom podczas rejsu nowym jachtem, jak i jako zbiór poszczególnych niezobowiązujących, przebojowych numerów, z których każdy z osobna mógłby wzbogacić playlistę dobrej rozgłośni radiowej. Hawthorne znów przedstawia całą paletę czarnych brzmień — od funku, disco, klasycznego soulu i rhythm & bluesa, po współczesne R&B, neo-soul i hip-hop w charakterystycznym dla siebie nierozerwalnym splocie stylistycznym.

Tylko jak to w końcu jest z tymi drzwiami? Dokąd prowadzą, Mayerze, stary przyjacielu? Obawiam się niestety, że na pytanie w kontekście zawartości płyty, odpowiedź znają albo wszyscy, albo nikt.

Odsłuch nowego albumu Mayera Hawthorne’a

wheredoesthisdoorgo-600x600-500x500Mayer Hawthorne zaczynał jako DJ stajni Peanut Butter Wolfa, ale świat poznał go dzięki jego wielkiemu, plastikowemu sercu- dosłownie. Jego pierwszy singiel „Just Ain’t Gonna Work Out ukazał się na winylu w kształcie słodkiego serduszka. To miał być dowcip. Jednak od tego czasu minęły cztery lata, w trakcie których Hawthorne wydał dwa albumy konsekwentnie uwodząc rzesze fanów retro falsetem i szarmancją typu vintage. Dziś, po dwóch singlach promujących jego najnowsze wydawnictwo Where Does This Door Go, tutaj możemy odsłuchać cały materiał. Jeśli szukacie idealnego soundtracku do letnich randeczek- sprawdźcie koniecznie.

 

Nowy teledysk: Mayer Hawthorne „Her Favorite Song”

mayer

Psy niczym ludzie w nowym, równie poważnym co humorystycznym teledysku Mayera Hawthorne’a. Trzeba przyznać, że obraz, dzięki stonowanym zdjęciom i odpowiedniej dynamice, świetnie współgra z przyjemnym groove’m piosenki. To niewątpliwie bardzo udana propozycja od Hawthorne’a. Tylko gdzie jest Jessie Ware? W każdym razie z dnia na dzień jesteśmy coraz bliżej premiery trzeciego studyjnego krążka wokalisty Where Does This Door Go?, który ukaże się 16 lipca.

Nowy utwór: Mayer Hawthorne „Reach Out Richard”

mayer pharrell

„Reach Out Richard” to kolejny singiel promujący nowy album Mayera i zarazem prezent coś w sam raz na zbliżający się Dzień Ojca (za oceanem obchodzą go bodajże w najbliższą niedzielę). Utwór jest także przedsmakiem tego, co mogłoby wyniknąć z szerszej współpracy z Pharrellem. Nie wiem jaki jest procentowy udział pana Williamsa w produkcji albumu Where Does This Door Go, ale trzymam kciuki by ten procent był jak największy – w końcu ostatnio każda współpraca z członkiem The Neptunes jest praktycznie gwarancją sukcesu, a że Hawthorne’owi życzymy najlepiej… do usłyszenia 16 lipca!

Okładka i tracklista nowego Mayera Hawthorne’a

wheredoesthisdoorgo-600x600
„Dokąd prowadzą te drzwi?” – zastanawia się Mayer Hawthorne na okładce swojego najnowszego albumu solowego. „Dokąd zmierza kariera Mayera?” – zastanawiałem się ja słuchając jego poprzedniego wydawnictwa. Trzymam kciuki za to, żeby lipcowa premiera Where Does This Door Go przyniosła nam odpowiedzi na zadane pytania, tymczasem zerknijmy na wspomniany cover oraz na listę utworów. Widzimy na niej póki co jeden featuring – Kendricka Lamara. Póki co, ponieważ wiemy, ze nie jest to kompletna lista gości – przecież słyszeliśmy „Her Favorite Song” i wiemy, że pojawia się tam Jessie Ware. Niewykluczone, że usłyszymy również wokal współproducenta płyty – Pharrella Williamsa.

1. „Problematization”
2. „Back Seat Lover”
3. „The Innocent”
4. „Allie Jones”
5. „The Only One”
6. „Wine Glass Woman”
7. „Her Favorite Song”
8. „Crime” (feat. Kendrick Lamar)
9. „Reach Out Richard”
10. „Corsican Rosé”
11. „Where Does This Door Go”
12. „Robot Love”
13. „The Stars Are Ours”
14. „All Better”

Nowy utwór: Booker T. feat. Mayer Hawthorne “Sound The Alarm”

Booker-T-Sound-The-Alarm-LP-cover
Booker T. to jedna z kilku takich legend muzyki soul, która po wieloletniej przerwie postanowiła rozpocząć kolejny etap swojej kariery. Ikona wytwórni Stax Records, lider instrumentalnej grupy The MGs powrócił do muzyki w 2009 roku z albumem Potato Hole, a dwa lata później ponownie przypomniał o sobie nagrywając (z małą pomocą The Roots) The Road From Memphis. Teraz minęły kolejne dwa lata, najwyższy czas na trzeci „nowożytny” projekt. Sound The Alarm to album mocno obsadzony gościnnymi występami reprezentantami współczesnej sceny soul/r&b – na wychodzącym wkrótce albumie usłyszymy między innymi Anthony’ego Hamiltona, Estelle, Luke’a Jamesa, Gary’ego Clarka Juniora oraz w tytułowym tracku – Mayera Hawthorne’a. „Sound The Alarm” brzmi jak cała tradycja południowego soulu w pigułce, a maluczki w obliczu legendy Mayer wypadł tutaj zaskakująco naturalnie.

Nowy utwór: Mayer Hawthorne feat. Jessie Ware „Her Favorite Song”

mayer

Kto by się spodziewał takiej kolaboracji? My nie. Mayer Hawthorne do swojego kolejnego singla zaprosił nikogo innego jak brytyjskie sophistipopowowe objawienie ostatnich lat — Jessie Ware. Utwór „Her Favorite Song” to już trzecia muzyczna zapowiedź nadchodzącego krążka Hawthorne’a Where Does This Door Go, który ma ukazać się 16 lipca. Kawałek, podobnie jak poprzednie, to subtelny funkowo-soulowy koktajlowy joint osadzony gdzieś pomiędzy chilloutem a imprezowym soundtrackiem. Premiera utworu na iTunes w przyszłym tygodniu.

Trzeci album Mayera Hawthorne’a Where Does This Door Go w lipcu

mayer

Where Does This Door Go — taki tytuł będzie nosić trzeci studyjny krążek Mayera Hawthorne’a, który na półki sklepów ma trafić 16 lipca. Już ponad miesiąc temu informowaliśmy, że piosenkarz pracuje nad nową płytą, która wedle zapowiedzi miała brzmieć zupełnie inaczej niż dwie poprzednie. Tymczasem zarówno pierwszy singiel „Designer Drug”, jak i utwór wykorzystany w trailerze płyty brzmią bardzo w stylu wcześniejszego materiału wokalisty. Ale cóż, poczekamy — zobaczymy. W studiu Hawthorne’a wspomagają produkcyjnie m.in. Pharrell Williams, Oak, Jack Splash, John Hill czy Jack Warren. Poniżej wspomniany trailer, zawierający fragment nowego (tytułowego?) utworu i wiele fragmentów słynnych scen filmowych, w których pojawiają się drzwi.

Nowy utwór: Mayer Hawthorne „Designer Drug”

designerdrug

Po nie do końca udanym (według mnie, że tak na wszelki wypadek zaznaczę) wejściu w główny nurt za pośrednictwem albumu How Do You Do Mayer Hawthorne zatracił gdzieś swój urok białego chłoptasia interpretującego brzmienie r&b lat 60 i 70. Ostatnio jego muzyka zaczęła znów nabierać barw, ale nanoszonych z trochę innej palety. Nową miłością Mayera jest nakierowany na disco, syntezatorowy funk. Kto słyszał jego poboczny projekt z Jake One’em (Tuxedo EP), ten dobrze wie o czym mówię. Najnowszy singiel nie jest już tak głęboko osadzony w tej konwencji, ale jest pewnym powiewem świeżości i rozpala iskierkę nadziei, że następny album Hawthorne’a będzie znacznie ciekawszy od poprzedniego.