nas
#FridayRoundup: Tinashe, Nas, Lion Babe i inni
Drugi tydzień sierpnia, Dondy jak nie było tak nie ma, ale Young Leosia wypuszcza „Jungle Girl” zapowiadając debiutancką EPkę i lądując tym samym w pierwszej dziesiątce najchętniej sprawdzanych piosenek na Geniusie. Dlatego zamiast gry w prowokacyjne, pretensjonalne gierki Kanye sprawdźmy płyty, które rzeczywiście zostały dowiezione na nasze głośniki. Dzisiaj 8 część najlepszego jazzowego serialu ostatniej dekady, Tinashee znowu walczy z presją swojego legendarnego krążka, a Nas do swojego nieco mniej legendarnego krażka nagrywa sequel (dużo lepszy niż oryginał). Poza tym hip-hopowa wyżera dla oldschoolowców serwowana przez Mr Jukesa i Abstract Mindstate, a także hurraoptymistyczna zgrywa od Lion Babe. Sprawdźcie, co tam na grzale w tym tygodniu!
333
Tinashe
Tinashe
Kiedy w „Let Go”, intrze do piątego solowego albumu Tinashe 333, zupełnie znienacka pojawiła się ta cudna neo-soulowa harmonia, wyrzeźbiona z pomocą Cee Lo Greena na thundercatowską modłę, zaczęłam się przez chwilę łudzić, że Tinashe wreszcie wydała godnego następcę swojego rewelacyjnego debiutu. I może nawet takim właśnie byłby ten album w okolicach 2015 roku. Są tam w końcu momenty: przywołane tu słodkoharmonijne intro, niemożebnie okrojony jednominutowy jungle’owy rarytas „Shy Guy” czy elektro do samochodowej włóczęgi po nocach w „Undo (Back To My Heart)”, jakby żywcem wyjęte z Aquariusa. Bardzo chciałabym polubić tę płytę i odnaleźć <i>coś więcej</i> w szczątkach melodii z wcale niezłymi podkładami, ale ostatecznie zostaję z wrażeniem, że odmienia się tu przez wszystkie możliwe przypadki wizerunek alt-pop-trapowej wokalistki tła. Jeżeli jednak laidbackowa Tinashe w wersji self-release to wciąż wasza bajka, być może niektóre z tych wątków zatrzymają was na dłużej i ostatecznie całkiem nieźle odnajdziecie się na bocznej drodze o numerze 333— Maja
King’s Disease II
Nas
Mass Appeal
Nas wraca z „King’s Disease II” niespełna rok po premierze pierwszej części. Jedynka zgarnęła Grammy za najlepszy rapowy album, ale spotkała się też z różnymi recenzjami, choć trzeba przyznać, że głównie pozytywnymi. Z perspektywy czasu patrzę na tamten krążek łaskawszym okiem, ale już po kilku odsłuchach nowego mogę napisać, że „KD2” jest zdecydowanie lepsze. Słychać, że Nas i Hit-Boy znaleźli formułę, która jeszcze nie wykrystalizowała się na poprzednim wydawnictwie, a tutaj wszystko hula, jak trzeba. Jest chemia, jest energia i w sumie panowie idealne połączyli starą szkołę z nowymi brzmieniami. Gościnnie usłyszymy, chociażby staruszków z EPMD, wracającą po latach Lauryn Hill i Eminema, ale także YG czy A Boogie wit da Hoodie. — Dill
Dreams Still Inspire
Abstract Mindstate
YZY SND
Abstract Mindstate to undergroundowy zespół z Chicago, który działał głównie pod koniec lat 90. West, oprócz tego, że był olbrzymim fanem grupy, w skład której wchodzą EP Da Hellcat oraz Olskool Ice-Gre, wyprodukował również część ich debiutanckiego albumu zatytułowanego We Paid Let Us In! z 2001 roku, jak również część nagrań na krążek „Still Paying”, który nigdy się jednak nie ukazał, a grupa się rozpadła. W 2018 roku Kanye zaproponował członkom zespołu, że nagrali razem kolejny album, nad którym chce z nimi współpracować. Tym sposobem powstało Dreams Still Inspire, czyli pierwsze wydawnictwo, które ukaże się za pośrednictwem nowo powstałego labelu YZY SND. Jeżeli tęsknicie za startym Kanye (który odpowiada tu za produkcje oraz dokłada jedną zwrotkę) i vibem lat 90 pełnym soulowych sampli, cutów, oraz inteligentnego hip-hopu, to ta płyta wywoła u Was uśmiech już od pierwszych sekund. — efdote
The Locket
Mr Jukes & Barney Artist
Locket Records
Frontman indie rockowego zespołu Bombay Bicycle Club kontynuuje swoje muzyczne wycieczki pod pseudonimem Mr Jukes i dostarcza nam kolejny po rewelacyjnym debiucie God First materiał, na którym produkuje rzeczy czerpiące mocno z jazzu, funku oraz soulu. Najnowszy krążek zatytułowany The Locket, powstał przy współpracy z londyńskim raperem znanym jako Barney Artist. Niespełna 30-minutowy materiał to czysta hip-hopowa zajawka, pełna pozytywnego vibe’u, udanych popisów na gramofonach oraz bujającej muzyki nawiązującej do dokonań Native Tounge z bardzo zdolnym raperem na wokalu, który zarówno potrafi przekazać dużo emocji, lub po prostu zaczarować słuchaczy swoimi umiejętnościami. — efdote
Rainbow Child
Lion Babe
Lion Babe
Sierpień przywiał wyczekiwanego od dwóch lat następcę albumu Cosmic Wind nowojorskiego duetu Lion Babe. Tym razem wokalistka Jillian Hervey i producent Lucas Goodman postanowili obudzić w nas stłumioną dziecięcą radość. Mimo czarnego scenariusza realizującego się na oczach całego świata i przymusowego zamknięcia w czterech ścianach, udało im się zachować pozytywne myślenie i zaczerpnąć inspiracje ze słonecznych krajów. Z dużym entuzjazmem spotkał się singiel „Frida Kahlo”, będący ukłonem w stronę meksykańskiej malarki, która w barwnej sztuce znalazła ukojenie bólu. Wokalnie projekt wsparli Siimbiie Lakew, Oshun oraz Trinidad James. Nie zabrakło również rapowego akcentu w postaci zwrotki Ghostface Killaha z Wu-Tang Clanu. Zaczynając dzień od dźwięków Rainbow Child, a zwłaszcza od utworu „Get Up”, nie sposób wstać lewą nogą. — Katia
Brian Jackson JiDOO8
Brian Jackson, Ali Shaheed Muhammad, Adrian Younge
Jazz is dead
Jazz is Dead to muzyczny miniserial Aliego Shaheeda Muhammada i Adriana Younge’a, który 7 ostatnich odcinków poświęcił oksymoronizacji swojego tytułu. Koncepcja jest zasadniczo prosta- duet zaprasza do siebie gości jak klasyczny host w talk show, jednak zamiast pytań o rozstania i powroty przechodzi do meritum- do jazzu. W ósmym odcinku serii za klawiszami pojawia się Brian Jackson, a całość przybiera kształt krótkich, bardzo klasycznych i eleganckich jazzowych etiud. Nie jest tak przebojowo jak poprzednim razem, ale kontinuum projektu z jego misjo reanimacji jazzowego paradygmatu działa równie dobrze, co wszystkie 7 poprzednich razy.— Wojtek
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
A$AP Rocky i Nas mają kłopoty z prawem
Potwór — film z A$AP Rockym i Nasem wreszcie na Netflixie
7 maja Netflix zaskoczył nas premierą Potwora z nazwiskami Rakima Mayersa i Nasira Jonesa w obsadzie. Ostatni klaps na planie tego filmu padł aż cztery lata temu i zanim komukolwiek poza publicznością festiwalu Sundance dane było ujrzeć finalny efekt, nowojorscy raperzy zdążyli wydać swoje kolejne albumy, a my prawie zapomnieliśmy o ich pociągu do aktorstwa. A$AP Rocky pojawił się wcześniej w Dope (2015, reż. Rick Famuyiwa) — komediowej propozycji dla ninetiesowych zajawkowiczów, a Nas zaczął od roli u boku DMX-a oraz Method Mana w zdecydowanie bardziej ponurym Bellym (1998, reż. Hype Williams). Tym razem obydwaj zagościli w pełnometrażowym debiucie Anthony’ego Mandlera — doświadczonego reżysera teledysków, dla którego współpraca z muzycznymi gwiazdami to nic nowego. Nawet z Rockym miał już przyjemność spotkać się przy okazji kręcenia klipu do „National Anthem”, gdzie ten partnerował Lanie Del Rey jako Mr. President Kennedy.
Ekranowa historia przedstawia się następująco: Steve Harmon (Kelvin Harrison Jr.), nastolatek z tak zwanego dobrego domu, jest na właściwej drodze, by spełnić swoje marzenia o karierze filmowca, kiedy nagle słyszy poważne zarzuty. Od tej pory próbuje udowodnić, że nie zasługuje na miano potwora i przyszłość spędzoną za więziennymi kratami. Znajomość z o kilka lat starszym Williamem Kingiem (A$AP Rocky) z jednej strony pozwala mu odkryć niezwykłe oblicze Harlemu, z drugiej zaś przynosi spore kłopoty, natomiast towarzystwu Sunseta (Nas) zawdzięcza psychiczne przetrwanie w areszcie. Na łamach Soulbowl wypada także wspomnieć o Jennifer Hudson występującej jako matka oskarżonego, ale akurat jej rozwijająca się kariera aktorska, zwłaszcza po zdobyciu przez nią Oscara i Złotego Globu, zupełnie nas nie dziwi. Film bazuje na szkolnej lekturze autorstwa Waltera Deana Myersa, ale mimo jego rodowodu, twórcy nie silili się na eufemistyczny obrazek, stąd na przykład A$AP w roli kolesia z dzielni nie musiał pohamować swojego słownictwa.
Soundtrack nie gra tu pierwszych skrzypiec — gdzieś z samochodowego radia dobiega „Bam Bam” Sister Nancy (najczęściej samplowany utwór reggae), przez chwilę słychać głos Santigold, później krzyki bohaterów niemal zagłuszają wykonanie zespołu The Persuaders… Aż żal, że przejmujące „Devil That I Know” Jacoba Banksa trafiło jedynie do zwiastuna. A ten do zobaczenia poniżej.
Odsłuch: Judas and the Black Messiah: The Inspired Album
Film Judas and the Black Messiah i muzyczne czarne złoto
W piątek na HBO Max i w kinach w USA pojawił się długo wyczekiwany biopic Freda Hamptona, lidera Czarnych Panter, zastrzelonego przez policję podczas nalotu na jego dom w 1968 roku. Obraz Jesus and the Black Messiah z Danielem Kaluuyą i Lakeithem Stanfieldem w rolach głównych to uczta nie tylko dla miłośników zaangażowanego kina, ale także dla entuzjastów politycznego hip-hopu i soulu. Na wydanym właśnie albumie z utworami inspirowanymi filmem usłyszymy m.in. A$AP Rocky’ego, Nasa z Hit-Boyem, Nipseya Hussle z Jayem-Z, Black Thoughta, JID i Rapsody, Smino z Sabą, a w jego bardziej soulowym zakątku SiR, BJ-a the Chicago Kida, Masego i promujące obraz nagranie H.E.R. „Fight for You” nominowane do Złotego Globu.
To nie tylko tematyczny, ale i stylistyczny most pomiędzy latami 70. a dzisiaj. W BlacKkKlansman Spike’a Jonze’a kilka lat temu doświadczenie przemocy i dyskryminacji wobec czarnoskórych Amerykanów sprzed półwiecza zostało ukazane jako paralelne z obecnym stanem rzeczy, który już po premierze filmu przekształcił się w wielotygodniowe protesty ruchu #BlackLivesMatter. Tę samą paralelę wyraża w Fight for You H.E.R. – nie tylko w warstwie lirycznej, ale i muzycznej, cytując obszernie kultowe „Inner City Blues” Marvina Gaye’a. Wyrażają ją też znamienici raperzy zaproszeni do współtworzenia tego do szpiku czarnego krążka. Koniecznie posłuchajcie go poniżej!
Salaam Remi i jego goście z płytą będącą mocnym społecznym komentarzem
Najbardziej zaangażowany projekt tego roku z gościnnym udziałem czołówki amerykańskiej sceny
Amerykański producent Salaam Remi, znany przede wszystkim ze współpracy z takimi artystami jak Amy Winehouse, Fugees, Nas, Estelle czy Miguel, obdarował nas już drugim projektem w tym roku. O ile wydany w styczniu Do It For The Culture 2, był zbiorem utworów, jakie zalegały muzykowi na dysku, tak wypuszczony właśnie krążek Black On Purpose, jest już przemyślanym od początku do końca, spójnym wydawnictwem, które jak nie trudno się domyślić po tytule, zaangażowany jest mocno społecznie. Świadczą też o tym pojawiające się tu nagrania fragmentów przemówień Malcolma X oraz Sandry Bland, mówiące o sile Afroamerykanów, sprawiedliwości i wolności. O tym samym opowiadają również w głównej mierze zaproszeni goście, wśród których znaleźli się m.in. Betty Wright, Common, Black Thought, Bilal, CeeLo Green, Busta Rhymes, Doug E. Fresh, Nas, Jennifer Hudson czy Stephen Marley. Wszystko to złożyło się na wspaniały album, będący bardzo mocnym i potrzebnym komentarzem do obecnej sytuacji w Stanach Zjednoczonych.
Recenzja: Nas King’s Disease
Nas
King’s Disease
Mass Appeal
Po ponad 25 latach kariery i kilkunastu wydanych albumach trudno spodziewać się nowego klasyka. Zwłaszcza w przypadku Nasa, który już jako 20-latek stał się więźniem debiutanckiego Illmatica, a którego dyskografia jest bardzo nierówna. Wyprodukowany dwa lata temu na kolanie przez Kanyego Westa w ramach GOOD Fridays Nasir nie satysfakcjonował. Tym bardziej zaskoczył więc wydany w połowie sierpnia, tak ważny w świetle tegorocznych wydarzeń, promujący King’s Disease singiel „Ultra Black”, który hołduje czarnej kulturze. „We goin’ ultra black / Watchin’ the global change, hop in the coldest Range / Hit-Boy on the beat, this shit ‚posed to slap”.
Album, tak jak kawałek, okazał się bardzo elegancki i dumny, co niewątpliwie jest zasługą Hit-Boya, jedynego producenta wykonawczego King’s Disease. Przypomniał on, że bity, w które Nas wpasowuje się najlepiej, to te klawiszowe, a przy tym udowodnił, że rap desygnowanego w latach 90. króla Nowego Jorku podać można dziś bardzo nowocześnie. Nawet jeśli na feacie pojawia się… po raz pierwszy od 1997 roku legendarny skład The Firm. Nas na trapowych podkładach brzmi równie dostojnie, zresztą jednym z moich ulubionych momentów na albumie jest właśnie „Til the War Is Won”. W jego tle słyszymy cicho przesterowany wokal Lil Durka, który następnie wysuwa się na pierwszy plan. Sporo znajduje się tu także soulowych wycieczek, takich jak ta z Charlie’m Wilsonem, Donem Toliverem czy Andersonem .Paakiem, przez które King’s Disease jako całość brzmi bardziej miękko.
Choć Nasir zna swoją wartość, jest pokorny. Podkreśla, że król nie jest jeden — „Remember crowns, remember, kings / They want your reign to cease (King) / You a king, you will be next to me, doing your own king shit, most definitely”. A tytułowa choroba to nic innego, jak przypadłość, która rzeczywiście dotykała władców z powodu obżarstwa i nadużywania alkoholu, ale jak tłumaczy w „The Definition”, a następnie rozwija w „The Cure” raper, on leczy to gówno swoją sztuką; skupia się na rzeczach ważnych. Czasem poddaje się wspomnieniom („Car #85”, „27 Summers”), parę razy w dojrzały sposób mówi o zakończonej miłości („Repalce Me”, „All Bad”), ale przede wszystkim podejmuje kwestie społeczne, w których sporo uwagi poświęca kobietom. Oprócz „Til the War Is Won” dedykowanego matkom, warto przyjrzeć się choćby linijkom w „The Cure”: „What these kings have in common? They had women who solid / Malcolm needed Betty”. To wszystko sprawia więc, że King’s Disease jest albumem dobrym. Ale tylko dobrym.
#FridayRoundup: Nas, Marcos Valle, Nubya Garcia, Duckwrth i inni
Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. W tym tygodniu polecamy m.in. nowe krążki Nasa, Marcosa Valle w ramach serii Jazz Is Dead Adriana Younge’a i Alego Shaheeda Muhammada, Nubyę Garcię, Duckwrtha oraz wspólny projekt polskich beatmakerów, czyli album Himalaya Collective.
TU OPISY
King’s Disaese
Nas
Mass Appeal
Ostatnie projekty Nasa, kompilacja The Lost Tapes 2 i nawet wyprodukowany przez Kanye’ego Westa Nasir, nie spełniły oczekiwań fanów. Tym bardziej więc teraz, po ponad 25 latach kariery, dzięki King’s Disease raper z powrotem zaimponował. Jego trzynasty album został w całości wyprodukowany przez Hit-Boya. Pod przede wszystkim polityczno-społeczne spostrzeżenia Nasa producent przygotował ciepłe, melodyjne, często klawiszowe podkłady, na których raper brzmi bardzo dobrze. A tam, gdzie było to konieczne („Til the War Is Won”) dodał delikatne hi-haty, aby Lil Durk również mógł odnaleźć się na bicie. Cieszy też to, że znów słyszymy Nasa i AZ razem! I to razem z Foxy Brown oraz Cormegą – jak w legendarnym składzie The Firm. — Klementyna
Jazz Is Dead 003
Marcos Valle, Adrian Younge & Ali Shaheed Muhammad
Jazz Is Dead
Wydaje mi się, że nie zdążyliśmy jeszcze wystarczająco podkreślić, jakim sztosem jest czerwcowa kolaboracja Adriana Younge’a i Aliego Shaheeda Muhammada z Royem Ayersem na drugiej części serii wydawniczej duetu Jazz Is Dead. Tymczasem panowie po fenomenalnej współpracy z przesławnym wibrafonistą zwrócili się w stronę legendy brazylijskiego samba-popu Marcosa Valle. Na krążku znalazło się w sumie 8 numerów utrzymanych w klimacie tradycyjnej muzyki brazylijskiej z domieszką współczesnego jazzu. Płyta została nagrana w Los Angeles w mniej niż tydzień, a brzmienia które ją wypełniają są wypadkową psychodelicznej bossa novy Vallego i hipnotyzującej rhythm & bluesowo-jazzowej produkcji Younge-Muhammad. To pozycja idealna na upalny sierpniowy wieczór i gwarancja doskonale spędzonej pół godziny. — Kurtek
Source
Nubya Garcia
Concord Records
Source to drugi album w karierze brytyjskiej jazzmanki Nubyi Garcii, który serwuje nam mieszankę bardzo saksofonocentrycznego, tradycjonalistycznego fusion z wpływami peryferiów współczesnego jazzowego paradygmatu. W trakcie tych ucieczek ze ścisłej, nieco zbyt chwilami hermetycznej i purystycznej estetyki fusion trafiamy na dubowe jam session, surowy afrojazzowy rytułał czy nawet na piosenkowe, soulowe formuły, jednak trzon tej estetyki notorycznie powraca zasłaniając zbyt dalekie (a, paradoksalnie, najbardziej pasjonujące) odskoki od pierwotnej matrycy balustradą jazzowego jam session. Całość spaja bardzo organiczna produkcja, która zdaje się imitować sytuacje koncertu na żywo, eksponując mocno żywiołowość i wielowątkowość tej muzyki. Personalne uprzedzenia do eklektycznego brzmienia wszelakich jazzgoczących fuzji nie pozwalają mi w pełni cieszyć się tą muzyką, ale jeżeli wam to w sercu gra, to sprawdźcie koniecznie. –-Wojtek
SuperGood
Duckwrth
Republic
Po wydaniu czterech dość dobrze przyjętych projektów, Duckwrth w końcu wypuścił pełnoprawny debiut. Tytuł „SuperGood” narodził się już 7 lat temu, ale artysta nie był gotowy, aby nazwać nim materiał – dopiero teraz wszystko w jego życiu jest superdobre. Album jest przyjemny w odbiorze – Kalifornijczyk trochę jak GoldLink łączy typowo west coastowy rap ze śpiewem. Teraz najczęściej jednak skłania się ku funkującym kawałkom przypominającym produkcje Pharrella Williamsa. — Klementyna
Nebula
Himalaya Collective
U Know Me Records
Himalaya Collective zrzesza w swoich szeregach kilku polskich beatmakerów, dla których wspólnym mianownikiem, oprócz wysokiej jakości tworzonych dźwięków, jest prawdziwie kosmiczny vibe. Takie właśnie klimaty zaprezentowali na wspólnym albumie wydanym dla U Know Me Records, gdzie aż 21 producentów (wśród udzielających się tu muzyków znaleźli się m.in. Szatt, Printempo, Pepe. Bodziers ON czy Moo Latte) solowo, jak i w przeróżnych kombinacjach, stworzyło wspólny muzyczny strumień, łączącym to, co przyziemne z wibracjami prosto z odległych gwiazd i planet. — efdote
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Nas zdradza kolejne informacje na temat nowego krążka
Premiera albumu już w najbliższy piątek
Kiedy ostatnio informowaliśmy Was o tym projekcie, nie znaliśmy za dużo szczegółów. W ostatnich dniach wyjaśniło się jednak niemal wszystko. Nowy krążek Nasa, zatytułowany King Disease, ukaże się już w najbliższy piątek, a nad jego produkcją czuwa Hit-Boy. Dzisiaj poznaliśmy też tracklistę wydawnictwa, na której widnieją również zaproszeni goście. Znaleźli się wśród nich m.in. Charlie WIlson, Big Sean oraz Anderson .Paak, ale największe zamieszanie wzbudzi z pewnością nagranie „Full Circle”, gdzie występuje cały, oryginalny skład The Firm. Dla tych, którzy nie wiedzą, była to supergrupa, w skład której wchodzili Nas, Foxy Brown, AZ oraz Cormega, którego to później na skutek wewnętrznego konfliktu oraz beefu, zastąpił Nature. Skład ten wydał w 1997 roku jedyną płytę zatytułowaną The Album, więc ich powrót będzie sporą niespodzianką i okazją do przypomnienia sobie tego krążka. Tymczasem w oczekiwaniu na premierowe nagrania Nasira, przypominjcie sobie również pierwszy singiel, czyli całkiem udane „Ultra Black” oraz spis utworów.
Nas zapowiada nowe rzeczy, których producentem jest Hit-Boy
Wspólne dzieło artystów ukazać ma się jeszcze w sierpniu
W zeszły poniedziałek, na instagramie Nasa pojawił się krótki filmik przedstawiający urywki ze studia, w którym nad muzyką wraz z nowojorskim raperem pracuje producent Hit-Boy. Nagranie wzbogacone zostało krótkimi wypowiedziami tej dwójki, wychwalającymi współpracę pomiędzy nimi, oraz datą 21 sierpnia. W jednym z wywiadów udzielonych w kwietniu tego roku, Nasir Jones po raz pierwszy zapowiedział dwa zbliżające się projekty, a jednym z nich była wspomniana wyżej kolaboracja. Ostatnim studyjnym krążkiem reprezentanta Queensbridge, był wydany w 2018 roku album Nasir, za którego produkcję odpowiadał Kanye West. Hit-Boy na pod koniec lipca wypuścił mixtape, którego współautorem jest Dom Kennedy. W oczekiwaniu na to, co nadejdzie 21 sierpnia, sprawdźcie nagranie „City on Lock” krążka Also Known As, w którym gościnnie udziela się nikt inny jak Nas.
#FridayRoundup: Tuxedo, Beyoncé, Nas, Saul Williams i inni
Sezon ogórkowy ma swoje prawa, np. prawo do samozawieszenia. I tak oto drugi tydzień z rzędu w lipcu obserwujemy podwyższoną liczbę nowych wydawnictw, na które warto zwrócić uwagę. Niektóre to z pozoru odgrzewane kotlety, ale uważajcie mogą zaskoczyć wasze zmysły czymś świeżym. Jeśli nie przekona was Disneyowska lwica Beyoncé, nie macie ochoty na archiwalia Nasa, z pewnością nie zawiedzie was abstrakcyjny post-apokaliptyczny Saul Williams. Więcej klasycznie poniżej, jeszcze więcej — też klasycznie — na plejliście na spodzie wpisu.
Tuxedo III
Tuxedo
Funk on Sight
Ponad trzy lata minęły już od premiery ostatniej solówki Mayera Hawthorne’a Man About Town, ale w międzyczasie piosenkarz zdążył reaktywować wspólny projekt z Jake’m One — funk-popowy duet Tuxedo. Następca Tuxedo II z 2017 roku, zatytułowany odpowiednio Tuxedo III zgodnie z tytułem jednego z singli promujących „The Tuxedo Way” nie przynosi zaskoczeń i zmian w brzmieniu i stylistyce grupy. Te możemy znaleźć wśród gości na płytę zaproszonych — usłyszymy m.in. Levena Kalego, Gabriela Garzona-Montano, Dam-Funka czy MF Dooma, którzy dodadzą do funkującego anturażu Hawthorne’a i Jake’a One odrobinę pikanterii. — Kurtek
The Lion King: The Gift
Beyoncé
Parkwood / Columbia
Beyoncé, w oderwaniu od oryginalnego soundtracku do Króla Lwa, postanowiła wydać własną muzykę inspirowaną kultową bajką. Inspiracji jest mało, poza wstawkami dialogów pochodzących z filmu oraz nieco plemiennego klimatu. Trzeba jednak przyznać, że The Lion King: The Gift jest zbiorem ciekawych i oryginalnych dźwięków i jak na supergwiazdę przystało, w powstawanie płyty artystka zaangażowała same gwiazdy, włącznie z mężem Jayem-Z, a także promowaną przez mamę, Blue Ivy. Krążek jest solidnie wyprodukowany i dopięty na ostatni guzik, ale jest to zdecydowanie zbijanie kasy i podtrzymywanie popularności pani Carter na animacji, która w ogóle nie powinna się ukazać, by swoją nudną formułą nie psuć dzieciństwa takim, jak ja, którzy doznali pierwszych wzruszeń podczas oglądania oryginalnej wersji Króla Lwa. — Forrel
The Lost Tapes II
Nas
Mass Appeal / Def Jam
Pierwsza część The Lost Tapes zawierała w większości materiał, jaki szykowany był na album I Am, ale wyciekł ze studia przed premierą albumu. Druga część zaginionych taśm zawiera nagrania pochodzące z sesji do krążków Hip Hop Is Dead, Untitled, Life Is Good oraz NASIR, a lista muzyków, z którymi współpracował wtedy Nas, jest wręcz powalająca. Tym sposobem, kompilując niewydane wcześniej tracki, zebrano obok siebie takich producentów jak m.in. RZA, Pharrell, Swizz Beatz, No I.D., Alchemist, Kanye West, Pete Rock, Statik Selektah, Hit-Boy czy DJ Dahi. Wszystko to daje nadzieję na solidny album, a Nas już zapowiedział, że w przyszłości ukażą się dwie kolejne części serii. — efdote
Encrypted & Vulnerable
Saul Williams
Pirates Blend
Saul Williams, naczelny buntownik hiphopowych rubieży, konsekwnetnie kroczy własną ścieżką. Nowy krążek Encrypted & Vulnerable jest drugą, po MartyrLoserKing z 2016 roku, częścią trylogii o górniku z Burundi, który zostając hakerem, staje się międzynarodową sensacją, by ostatecznie zostać uznanym za terrorystę. Na krążku gościnnie usłyszmy m.in. Dave’a Siteka z TV on the Radio i Christiana Scotta, na którego tegorocznym albumie pojawił się wcześniej Williams. Nowy album ma być jednocześnie soundtrackiem do debiutanckiego musicalu Williamsa Neptune Frost produkowanego przez Lina Manuela Mirandę. — Kurtek
Baker’s Dozen: Low Leaf
Low Leaf
Fat Beats
Na piątym studyjnym albumie, wydanym w ramach serii Baker’s Dozen Low Leaf odnawia kontakt ze swoją wiedźmową naturą. Tym samym porzuca neo-soulowe delikatności na rzecz połamańców obudowanych na konstrukcji, dla której fundamentami są glitch hop i wonky. Wplecione są w nie — jakżeby inaczej — harfa, pianino i gitara. Rytmiczno-melodyjne kolaże kroczą gdzieś w okolicach Drogi Mlecznej, mając w pamięci jak intergalaktyki Flying Lotusa, tak spirytualistyczną Journey in Satchidananda. Low Leaf czuwa jednak nad dźwiękami tak, by przywoływały wyobrażenie relaksacyjnej lewitacji na wodzie w kapsule floatingowej. — Maja Danilenko
Djesse Vol. 2
Jacob Collier
Hajanga / Geffen / Decca
Jacob Collier, specjalista od progresywnych, a jednocześnie zaskakująco popowych mariaży jazzu i soulu, po kilku tygodniach zwłoki zaprezentował właśnie drugą część zainaugurowanego w zeszłym roku, obliczonego na aż cztery woluminy, projektu Djesse. Na krążku, który pomimo rozmaitych gatunkowych inklinacji żyje i oddycha soulem wśród wielu zaproszonych gości usłyszymy m.in. śpiewające panie — szukającą nowego artystycznego głosu JoJo i czującą się w tej odsłonie jak ryba w wodzie Lianne La Havas. Dla miłośników słonecznego, natchnionego soulu pozycja obowiązkowa. — Kurtek
Brandon Banks
Maxo Kream
RCS / Sony Music
Maxo Kream to jeden z naczelnych przedstawicieli współczesnego Thug Life. Na konserwatywnym,gangsterskim etosie zbudował swoją pozycję obrońcy oldschoolu, grając gdzieś pomiędzy współczesnym trapem z naleciałościami R&B a starą szkołą cięcia sampli. Z Brandon Banks bije nostalgia i refleksja, na uliczne życie patrzy się bez romantyzującego filtra, a linijki toną w odmętach pamięci i kolejnych storytellingach o umierających przyjaciołach. I o ile jako swoisty pamiętnik album spisuje się znakomicie, w kwestii muzycznej momentami czuć zmęczenie materiału. To, co doskonale sprawdzało się na „Punken” tutaj zapętla się i w pewnym momencie popada w autokalkę. Widocznie wierność ideałom ma swoją cenę. — Wojtek
In My Defense
Iggy Azalea
Bad Dreams / Empire
Ahhh, Iggy… Urocze dziewczę, które swojego czasu podbijało listy przebojów oscylującymi tematycznie w okolicy bioder kawałkami próbuje sił w agresywnym trapie. I, o ile kilka lat temu jej obecność w mainstreamie budziła duże emocje, po wybuchu popularności odważnej i bezkompromisowej Cardi B oraz wielkim powrocie prostackiej agresji ze strony Nicki, Azalea na tle naczelnych zabójczych dam współczesnego trapu jest równie niewyraźna i nijaka co white girl twerk na strip bowlu Migosów. Iggy zamieniła popowy rozmach na trapowy minimalizm, który gubi się w tym, co jeszcze jest oszczędnością środków, a co już staje się banałem. I choć Iggy nie celuje zbyt wysoko z ambicjami twórczymi, nawet w kontekście prostolinijnego hedonizmu numery wypadają zwyczajnie nudno. Refrenom brakuje energii, zwrotkom polotu, a fanom starej Iggy. — Wojtek
Hin Und Weg
Xavier Naidoo
Naidoo / Sony Music
Niemiecki artysta Xavier Naidoo nie daje o sobie zapomnieć nawet przez chwilę i przyzwyczaił nas do regularnie wydawanych płyt. Z taśmy jego wytwórni zszedł właśnie najnowszy album Hin Und Weg, który porusza luźniejszy, niż na większości poprzednich krążków, temat szeroko rozumianej miłości. Największy soulowy piosenkarz Niemiec, który często poruszał tematy ważne i kontrowersyjne, postanowił wydać lekką merytorycznie soulową płytę. Czy pojawią się głosy krytyczne, zarzucające artyście skręcenie w niewłaściwą ścieżkę swojej kariery? Może. Należy jednak pozwolić Xavierowi na śpiewanie zwyczajnie dla dusz i o tak banalnym temacie, jak miłość. Na Hin Und Weg usłyszymy zarówno wiele radosnych i szybkich utworów, częściowo inspirowanych klimatem reggaeton, jak również delikatne uczuciowe ballady. Całe wydawnictwo jest więc zróżnicowane, a niektóre piosenki mają autobiograficzne nawiązania. — Forrel
WILLOW
WILLOW
Roc Nation
Willow Smith powraca z kolejnym LP. Tym razem zatytułowała go swoim imieniem. WILLOW brzmi jak debiut, chociaż wokalistka, mimo wieku, ma już ugruntowaną pozycję na scenie i jest to jej trzeci krążek długogrający. Album długością przypomina epkę — to zaledwie 22 minuty. Jedynym gościem na płycie jest brat, Jaden, który pojawia się w numerze „U KNOW”. Mimo że popularność zyskała między takim hitom jak „Wait a Minute!”, jej najnowszy materiał jest wyjątkowo spokojny i dojrzały, należy go odsłuchiwać w całości, bez nadziei na większe hity. — Polazofia
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Nowy kawałek od Mary J. Blige i Nasa promujący ich wspólną trasę koncertową
Mary J. Blige i Nas wkrótce ruszają razem w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. The Royalty Tour rozpocznie się 11 lipca w West Palm Beach na Florydzie i zakończy się w Toronto 11 września. Z okazji trasy muzyczny duet zaprezentował nowy utwór, który swoją dynamiką i wzniosłością idealnie nadaje się na utwór otwierający. „Thriving” jest hip-hopową kompozycją z ciężkim bitem, który nawołuje do działania, wyjścia ze swojej strefy komfortu i sięgnięcie po coś, co wydaje się być nieosiągalne. Należy podkreślić, że singiel nie jest pierwszą kolaboracją tych dwojga. MJB i Nas spotkali się w studio za sprawą „Love Is All We Need”, pochodzącego z trzeciego albumu Mary Share My World. Jeśli The Royalty Tour okaże się dużym sukcesem, na horyzoncie powinna pojawić się ich wspólna płyta. Oby nie skończyło się jak w przypadku szumnych zapowiedzi wspólnej płyty Ashanti i Ja Rule’a.