Wydarzenia

thundercat

Mac Miller i jego goście w znakomitym występie z serii NPR Tiny Desk

Album Swimming, którym w piątek obdarował nas Mac Miller, to bez wątpienia jedna z najdojrzalszych i najciekawszych pozycji w dyskografii rapera i producenta z Pittsburgha, a jeżeli jeszcze nie przekonaliście się o tym osobiście, to odsyłamy Was do naszego cyklicznego zestawienia premier z zeszłego tygodnia. Artysta odwiedził ostatnio biuro NPR i wraz z bandem zasiadł za słynnym biurkiem, aby zagrać trzy numery ze swojego nowego wydawnictwa. Gościnnie pomógł mu w tym kwartet smyczkowy oraz sam Thundercat, który co prawda w pierwszym numerze obsługuje tylko shaker, ale gdy łapie za bas przy genialnym „What’s the Use?”, dzieje się tam istna magia. Widać też, że panowie bardzo się polubili i znakomicie się im razem pracuje, więc wspólna trasa koncertowa, w którą już wkrótce wyjeżdżają, jest naturalnym następstwem rzeczy. My po cichu liczymy również na kolejne studyjne kolaboracje, a tymczasem cieszmy się tym, co już jest, bo występ, który zamieszczamy poniżej, to znakomity kawałek muzyki.

Nowy utwór: Thundercat „Final Fight”

Adult Swim Singles to platforma, w ramach której Cartoon Network corocznie wypuszcza nowe utwory kilkudziesięciu artystów, promując tym samym swój segment dla dorosłych Adult Swim. To właśnie w jego ramach ukazywał się, czy też dalej będzie się pojawiać, kultowy serial Rick & Morty. W tym roku Adult Swim Singles wypuściło między innymi kawałki Zaytovena i Knxwledge’a. Kilka dni temu ukazał się zaś najnowszy numer Thundercata zatytułowany „Final Fight”. Tytuł piosenki jest hołdem dla klasycznej arcade’owej gry pod tą samą nazwą. Track jest dokładnie tym, czego można się po przedstawicielu Brainfeedara spodziewać. To świetne połączenie psychodelicznego soulu z domieszką charakterystycznych jazzowych akordów basu i wysokiego, falsetowego wokalu Cata. Bardzo fajna rzecz. „Final Fight” jest pierwszym oficjalnym numerem Thundercata od czasu wydania Drunk w zeszłym roku.

Nowy teledysk: Thundercat „Show You The Way”

Zapewne nikomu nie trzeba przypominać wideoklipu do „Them Changes”. Tundercat kontynuując promocję Drunk zaprezentował kolejny teledysk, tym razem do piosenki „Show You The Way”. Skąd tu więc nagle wspomnienie utworu sprzed dwóch lat? Otóż najnowszy obrazek artysty kontynuuje opowieść zapoczątkowaną w tamtym teledysku. Historia okaleczonego samuraja znajduje swój ciąg dalszy, a widzowie mogą w końcu zobaczyć jak udaje mu się osiągnąć upragniony spokój. Warto dodać, że reżyserką obrazu jest polka — Katarzyna Sawicka. W klipie gościnnie pojawiają się Kenny Loggins i Michael McDonald. Doborowe towarzystwo, świetny klip, piękny kawałek — to się nazywa happy end.

Rozdzierający Moses Sumney z progresywnym Thundercatem w nowym singlu

Zaczęło się pięknie, ale niepozornie. Dopiero teraz dzieje się prawdziwa magia. A to za sprawą drugiego singla Mosesa Sumneya promującego jego debiutancki longplay Aromanticism (to już 22 września). W „Quarrel” artystę wspomogli twórczo Thundercat, Cam O’bi & i Paris Strother z grupy King. Efektem tej współpracy jest Sumney nie tylko intymny i szczery, ale też dryfujące w stronę progresywnego jazzowego fusion pozostającego w ścisłym związku z neo-soulem. Fenomenalne nagranie.

Shabazz Palaces zapowiadają nowy album


Kosmiczne duo Shabazz Palaces zstępuje ze swojej galaktyki. Powodem jest ich trzeci album Quazarz: Born on a Gangster Star. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na kontynuację astralnych wątków z Lese Majesty. Nowy krążek ma być historią przybysza imieniem Quazarz, który odkrywa swoją tożsamość z dala od rodzimej gwiazdy Gangster. Ishmael Butler i Tendai Maraire zapowiedzieli już część gości, wśród nich znajdą się między innymi: Julian Casablancas, Thundercat oraz Gamble and Huff. Całość promuje oldskulowe i dość zachowawcze „Shine a Light”, ale być może to cisza przed kosmiczną burzą. Płyta ukaże się 14 lipca, tradycyjnie nakładem Sub Pop.

Recenzja: Thundercat Drunk

Thundercat

Drunk (2017)

Brainfeeder

Thundercat, idź spać, jesteś pijany! „Pijany” jak w „odrobinę zabawny, dość bezpośredni, nieco żenujący, trochę niezrozumiały i ogólnie jakby nie w formie”. Thundercat co prawda na okładce swojego krążka wstawia tytułowe Drunk w cudzysłów, ale mimo że odwodzi to odbiorcę od dosłownego rozumienia tej frazy, zasadniczo nie zmienia sedna sprawy — Thundercat jest pijany. Na tej samej okładce wynurza się zresztą z wody jak wygłodniały aligator, z szaleństwem w oczach poszukując w polu widzenia kolejnej ofiary. Jest jednocześnie Barbarą Cheeseborough z okładki Maggot Brain Funkadelic i upiorną reinkarnacją Milesa Davisa przefiltrowanego przez krzywą kreację Dona Cheadle’a z zeszłorocznego Miles Ahead. Wszystko to zapowiada płytę, która ma słuchacza zadziwić, zakręcić mu w głowie, może nawet olśnić. W tym przypadku bardziej adekwatne byłoby jednak „oślepić”. Thundercat zrobił się trochę dziwny, niewątpliwie jest pijany, bo im dalej w Drunk, tym większe problemy z ostrością — w tym przypadku brzmienia.

Trudno Drunk jednoznacznie określić jako potknięcie, jest to bardziej kreatywna poza na pograniczu żartu. Trochę tak jakby z braku lepszego pomysłu na pełnowymiarowe rozwinięcie znakomitej epki The Beyond / Where the Giants Roam przerobić ją na stylowe, ale dość wątłe potpourri, a niezbyt przemyślane próby połączenia go w jakąś całość stara się zatuszować znalezionymi na strychu kredkami świecowymi. Jest w tym trochę geniuszu, trochę zabawy, ale koniec końców trudno w zasadzie wyczuć kształt tego projektu. Thundercat daje się poznać od innej, bardziej ekscentrycznej strony, szasta muzycznym ADHD, bawi się humoreską („A Fan’s Mail”, „Friend Zone”), pozuje trochę na nowego Captaina Beefhearta i pewnie znają się tacy, którym ta zmiana przypadnie do gustu, ale mimowolnie nowy materiał traci przez to na spójności. Nie jest to jednak żaden abstrakcyjny bohomaz — Thundercat dalej kroczy ścieżką reinterpretacji fusion z lat 70. przez pryzmat neo-soulu lat 90. i współczesnej muzyki bitowej, ale tym razem zostawia sobie stylistycznie sporo luzu, a słuchaczom — niedopowiedzeń.

To bardziej szkicownik niż skończony i zamknięty w całość album, bardziej plejlista (hola, Drake!) czy kompilacja niż longplay. Kolejne dwuminutowe utwory, wprowadzając słuchaczy w coraz to nowe fantazje, pozostawiają ich z poczuciem niedosytu i przeświadczeniem, że mało który pomysł został tu należycie rozwinięty. Ostatecznie po niecałej godzinie obcowania z pijanym Thundercatem wszystkie one zlewają się w jedną i tę samą okołomelodię meandrującą wokół podobnych motywów i schematów, ale ostatecznie niepotrafiącą mocniej chwycić i zapaść konkretnie w pamięć. Jest kilka oczywistych hajlajtów — zaczynając od centralnego punktu epki sprzed dwóch lat „Them Changes” bez większej refleksji wciągniętej tu w bieg pijackich uniesień, przez podręcznikowy neo-quiet storm w singlowym „Show You the Way” z dwoma rewelacyjnie wpisanymi w jego bieg gośćmi z epoki — Kenny’m Logginsem i Michaelem McDonaldem, aż po zbudowany na rewelacyjnym minimalistycznym synthfunkowym motywie i groteskowo kojącym refrenie „Walk on By” z Kendrickiem Lamarem, który jak zwykle błyszczy, cytując klasyka, jak miliony monet. I chociaż fragmentów Drunk słucha się z przyjemnością i zaangażowaniem, trudno nie odnieść wrażenia, że Thundercat pisze bardziej jingle niż piosenki, a jego nowy krążek może posłużyć bardziej jako studium zmarnowanego potencjału niż popis nieskrępowanej kreatywności, którym prawdopodobnie w zamierzeniu miał być.

Możliwa tracklista nowego albumu Kendricka Lamara pojawiła się w sieci

Tajemnicza grafika z rzymską czwórką na Instagramie Kendricka Lamara okazała się być zapowiedzią „The Heart Part 4”, czwartej części z serii numerów, które raper z Compton co jakiś czas wypuszcza. W jednym z wersów na końcu kawałka Kendrick rapuje „Y’all got til April the 7th to get your shit together.” To dało do myślenia, że być może mamy do czynienia z zapowiedzią nowego albumu rapera, co też może dodatkowo tłumaczyć pojawienie się w sieci wspomnianej czwórki. Dodam tylko, że dziwne wydaje się usunięcie wszystkiego ze swojego Instagrama i zostawienie tej jednej grafiki. Kto by to robił dla jednego kawałka? Teraz obraz z grafiką zniknął i konto jest zupełnie puste, więc być może szykuje się podstawy do promocji nowego materiału. Jeszcze więcej spekulacji dostarcza potencjalna tracklista nowej płyty, która pojawiła się na koncie jednego z użytkowników serwisu Pastebin. Powiem tak, jeżeli jest rzeczywiście oficjalna to przynajmniej na papierze mamy do czynienia z jedną z płyt roku. Produkcja między innymi Terrace Martin, LoveDragon (duet tego pierwszego z Josefem Leimbergiem), Sounwave, Thundercat, Kanye West, Taz Arnold (SA-RA Creative Partners), Flying Lotus, Mono/Poly. Do tego gościnne udziały Andre 3000, Andersona .Paaka, Q-Tipa, D’Angelo czy Bilala. To wszystko wygląda jak album marzenie. Zbyt piękne by było prawdziwe? Prawdopodobnie dowiemy się już siódmego kwietnia.

1. „Purple Hibiscus” (prod. Sounwave & Terrace Martin) – 08:45
2. „Counterfeit” (prod. Rahki & Taz Arnold) – 03:26
3. „Trust Everyone” (prod. DJ Dahi, Terrace Martin & Thundercat) – 06:04
4. „Delusional (Like You Haven’t)” (feat. Anderson .Paak & Anna Wise) (prod. Sounwave) – 04:01
5. „Product” (feat. Andre Benjamin) (prod. Kanye West & Taz Arnold) – 04:11
6. „Richard Nixon” (prod. LoveDragon) – 05:35
7. „None of Your Business” (feat. Anna Wise, Kanye West, & Q-Tip) (prod. DJ Dahi, Kanye West & Sounwave) – 04:52
8. „Double Standards” (prod. LoveDragon & Rahki) – 03:50
9. „If You Had Me, You Lost Me” (Interlude) (prod. Flying Lotus & Mono/Poly) – 02:00
10. „Commercialized, Failed Experiments” (prod. Alchemist, Cardo & Swizz Beatz) – 04:43
11. „Ten Steps” (feat. Bilal, D’Angelo, & Thundercat) (prod. Sounwave & Terrace Martin) – 04:59
12. „Paranoia, Is Love Stronger Than Death?” (prod. K.L. & LoveDragon) – 12:36
13. „Rest in Paradise” (Interlude) (prod. Terrace Martin) – 02:21
14. „Swim with the Fishes (God Said)” (prod. Sounwave & Terrace Martin) – 07:09

Recenzja: Ronald Bruner Jr. Triumph

Ronald Bruner Jr.

Triumph (2017)

World Galaxy / Alpha Pup Records

Ronald Bruner Jr. dał się poznać jako świetny jazzowy bębniarz między innymi na monumentalnym The Epic Kamasiego Washingtona, ale nie tylko tam, bo grał także u boku Stanleya Clarke’a, George’a Duke’a czy Marcusa Millera. Teraz członek West Coast Get Down, a zarazem starszy brat Thundercata postanowił jeszcze mocniej zaznaczyć swoją obecność na scenie i wydał album, który spokojnie można nazwać jednym z najciekawszych jak dotąd tegorocznych krążków.

Jednak Triumph nie jest płytą stricte jazzową. Ronald Bruner Jr. nie zamyka się na muzykę, a jazz stanowi tu w pewnym sensie bazę wypadową do innych gatunków. Poza tym sam Bruner nie tylko gra, ale też śpiewa i rapuje. Zaczyna się raczej soulowo, co słychać w otwierającym album „True Story” i następującym po nim „Take The Time”, ale nie są to spokojne numery do słuchania przy ciepłej herbatce, tylko żywiołowe tracki, które już na początku dają słuchaczowi niesamowitego energetycznego kopa. Później soul przechodzi w jazz-rockowe fusion, a muzyczne zmiany tempa, gitarowe riffy i klawisze samego George’a Duke’a każą myśleć, że po sesji nagraniowej do tego utworu studio zostało rozniesione w drobny mak. To żywe granie z prawdziwego zdarzenia, które słychać w większości numerów na płycie, ale nie zabrakło tu również nieco bardziej nowoczesnych brzmień. Weźmy na przykład takie „Doesn’t Matter” — track jakby wyciągnięty żywcem z dyskografii The Foreign Exchange. Numer w zestawieniu chociażby z tymi, o których wspomniałem wcześniej, pokazuje jak duża jest rozpiętość inspiracji starszego z braci Brunerów. Jedną z najciekawszych piosenek na krążku jest rownież „To You / For You”, gdzie mocny, bujający nieco funkowy numer ze świetnym basem przechodzi w stuprocentowy trap, a co najważniejsze, jedno z drugim wcale się nie gryzie. To zresztą cecha całej płyty. Wszystko tu wydaje się idealnie do siebie pasować, nawet pomimo stosunkowo szerokiego wachlarza stylistycznego.

Ciekawe jest także to, że większość kawałków nie jest wcale instrumentalna, a właśnie śpiewana. Ronald Bruner Jr. to całkiem utalentowany wokalista. Momentami w swoim stylu kojarzyć się może z Usherem, innym razem brzmi nieco jak Phonte, a kiedy trzeba, potrafi się wydrzeć do mikrofonu żeby podkreślić to, co chce przekazać. Świetnie sprawdza się też jako raper w drugiej części wspomnianego „To You / For You” i wydaje się, że gdyby tylko chciał stanąć w szranki z różnej maści Migosami czy Gucci Mane’m, spokojnie dałby sobie radę. Nie jestem fanem takiego stylu, ale tutaj zdecydowanie zdaje egzamin. Tym krążkiem Ronald Bruner Jr. zaliczył iście triumfalny debiut. Zdecydowanie warto czekać na to, co pokaże dalej.

#FridayRoundup: Thundercat, Karriem Riggins, José James, Stormzy i inni

Jak co piątek prezentujemy odsłuchy najciekawszych czarnych premier danego tygodnia. Tym razem zestaw jest niebagatelny. Listę rozpoczyna nowy krążek Thundercata, ale koniecznie sprawdzić trzeba także jazz ze stajni Stones Throw na płycie Karriema Rigginsa i nową odsłonę marnotrawnego syna jazzu Josego Jamesa. A to dopiero początek. Drugi album tydzień po tygodniu wypuścił właśnie Future, Stormzy wydał długogrający debiut, wracają też Oddisee, Dirty Projectors i Mrozu, który zdaje się kompletnie zredefiniować swoje brzmienie.


Drunk

Thundercat

Brainfeeder

Piąteczek dopiero co się rozpoczął, a niektórzy już pijani. Wśród nich Thundercat, aktualna gitara basowa numer jeden. Ponad pięćdziesiąt minut, dwadzieścia trzy utwory, w tym noszące takie tytuły jak „Captain Stupido”, „A Fan’s Mail (Tron Song Suite II)” albo „Jameel’s Space Ride”. Pharrell, Kendrick i Wiz Khalifa na featuringach. Bardziej zakręconej muzycznej propozycji na ten weekend już dla was nie znajdziemy.. — Chojny


Headnod Suite

Karriem Riggins

Stones Throw

Jakiś czas temu pisaliśmy o dwóch instrumentalach Karriema Rigginsa — „Bahia Dreamin”„4Es’J & Oddness”, które były zapowiedzią jego drugiej już długogrającej płyty Headnod Suite. Perkusista i producent z Detroit może sobie przybić piątkę z Madlibem i Oh No nie tylko dlatego, że wydaje z nimi w tej samej wytwórni, ale głównie z powodu oryginalnego brzmienia jego podkładów i nietuzinkowych sampli, z których korzysta. To jest dokładnie ta sama szkoła co w przypadku braci Jackson. Dwa podkłady, o których pisaliśmy tylko to potwierdzają. Pewnie w przypadku Headnod Suite brzmieniowo będziemy mieli do czynienia z lekko abstrakcyjnymi i trochę przydymionymi bitami, a na trackliście jest ich aż dwadzieścia dziewięć, więc jest czego słuchać. Sprawdźcie całość poniżej. — Dill


Love in a Time of Madness

José James

Blue Note

Nowy album zgranego już trochę przez lata Josego Jamesa klasycznie wydało Blue Note. Sama płyta natomiast jest mniej klasyczna niż cokolwiek, co zrobił James w swojej karierze, co zwiastowały już trap-popowo wyprodukowane single „Always There” i „Closer”. James rzuca fuckami, przyjmuje stylówkę jamajskiego dilera/alfonsa z lat 90., a na okładce krążka możemy zobaczyć doskonale znane ostrzeżenie przed mocnym językiem. Świetnie, że wpuścił trochę nowych inspiracji do swojego coraz bardziej zakurzonego jazzowego świata, ale miłośnicy jego klasycznej odsłony mogą przeżyć mały szok. — Kurtek


Gang Signs & Prayer

Stormzy

#Merky Records

Jak tak dalej pójdzie drugą połowę drugiej dekady XXI wieku będziemy wspominać jako złote czasy grime’u. Do stawki swoim pierwszym oficjalnym longplayem Gang Signs & Prayer właśnie dołączył Stormzy. Na płycie można usłyszeć m.in. refreny Kehlani czy MNEK-a, ale nie dajcie się zwieść — to grime z krwi i kości. — Kurtek


artworks-000206799043-qgwrr7-t500x500

Hndrxx

Future

A1 Freebandz Epic

Future chce koniecznie być jak Frank Ocean, Beyoncé i Sasha Fierce jednocześnie. Nie tylko wypuszcza nowe albumy tydzień po tygodniu, ale każdy z nich odpowiada jednej stronie jego osobowości. Hndrxx to bardziej imprezowo-radiowe oblicze Future’a i najwyraźniej znakomita wymówka, by po raz kolejny zabalować z Rihanną i The Weeknd. — Kurtek


The Iceberg

Oddisee

Mello Music Group

Rok 2015 przyniósł nam świetną The Good Fight. Ubiegły rok należał m.in. do instrumentalnego The Odd Tape, ale przede wszystkim do wydanej z zupełnego zaskoczenia Alwasta EP. W 2017 Oddisee kontynuuje swoją znakomitą passę kolejnym albumem. Pierwsze trzy single zapowiadające krążek The Iceberg weszły znakomicie i nic nie wskazuje na to, że pozostałe 9 numerów zaniży poziom tego wydawnictwa. Pieniądze, seks, polityka, kwestie rasowe i religijne widziane oczami niezwykle inteligentnego 32-latka, będącego jednocześnie jednym z najzdolniejszych producentów ostatnich lat. — efdote

artworks-000206799043-qgwrr7-t500x500

Zew

Mrozu

Warner Music Poland

Jeśli tytułowy zew można będzie poczuć na czwartej płycie Mroza tak jak w dwóch pierwszych singlach, będziemy mogli uścisnąć wokaliście rękę i powiedzieć „Dobra robota!” — i to w zupełnie innym tonie niż w przypadku „Dobra robota!”, które poniekąd usłyszał od nas przy okazji premiery „Milionów monet” przed ośmioma laty. Wszystko wskazuje na to, że Mrozu na Zewie zręcznie się zredefiniuje — w „Sierści” funkrockowy sznyt spod znaku ostatniego Childish Gambino miesza się z reggae’ującą melodią, z kolei „Duch” wokalnie flirtuje z dziedzictwem Czesława Niemena na natchnionym klasycznym nowojorskim hiphopowym bicie. — Kurtek


Dirty Projectors

Dirty Projectors

Domino

Dirty Projectors mają z soulem wspólnego trochę więcej niż się wydaje, ale też trochę mniej niż by się chciało. Ich nowa płyta to osadzony gdzieś w niedalekim sąsiedztwie czarnej muzyki słownikowy przykład natchnionego post-popu z prawdziwie artystycznym zacięciem. David Longstreth, frontman grupy, wie jak wyjść poza schemat, jednocześnie nie wychodząc na oszołoma. Ich pierwszy krążek od 2012 roku to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy byliby gotowi przestawić nawet dalej granicę umowności w melodyce na ostatnich płytach Samphy i Solange, pozostawiając na swoim miejscu ich nietuzinkową wrażliwość i emocjonalność. –Kurtek


Nowy utwór: Thundercat „Friend Zone”

Thundercat - Drunk - Front & Back Cover

Z okazji walentynek Thundercat wypuścił nowy utwór promujący jego trzecią solówkę Drunk. Zapowiada się soczysta porcja czarnych rytmów spod znaku kosmicznego funku, który znamy z poprzednich płyt Thundera. Kiedy słucha się „Friend Zone” ciało samo zaczyna się bujać w rytm pulsującej perkusji, a wszystko ubarwia mięsisty bas i świetne klawisze wyciągnięte żywcem z jakiegoś filmu o kosmosie z lat siedemdziesiątych-osiemdziesiątych. Oj, chce się wracać do tego numeru. Przypomnę tylko, że pierwszym singlem promującym Drunk było „Show You The Way” z gościnnymi udziałami Michaela McDonalda i Kenniego Logginsa.