robin thicke
#FridayRoundup: Slowthai, Lucky Daye, Jpegmafia i inni
Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Po słabszym pierwszym piątku lutego ponownie możemy wskazać kilka wartych uwagi okołosoulowych premier. Wśród nich długo oczekiwany Slowthai, epki Lucky’ego Daye’a, Jpegmafii i Roosevelta, powrót Robina Thicke’a, nowa/stara Tiana Major9 czy rapowy debiut Margaret. O części płyt przeczytacie poniżej. Pełna selekcja dostępna jest na playliście #FridayRoundup.
Tyron
Slowthai
Method/Interscope/AWGE
Tak jak Nothing Great About Britain zrobiło ze slowthaia bohatera brytyjskiej klasy robotniczej, epizod kryzysu wizerunkowego uczynił go wrogiem publicznym numer jeden, tak Tyron w końcu przypomina nam, że slowthai jest przede wszystkim człowiekiem. Drugi krążek Anglika to dyptyk, który tak naprawdę opowiada tą samą historię. Emocje zalegające po trzewiach Framptona, wytrącające się w grudach cynizmu stanowią trzon obu części, jednak w pierwszej nacisk położony jest przede wszystkim na agresję, cała negatywna energia zostaje zużyta jako paliwo napędowe sutych, trapowych bangerów. Tutaj ujawnia się też jedna z największych zalet rapera- giętkość języka eklektycznej, dźwiękowej wypowiedzi. W swoim anturażu sięga zarówno po dziedzictwo trapowego Memphis na czele z Lil Ugly Manem, jak i po współczesną pierrebournowszczyzne w posttrapowych produkcjach. Ach, no i definitywnie slowthai jest fanem Whole Lotta Red… Drugi krążek zaś uderza w tony nostalgii i melancholii, ubierając te same uczucia, które rozgrzewały atmosferę w pierwszej połowie, w formę chłodnej melancholii i konfesyjnej refleksji. Tutaj sięga po pocięty soul okresu wczesnego Kanye i syntetyczny, wyspiarski art-pop. Dwie kontrastujące połowy nie gryzą się jednak ze sobą, a wręcz przeciwnie, emocjonalne trzewia lepko spajają obie połowy pokazując, że raper jest pełnoprawnym, mięsistym bohaterem, który, jak każdy z nas, bywa wysoko i bywa nisko. Dobrze jeszcze dostrzegać człowieczeństwo w świecie rapowego performance’u. — Wojtek
Table for Two
Lucky Daye
Keep Cool/RCA
Lucky Daye rozmienia się na drobne — dosłownie i w przenośni. Za tytułem Table for Two kryje się bowiem koncept epki nagranej w duetach: Lucky Daye + wokalistka towarzysząca. Za samą epką kryje się może i przyjemna, może i współtowarzysząca propozycja walentynkowego R&B (choć biorąc pod uwagę tematykę utworów, raczej antywalentynkowego); propozycja zwiewna i delikatna, ale też nierówna, z naciskiem na bezpieczna. Przedrostek alt na Table for Two przekształca się w contemporary na rzecz niespecjalnie ostentacyjnej muzyki tła (mimo drobnych niespodzianek, jak sampel z „Give Me Your Love” Curtisa Mayfielda czy cytat z „I Can’t Stand the Rain” Ann Peebles). Ale może taki właśnie jest jej cel. Wokalista przyznał się w wywiadzie, że to nieintencjonalny przystanek przed drugim albumem, mającym dla nas odkryć zupełnie nowe wcielenie Lucky’ego Daye’a. Wybaczamy, wylegując się w półśnie na kanapie. — Maja Danilenko
EP2!
Jpegmafia
EQT/Republic/UMG
Zgodnie z zapowiedzią otrzymaliśmy kontynuację zeszłorocznej epki Jpegmafii. Na EP! złożyły się wszystkie wydane przez rapera single w 2020 z wyjątkiem „LAST DANCE!”. Ten jednak otwiera właśnie EP2!, bo nowy projekt choć wciąż eksperymentalny, jest muzycznie znacznie spokojniejszy i bardziej melodyjny niż poprzedni. Peggy nadal porusza problemy dotyczące zdrowia psychicznego, społeczeństwa oraz polityki czy te w relacjach, sprawnie nawiązując przy tym także do postaci i zjawisk popkultury. EP2! jednak również dzięki temu, że rozwija zapoczątkowany na AMHAC lżejszy styl, jest jednym z najbardziej kameralnych projektów Jpegmafii. — Klementyna
On Earth, and in Heaven
Robin Thicke
Lucky Music/Empire
Czyżby kariera Robina Thicke wracała na właściwie tory? A może zawsze toczyła się właściwym torem, a jedynie Blurred Lines było wkroczeniem w boczną uliczkę? Nowa płyta On Earth, and in Heaven nie jest krążkiem, na którym poszukuje się hitów. Jest wydawnictwem, na którym sam wokalista odnalazł siebie i sens życia. Piosenki Robina były różne, czasem inteligentne, czasem jego pisarstwo było żenujące, a głos słaby. On Earth, and in Heaven jest, jak twierdzi wokalista, krążkiem prawdziwym, optymistycznym i romantycznym. Znajdziecie tu ciekawe funky brzmienia w postaci znanego już „Take Me Higher”, letni vibe bossa novy („Lucky Star”), trochę latino („Lola Mia”) i wiele jazzowych oraz soulowych zabarwień. Płyta jest pierwszym albumem wydanym niezależnie, spod skrzydeł wytwórni Lucky Music, co niestety przejawia się zbyt lekkim tonem piosenek i swoistym pomieszaniem z poplątaniem dźwięków. Oceńcie sami. — Forrel
Major Mantras
Tiana Major9
Zero Point Nine/Motown/UMG
Nowy krążek Major Mantras młodej i dobrze zapowiadającej się Tiany Major9 to w rzeczywistości… kolejna wersja jej wcześniejszego albumu At Sixes and Sevens. Można powiedzieć, że już druga, po tej akustycznej, którą możemy usłyszeć na epce Back At Sixes and Sevens. Co więc się zmienia? Dostajemy dodatkowe CD, na którym znajdziemy tytułowe mantry wygłaszane przy akompaniamencie kojącej melodii. Zachęcamy do sprawdzenia szczególnie tych, którzy nie znają oryginału – to wciąż klimatyczna mieszanka subtelnego R&B i soulu. A jeśli już znacie cały materiał to z pewnością przyjemnie będzie wrócić do niego ponownie. — Mateusz
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Robin Thicke ponownie spotyka Pharrella Williamsa
Robin Thicke unosi się ponad ziemią z uśmiechem na twarzy
Robin Thicke doskonale zna nieprzyjemne podróże po linii sinusoidalnej. Po ogromnym sukcesie, jaki zarówno jemu, jak i występującej w teledysku modelce Emily Ratajkowski przyniósł singiel „Blurred Lines”, oboje niestety poczuli nagły upadek i znaleźli się na dole fali. Oboje również powoli odbijają się od dna, a Robinowi ponownie pomaga w tym Pharrell Williams. Thicke pozostaje w oldschoolowym klimacie, ale tym razem nowy singiel utrzymany jest w szybkim tempie lat siedemdziesiątych. Dodatkowo „Take Me Higher” panowie zbudowali na sample’u mega hitu Kool & The Gang „Ladies Night”. Kawałek disco, z syntezatorami i saksofonem brzmi radiowo, przyjemnie, i w stylu obu artystów. Kompozycja zapowiada kolejny album Robina On Earth, and in Heaven, który pojawi się 12 lutego i ukaże szczęśliwe oblicze wokalisty. Życzymy udanego powrotu.
Robin Thicke wciąż próbuje
Od premiery feralnego „Blurred Lines” minęło w tym roku 6 lat, a Robin Thicke nadal nie otrząsnął się po przeboju, który najpierw tchnął nową siłę, a następnie pogrzebał jego karierę. Ostatni w jego dyskografii longplay Paula był porażką pod każdym względem, a wypuszczane od tamtego czasu regularnie single pokazują, że piosenkarz nie ma słuchaczom do zaproponowania nic nowego. Podobnie jest z nowym „When You Love Somebody”, który choć całkiem zręcznie wpisuje się w muzyczny kierunek obrany przez Thicke’a na Something Else z 2008 roku, wpisuje się w rezultacie w pewną stagnację twórczą. Mimo tego życzymy Thicke’owi solidnej płyty, która, nawet jeśli nie zapewni mu sukcesu komercyjnego, będzie jakimś nowym punktem wyjścia.
Robin Thicke ponownie o miłości
Po wielkim sukcesie kontrowersyjnego „Blurred Lines” posypała się kariera Robinowi Thicke. Piosenkarz jednak postanowił wziąć głęboki oddech i zwyczajnie wrócić do robienia tego, co wychodzi mu najlepiej — nagrywania subtelnego neo-soulu. Najnowszy singiel wokalisty to powrót do stylistyki takich nagrań jak „Lost Without U” czy „The Sweetest Love” i mimo konwencjonalnej formy, znakomicie wyprodukowana i wykonana inspirowana klasycznym smooth soulem propozycja.
Thicke jak Lou Bega w nowym singlu
Thicke podczas koncertu Tidal X w październiku 2016
Pamiętacie lato 1999 roku, gdy Lou Bega odświeżył zapomniany jive Pereza Prado — „Mambo No. 5”? „A little bit of Monica in my life, a little bit of Erica by my side…” już nie wróci, ale Robin Thicke postanowił najwyraźniej zaaplikować sporą dawkę hitowego potencjału nieśmiertelnego biało-czarnego garnituru do swojej twórczości. W nowym singlu „One Shot” wymienia do rytmu — „It took five shots, and we were getting it on, and then four shots, we had nothing on, three shots, we were out of there, two shots, whispering in your ear, I got one shot, one shot to love you all night long”. Wtóruje mu wciąż zawieszony gdzieś w 2013 roku Juicy J. Jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta, ale po wydaniu takiej płyty jak Paula niełatwo się pozbierać.
Nowy utwór: Robin Thicke feat. Nas „Deep”
Od czasu spektakularnego sukcesu piosenki „Blurred Lines” niewiele wydarzyło się, co mogłoby uczynić Robina Thicke’a pełnokrwistą gwiazdą współczesnego r&b. Nieudolna próba goni nieudolną próbę, a album Paula wciąż straszy nas w koszmarach. Thicke bada ostrożnie rynek przed wydaniem najnowszego krążka. Zaczął od singla z Nicki Minaj, a teraz przyszła pora na „Deep” z legendarnym Nasem. Nie byłoby przesadą stwierdzić, że w utworze gra wszystko poza samym wokalem gospodarza. Brawa dla Nasira, który — podobnie jak na ostatnim Khaledzie — zrobił sobie z tego singla platformę promocyjną jego własnego nadchodzącego materiału. Co z samym Robinem? W sumie wszystko mi jedno.
Nowy teledysk: Robin Thicke feat. Nicki Minaj „Back Together”
Nowy utwór: Robin Thicke feat. Nicki Minaj „Back Together”
Robin Thicke zapowiada płytę nowym singlem
Wydawało mi się niemal pewne, że Thicke po wyjątkowo nieudanej płycie zbudowanej na nieudanym małżeństwie i przegranym procesie zapadnie się teraz pod ziemię. Nic z tych rzeczy. Piosenkarz idzie w zaparte i już przygotowuje nowy album. O płycie wiadomo jeszcze niewiele — tylko tyle, że planowany jest jeszcze na ten rok i że rzecz promować będzie smooth soulowy singiel „Morning Sun”, który jest już którymś z kolei hołdem dla lat 70. w karierze piosenkarza. Może odrobinę przewidywalnie, ale zdecydowanie mniej topornie niż w którymkolwiek punkcie Pauli. Przy okazji trzymamy kciuki, żeby ktoś nie wpadł na pomysł, że dobrym pomysłem będzie dołączenie do płyty ostatniego featuringu Thicke’a u Flo Ridy.
Robin Thicke i Pharrell przegrali z rodziną Marvina Gaye’a
Jedna z największych muzyczno-prawnych afer ostatnich lat oficjalnie dobiegła końca. Mowa o Blurredlinegate, czyli o słynnym oskarżeniu Robina Thicke i Pharrella Williamsa o splagiatowanie przeboju Marvina Gaye’a. Dla przypomnienia: „Blurred Lines” według rodziny zmarłego króla muzyki soul było bezczelną kopią wydanego w 1977 roku “Got To Give It Up”. Chociaż oba utwory mają podobny klimat i instrumentarium, zarzut ten wydawał się być trochę naciągany. Innego zdania był amerykański wymiar sprawiedliwości, który rozstrzygnął wczoraj sprawę na korzyść rodziny Marvina. „Nareszcie czuję się wolna. Uwolniona z łańcuchów Pharrella Williamsa i Robina Thicke’a oraz od ich kłamstw” powiedziała po ogłoszeniu wyroku Nona Gaye, córka zmarłego piosenkarza. Autorzy „Blurred Lines” będą musieli zapłacić Gaye’om 7,3 miliony dolarów, co stanowi prawię połowę ich zysku z piosenki. Muzycy będą mieli nauczkę, ze linia między inspirowaniem się a powielaniem jest dość zamazana (get it?). Na pocieszenie niech pomyślą o Diddym, który do dzisiaj sto procent swoich tantiemów z „I’ll Be Missing You” musi oddawać Stingowi.