Wydarzenia

schafter

Odsłuch: Schafter Futura

Schafter powraca z drugim longplay’em

W tym tygodniu dosyć skromnie z premierami, więc brak i #FRU, ale jest jeden krążek, którego nie mogliśmy pominąć. Schafter to gość, który zjednał sobie soulbowlową sympatię fantastyczną EPką hors d’oeuvre, na której zaimponował nam swoją lekkością w żonglowaniu tropami zawieszonymi gdzieś między najntisowym R’n’B, smooth soulem i jazz rapowymi konotacjami. Nasze serca trochę połamały się, gdy okazało się, że Audiotele, długogrający debiut młodego Wojtka wydany pod szyldem Asfalt Records, okazał się w ostatecznym rozrachunku klejoną na szybko popisówą napiętnowaną chaotycznym niedookreśleniem. Na lepsze jutro nadzieje dawała jednak, nomen omen, Futura.

Drugi album młodego rapera przede wszystkim dużo wyraźniej określa swoje cele. Nie spogląda ku soundcloudowym czasom, znacznie śmielej  sięga po trapowe instrumentale, makaronizmów jakby mniej, za to autotune chwilami rozsmarowany jest tak gęsto, że znacznie przekracza zdroworozsądkowe ilości. Chwilami to połączenie daje nadspodziewany świeży efekt, jak choćby w zawieszonym między postcartierowskim futuryzmem a vaporwave’ową nostalgią „3.5 karrata”, czy we wszystkich wycieczkach w nokturnalne, neogotyckie R’n’B (vide: „eskeemos” czy „www”). Trudno jednak nie odnieść chwilami wrażenia, że ten eklektyzm formy zastąpić ma nam wyraźną treść. Najntisowy renesans klisz i tematów, który stwarzał wcześniej u Schaftera jego własny mikrokosmos odwołań tutaj znika gdzieś między przeciętnymi wersami o ćpaniu, piciu i podrywaniu lasek, które i tak często rozpadają się pod presją mumblorapowej konwencji. Coraz mniej czuć w tym duchologicznego ducha (hehe) i, jasne, nie należy żyć wyłącznie przeszłością, a rozwój w wypadku artystów, szczególnie tak młodych, jest więcej niż wskazany, ale bez wszystkich „łer”, rhodesowych loopów i przydymionych werbli Wojtek okazuje się mieć przerażająco mało charakteru, nawet jeżeli obsypuje tym co ma naprawdę wysmakowane instrumentale. Całość to ostatecznie, mimo wszystko, krok naprzód i to w kierunku, który na hermetycznej polskiej scenie dalej jest gestem wymagającym odwagi. Dzieją się tu chwilami fantastyczne rzeczy, tylko tego charakteru jakby jednak trochę zabrakło.

Schafter w crossoverze R’n’B i niemieckiego ekspresjonizmu

Schafter i Rosalie. serwują mroczny singiel „www”

Jest coraz lepiej, Wojtek. Nowa płyta mojego imiennika zatytułowana Futura ma zaplanowaną premierę na ten piątek, ale jeszcze nim całość pojawiła się na streamingach, jako ostatni przedsmak jej brzmienia Schafter zaserwował nam „www”. Najnowszy singiel to mroczny, nokturnalny, na swój sposób rozliczeniowy numer (jak na standardy, oczywiście, schafterowskiego spektrum lirycznego neurotyzmu i beznamiętności), do którego gościnnie dograła się Rosalie. Nie jest to pierwsza współpraca tego duetu, Wojtek ma na koncie już producencki udział w „Ciemnościach”, które pojawiły się na IDeal, jednak tym razem zamiast sensualnego neo-soulu balansujemy gdzieś na granicy cloud rapu i alternatywnego R’n’B. Młody raper z sarkazmem przewija wersy o nieumiejętności pogodzenia młodzieńczego, szkolnego życia i muzycznej kariery, obrywa się też roszczeniowej placówce edukacji i dociekliwym fanom. Całości dopełnia teledysk, który po raz kolejny udowadnia, że poza encyklopedycznym obeznaniem z najntisowym paradygmatem artysta ma zacięcie do eklektycznej gry wizualnymi estetykami. Po futurystycznym, transhumanistycznym „Push to talk”,  hauntologicznym teledysku do „Eskeemos” i wyraźnie Lynchowskim wideo do „#hot16challenge2”, tym razem uderzamy w tony niemieckiego ekpresjonizmu kina niemego. Mroczny, ziarnisty obraz przywodzi na myśl wczesnodwudziestowieczną przesadę i pierwsze kamienie milowe kina grozy. Całość bardzo afektywnie pochłania i zostawia cierpki posmak.

Póki co „Futura” jawi się jako to, czego tak bardzo oczekiwaliśmy po chaotycznym, niespójnym Audiotele. Single prezentują materiał eklektyczny, rozciągnięty od Cartierowskiego, ekstatycznego futuryzmu po postmemphisowski, smukły trap. Trzymamy kciuki za mocny materiał, ale jeszcze bardziej trzymamy kciuki, że taka presja w tak młodym wieku nie skończy się jednak źle dla młodego, niezwykle kreatywnego chłopaka.

Rasmentalism, Schafter i Pezet zapewniają, że wszystko dobrze

Rasmentalism prezentują singiel z Pezetem i Schafterem

Rasmentalism pytają o drogę.

Już za tydzień w końcu otrzymamy siódmy album Rasmentalism! Geniusz miał ukazać się jeszcze pod koniec marca, ale w dniu premiery, duet przesunął ją na 19 czerwca. Przez ten czas chłopaki opublikowali jednak kilka singli, a ostatni z nich to właśnie ten z Pezetem i Schafterem. Skoro Rasowi przestano już mówić, że jego flow podobne jest do rapera z Ursynowa, jak zażartował, musiał go więc zaprosić na płytę. Przy okazji dograł się też Wojtek i tak w „Góra Dół Góra Dół” mamy trzy pokolenia raperów i trzy różne stylówki, które na każdym poziomie się tu dopełniają. W dwuznacznym kawałku nawijają kolejno o sytuacji życiowej i relacjach, a fragment „Pytam, czy wszystko dobrze / Bo nie chcę tańczyć sam”) od razu przywodzi na myśl linijki z „Serio” z Tango – „Myślałem, że tańczymy razem, ty się tylko trzęsłaś ze śmiechu (…) Tym razem pytam o drogę, jak nie wiem”.

#FridayRoundup: Tinashe, schafter, Action Bronson i inni

FridayRoundUp with Tinashe and schafter

FridayRoundup

Ostatni tydzień przyniósł nam kilka oczekiwanych, w istocie ważnych w 2019 roku premier. Tinashe podzieliła się swoim nowym, niezależnie już wydanym materiałem, schafter zadebiutował na polskim rynku, Action Bronson w piękny sposób próbuje nie dać o sobie zapomnieć z pomocą Alchemista, a do tego nasz polski Meek, Oh Why? wydał prawdopodobnie przełomowy album w swojej karierze, który promowany jest doskonałym, bardzo mocnym singlem. – A coś więcej? — zapytacie. Prosimy:


#FridayRoundup: Tinashe i Action Bronson

Tinashe Songs for You album cover

Songs for You

Tinashe

Tinashe Music Inc.

Nashe, Nashe, Nashe. Niezależność jej służy, ale czy zawsze? Sytuację Tinashe obserwuję uważnie od początku jej kariery muzycznej i każdy wyskok poza majorsowy kontrakt był udanym krokiem (szczególnie Nightride). Ostatnio Kachingwe podpisała umowę managementową z Roc Nation Hovy. To z pewnością poprawi jej wskaźniki oraz zapewni sukces kreatywny. Dlatego też na wieść o Songs for You fani zareagowali bardzo pozytywnie. Czy jest to jednak album na poziomie tej najlepszej Tinashe? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami po zapoznaniu się z nagranym materiałem. PS oczywiście cieszy mnie wsparcie okazywane 26-latce, które napływa z całego świata. To dla niej na pewno bardzo ważne. Oby się nie zatrzymywała, a jestem pewien, że jeszcze nieraz nas uraczy wspaniałą muzyką. — Kuba Żądło


Lamb Over Rice

Action Bronson

ALC

Muszę przyznać, że na kolejny wspólny krążek Bronsolino i The Alchemista czekałem z wypiekami na twarzy. W trakcie kończącej się już dekady dostarczyli razem sporo dobrego, w tym jeden z najlepszych mixtapeów ostatnich lat – Rare Chandeliers. I choć Lamb Over Rice raczej nie ma ambicji, by stawać w szranki z tamtym krążkiem, to z pewnością zadowoli fanów duetu. Komiczne i czasem wręcz absurdalne wersy Bronsona? Checked! Egzotyczne sample ledwie muśnięte złotym dotykiem The Alchemista? Są! Całość składa się z siedmiu tracków i trwa zaledwie dwadzieścia minut. Jeśli nudzi was szaruga za oknem, wejdźcie do pokręconego świata Bronsona. — Mateusz


#FridayRoundup: schafter i Meek, Oh Why?

 
schafter audiotele album cover

audiotele

schafter

Restaurant Posse

Debiut Schaftera to jedna z najbardziej oczekiwanych, a zarazem przełomowych premier tego roku na polskiej scenie. Wojtek konsekwentnie względem Hors D’oeuvre maluje rzeczywistość, do której i tak ostatecznie nas nie wpuszcza. Wszechstronne inspiracje tworzą tu postmodernistyczną siatkę, która staje się podstawą autorskich motywów i metafor, a koncept nawiązuje do konkursu telewizyjnego Telewizji Polskiej z lat 90., o tym samym tytule, co wydawnictwo. Muzyka Schaftera brzmi bardzo nowocześnie, świeżo i przede wszystkim zagranicznie – nie tylko ze względu na charakterystyczny język, w który zgrabnie wplata angielskie cytaty czy zwroty, ale również dlatego, że gatunkowo porusza się on na granicy podbitego hi-hatami rapu i alt r’n’b. A tego na naszym podwórku wciąż brakuje. — Klementyna


Zachód

Meek, Oh Why?

Asfalt Records

To już trzeci długogrający album projektu Meek Oh Why? dowodzonego przez Mikołaja Kubickiego. Tym razem muzycy stworzyli warstwę muzyczną opartą na mocno synthowych brzmieniach, w której słychać echa futurytstycznego hip-hopu, jak i flirtu z alternatywnym popem. Jeżeli dołożymy do tego wspaniale odnajdującego się na takim podkładzie muzycznym rapera, który oryginalnymi tekstami, kolejny raz wciąga nas do swojego świata, otrzymujemy kolejną dawkę wyśmienitej, do której chce się wielokrotnie wracać, nie tylko po to, aby odkryć zawarte tam nawiązania i metafory, ale również z samej przyjemności odbioru materiału tu zawartego. Warto dodać również, że wydający to label Asfalt Records przy pomocy Gosi Stolińskiej oraz Alicji Kozak, zadbali o świetną i bardzo spójną oprawę wizualną całości, co widać zarówno na klipie promującym krążek, jak i wydaniu fizycznym inspirowanym włoską modą męska lat 40 i 50. — efdote


#FridayRoundup: DJ Muggs & Tha God Fahim

 

Dump Assassins

Dj Muggs & Tha God Fahim

Soul Assasins Music

Pomimo silnie powracającej w hiphopie fali na uliczny brud i lo-fi spod znaku przegnitego, industrialnego szumu, produkcje DJa Muggsa nadal trudno pomylić z kimkolwiek innym. Kto raz miał okazje spotkać się z jego producenckim sznytem (poza jego cannabisowymi odlotami w ramach działalności w Cypress Hill) powinien już wiedzieć o co chodzi, czy może bardziej czuć smród slumsów w nozdrzach i chłód bruku na twarzy. Umiłowanie do wszechobecnego brudu i muzycznego naturalizmu bije z wycofanych beatów producenta, który wydaje się obchodzić z szelmowską satysfakcją wszelakie zasady przejrzystości i zakopuje perkusję pod gęstą warstwą szumiących sampli. Wprowadza to odpowiedni klimat pod urbanistyczną poezję Goda, który serwuje trochę filozofii rodem z getta, uderzając czasami w nieco zbyt kaznodziejczy ton. Całość pozostaje raczej solidnym, choć autorskim rzemiosłem, jednak zdarzają się momenty świetne („The Silent Samurai”) — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

Nowy teledysk: Schafter feat. Żabson „Double D’s”

Schafter to człowiek zagadka. I nie chodzi tylko o odwieczny konflikt, czy jest 03 czy nienty-six, ale przede wszystkim o sferę jego działalności artystycznej. Śmiało skacze sobie od wysokobudżetowych klipów po nagrania z kamerek internetowych, od chłodnego, gęstego trapu (gościnnie w „9 Życiach” u Kubiego producenta) po męskograniową alternatywę (nieco nijaki kawałek z Darią Zawiałow i Ralphem Kamińskim). „Double D’s”, czyli drugi (po rewelacyjnym „Hot Coffee„) singiel z zapowiadanego na październik długograja młodego rapera i producenta nie wydaje się przynosić jednak jakichkolwiek odpowiedzi, a wręcz stawia bardzo dużo pytań.

Stworzenie wakacyjnego hitu dla Schaftera to nie pierwszyzna, w końcu kapitalne „DVD” z Mlodymskinym nucił w zeszłym roku każdy, kto ma jakiekolwiek życie towarzyskie, bo numer przewijał się przez wszystkie możliwe domówki. Nie chcę predestynować już teraz porażki nowego numeru w odniesieniu porównywalnego sukcesu, ale „Double D’s” jest momentami bardzo nierówne. Beat wydaje się wręcz zbyt infantylny, nawet jak na niezobowiązującego letniaczka, oparty na płasko brzmiącej linii klawiszy i uciekający w zbyt duży minimalizm. Flow Wojtka jest nieco kwadratowe, trochę jakby pisane od linijki, czego totalną odwrotność prezentuje Żabson,  rozrzucając bezładnie wersy niezdarnie przelewające się po beacie. Kawałek ratuje jedynie refren z przyjemnie melodyjnym i chwytliwym catchphrasem Squeez them double D’s i niesamowicie zajmujący i emocjonalny wers o skurwielu krzyczącym po węgiersku…

Trochę lepiej wypada teledysk, który pozwala się zastanowić nad celowością krępująco wycofanego brzmienia kawałka O ile sam numer stara się pozostać na przyzwoitym poziomie brzmienia, w wideo dostajemy już srogi kamp, z którego sam Tommy Wiseau, jeden z idoli młodego artysty, mógłby być dumny. Główną osią teledysku jest nakręcona w wycofanej kolorystyce opowieść o grupce znajomych na plaży, jednak Schafter i Żabson z subtelnością licealnych ziomków odkrywających magiczne zdolności Sony Vegas Pro wzbogacają go o przeraźliwie kiczowaty green screen i footage na modłę DIY, w którym m.in dostajemy Żabsona pokazującego jak sam tytułowymi „double D’s” by się zajął. Do tego kilka pikselowych png w duchy wideoklipu do „Monopoly” i dostajemy wideo tak brzydkie, że aż piękne.

Na płytę nadal, oczywiście, czekamy, bo Schafer już nieraz udowodnił, że możliwości ma przeogromne, ale na tych falach, niestety, nie posurfujemy z chłopakami.

Schafter zapowiada debiutancki album i prezentuje „Hot Coffee”

Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to szybko sprawdźcie jego twórczość. Pochodzący ze Śląska Wojtek Laskowski, najbardziej obiecujący raper najmłodszego pokolenia, właśnie zapowiedział swój debiutancki album i zaprezentował wraz z teledyskiem pierwszy singiel. Muzyka Schaftera brzmi niesamowicie świeżo, a to za sprawą zawartej w niej niejakiej nostalgii, gier słów czy angielskich wtrąceń. Wojtek ma już na koncie wydaną w 2018 nakładem Asfalt Records epkę Hors D’oeuvre, na którą składały się jego najlepsze nagrania, a zapowiadany longplay ukaże się pod koniec bieżącego roku. Nam nie pozostaje nic innego jak zapętlać „Hot Coffee” i czekać na kolejne produkcje!