Tory Lanez
#FridayRoundup: Durand Jones & The Indications, Prince, Yola i inni
Muzyczne lato hula w najlepsze. Właśnie przekroczyliśmy barierę sierpnia, a kalendarz premier nie chce przestać puchnąć. W ostatni weekend na naszym celowniku znalazły się zarówno od dawna wyczekiwane wydawnictwa jak Durand Jones & The Indications czy Billie Eilish, szybkie epki od Skepty i Tory’ego Laneza, egzotyczne odkrycia — Vasconcelos Sentimento czy Balimaya Project, aż po archiwalny album Prince’a. Więcej naszych typów poniżej!
Private Space
Durand Jones & The Indications
Dead Oceans
Długogrający następca fenomenalnego American Love Call z 2019 roku Duranda Jonesa i spółki dotarł do nas co prawda z miesięcznym poślizgiem, ale najważniejsze, że dotarł! Co więcej, jeśli poprzedni krążek grupy przypadł wam do gustu, Private Space także z pewnością da sobie z tym radę. To podobny vibe, podobna wrażliwość, podobna ponadczasowa soulowa produkcja i oczywiście słodkie wokale Jonesa i Frazera. Nie, żeby była to 1:1 powtórka z rozrywki. Panowie zadają się stylistycznie ewoluować powoli z późnych lat 60. w stronę brzmienia połowy lat 70., które objawiło się w dyskotekowych singlach, a które cechuje produkcyjna subtelność i progresywne niuanse, którymi także podszyte jest Private Space. Na scenie retrosoulu Durand Jones & The Indications to w 2021 roku absolutny szczyt szczytów! — Kurtek
Welcome 2 America
Prince
NPG
Od niedawna rok bez albumu Prince’a to rok stracony. Tym razem jednak, zamiast insajderskich nagrań czy ekskluzywnych kilkugodzinnych tasiemców, z purpurowego skarbca wyłania się Welcome 2 America, pierwsze pełnoprawne wydawnictwo albumowe od śmierci Prince’a. Z jakiej przyczyny tytuł ten w 2010 roku patronował globalnej trasie koncertowej muzyka, zamiast zastąpić marny gazetowy dodatek 20Ten? Możemy się tylko domyślać. Wiadomo natomiast, że ten fajniacki funk-pop-rockowy Prince początków XXI wieku to już niekoniecznie muzyk, którego słuchalibyśmy z wypiekami na twarzy. I Welcome 2 America raczej tego poglądu nie zrewiduje. Owszem, obiektywnie to album niezły; w porównaniu z topornym, asłuchalnym 20Ten wręcz wzorowy. Znalazło się tu kilka przyjemnych fragmentów, jak pełnokrwiście soulowe „Born 2 Die”, lekko wykręcone harmonie w „One Day We Will All B Free” czy funk-popowa subtelność „1000 Light Years From Here”. Całościowo to jednak wciąż raczej mało zajmujący nadprodukcyjniak. — Maja
Stand for Myself
Yola
Easy Eye Sound
Kiedy wyszła poprzednia płyta Yoli w niektórych kręgach pokładano w niej nadzieję na bycie przywódczynią rewolucji na scenie country. Przesiąknięty soulową wrażliwością język jej muzyki łączy bardzo klasyczne, introspektywne folkizmy amerykańskiego songwriterstwa z aranżacyjnymi ambicjami i zmysłem do przebojów, przez co dla wielu były one bardzo wyczekiwanym oddechem w środowisku zdominowanym przez konserwatywne, patriarchalne bro country. Oczywiście do żadnej rewolucji nie doszło, ale Stand for Myself każe dodać: „jeszcze”. Muzyka Yoli jest coraz bardziej eklektyczna, sięga po ornamentykę disco, funkową charyzmę i soulowy, senny sensualizm. Nawet to country bardziej brzmi obecnie jako pewien element tego świata, a nie jego człon. Sam świat zaś orbituje wokół uroku i pewności siebie muzyczki i ten jej niepodważalny magnetyzm robi całą robotę. Jeżeli szukacie nadziei na to, że oldschoolowe granie moze wychodzić poza niezdrową fascynację wszystkim, co „vintage”, to jest to coś dla was. — Wojtek
All In
Skepta
Boy Better Know
W marcu tego roku Skepta ogłosił, że kończy swoją karierę. Obiecał jednak, że zanim to zrobi, wypuści jeszcze trochę nowej muzyki. Dotrzymał słowa. Raper z Wysp niedawno zapowiedział nowe wydawnictwo, na którym miało pojawić się parę dużych nazwisk. Trwająca nieco ponad 15 minut epka All in składa się z pięciu utworów, na których gościnnie pojawiają się Kid Cudi i Teezee („Peace of Mind”) oraz J Balvin („Nirvana”). Wszystkie kawałki z wyjątkiem trzeciego zostały wyprodukowane przez Skeptę, który od teraz będzie zajmował się wyłącznie produkcją muzyczną. Minialbum All in, jak można się spodziewać, stylistycznie jest bardzo różnorodny i jak powiedział sam Joseph Adenuga, nie jest to muzyka, o której należy dyskutować – to muzyka, którą należy czuć na żywo i bawić się przy niej. — Klementyna
Furto
Vasconcelos Sentimento
Far Out
Mieszkający w Rio de Janeiro — Vasconcelos Sentimento sam nazywa siebie „amatorskim badaczem euforii dźwięku”, Będąc kompletnym samoukiem, opanował grę na kilku instrumentach i we własnym pokoju stworzył on swój debiutancki krążek, będący połączeniem kosmicznego jazzu, lo-fi, funku oraz madlibowego hip-hopu. Nad całością unosi się również duch José Mauro, popularnego, brazylijskiego artysty ludowego z lat 70, którego producent jest wielkim fanem. Chociaż tytuł płyty — Furto, po portugalsku oznacza kradzież i odnosi się tu do zapożyczeń w postaci sampli, na których również w pewnym stopniu zbudowany jest ten krążek, proces wyglądał nieco inaczej niż u innych tego typu twórców. Artysta słuchał tylko jednego wykonawcy lub piosenki w kółko, przez wiele tygodni, następnie udawał się do swojego prymitywnego studia w sypialni i tam w jeden dzień tworzył zupełnie nową jakość, w której co prawda czuć inspirację i szacunek do tradycji, ale również jego własne, oryginalne brzmienie. Świetny album, nie tylko dla fanów dźwięków z Brazylii. — efdote
HOFFA
Dave East & Harry Fraud
Mass Appeal
Harry Fraud raczy nas co najmniej klkoma projektami rocznie. Wszystkie, jak na razie, nie schodziły poniżej pewnego poziomu, głównie ze względu na osobę samego producenta. Były płyty z Curren$ym, Bennym The Butcherem, czy mniej znanym Dark Lo. Tym razem Pan Oszust postanowił wydać wspólny album z jednym z najbardziej, według mnie, bezpłóciowych stylowo nowojorskich raperów ostatnch lat, czyli z Dave’em Eastem. HOFFA pewnie nie zmieni mojego postrzegania jego osoby, ale sprawdzić i tak warto, bo parę bitów Frauda jest naprawdę niezłych, chociaż do kilku też można by się przyczepić np. o bębny. Gościnnie między innymi French Montana, wspomniany Benek i G Herbo. — Dill
Above The Fray
DāM-FunK
Glydezone Recordings
Zaledwie kilka miesięcy po zamknięciu serii Architecture, DāM-FunK powraca z kolejnym wydawnictwem – Above The Fray. Jak wyjaśnia sam artysta, u podstaw powstania krążka leży chęć powrotu do korzeni i pierwszych muzycznych fascynacji. Do tego doszedł również proces tworzenia, który z powodu pandemii znów ograniczył się wyłącznie do przygotowywania nagrań w domowych warunkach. Na projekt składa się 10 utworów w całości skomponowanych i wyprodukowanych przez kalifornijskiego producenta. Całość do sprawdzenia poniżej. — Mateusz
We Outside
Tory Lanez
One Umbrella Records
Nie zważając na nazwę cyklu #FridayRoundup zawarliśmy w nim wtorkową EP-kę Tory’ego Laneza, której nietypowy termin premiery został podyktowany przypadającymi na ten dzień 29. urodzinami artysty, choć prawdę powiedziawszy, pominięcie jej nie byłoby dotkliwą stratą. Zadziwiające, że z wiekiem Kanadyjczyk ze zmysłowego playboya przeistoczył się w bezczelnego nastolatka, bekającego (!) i pokazującego środkowy palec. Na We Outside spiknął się nawet z Kodakiem Blackiem. O ile jego towarzystwo niekoniecznie mu służy, o tyle w kolaboracyjnym kawałku zatytułowanym „Grah Tah Tah” (!) tkwi potencjał tanecznego trendu na miarę „Bad and Boujee”. A skoro o Migosach mowa, Tory pożyczył sobie jeden z ich bitów do utworu otwierającego wydawnictwo. Słowem zabrakło oryginalności. Brnięcie w tym muzycznym kierunku grozi utratą nawet tych najwierniejszych fanów, przymykających oko na jego wybryki w życiu prywatnym. — Katia
Wolo So
Balimaya Project
Jazz re:freshed
Brytyjska muzyka improwizowana wciąż zaskakuje i nie inaczej jest tym razem. Balimaya Project to zespół składający się z siedemnastu osób, właśnie nakładem Jazz re:freshed wydali płytę pt. Wolo So. Grają jazz połączony z tradycyjnymi dźwiękami afrykańskimi, ale nie myślcie sobie, że chodzi tylko o jakieś tam afro-beaty. Tutaj mamy do czynienia z muzyką etniczną w pełnym tych słów znaczeniu. Na Bandcampie grupy czytamy: „Kolektywne polirytmy; ogniste, wysuwające się na prowadzenie dęciaki i wirtuozeria kory zderzają się z połączeniem tradycyjnej muzyki/kultury Mandé i współczesnego jazzu.” Głównym kompozytorem i aranżerem grupy jest grający na djembe, związany z Ill Considered Yahael Camara Onono, ale poza nim mamy tu także innych wirtuozów instrumentów afrykańskich, między innymi różnych odmian bębnów. Do tego nie brakuje oczywiście klawiszy, gitary, basu i wspomnianych dęciaków, a także wokali. Sprawdźcie koniecznie. — Dill
Happier than Ever
Billie Eilish
Darkroom/Interscope records
Wszystko wokół nowej płyty idolki wszystkich smutnych dziewczyn tego świata wskazywało na to, że będzie to płyta dojrzalsza, bardziej personalna, bardziej introspektywna i „poważna”. Zmiana burtonowskiego anturażu poprzedniczki na neurotyczne, sensualne ciepło, stronienie od przesadnego dramatyzmu i wyraźne manifesty odnoszące się do seksualizacji i fatshamingu, jakie spotkały artystkę od ostatniej płyty doprowadziły nas jednak… w bardzo podobne miejsce. I nie piszę tego jako przytyk, wręcz przeciwnie, uważam że to całkiem niesamowite, że pozostając bardzo wierna swojemu stylowi muzyczka potrafi jednocześnie przenieść go na poziom znacznie głębszej refleksji i wzmocnionej wrażliwości. Jest co prawda bardziej subtelnie, ale ten sznyt asmrowego, czerpiącego z garściami z hip hopowej wrażlwości popu dalej gra pierwsze skrzypce. Czasami brakuje może tego bliskiego, miękkiego sounddesignu poprzedniczki, bywa też dosyć sterylnie w momentach, które proszą się o nieco bardziej surowe brzmienie, ale całościowo to nadal popisówa prawdopodobnie największej artystki młodego pokolenia, która utrzymuje się przez większość czasu na przynajmniej bardzo wysokim poziomie. — Wojtek
Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.
Nowy utwór: Tory Lanez „Freaky”
Tory Lanez jest obecnie w europejskiej trasie Asssassination Vacation Tour, której gospodarzem jest Drake. To nie przeszkodziło jednak, żeby w zeszły piątek wydać singiel „Freaky”, z bitem prowadzonym przez flet. Gościnnie możemy usłyszeć wstawki Rich the Kida. To dopiero początek wielkich planów Laneza na ten rok, bo zapowiedział już wydanie Chixtape 5, hiszpańskojęzyczny album El Agua i trzecią część serii mixtape’ów New Toronto.
#FridayRoundup: Nao, Mick Jenkins, Georgia Anne Muldrow i inni
Z tygodnia na tydzień robi się coraz ciekawiej w obrębie piątkowych premier płytowych. Końcówka roku z pewnością obrodzi w wiele ciekawych rzeczy, a dzisiaj dorzucamy do tej puli m.in. nowe albumy od Nao, Micka Jenkinsa czy The Black Eyed Peas, a wydany dzisiaj krążek Johna Legenda z pewnością uświadomi co niektórym, że powoli zbliżają się już święta.
(więcej…)
Nowy teledysk: Tory Lanez feat. Meek Mill „Drip Drip Drip”
Tory Lanez kontynuuje swój średnio udany rok 2018. Średnio udany, bo marcowe Memories Don’t Die było co najmniej słabe. Ogłoszenie zatem drugiego wydawnictwa w tym samym roku może być albo naprawą błędu, albo pogorszeniem sytuacji. Najnowszą publikacją promującą album Love Me Now? jest teledysk do utworu „Drip Drip Drip” nagranego wspólnie z Meek Millem. W klipie Lanez pojawia się na pokazie mody, mówi dziennikarce, że jest najwybitniejszym artystą wszech czasów oraz przedstawia modelki przebrane za banknoty. Premiera płyty już w piątek 26 października, a lista gości zwiastuje chwytanie się brzytwy: Chris Brown, Bryson Tiller, Trippie Redd, Trey Songz, 2 Chainz i inni. Cóż, poczekamy, zobaczymy…
Nowy teledysk: Tory Lanez „Kendall Jenner Music”
Tory Lanez dopiero co pojawił się ponownie w mediach za sprawą kolaboracji z Brysonem Tillerem i nie zamierza z nich znikać za sprawą publikacji klipu do utworu „Kendall Jenner Music”. W teledysku raper kręci się w hangarze i otoczony prywatnymi odrzutowcami oraz seksownymi stewardessami uprawia umiarkowaną braggę. Utwór został nazwany w ten sposób z powodu jego klimatu i charakteru, bo przecież za bogactwem i luksusami kryje się nazwisko Jenner.
Nowy utwór: Kirko Bangz feat. Tory Lanez & Jacquees „Work Sumn”
Pamiętacie odę do striptizerek Ne-Yo, T-Paina i Trey Songza pt. „The Way You Move”? Właśnie dostaliśmy podobny numer i choć minęło 7 lat od tamtego hymnu, to nowy jeśli mu nie dorównuje, to go przebija. Kirko Bangz połączył siły z dwoma dużymi nazwiskami w świecie R&B. Pochodzący z Houston gospodarz utworu wprowadza od siebie nastrój chillu, Tory Lanez doprawia „Work Sumn” swoimi ad-libsami, a Jacquees uzupełnia całość swoim soulowym dotykiem. Wyszło bardzo przyzwoicie. Dajemy okejkę!
Recenzja: Tory Lanez Memories Don’t Die
Tory Lanez
Memories Don’t Die (2018)
Mad Love/Interscope/Universal
Daystar Peterson, szerzej znany jako Tory Lanez, twórca bardzo dobrych mixtape’ów Chixtape oraz The New Toronto, w 2016 roku wydał swój debiutancki album I Told You i nie do końca uzyskał taki efekt, jaki zamierzał. Druga płyta miała więc nadać wartości jego spuściźnie i stać się krążkiem legendarnym. Po udanym koncertowo roku 2017 i zakończeniu beefu z Drizzym sowotwórcą wydawać by się mogło, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednak przed premierą płyty pytanie nadal brzmiało, czy młody Kanadyjczyk zerwał z serwowaniem skserowanych pomysłów jako swoich własnych?
Nie jest tajemnicą, że do tej pory Tory Lanez uchodził za tolerowanego wannabe Drake’a, który potrafi zarapować, a i trochę podśpiewać. Główną różnicą pomiędzy nimi była stylistyka. Główną, ale nie tak dużą, jakby się mogło wydawać. Młodszy Kanadyjczyk pod wieloma względami przypomina twórcę OVO. Na przykład — flow z utworu „BBWW x Fake Show” brzmi jak Drake we „Free Smoke” z More Life albo „Grammys” z albumu Views. Z kolei bit „Hate to Say”, gdzie Lanez między innymi przeprasza Travisa Scotta za ich dawny beef, łudząco przypomina styl z „Pound Cake”. Rodak artysty to nie jedyna osoba, o której można pomyśleć podczas odsłuchu tej płyty. W „4 Me” wyraźnie słyszalne są patenty Swae Lee, w „Benevolent” raper bawi się w Ricka Rossa, a narracja „Pieces”, kawałka nagranego z 50 Centem, brzmi jak ta, do której przyzwyczaił nas już J. Cole. Nie należy winić producentów, ale dobór bitów i charakterystyczne działania wokalne innych są wyraźnie słyszalne, a szkoda, bo gdyby tylko Lanez był nieco subtelniejszy, odbierano by go zupełnie inaczej. Poza tym cecha, którą można przypisać Lanezowi, to skłonność do przesady z długością utworów. Nikt tak jak on nie potrafi połączyć dwóch ciekawych numerów w jeden irytująco długi — w tym przypadku „Happiness x Tell Me”. Petersona można porównać do gąbki nasiąkniętej cechami innych graczy, boleśnie ściskanej podczas przesłuchiwania Memories Don’t Die.
Tory na swoim drugim albumie to prawdziwy kameleon — czerpie garściami z istniejących już utworów i ze stylów kolegów po fachu, tworząc praktycznie encyklopedię podgatunków współczesnego rapu. Ostatecznie znalazło się tu co prawda kilka dobrych tracków, lecz w ogólnym rozrachunku Lanez za bardzo chce udowodnić niedowiarkom, na ile go stać, przez co tworzony materiał traci na jakości — podobnie jak w przypadku debiutanckiego I Told You. Jeśli więc Memories Don’t Die miało lub ma zapisać się w kartach historii muzyki (i nie umrzeć, hehe), to co najwyżej w słowniku pod hasłem „pastisz”.
#FridayRoundup: Phonte, Ty, Tech N9ne, Tory Lanez i inni.
Początek tego roku jest niesamowicie dobry dla wszystkich fanów rapu. Praktycznie co tydzień właśnie ten gatunek dominuje nasze podsumowania płytowych premier i nie inaczej jest tym razem. Nowe krążki od takich wykonawców jak Phonte, Ty, Tech N9ne czy Tory Lanez, to wyczekiwane przez wiele hip-hopowych głów wydawnictwa, do których dorzucamy dziś niezwykle klimatyczną rzecz od Tomasza Mreńca i zapraszamy do odsłuchów.
No News Is Good News
Phonte
The Foreign Exchange Music
Dokładnie dzisiaj o północy Phonte wypuścił drugą solową płytę. Pierwszą było rewelacyjne Charity Starts at Home, wydane dobre siedem lat temu. W międzyczasie oczywiście nie zabrakło kolejnych nagrywek The Foreign Exchange, był krążek z Erikiem Robersonem, więc fani Tigallo na pewno się nie nudzili, ale i tak czekali na kolejny, w pełni autorski projekt. Na temat samego albumu niewiele właściwie wiadomo. Mówiło się o nim jakiś czas temu, padła nawet potencjalna data premiery. Miał wyjść dwa lata temu ale w końcu krążek został przełożony na rok później i też nic z tego nie wyszło. Czas oczekiwania na szczęście się skończył i można zabierać się za odsłuch. — Dill
A Work of Heart
Ty
Jazz re:freshed
Jeden z najlepszych i najbardziej oryginalnych raperów z Wielkiej Brytanii wraca po ośmiu latach z nową długogrającą płytą. W przemyśle muzycznym taki odstęp czasowy między kolejnymi wydawnictwami to lata świetlne. Nie ukrywam zatem, że jestem bardzo ciekaw, co Ty tym razem dla nas przygotował. Pierwsze single, które się pojawiły – „Brixton Baby” i „Eyes Open”, są bardzo zachęcające, a znając poprzednie albumy Brytyjczyka, raczej możemy się spodziewać czegoś na naprawdę wysokim poziomie. — Dill
Planet
Tech N9ne
Strange Music
Dyskografia Tech N9ne’a jest już tak obszerna, że trudno jednoznacznie stwierdzić, którym albumem w kolejności będzie Planet. Po dwóch propozycjach z serii Collabos wydanych w ubiegłym roku raper wraca z solówką, na której pojawi się dziewiętnaście kawałków. Jak mówił w poprzedzających jej wydanie wywiadach, pomysł na płytę narodził się z chęci stworzenia własnej planety, wolnej od naszych ziemskich problemów. Gościnnie u boku gospodarza wystąpią Machine Gun Kelly, Krizz Kaliko, Snow Tha Product i wielu innych. Jak prezentuje się jego utopijny świat? Przekonamy się już dziś. — Mateusz
Memories Don’t Die
Tory Lanez
Mad Love
2 lata po ciepło przyjętym, jednak cierpiącym na nadmiar skitów i nieco przydługim I Told You, Tory Lanez powraca ze swoim drugim albumem Memories Don’t Die. Także tym razem raper i wokalista z Ontario serwuje nam grubo ponad godzinę muzyki (70:02 min), jednak w odróżnieniu od debiutu, z gościnnymi występami m. in. Future’a, Nava czy 50 Centa. Single „Shooters”, „Skrt Skrt” i „Real Thing” zapowiadają sporą liczbę bangerów i większy nacisk na rap niż na mroczne ballady RnB, a nostalgiczny tytuł zwiastuje więcej historii zza kulisów kariery artysty. Szykuje się prawdziwa uczta dla fanów nowego brzmienia z Kanady – Adrian
The Widow’s Son
Apathy
Dirty Version
Apathy powraca z kolejnym albumem, który zapowiada jako najbardziej szalony w swojej dotychczasowej, 20-letniej karierze, Zanim przekonacie się, co taka zapowiedź może oznaczać w rzeczywistości, warto dodać, że przez wydawnictwo przewijają się takie ksywki jak Pharoahe Monch, Pete Rock, DJ Premier, Buckwild czy Celph Titled. Oczyma wyobraźni widzimy już jak na twarzach wszystkich fanów mocnego, boom bapowego rapu pojawia się już uśmiech i wierzymy, że pozostanie na nich przez cały krążek. — efdote
Peak
Tomasz Mreńca
Nowe Nagrania
Po samych dobrych recenzjach zebranych po wydaniu debiutu, Tomasz Mreńca wraca z drugą solową płytą. Artysta uzdolniony wszechstronnie — absolwent ASP, kompozytor i multiinstrumentalista. Peak nagrał podczas pobytu nad morzem, samodzielnie przetwarzając każdy dźwięk z żywych instrumentów, tak, aby całość nabrała wyjątkowego charakteru i nie brzmiała na zbyt zmasterowaną, a bardziej ludzką. Ambient bardzo wysokiej klasy, pozwalający na przeniesienie się w zupełnie inną czasoprzestrzeń. — Dżesi
Die Cut
Cut Chemist
A Stable Sound
Znakomity turntablista, człowiek takich ekip jak Jurassic 5 czy Ozomatli, powraca z kolejnym solowym krążkiem. Następca wydanego w 2006 roku The Audience Listening, przynieść ma sporo zmian, a najważniejszą będzie ograniczenie samplowania oraz stylu cut-and-paste, na rzecz współpracy z większą liczbą muzyków. Wśród zaproszonych gości znaleźli się zarówno stali współpracownicy (Chali 2na, Mr. Lif, Edan, Myka 9) jak i całe grono postaci niezwiązanych na co dzień z hip-hopem. Zapowiada się więc ciekawy, zacierający granice między gatunkami krążek. — efdote
Tory Lanez z nowym singlem
2 marca ukaże się drugi album Tory’ego Laneza, lecz jeszcze przed tą datą Kanadyjczyk zdecydował się opublikować singiel „B.I.D.”. W rozmowie z Beats 1 raper stwierdził, że utwór ten jest jego ulubionym z nadchodzącego projektu i że było przy nim najwięcej zabawy. Dodał też, że „to nagranie, które po prostu sprawia, że czujesz się lepiej gdy go słuchasz. Ma dobry vibe”. Ponoć na Memories Don’t Die Lanez wszystko zrobił perfekcyjnie i nagrał rzeczy, których zabrakło na debiucie. Ciekawe, jak wyjdzie całość. Wśród gości znaleźli się 50 Cent, Wiz Khalifa, Future, Fabolous i NAV.
Tory Lanez podgrzewa atmosferę nowym singlem
Tory Lanez przyzwyczaił nas do swoich chwytliwych kawałków z karaibskim vibe’em, czy trapowych miłosnych bangerów. Przed premierą nadchodzącego, drugiego już albumu rapera/wokalisty mieliśmy okazję usłyszeć trzy utwory: „Real Thing” z Future’em, „Shooters” i „Skrt Skrt”. Tym razem Kanadyjczyk postanowił podzielić się ubogim w mojej ocenie numerem. Niezbyt skomplikowanemu podkładowi towarzyszy wyznanie autora o tym, że nie jest obecnie najlepszym materiałem na męża. Być może minimalizm bitu celowo ma podkreślać „ekshibicjonizm emocjonalny” w wykonaniu Tory’ego. A wam jak się podoba?