Wydarzenia

Recenzja: VanJess Silk Canvas

Data: 2 października 2018 Autor: Komentarzy:

Recenzja VanJess Silk Canvas

VanJess

Silk Canvas (2018)

VanJess

Siostry VanJess, jak wielu początkujących wokalistów, zaczynały od śpiewania coverów na YouTube’ie. Brały się głównie za hity z lat dziewięćdziesiątych, ale popularność przyniósł im mash-up utworów Drake’a i Franka Oceana, po którym dziewczyny zostały dostrzeżone przez szerszą publiczność i zaczęły myśleć o własnych kompozycjach. Od pomysłu do jego realizacji minęło kilka lat, ale duet w końcu zaprezentował swój debiutancki krążek Silk Canvas i trzeba przyznać, że nie jest to zwykły album R&B.

Pomimo że Jessica i Ivana nie są bliźniaczkami, ich głosy brzmią niezwykle podobnie. Są dobrze zsynchronizowane, umiejętnie nakładają się na siebie i wzajemnie uzupełniają. Razem są pewne siebie, a każda z sióstr doskonale wie, kiedy przychodzi pora na jej wstawkę. Ich największymi autorytetami muzycznymi są SWV, Brandy, Jodeci, wczesne dokonania kultowego trio TLC, a także En Vogue, Erykah Badu, czy Jill Scott. Wpływy muzyczne tych artystów wyraźnie słychać na Silk Canvas. Płyta jest połączeniem bounsująncego brzmienia R&B, soulu lat dziewięćdziesiątych z nowoczesnymi dźwiękami trapu i elektroniki, tej od Disclosure oraz tej od Kaytranday, który zresztą wyprodukował „Another Lover” z mocnym głębokim bitem i efektem wciąganej taśmy z kasety magnetofonowej. Oprócz Kaytry, VanJess zwerbowały do współpracy miedzy innymi IAMNOBODI, który wyprodukował mroczne „Control Me”. W singlu promującym album, wokale duetu brzmią poważnie, ale przyjemnie rozlewają się podczas trwania całego numeru.

Wydawnictwo nie jest typowym longplayem, w którym poszczególne piosenki są od siebie wyraźnie oddzielone. Silk Canvas brzmi niezwykle równo i idealnie wpasowuje się w klimat leniwego, letniego wieczoru, podczas którego można swobodnie wyciszyć się i zresetować, z nielicznymi tylko przerywnikami na chwile poświęcone na parkiecie, w postaci bangera „Through Enough” z gościnnym udziałem GoldLinka, czy tanecznego „Touch the Floor” z jamajskimi wpływami przemyconymi do kompozycji przez Masego. Zawartość płyty jest głównie delikatna, dobrze skomponowana, a siostrzaną chemię wyczuwa się w każdej nucie. Jak same stwierdziły, jedwab reprezentuje ich subtelne wokale, a płótna symbolizują nowy początek. Na Silk Canvas VanJess nie powielają więc standardów. Po długich poszukiwaniach znalazły i stworzyły swój własny oryginalny styl. Przeniosły oldschoolowe R&B, na którym się wychowały, na poletko niewygodnego komercyjnie, alternatywnego brzmienia, stwarzając tym samym specyficzny nostalgiczny klimat. Nie musi on trafić do szerokiego grona, ale jest świeży i niepowtarzalny.

Silk Canvas jest przyjemnym powrotem do muzycznej przeszłości. Jessica i Ivana umiejętnie przeniosły kultowe brzmienie R&B lat 90 do współczesnego świata elektroniki, nie tracąc jednak charakterystycznego klimatu tamtych lat. Swoim oryginalnym stylem zainteresowały wielkie nazwiska, dzięki czemu album jest zbiorem dobrze wyprodukowanych hitów, od R&B i afrobeat po electro i house. Lirycznie zespół porusza różne aspekty miłości, od romantycznych chwil, przez kłótnie aż po rozstania. Opowiadają o tym w sposób dojrzały, ostrożny, czasem seksowny i zabawny. Wszystko osadzają w realiach kultury afroamerykańskiej, z której same się wywodzą. Duet, wypuszczając tak solidny debiut, zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Dziewczyny przyrządziły specyficzną, magiczną mieszankę zmysłowości, dojrzałości muzycznej i siostrzanej miłości, tworząc nową, oryginalna falę smooth-R&B. Taka dawka muzycznych endorfin, którą Ivana i Jessica dostarczyły wraz z Silk Canvas, spokojnie wynagrodzi nawet długie oczekiwanie na następną płytę, bo taka musi się pojawić. Przecież na swoich jedwabnych płótnach jeszcze wiele mogą napisać.

Komentarze

komentarzy