g-eazy
G-Eazy i blackbear kontra toksyczne związki

G-Eazy i blackbear nadal tęsknią
W tym roku G-Eazy pokazał się światu od nieznanej strony – zrzucił ramoneskę, usiadł przy fortepianie i… zaczął śpiewać, czego efektem była płyta Everything’s Strange Here. Z kolei w nowym singlu, zapowiadającym album These Things Happen Too, znowu skupił się na rapowaniu, a melodyjny refren zaoferował przyjacielowi z branży, blackbearowi. Najstarsi fani z pewnością pamiętają ich pierwszą współpracę przy kawałku „Remember You”, również adresowanym do ekspartnerki. Powtórka z rozrywki? Nic bardziej mylnego. Wspomnienia niewinnego, młodzieńczego uczucia ustąpiły miejsca nieznośnej tęsknocie za toksyczną miłością.
Wygląda na to, że w poprzednich utworach G-Eazy nie powiedział ostatniego słowa na temat Halsey – dociekliwi słuchacze zarówno w tekście, jak i teledysku ponownie doszukują się aluzji do zakończonego dwa lata temu związku rapera z wokalistką. Idąc tym tropem, po przesłuchaniu „Hate the Way” okazuje się, że bliżej im było do Courtney Love i Kurta Cobaina znanych ze swojej burzliwej relacji i skłonności do używek, niż do nierozłącznej, otoczonej romantyczną aurą pary gangsterów Bonnie i Clyde’a, do której artysta porównywał ich we wspólnym hicie „Him&I”.
Kobiety przed i za kamerą
Za teledyskową opowieścią stoi początkująca kanadyjska reżyserka Kat Webber, wcześniej montująca klipy dla Drake’a („In My Feelings”, „Nice for What”), a w uzależnioną od narkotyków dziewczynę wcieliła się Bria Vinaite, mająca na swoim koncie rolę młodej, nieodpowiedzialnej matki w dramacie The Florida Project (2017, reż. Sean Baker).
Wobec braku możliwości bezpośredniego spotkania z odbiorcami swojej twórczości, panowie korzystają z innych dróg komunikacji – czy to organizując wirtualny koncert, czy zachęcając do podzielenia się z nimi własnymi przeżyciami na stronie Hate the Way I Miss…, gdzie po wgraniu dowolnego opisu i zdjęcia uzyskamy polaroid gotowy do publikacji na Instagramie.
Tinashe Kachingwe i jej erotyczne przepychanki z G-Eazym

Tinashe Kachingwe i G-Eazy toczą miłosny bój
Zaskakującym i nagłym wydaniem spod własnych skrzydeł albumu Songs for You Tinashe Kachingwe przypomniała o swojej determinacji i oryginalnym podejściu do muzyki. Jej kariera podąża bardziej pod wiatr, niż z wiatrem, co niewątpliwie utrudnia jej funkcjonowanie w hermetycznym świecie show-biznesu. Niezależność ponownie odblokowała w artystce pokłady kreatywności, czego rezultatem jest nietuzinkowy teledysk do najnowszego singla promującego płytę, „So Much Better”. Utrzymany w stylu retro klip, w kolorowej odsłonie ukazuje Amerykankę oraz rapera G-Eazy’ego, uprawiających słowne erotyczne przechwałki na temat łóżkowych dominacji jednego nad drugim. Wszystko przyprawione oczywiście seksapilem ‚Nashe i wszechobecnymi świecidełkami. Jak myślicie, kto zwyciężył w tej bitwie?
Nowoczesne funkowe brzmienie Yuny zapowiedzią nowej płyty

Malezyjska artystka Yuna przygotowuje się do wydania swojego czwartego albumu. Rouge ukaże się 12 lipca, a wydawnictwo promuje wcześniejszy singiel „Forevermore” oraz najnowszy — „Blank Marquee”. Funkowy kawałek utrzymany jest w nowoczesnym elektrowniczym stylu, a gościnnie pojawił się w nim G-Eazy, z którym wokalistka współpracowała wcześniej przy „Lights and Camera” na płycie Nocturnal. Reżyserem klipu do pierwszego, jak i drugiego utworu jest mąż Yuny, Adam Sinclair, który w modernistyczne nocne sceny oświetlonego kolorami miasta Kuala Lumpur wplótł etniczne elementy kultury malezyjskiej. Fabularna całość prezentuje się bardzo profesjonalnie i wygląda jak urywki z wysokobudżetowych filmów sensacyjnych.
Nowy album Yuny Rouge inspirowany jest starym brzmieniem z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Dodatkowo artystka znajduje się na takim etapie swojego życia, w którym czuje się pewna siebie i swoich korzeni. Jest ustatkowana, starsza i mądrzejsza życiowo. Zdecydowała się w związku z tym na umieszczenie na płycie malajskiej piosenki „Tiada Akhir”, która początkowo miała być tylko interludium, ale ostatecznie okazała się być pełnym utworem. Na Rouge znajdzie się jedenaście kompozycji, a wśród zaproszonych gości pojawią się, oprócz wspomnianego wyżej G-Eazy’ego, Tyler, the Creator, Little Smiz, Kyle, Masego oraz Jay Park. Zapoznajcie się poniżej z okładką, tracklistą, a później odpalcie „Blank Marquee”.
Spis utworów Rouge:
1. „Castaway” feat. Tyler, The Creator
2. „Blank Marquee” feat. G-Eazy
3. „(Not) The Love Of My Life”
4. „Teenage Heartbreak” with MIYAVI
5. „Pink Youth” with Little Smiz
6. „Forget About You”
7. „Likes” with KYLE
8. „Amy” with Masego
9. „Does She” with Jay Park
10. „Forevermore”
11. „Tiada Akhir”
Nowy utwór: G-Eazy feat. Blueface „West Coast”

Nie ukrywam, że ostatni album Geralda The Beautiful & Damned zupełnie nie przypadł mi do gustu. Tym bardziej zaskoczył mnie jego najnowszy singiel zatytułowany „West Coast”. I chociaż G-Eazy niejednokrotnie oddawał hołd brzmieniu z Bay Area, to nie spodziewałem się, że tym razem obierze taki właśnie kierunek. Numer wykorzystuje fragment utworu „Let’s Ride” Richiego Richa, a gościnnie pojawia się tu młoda gwiazda lokalnej sceny – Blueface. Czy tak zabrzmi najnowszy krążek rapera? Tego nie wiemy, ale z pewnością fajnie będzie usłyszeć ten track podczas tegorocznego Openera.
Recenzja: G-Eazy Beautiful & Damned

G-Eazy
Beautiful & Damned (2017)
RCA Records
Przy okazji wydania More Life Drake nazwał swoje dzieło playlistą. W tamtym przypadku nawiązywało to do luźnego charakteru projektu, jego niezobowiązującej formy. Moim zdaniem na to miano zasługuje także najnowszy longplay G-Eazy’ego. Beautiful & Damned bez problemu mogłoby figurować w popularnych serwisach streamingowych pod nazwą Rap Hits of 2017.
Rok po debiutanckim These Things Happen Gerard postanowił zmienić trochę kierunek, w którym zmierzała jego twórczość. W efekcie, w 2015 roku na sklepowe półki trafiło When It’s Dark Out, gdzie raper mierzył się z mrocznymi stronami sławy i sukcesu. Projekt spotkał się raczej z mieszanymi opiniami, jednak okazał się także największym z dotychczasowych osiągnięć G-Eazy’ego. Szalejące na listach przebojów „Me, Myself & I” kilkakrotnie pokryło się platyną, można było więc spodziewać się, że reprezentant Oakland pójdzie za ciosem i będzie chciał powtórzyć ten wynik przy najbliższej okazji.
Już przy pomocy tytułu Beautiful & Damned G-Eazy sygnalizuje, że sukces ma swoją cenę. Jest to motyw przewodni albumu, który wpływa także na jego konstrukcję. Otrzymujemy więc dwie, stylistycznie odmienne części: bangerową i refleksyjną. W pierwszej raper koncentruje się na zasypywaniu słuchaczy potencjalnymi hitami różnej maści. Są więc kawałki, które wyraźnie nawiązują do „Me, Myself & I”: „Him & I”, „Sober” czy „Crash & Burn”. Swoje trzy grosze dorzucają popularni producenci Boi-1da („Pray For Me”, „No Limit”) i Murda Beatz („Gotdamn”), przywołując klimat z nagrań Drake’a czy Migosów. Znalazło się tu także miejsce dla Davida Guetty, który zaskakuje całkiem niezłą produkcją w utworze „Pick Me Up”. Ten muzyczny miszmasz broni się pod względem produkcyjnym, jednak cały wysiłek kolegów niweczy gospodarz, który przez kolejne 12 utworów żongluje banalnymi wersami o niekończących się imprezach, kobietach oraz tonach używek. Wypełniona w ten sposób połowa 70-ciominutowego albumu zlewa się w jedno.
Druga część ma ukazać szczere i refleksyjne oblicze Gerarda. Sygnalizują to przede wszystkim spokojniejsze produkcje utrzymane w popowym klimacie. Tempo płyty zwalnia, a raper postanawia odciąć się od wszystkiego, co zatruwało jego umysł. Zmiana w warstwie tekstowej jest jednak tak duża, że wiarygodność G-Eazy’ego można podać w wątpliwość. W jednej chwili raper przechodzi od wersów „Tryna fuck, shoot a text, She said <now?>, I said <yes>” („That’s A Lot”) do „Love is pain, love is risk, On the flip side, love is bliss, Honestly, let’s go for this, Take a shot, not gonna miss” („Mama Always Told Me”). Później do tego worka G-Eazy postanawia dorzucić akcent polityczny w postaci „Love Is Gone”. Odważnie rzucony tekst “So folks won’t listen if they think what I’m saying is conscious, They’d rather hear me turning up on some simpler topics” mówi sam za siebie. Niesprawiedliwym byłoby jednak nie wspomnieć o dwóch wyróżniających się kawałkach — brzmiącym dość klasycznie a jednocześnie lekko „Summer in December” oraz „Charles Brown” z gościnnymi zwrotkami Jaya Anta i E-40.
„Got that kind of style everybody try to rip off” to kolejny z wielu chybionych wersów gospodarza. Beautiful & Damned zbiera wszystkie popularne motywy współczesnego rapu, licząc na to, że każdy słuchacz w końcu znajdzie coś dla siebie. G-Eazy pragnąć trafić w gusta wszystkich, tworzy album zupełnie dla nikogo. Oto twór przypominający playlistę, która co prawda gra gdzieś w tle umila czas, jednak nie daje żadnego powodu, by nie zmienić jej przy okazji najbliższej większej premiery.
#FridayRoundup: N.E.R.D, Brockhampton, Eminem, G-Eazy i inni

Dzisiejszy piątek jest z dużym prawdopodobieństwem ostatnim dużym dniem wydawniczym 2017 roku. Poza zapowiadanymi od wielu tygodniami premierami od N.E.R.D, G-Eazy’ego i Young Jeezyego wreszcie zmaterializowały się także oczekiwane przez fanów już wcześniej krążki od Brockhampton i Eminema. Niespodziewanie nowym mikstejpem podzieliła się też Charli XCX.
No_One Ever Really Dies
N.E.R.D
N.E.R.D / Columbia
Pharrell i spółka zrobili sobie krótką, raptem siedmioletnią przerwę od nagrywania wspólnych, długogrających projektów. Na nasze szczęście chłopaki poszli po rozum do głowy, czego efekt stanowi ich piąty w karierze krążek No_One Ever Really Dies. Jest to comeback w naprawdę dobrym stylu. Wystarczy przesłuchać singlowe „Lemon” na featuringu z Rihanna czy „1000” nagrany z Futurem, a jakby komuś gości było nie dość, to na albumie znajdziemy również dwa kawałki z Kendrickiem, w tym jeden w asyście M.I.A, duet z Gucci Manem i Walem, André 3000 oraz Eda Sheerana. I zanim westchniecie z politowaniem na myśl o poczciwym rudzcielcu z Anglii to uwierzcie nam na słowo, że będziecie zaskoczeni. Soulbowl ma niezwykłą przyjemność patronować temu wydawnictwu i jeszcze w tym tygodniu na stronie ukaże się pełna recenzja No_One Ever Really Dies, ale już możemy was zapewnić, że warto było tak długo czekać. — Pat
Saturation III
Brockhampton
Question Everything, Inc. / Empire
Po twitterowym falstarcie z ogłoszeniem daty premiery i preorderze wielopłytowego boksu ze wszystkimi częściami Saturation ostatnia odsłona najważniejszej rapowej trylogii tego roku trafiła wreszcie do słuchaczy. Zgodnie z zapowiedziami wśród 15 numerów na trackliście zabrakło wypuszczonego wcześniej „Follow”, ale już przed kilkoma dniami Brockhampton nadrobili tę stratę fenomenalnym, dyskotekowanym „Boogie” przywodzącym trochę na myśl zeszłoroczne „Ain’t It Funny” Danny’ego Browna. Warto odnotować, że podobnie jak przy pierwszych dwóch częściach, gdzie tytuły utworów były jednowyrazowe — po czteroliterowych na pierwszej części i pięcioliterowych na drugiej, tym razem wszystkie mają po sześć liter, z wyjątkiem ostatniego „Team”, który podążając za trendem wyznaczonym przed poprzednie odsłony trylogii, zatacza koło i wraca do początku przygody z Saturation. To znamienne o tyle, że kolektyw ogłosił jeszcze przed premierą, że będzie to ostatni studyjny album grupy. Brockhampton są obecnie w znakomitym kreatywnym momencie, mają świetną synergię i wykorzystują ją ze szczętem zamiast wahać się, ryzykując utratą pędu. Całkiem możliwe więc, że trzecia część Saturation okaże się ich opus magnum, choć równie dobrze może też zakończyć się stylistycznym i tematycznym rozgardiaszem, którego jak dotąd mimo bezliku motywów i inspiracji udało im się szczęśliwie uniknąć. — Kurtek
Revival
Eminem
Aftermath Entertainment
Fenomen Eminema to rzecz unikatowa w skali światowej. Ilekroć wydaje album, elektryzuje tym całe środowisko muzyczne i rzesze fanów, wśród których nie brakuje zwolenników tezy, że jest najlepszym raperem na scenie. Fakty jednak mówią same za siebie; 3 ostatnie albumy Shady’ego były znacznym spadkiem jakości, do tego stopnia, że wiele osób uznaje je za asłuchalne. Radiowe ballady, występy gościnne popowych gwiazd, olbrzymi patos — a między nimi okazyjne perełki, które przypominają o dawnej formie artysty. 5 lat przerwy między Encore, a Relapse sprawiły, że Eminem, którego znaliśmy, przepadł. Revival jest z kolei powrotem po drugim najdłuższym okresie jego nieobecności. Walk on Water udowadnia, że Em posiada w sobie jeszcze krztę samokrytyki, jednak trudno zrozumieć dlaczego na najnowszy album po raz kolejny zaprosił zestaw radiowych artystów. Usłyszymy na nim 19 utworów, na których wystąpili Alicia Keys, Skylar Grey, Pink czy Ed Sheeran. Nie ocenia się książki po okładce, ale szczerze wątpię, że to będzie przyjemna lektura — Adrian
The Beautiful and Damned
G-Eazy
RCA Records
Można go lubić lub nie, ale trzeba przyznać, że ostatnie dwa lata były dla Gerarda przede wszystkim pasmem sukcesów. Jego album When It’s Dark Out uzyskał status platynowej płyty mimo mieszanych ocen recenzentów. Do tego należy dodać masę gościnnych występów u boku popowych artystów oraz tracki z rapowymi wyjadaczami. Na The Beautiful & Damned znajdziemy zaprezentowane już wcześniej „No Limit”, „The Plan” oraz tytułowe „The Beautiful & Damned” z udziałem Zoe Nash. — Mateusz
Definicja brzmienia
OER
Pchamy Ten Syf
Płyty producenckie to nadal zdecydowanie za rzadkie zjawisko w polskiej muzyce. Mimo to, Definicja Brzmienia, to już drugi taki album w dorobku OERa. Artysta na stałe związany z bydgoską formacją B.O.K., jest jej współzałożycielem i producentem. Po pięciu latach od wydania instrumentalnego krążka Dźwięki BDG powraca z materiałem, na który zaprosił śmietankę polskiej rapowej sceny, m.in.: Bisza, Łonę, Ero czy Kubę Knapa . Poza tym, swoimi wokalami album urozmaicili Kay z B.O.K. oraz Mery Spolsky. Na płytę składa się czternaście utworów, a promowały ją: międzynarodowy „Rudeboy” z Grubsonem, doskonałe lirycznie „Bagno” z Biszem czy klimatyczny, luźny numer „Pot spod spodu” z Kubą Knapem. Warto sprawdzić, po pierwsze dla świetnych bitów, a po drugie, aby przekonać się, jakimi zawiłymi metaforami okraszony został wspólny numer Bisza i Łony, dwóch mistrzów słowa w polskim hip-hopie. –Polazofia
Pressure
Jeezy
YJ Music
Trudno znaleźć na scenie bardziej solidną markę niż Jeezy. Od 13 lat jest idealnym przykładem na to, jak zręcznie łączyć wysokiej klasy hip hop z ulicznym brzmieniem, dzięki czemu zyskał potężne grono fanów. Fakt, ostatnimi laty bywało różnie; było świetne Seen It All: The Autobiography, ale było też przeciętne Trap or Die 3. Jak będzie tym razem? Tracklista Pressure jest wypełniona po brzegi znanymi nazwiskami, takimi jak Kendrick Lamar, J. Cole, Kodak Black, Tee Grizley, Rick Ross, YG czy 2 Chainz, a dotychczasowe single “Bottles Up” i “Cold Summer” prezentują typowe dla lidera CTE uliczne, trapowe brzmienie. Zapowiada się na to, że ósmy już w dyskografii rapera krążek będzie kolejną mocną propozycją, która może sporo namieszać na listach sprzedaży. Czekam z niecierpliwością, w końcu co to za zima bez Snowmana — Adrian
Pop 2
Charli XCX
Asylum Records
Pomiędzy wypuszczonym w marcu znakomitym bubblegumbassowym mikstejpem Number 1 Angel a przesuniętym na przyszły rok trzecim studyjnym krążkiem Charli XCX wypuszcza kolejny mikstejp Pop 2 — podobnie jak poprzedni (co sygnalizuje sam tytuł wydawnictwa) wyprodukowany przez ekipę związaną z PC Music (A.G. Cook, easyFun, Life Sim, Lil Data) i Sophiego. Wśród rozlicznych gości zaproszonych na wydawnictwo usłyszymy z kolei m.in. Carly Rae Jepsen, Cupcakke, Caroline Polachek, MØ czy Mykkiego Blanco. XCX wie, jak powinien brzmieć dobry pop w 2017 roku. — Kurtek
Quarter Life Crisis
Kelechi
STNDRD Music
Pochodzący z Atlanty raper Kelechi konsekwentnie od kilku miesięcy tydzień po tygodniu, utwór po utworze dzielił się zawartością swojej drugiej płyty Quarter Life Crisis, którą w całości udostępnił jednak dopiero teraz. Nowy album to całkiem błyskotliwe — tekstowo i muzycznie studium kryzysu wieku 25 lat, o którym 26-latek wie co najmniej tyle, co nasz polski Taco Hemingway. — Kurtek
Nowy utwór: Statik Selektah feat. G-Eazy, Joey Bada$$, & Enisa „Ain’t a Damn Thing Change”


Statik Selektah przygotowuje się do wydania swojego nowego albumu 8, którego premiera już w przyszły piątek. Do tej pory ukazało się kilka singli promujących to wydawnictwo — „Put The Jewels On It” z gościnnym udziałem Run The Jewels, „Do You Hear Me Tho” z chłopakami z The Lox, a także „No. 8”, w którym słyszymy Conwaya, Westside Gunna i Termanology. Kilka dni temu wyszedł nowy numer „Ain’t a Damn Thing Change”. G-Eazy, Joey Bada$$ pokazują co potrafią na soulowo-jazzowym bicie, a w refrenie pięknie śpiewa Enisa. Smaczku dodaje fakt, że dodatkowo pojawiają się tu żywe instrumenty w postaci basu, klawiszy i dęciaków. Bardzo przyjemne.
G-Eazy zapowiada nowy album


Można go lubić lub nie, ale trzeba przyznać, że ostatnie dwa lata były dla Gerarda przede wszystkim pasmem sukcesów. Jego album When It’s Dark Out uzyskał status platynowej płyty mimo mieszanych ocen recenzentów. Do tego należy dodać masę gościnnych występów u boku popowych artystów oraz tracki z rapowymi wyjadaczami. Nie pozostało mu już nic innego jak zapowiedzieć nowy projekt. The Beautiful & Damned ukaże się 15 grudnia. Przy okazji raper zaprezentował dwa kawałki, które pojawią się na płycie — „The Plan” oraz tytułowe „The Beautiful & Damned” z udziałem Zoe Nash. Na krążku nie zabraknie także wypuszczonego kilka miesięcy temu „No Limit”.
Odsłuch: Too $hort Hella Disrespectful: Bay Area Mixtape


Na The Pimp Tape od Too $horta przyjdzie nam jeszcze troszkę poczekać, ale przedsmak tego, co może nas czekać dostajemy na nowym mixtapie reprezentanta Bay Area — Hella Disrespectful: Bay Area Mixtape. Razem z outro dostajemy 22 kawałki, więc jest czego słuchać. Gościnnie między innymi Mistah F.A.B., E-40, Philthy Rich, G-Eazy i J. Stalin. Przyznacie, że to całkiem mocny zestaw. Premiera The Pimp Tape już 15 grudnia.
Nowe wizualizacje od Cassie


Cassandra Ventura, bardziej znana jako Cassie, swój przełomowy moment osiągnęła w 2006 roku wraz z hitem „Me & U”. Od tamtej pory kariera wokalistki zaliczyła wzloty i upadki. Jej debiutancki krążek Cassie był bardzo przyjemną fuzją rhytm’n’bluesa, popu oraz rapu, pieczołowicie przygotowaną przez Ryana Leslie. Wspomniane już „Me & U” znalazło się na 3 miejscu listy Billboard, krążek zaś na 4, co jak na debiut jest naprawdę dobrym wynikiem. W 2007 roku Cassie zaczęła pracować nad drugą płytą i po wypuszczeniu paru singlowych kolaboracji z Lil Waynem czy Diddym, które nie osiągnęły tak wielkiego sukcesu jak poprzednik, wokalistka odłożyła na później plany związane z wydaniem drugiej płyty. W tle oczywiście mamy zmianę wytwórni oraz odejście od współpracy z Ryanem Leslie na rzecz poszerzenia brzmieniowych horyzontów. W tak zwanym międzyczasie, Cassie zajmowała się modelingiem i aktorstwem. Duet z Nicki Minaj oraz nowa fryzura przypomniały mainstreamowi o tym, że panna Ventura wciąż jest obecna na scenie (nie tylko w roli partnerki Seana Combsa). I tak w 2013 roku doczekaliśmy się naprawdę świetnego mixtape’u RockaByeBaby. Co prawda, nasza miskowa ekipa miała o nim ciut odmienne zdanie, ale warto docenić nie małą przemianę piosenkarki.
Kilka dni temu, Instagram obiegły zdjęcia z kameralnej premiery krótkometrażowego filmu Cassandry. Przyznacie, że to ostatnimi czasy bardzo popularny format wideo wśród wokalistek. cassie. trwa niewiele ponad 10 minut a główną osią fabuły jest przepiękna Cassie, jej bad boy oraz ich emocjonalny związek. I w zasadzie to tyle. Znacznie ciekawszy jest teledysk do singla „Love a Loser” z gościnką młodego Geralda a.k.a. G-Eazy’ego. Niby opowiada o tym samym, ale jakoś lepiej się to ogląda. Kawałek też jest niczego sobie. Zachęcamy do obejrzenia.