Wydarzenia

fridayroundup

#FridayRoundup: Run the Jewels, Miętha, Armand Hammer i Flatbush Zombies

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. W tym tygodniu przedstawiamy wam tylko cztery, ale bardzo konkretne premiery — Run the Jewels, Miętha, Armand Hammer i Flatbush Zombies! Więcej nowej muzyki na plejliście na Spotify.


#FridayRoundup

RTJ4

Run the Jewels

Jewel Runners / BMG

Na czwartą płytę grypy Run The Jewels czekać musieliśmy dość długo, ale trzeba przyznać, że ukazała się w idealnym momencie. Mocno zaangażowane treści opowiadające o nierównościach społecznych, brutalności policji czy wszechobecnym materializmie sprawiły, że album ten to idealny soundtrack do rewolucji mającej miejsce już nie tylko na amerykańskich ulicach. Jeżeli dołożymy do tego jedne z najcięższych produkcji w historii zespołu, atakujące nas wściekłością wywołująca skojarzenia z tym, jak działała niegdyś muzyka stworzona przez The Bomb Squad, otrzymujemy jeden z najlepszych krążków od El-P oraz Killer Mike’a. Wśród gości pojawiają się m.in. Zack de la Rocha, DJ Premier, Mavis Staples, 2 Chainz oraz Pharrell Williams, a o tym, jak odnaleźli się na tym krążku, przekonać możecie się poniżej. — Efdote


#FridayRoundup

Szum

Miętha

Asfalt

Miętha, czyli duet Skip i Awgs, sprawili nam niespodziankę i nieoczekiwanie wypuścili nowy projekt. Szum to siedem luźnych kompozycji, które mają dać nam namiastkę tego, co znajdzie się na kolejnym albumie składu. Materiał promował singiel „Maski” odnoszący się do aktualnych problemów, z którymi zmaga się świat. Jak mówią sami artyści: “Szum, to rozgrzewka przed maratonem, a także podziękowanie dla fanów, którzy od premiery Audioportretu wyczekują kolejnych kompozycji.”. Krążek długogrający ma się pojawić jeszcze tej jesieni! — Polazofia


#FridayRoundup

Shrines

Armand Hammer

Backwoodz Studioz

Jeżeli komuś jeszcze mało dowodów na to, jak doskonale ma się chodnikowy streetknowledge w tym roku, oto na horyzoncie pojawia się Armand Hammer ze swoim czwartym już krążkiem. Duet Elucida i Billy’ego Woodsa to ucieleśnienie ulicznego etosu prawdziwego MC. Ducha chaotycznego abstract rapu najlepszego sortu dozują w ciężkich linijkach kładzionych pod jeszcze cięższe i surowsze podkłady. Shrines nie zgrzyta aż tak mocno piachem ulicy w zębach, jak miało to miejsce na fenomenalnym Paraffin, eksploruje za to znacznie mocniej jazzowo rozedrgane aspekty dotychczasowej twórczości duetu, okiełznując chaos sampli na rzecz własnych opowieści. Chwilami trudno też nie odnieść wrażenia, że, mimo ogromnej klasy obu raperów, Billy Woods jest jednak znacznie wyrazistszy od swojego współnawijającego. Całość nie szokuje zatem tak mocno jak poprzedniczka, ale przed wejściem w naprawdę surowe uliczki eksperymentalnego getta brzmi jak dobra rozgrzewka. — Wojtek


#FridayRoundup

Now, More Than Ever

Flatbush Zombies

Glorious Dead

Po chwilowej ciszy Flatbush Zombies powraca z nowym EP now, more than ever. Projekt zawiera 20 minut premierowego materiału (6 numerów) w charakterystycznym dla grupy narkotycznym, mrocznym stylu. Premierze towarzyszyło opublikowanie postapokaliptycznego teledysku do utworu „iamlegend” i listu otwartego do fanów, w którym zespół zachęca do charytatywnego wspierania trzech fundacji poprzez zakup stworzonych na potrzeby płyty ubrań i gadżetów. Czy now, more than ever zwiastuje nowy pełnoprawny krążek od najbardziej szalonego trio z Nowego Jorku? Oby — Adrian


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Rina Sawayama, Łona i Webber, Shabazz Palaces i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Dziś znów pełna kiesa premier! Poza Fioną Apple w miniony piątek do koszyczka wpadły także: Rina Sawayama, Łona i Webber, Shabazz Palaces, The-Dream, Dvsn, Westside Gunn, DaBaby, Avantdale Bowling Club czy RJD2, a to wcale nie koniec listy! Sprawdźcie koniecznie wszystkie na naszej plejliście na dole artykułu.


#FridayRoundup

Sawayama

Rina Sawayama

Dirty Hit

Oto jest! Debiut, którego świat artystycznego popu wypatrywał z zapartym tchem od przynajmniej trzech lat. Utalentowana Rina Sawayama, podopieczna ekscentrycznego popowego wizjonera Clarence’a Clarity’ego, zdążyła na alternatywnej scenie namieszać, gdy w październiku 2017 roku wypuściła swoją debiutancką epkę łączącą taneczny sznyt z alternatywnym R&B mocno inspirowanym popem przełomu milenialnego, a także muzycznym blichtrem dwóch wcześniejszych dekad. Teraz te same elementy zawarła na wysmakowanym długogrającym debiucie zatytułowanym po prostu Sawayama. Za produkcję odpowiada tu oczywiście sam Clarity, który wraz z Sawayamą, mającą japońskie korzenie, wplótł w ten krążek inspiracje J-popem i J-R&B. Nie jesteście przekonani? Posłuchajcie fenomenalnego singlowego „XS”! — Kurtek


#FridayRoundup

Śpiewnik domowy

Łona i Webber

Dobrzewiesz Nagrania

To już cztery lata odkąd Łona i Webber wypuścili dobrze przyjęty album Nawiasem Mówiąc. Jak to bywa z Łoną, jako że trzyma się raczej z daleka od mainstreamu polskiej sceny rapowej i niechętnie udziela się w mediach, raper po prostu zniknął. Tę ciszę przerwała epka — najnowsze wydawnictwo zatytułowane Śpiewnik domowy. Na materiał składa się siedem nowych piosenek i jeden remiks. Tematyka albumu oscyluje wokół zagadnienia tożsamości. Łona jak zwykle wchodzi na wyżyny kreatywności, jeśli chodzi o teksty. Tym razem w niebanalny sposób opowiada o różnorodności tożsamości i o tym, co może mieć na nią wpływ. Na wyżyny twórcze wzniósł się również Webber, którego bitów nie da się pomylić z żadnym innym producentem. — Polazofia


#FridayRoundup

The Don of Diamond Dreams

Shabazz Palaces

Sub Pop

Słucham i trochę nie dowierzam, że to te samo kombinatorskie, cudaczne duo, które ze swoich rapowych dąsów i ekscesów swojego czasu zlepiło afrofuturystyczne Black Up. The Don of Diamond Dreams, najnowszy krążek Shabazz Palaces, to niemal ucieleśnienie uwielbianego przeze mnie określenie snoozfest. LP jest totalnym zaprzeczeniem wszystkiego tego, co sprawiało, że Opus Magnum grupy było takie fascynujące, a co stopniowo zanikało na poprzednich krążkach by teraz zanihilować zupełnie. Duet teoretycznie dalej mówi tym samym językiem, mamy połamane, syntetyczne biciwa i wycofany, absurdystyczny rap, ale problem w tym, że tam gdzie poprzednie krążki uskuteczniały wciągający dźwiękowy kubizm, tu wkrada się monotnia. Tam gdzie powinno być naturalistycznie i surowo jest tylko niedbale, a tam gdzie grupa naprawdę mogłaby odlecieć w astralne fazy, wciskany jest tylko autopilot który wypluwa trochę randomowych perkusjonaliów i drażniące synthowe snuje. Wszystko jest tak strasznie leniwe i robione od linijki, a czyż nie o to chodzi w muzycznych eksperymentach, żeby jednak dać trochę po mordzie oczekiwaniom? — Wojtek


#FridayRoundup

SXTP4

The-Dream

Radiokilla / Hitco

SXTP4 — sequel wydanego w grudniu 2018 roku niesławnego dwu-i-półgodzinnego mikstejpu Ménage à trois już samą okładką nawiązuje do czasów świetności Dreama — rewolucyjnego Love vs. Money z 2009 roku. Trzy kwadranse z bedroomowym R&B Dreama przynajmniej w części skutecznie wskrzeszają ten dawny blask, choćby w nigdy oficjalnie nieopublikowanym podwójnym singlu „Body Work”/”Fuck My Brains Out” pierwotnie zaprezentowanym publiczności na własnej stronie internetowej Dreama w 2011 roku, który zawiera w sobie cały geniusz muzyki Teriusa Nasha z Prince’owskimi inspiracjami i fenomenalnie poprowadzoną produkcją odpowiadającą ekstazie deklarowanej w tekstach. I o ile często są to deklaracje bez pokrycia, Dream jak mało kto potrafił poprzeć słowa muzyką. Czy to już powrót producenta do formy, czy jedynie podróż sentymentalna do lepszych dni? — Kurtek


#FridayRoundup

A Muse in Her Feelings

Dvsn

OVO Sound / Warner

Duet Dvsn wrócił po dwóch latach z nowym materiałem. A Muse in Her Feelings to kolejny krążek, który przepełniony jest pościelówkami nawiązującymi do brzmienia R&B z lat 90-tych, na który Daniel i Nineteen85 zaprosili grono gwiazd, bo usłyszymy m. in. PartyNextDoor, Jessie Reyez, Ty Dolla $ign, Popcaana, Summer Walker, czy Snoh Aalegra. Daniel Daley znów delikatnie koi słuchacza wokalnym melodramatem. Z Dvsn jest zazwyczaj tak, że charakterystyczna głęboka linia basowa jest nam sprzedawana z lekkością piórka. To też nieskomplikowane aranże, acz bogate w detale. — Kuba Żądło


#FridayRoundup

Pray for Paris

Westside Gunn

Griselda

Pray for Paris, trzeci album członka Griseldy, ziomka MF Dooma i The Alchemista, wydaje się od momentu piątkowej premiery skazany, by wyprowadzić Westside Gunna na szersze wody. To pożądny rap z nowojorskim rodowodem zawieszony gdzieś pomiędzy gangsta rapem a boom bapem, nostalgią lat 90. a teraźniejszością. Na krążku gościnnie Joey Bada$$, Tyler, the Creator czy Freddie Gibbs. — Kurtek


#FridayRoundup

Blame It on Baby

DaBaby

Interscope

DaBaby właściwie co pół roku dostarcza nam nowy długogrający materiał. Dwa pierwsze albumy, Baby on BabyKirk, sprawiły, że stał się on jednym z najgorętszych amerykańskich debiutantów. Imponuje jego dynamiczne flow i to, jak sprawnie leci na dość minimalistycznych podkładach. Można przy tym niestety odnieść wrażenie, że jego kawałki są dość monotonne. Nie zmieniają tego nawet momenty takie jak tytułowy numer, w których raper bawi się zmianą bitu. Blame It on Baby, które zdobi adekwatna do obecnych czasów okładka, to kolejna szybka porcja opowieści o gangsterskim życiu, podbijanych jedynym w swoim rodzaju „let’s go!”. — Klementyna


#FridayRoundup

Live

Avantdale Bowling Club

Years Gone By

Dwa lata po premierze ocierającego się o perfekcję Avantdale Bowling Club, Tom Scott dzieli się z fanami zapisem triumfalnego występu w klubie Powerstation, jednej z najważniejszych muzycznych miejscówek w Nowej Zelandii. Na Live usłyszeć można 5 utworów z poprzedniej płyty barwnie zaaranżowanych przez zespół i jego lidera. Chociaż mogłoby się wydawać, że tak bardzo instrumentalny projekt nie zyska wiele podczas koncertów, okazuje się, że udało wzbogacić się go o zupełnie nowe tony i elementy. Świetna propozycja dla wszystkich fanów Avantdale Bowling Club, którzy chcą sobie przypomnieć jazzową magię debiutanckiego krążka. — Adrian


The Fun Ones

RJD2

RJ’s Electrical Connections

Najnowszy krążek filadelfijskiego producenta nie przynosi wielkiej rewolucji. Mam tu bowiem wszystko to, do czego przyzwyczaił nas już ten uzdolniony muzyk w trakcie swojej kariery. Rozbudowane instrumentalne kompozycje czerpiące garściami z funku oraz rocka, hip-hopowi goście, czy też kilka utworów zaśpiewanych przez głównego bohatera albumu. Wszystko to jednak stoi na bardzo wysokim poziomie i album ten, który w zamyśle przypominać ma mixtape, doskonale spełnia swoją funkcję i jest kolejnym udanym wydawnictwem w dyskografii RJD2 — Efdote


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Jay Electronica, Shabaka and the Ancestors i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. A działo się sporo — zadebiutował wreszcie po dekadzie oczekiewania projektem długogrającym Jay Electronica! Poza tym Shabaka Hutchings wypuścił drugi krążek ze swoim świetnym składem z RPA — The Ancestors, a nowe wydawnictwa przygotowali także Nick Murphy, Charlotte Dos Santos, Tiombe Lockhart czy Ojerime. Ogarnijcie wszystko poniżej, a na samym dole posłuchajcie na plejliście.


#FridayRoundup

A Written Testimony

Jay Electronica

Roc Nation

Pewnie niewiele brakowało, by A Written Testimony znalazło się w gronie rapowych albumów, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. A jednak debiut Jaya Electroniki miał swoją premierę w piątek – i to wcale nie jest największym zaskoczeniem. Całość została zarejestrowana ponoć w ciągu 40 dni (seriously?), a dużą rolę w jego powstaniu odegrał inny Jay, ten z Brooklynu. Tak dużą, że część fanów zdążyła już okrzyknąć krążek Electroniki mianem Watch The Throne 2. Co na to autorzy? Co na to Kanye? Co prawda Shawn Carter udziela się tu w zdecydowanej większości z 10 kawałków, jednak w tym wypadku mówienie o WTT2 wydaje się trochę na wyrost. A wracając do tych 40 dni, to na albumie znalazło się miejsce dla „Shiny Suit Theory” – singla… sprzed dekady. Silny kandydat do czołówki tegorocznych podsumowań? Bez wątpienia. Warto było czekać? Przekonajcie się sami! — Mateusz


#FridayRoundup

We Are Sent Here by History

Shabaka and the Ancestors

Impulse! /UMG

Jeśli zasłuchiwaliście się w The Comet Is Coming i Sons of Kemet, koniecznie sprawdźcie Shabakę and The Ancestors — nasz ulubiony projekt najpopularniejszego saksofonisty tenorowego w uniwersum współczesnego jazzu, który wrócił właśnie z drugim krążkiem. Następca znakomitego Wisdom of Elders z 2016 roku zatytułowany został We Are Sent Here by History i ukazał się nakładem, a jakże, oficyny Impulse! Skład Hutchingsa po raz kolejny zasilili znakomici muzycy z RPA — Mthunzi Mvubu, Gontse Makhene, Tumi Mogorosi, Nduduzo Makhathini, Thandi Ntuli, Mandla Mlangeni i Siyabonga Mthembu na wokalu. Podobnie jak w przypadku debiutanckiej płyty to solidna porcja spiritual jazzu z afrykańskim zacięciem. Must listen. — Kurtek


#FridayRoundup

Music for Silence

Nick Murphy

Detail

Music for Silence… tego typu wydawnictwa zdecydowanie potrzebujemy w tych tych trudnych ostatnio dniach. Nick Murphy, znany również jako Chet Faker, w ubiegłym tygodniu bez zapowiedzi wydał trwający godzinę album instrumentalny. To kolejny materiał, po świetnym Run Fast/Sleep Naked, który publikuje jako Murphy. Nad Music for Silence pracował w tajemnicy i odosobnieniu. Muzyk stwierdził, że ten proces był dla niego osobistym „oczyszczeniem”, które pomogło mu uporać się z własnymi problemami. Najnowsza płyta Nicka to zdecydowanie płyta warta sprawdzenia. — Polazofia


#FridayRoundup

Harvest Time

Charlotte Dos Santos

Because Music

W dniu premiery tytułowego singla z epki Harvest Time Charlotte Dos Santos określiła utwór piosenką „czasów zagmatwanych duchowo i burzliwych emocjonalnie”. Nie mogła zatem trafić lepiej z premierą całości materiału. Skromne, kilkunastominutowe wydawnictwo to kojący neo-soul w bogato aranżowanych piosenkach sprzyjających wyciszeniu. Wokalistka zupełnie wprost (vide okładka) zachęca nas do wykorzystania wygodnego fotela jako punktu wyjścia do egzystencjalnych przemyśleń. Sprzyjać temu będą z pewnością arpeggia harfy czy delikatne fortepianowe i moogowe pasaże. W czasach wzmożonego artykułowania witalności poprzez muzykę Harvest Time oznaczać więc będzie coś zupełnie odwrotnego, ale równie niezbędnego: wytchnienie. — Maja Danilenko


#FridayRoundup

The Aquarius Years

Tiombe Lockhart

Mother Tongue

The Aquarius Yearsto kompilacja z zadatkami na zgrabną wizytówkę. Wizytówkę nie tylko przydatną, ale wręcz potrzebną, bo sama Lockhart, mimo kilkunastu lat działalności artystycznej na koncie, dalej pozostaje postacią tyle samo enigmatyczną co zakorzenioną na stałe  w undergroundowej niszy, przez co właściwie anonimową dla szerszej publiczności. Ta podziemna perspektywa przekłada się na samą muzykę, która rezygnuje w dużej mierze z chwytania się przebojowych patentów (choć chwilami wydaje się mieć do tego pełne prawo i zadatki, chociażby w otwierającym „Mr. Johnnie Walker”), zamiast tego zaś snując się po soulowych soundscape’ach z lekkością lotu na miękkich narkotykach. Gdy jednak chwyci się już immersyjnego groove’u i uderzy w piosenkowe tony, potrafi urzec takimi strzałami jak cudowne, organicznie rozedrgane „You Need Me”. Ta sporadyczność przewidywalnej formuły może się okazać chwilami frustrująca, jednak Tiombe odpłaca z nadwyżką dźwiękowych tekstur i nieśpiesznie prowadzonej narracji. — Wojtek


#FridayRoundup

B4 I Breakdown

Ojerime

Fang / Ojerime

Od wydania debiutanckiej epki Ojerime: The Silhoette minęło 5 lat. W tym czasie Ojerime wydała dwa magnetyczne mini albumy: Fang:20014U. Na mixtapie B4 I Breakdown wciąż brzmią echa twórczości TLC czy Aaliyah. Na składankę składają się nie tylko single: akustyczno-elektroniczne „Empty” i enigmatyczne „Whiskey”. Królują na niej utwory w duchu wyrafinowanego R&B.: zwielokrotnione wokale w kompozycji acapella „Turn You Off Pt.2” – część pierwsza uplasowała się na debiucie w remixie Jordana Jamesa – klasyczne „Give It Up 2 Me” i tajemnicze „SWV – This Ain’t Easy” to największe hajlajty. Ojerime koncentruje się na sobie, szuka własnego brzmienia i błyszczy. Eleganckie, głębokie warstwy dźwiękowe i hipnotyzujący, aksamitny wokal sprawia, że B4 I Breakdown tworzy tło dla obowiązującej kwarantanny. Warto w tym wyjątkowym okresie zatrzymać się i dać się wciągnąć w twórczość wokalistki, szukającej (emocjonalnej) stabilizacji w tych niespokojnych czasach. — Ibinks


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: José James, The James Hunter Six, Pro8l3m i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Tym razem nowe wydawnictwa zapewnili nam m.in. José James, The James Hunter Six, Pro8l3m, Jhené Aiko, Swamp Dogg, Tricky, Alfa Mist czy Meghan Thee Stallion. Wszystko na plejliście na dole strony.


#FridayRoundup

No Beginning No End 2

José James

Rainbow Blonde

No Beginning No End, czyli czwarty studyjny album José Jamesa ukazał się w 2013 roku, na stałe ugruntowując pozycję muzyka jako jednego z czołowych przedstawicieli brzmień oscylujących gdzieś pomiędzy R&B, jazzem, soulem i funkiem. W międzyczasie pojawił się krążek Lean On Me, który był hołdem dla legendarnego Billa Withersa. Tym razem, James powraca z materiałem bezpośrednio nawiązującym do wydawnictwa z 2013 roku. No Beginning No End 2, poza kwestiami muzycznymi, różni się labelem. Jak dotąd, José wydawał w Blue Note, w końcu udało mu się założyć własne wydawnictwo — Rainbow Blonde Records. Kolejna różnica to znacznie liczniejsi goście. Na sequelu usłyszymy między innymi Aloe Blacca w świetnym singlu „Turn Me Up”, Lizz Wright, Ledisi czy Christian Scott aTunde Adjuah. Jego najnowsza płyta to ponownie miks wszystkich tych brzmień, które bliskie są czytelnikom soulbowl.pl. Tym razem w nagraniu towarzyszyła mu sekcja rytmiczna, co czyni materiał jeszcze przyjemniejszym w odsłuchu. — Polazofia


#FridayRoundup

Nick of Time

The James Hunter Six

Daptone

Wydane przed dwoma laty Whatever It Takes The James Hunter Six doczekało się wreszcoe płytowego następcy! Premierę krążka Nick of Time wydanego przez Daptone Records odroczono co prawda o tydzień, ale udało się go wreszcie dostarczyć słuchaczom. Wydawca zapewnia, że materiał brzmi, jak zaginione perełki z katalogu Burta Bacharacha i chyba coś w tym jest — przynajmniej po odsłuchu trzech zaprezentowanych na przestrzeni ostatnich miesięcy zwiastunów płyty. Mimo wszystko nastawiałbym się bardziej na porcję klasycznego Daptone’owego R&B, w którym pobrzmieniwa tęsknota za Motown, południowym soulem oraz echa blue eyed soulu bez wygórowanych oczekiwań względem szeroko rozumianej przebojowości. — Kurtek


#FridayRoundup

Art Brut 2

Pro8l3m

2020

Zapowiedź powrotu Pro8l3mu do Artbrutowej formuły postawiła na nogi całe rzesze fanów polskiego rapu. Sequel do mixtape’u sprzed 6 lat, który opierał się w całości o sample z polskiej muzyki lat 70 i 80 (przede wszystkim synthpopowe) wydawał się nie tylko ekscytujący, ale wręcz potrzebny. Z jednej strony bowiem przez kilka ostatnich lat nastąpiła istna eksplozja popkulturowej retromanii, zauważalna zarówno w mainstreamie masowo powracającym do patentów z lat 90, jak i w coraz bardziej wychodzących z niszy estetykach synthwave’owych i vaporwaveowych. W Polsce zaś fascynacja ta, za sprawą m.in. działalności Olgi Drendy, postać przede wszystkim fascynacji duchologią w rodzimym wydaniu. Z drugiej natomiast sam Pro8l3m również potrzebował odświeżenia, bo od jakiegoś czasu leciał już na autopilocie, a tak świeże niegdyś odpryski (ponownie) nostalgii, tym razem spod znaku najntisowej elektroniki, w pewnym momencie również stały się już kliszą (tudzież kasetą), której ponowna kalka, choć zawsze dawała efekt przynajmniej rzemieślniczo przyzwoity, przestała fascynować. Potencjał był zatem ogromny, jednak w ostatecznym rozrachunku całość wypada… zachowawczo. Steez produkcyjnie, jak nigdy wcześniej, uderza w synthwave’ową (czasem wręcz wprost synthpopową) nutę, jednak brak temu takiej pociągającej szorstkości pierwszej części. Przeboje są, i to nawet całkiem srogie, jednak nadal pozostające w sferze komfortowych samograjów na Pro8l3matycznej kalce. Na plus na pewno liczyć można natomiast liryki Oskara, które tak nostalgiczne i refleksyjne nie były chyba jeszcze nigdy. Trudno zatem powiedzieć, że Art Brut 2 nie działa, ale wątpię, by za kilka lat był wymieniany jednym tchem ze swoim pierwowzorem. — Wojtek


#FridayRoundup

Chilombo

Jhené Aiko

Def Jam / UMG

Fani Jhené Aiko zostali szczęśliwie obdarowani jej trzecim albumem. Jak wskazuje tytuł, który jest jednocześnie nazwiskiem artystki, Chilombo jest osobistym i bardzo wrażliwym wydawnictwem. Mnogość utworów (jest ich aż 20) może nieco przerażać, ale po wsłuchaniu się w tę terapię, doznamy prawdziwego akustycznego uzdrowienia. Na płycie usłyszymy poznane wcześniej kawałki „Triggered (Freestyle)”, “None of Your Concern”, “PU$$Y Fairy (OTW)” oraz “Happiness Over Everything (H.O.E.)”, które wraz z pozostałą zawartością Chilombo, składają się na mieszankę dźwięków R&B i hip-hopu, zgrabnie przyprawioną żywymi instrumentami, na które znaczącą uwagę zwraca Aiko. Trzeci album jest jednocześnie najbardziej eksperymentalnym wydawnictwem artystki i niestety stworzonym na jedną nutę, mogącym niektórych nużyć. — Forrel


#FridayRoundup

Sorry You Couldn’t Make It

Swamp Dogg

Joyful Noise / Pioneer Works Press

Najbardziej nieugięty orędownik freak soulu powraca z auto-tune’owej wyprawy, by ponownie oznajmić nam prawdę o muzyce (i o życiu). Sorry You Couldn’t Make It, dwudziesty trzeci (!) album w karierze Swamp Dogga, kieruje wektor uwagi w stronę country. Liczyć możemy oczywiście na piosenki o miłości i złamanym sercu. Wszystko to opakowane w country-bluesowe wdzianko z domieszką R&B i południowych brzmień. Jeżeli udziwniony, ale konserwatywny soul z duszą na ramieniu jest wam bliski, Swamp Dogg nadal czuwa nad stanem waszych playlist. — Maja Danilenko


#FridayRoundup

20,20

Tricky

False Idols

Po 3 latach milczenia legenda bristolskiego trip-hopu powraca z nowym materiałem. Współzałożyciel grupy Massive Attack przygotował wydaną we własnej wytwórni False Idols epkę 20,20. Słychać na niej zaproszone przez muzyka wokalistki Martę i Anikę. Na mini krążku Tricky’ego znalazły się 3 nagrania. Obok singlowego, minimalistycznego „Lonely Dancer” rozbrzmiewa obiecujące „Hate This Pain” ze stłumionymi mruczankami artysty w tle oraz instrumentalne „M”. Brakuje pomimo to tłustych beatów i narkotycznego klimatu, z jakiego znany jest Tricky. Chociaż nie jest to forma, do której nas przyzwyczaił, jak na przejściową epkę brzmi nieźle. — Ibinks


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Tame Impala, Justin Bieber, PJ Morton i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Nie dziwota, że w walentynki, globalne święto miłości, rzeka premier płytowych znów wylała. Nowe płyty przygotowali nie tylko Tame Impala i Justin Bieber. PJ Morton zaprezentował swój repertuar w wersji akustycznej, swój długogrający debiut wypuścił Sega Bodega, a nowe longplaye wypuścili także Tennis, Moses Boyd, The Heliocentrics, Jazzpospolita czy Nathaniel Rateliff. Ponadto na plejlistę trafili w tym tygodniu także: Niia, $uicideBoy$, Tink, LightSkinKeisha, Bill Laurance, Tim Berne’s Snakeoil, A Boogie With da Hoodie, Eric Bellinger, Chasity London, Fetty Wap i Lil B. Sami widzicie, że wylała!


The Slow Rush

Tame Impala

Modular / Island

Tame Impala właśnie wypuścili czwarty, wyczekiwany przez fanów album. Następca Currents nosi tytuł The Slow Rush i znalazły się na nim między innymi „Lost In Yesterday” czy „Borderline”. Najnowszy materiał Kevina Parkera i spółki to kolejna podróż przez psychodelię, rockowe riffy i syntetyzatory. Tym razem oczywistych punktów zaczepienia jest jakby mniej. Na płycie, może poza „Borderline”, trudno od razu wyłapać równie przebojowe kawałki co „The Less I Know The Better” czy „Let It Happen”. Nie jest to jednak wada albumu, The Slow Rush wciąga —- jeden utwór zlewa się z kolejnym. Czuć, że nad wszystkim czuwał Parker —- muzyczny perfekcjonista, który skrupulatnie nadzorował proces powstawania płyty. Tytułowy „powolny pośpiech” idealnie odzwierciedla uczucie, które może towarzyszyć przy słuchaniu płyty. Przez ostatnie lata muzycy przyzwyczaili nas do minimalizmu, dlatego przy odsłuchu dwunastu kawałków, które trwają w sumie prawie godzinę, naprawdę można się zgubić. — Polazofia


Changes

Justin Bieber

Def Jam / UMG

Justin Bieber wraz z kolejną dekadą rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Następca wydanego w 2015 Purpose to, jak łatwo można się domyśleć, list miłosny do jego żony, Hailey Bieber. Zmiany rzeczywiście są duże. Oprócz tych związanych z życiem prywatnym i kondycją psychiczną artysty, mają miejsce również w warstwie muzycznej. Najdłuższy album Justina Biebera gatunkowo umieścić można bliżej około trapowego r’n’b, niż jak do tej pory, popu. Mimo, że gościnnie pojawia się na nim m.in. Kehlani, Summer Walker czy Post Malone, a także raperzy, Quavo albo Travis Scott, materiał pozbawiony jest mocniejszych momentów. Jest trochę jak jego tytuł – właściwy, ale w żaden sposób zaskakujący. — Klementyna


The Piano Album

PJ Morton

Morton

Spontaniczna, casualowa nagrywka z ziomkami? Nic prostszego, wystarczy PJ Morton, który sprosi grono znajomków i współpracowników do wspólnego śpiewania, a do tego zaaranżuje wszystko w taki sposób, żeby sprawiało wrażenie, jakby umówił się z nimi tego samego dnia. The Piano Album to już czwarty album PJ-a Mortona live, kolejny po Gumbo Unplugged, ale o wiele bardziej kameralny i przytulny niż poprzednik, nagrany z 22-osobową orkiestrą. Wśród utworów i gości z ostatniej płyty Mortona PAUL pojawia się też kilka innych atrakcji. Tym razem wszystko wyłącznie przy akompaniamencie fortepianu. Z tą walentynką PJ Morton dopiero się rozkręca, bo zapowiedział już co najmniej dwa projekty na nowy rok. Zanim jednak spadną na nas nowości z firmy Morton, sprawdźcie koniecznie wideo z nagrania:dzieje się!Maja


Swimmer

Tennis

Mutually Detrimental

Amerykański duet Tennis to od kilku dobry lat moi faworyci, jeśli chodzi o kunsztowne łączenie smooth soulu, dream popu i soft rocka pod banderą szeroko pojętego indie. Ich poprzedni krążek Your Conditionally był synonimem muzycznej słodyczy bez przesadnej sacharozy. Klasyczna nienachalna popowa melodyka, stylistyczne inspiracje produkcją lat 70. i doskonała równowaga pomiędzy sentymentalizmem a poptymizmem to najważniejsze cechy twórczości grupy. Nowy album, wydany tak samo jak poprzedni nakładem własnej oficyny duetu Mutually Detrimental, to naturalna kontynuacja wcześniejszego dorobku Tennis w nawet bardziej przebojowym wydaniu. — Kurtek


II: La Bella Vita

Niia

Niiarocco

Rozstania bywają bardzo trudne dla obydwu stron. Aby poradzić sobie ze smutkiem i wypełnić pustkę, która została po drugiej połowie, ludzie radzą sobie w różny sposób. Niektórzy zmieniają całkowicie otoczenie, by nic nie kojarzyło im się z ex, inni zastępują starą miłość nową, a jeszcze inni przelewają wszystko na papier i oczyszczają umysł. Ostatni sposób wybrała Niia, która po zakończeniu jakby się mogło wydawać obiecującego związku, by poradzić sobie z traumą, wydała album II: La Bella Vita. Postanowiła przetrasformatować smutki w nuty i stworzyć wyzwalające wydawnictwo. Znana ze swojego jazzowego klimatu artystka, na drugiej płycie postanowiła wyskoczyć nieco z ram i nadać muzyce więcej emocji i dynamiki. Dodała nieco szybszego bitu, mocniejszego basu i nowoczesności. Postanowiła nawet zmodernizować hitowy kawałek Mariah Carey „Obsessed” i wydać go pod nieco zmienionym tytułem „Obsession” z nową linią melodyczną. Całość przyprawiła swoim uwodzicielskim wokalem. Jak widać dla Amerykanki święto zakochanych jawi się w tym roku jako black Valentine’s day. — Forrel


Dark Matter

Moses Boyd

Exodus

W odróżnieniu od ostatniej płyty nagranej jako Moses Boyd Exodus, która w dużej merze oscylowała wokół jazzu, wyśmienity perkusista, producent oraz kompozytor dostarczył nam pierwszy solowy krążek, na którym idzie trochę dalej. I chociaż takie hybrydy stylistyk nie powinny nas już zaskakiwać, tym bardziej, jeżeli dostajemy je od reprezentanta londyńskiej sceny, to poznać trzeba, że mix jazzu, tanecznej oraz bardziej mrocznej elektroniki, afro beatów oraz garażowego 2stepu robi spore wrażenie. Jeżeli dorzucimy do tego kilka wokalistek, wnoszących dodatkowo odrobinę liryzmu, otrzymujemy dzieło, przy którym nie sposób jest się nudzić i z pewnością często będzie się wracać. — efdote


Salvador

Sega Bodega

Nuxxe

Irlandczyk Sega Bodega to członek Y1640, współzałożyciel wytwórni Nuxxe i przedstawiciel muzycznego ruchu zdekonstruowanego klubu. Przede wszystkim to producent (ma na koncie współpracę z Shygirl, Cosimą, Brooke Candy czy Oklou) i muzyk. 2 lata po ostatniej epce self*care debiutuje imiennym krążkiem Salvador. Pokręcone struktury i przesterowane wokale charakterystyczne dla elektronicznej awangardy stanowią odpowiedź na francuskie electro house spod znaku SebastiAna czy Gesaffelsteina. Na debiucie Sega Bodega pozostawił więcej miejsca na eksperymenty z surrealistycznym R&B. Pomiędzy estetycznym synth-popem Sophie, szczerością Arci i industrialnym housem Doriana Electry jest jeszcze miejsce dla Segi Bodegi. Taneczne „Masochizm”, absorbujące „Heaven Knows” i dziwaczne, singlowe „Salv Goes to Hollywood” to zdecydowane hajlajty, które rekompensują słabsze momenty. — Ibinks


Infinity of Now

The Heliocentrics

Madlib Invazion

Wychodzący pod szyldem legendarnego producenta (i z tegoż błogosławieństwem) longplay Heliocentryków to istna jazzowa postmoderna. Z gatunkowych ram stroi sobie żarty, romansując przelotnie z przeróżnymi stylistykami, aby ostatecznie po tych bezpruderyjnych flirtach ponownie trafić w ramiona szeroko rozumianego Nu-Jazzu. Utwory zatem często zaczynają się trip-hopującym pulsem, wzmacnianym gatunkowo przez równie eteryczne co nieporadne wokale, aby, prędzej czy później, odlecieć w sobie tylko znane rejony. Najczęściej narracja rozwijana jest w kierunku klasycznego krautorockowego jamu opartego na wyrazistej motoryce perkusji, aczkolwiek równie gęsto usiane są wpływy spontaniczności Jamesa Browna, elektroakustycznej improwizerki, rozbieganego futuryzmu zawieszonego gdzieś między Sun Ra a King Cirmson czy nawet Swansowej medytacyjnej mantryczności. Doraźnie sprawia ogromną frajdę, choć wydaje się cierpieć na poważny deficyt godnych zapamiętania czy ponownego przesłuchania momentów. — Wojtek


And It’s Still Alright

Nathaniel Rateliff

Stax / Concord

Zostać solistą jest przywilejem lidera. And It’s Still Alright to pierwszy solowy krążek Nathaniela Rateliffa od czasu sukcesu komercyjnego z jego grupą The Night Sweats w 2015 roku. Pierwszy drwal niebieskookiego rhythm & bluesa na solowym projekcie odchodzi quasi-bigbandowych aranży w stronę korzennego brudu, który zawsze podszywał twórczość zespołu. Na pierwszy plan wychodzą więc introspektywny folk i countrująca americana, ale w głosie Rateliffa wciąż wybrzmiewa ta sama bluesowa melodia, a płytę wciąż wydaje klasyczna soulowa oficyna — wszystko więc nadal zostaje w rodzinie! — Kurtek


Stop Staring at the Shadows

$uicideBoy$

G*59

— Coś się zmieniło? — Niekoniecznie. Na tym krótkim dialogu przeprowadzonym z moim znajomym apropos pytania, czy nowe $B warto sprawdzać cały opis mógłby się skończyć. Napiszę jednak trochę więcej, trochę dlatego, że nie wypada serwować takiej fuszerki, a trochę dlatego, że mimo obrzydliwie przewidywalnej formuły, chłopaki starają się ten prezent zaserwować tak, abyśmy przynajmniej mieli frajdę z rozpakowywania go. Do łask powracają zatem zapomniane przez chwilę przez duet phonkowe wpływy spod znaku SpaceGhostPurrpa (na plus) oraz autotunowe wokalizy (bardzo, bardzo na minus). Tu krzykną, tam przyspieszą, jeszcze gdzieś indziej pobawią się w ASMR z piekła rodem, a fani formuły (sam dosyć sympatyzuję) powinni być zachwyceni. Jeżeli natomiast miałbym wskazać najjaśniejszy punkt mixtape’u, to produkcyjnie dawno tak dobrze u duetu nie było. „That Just Isn’t empirically possible” zapisuję złotymi zgłoskami już za sam sampel. — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Luke James, K. Michelle, Terrace Martin i inni

#FridayRoundup

Jak co tydzień w cyklu #FridayRoundup dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Po tygodniu posuchy kreatywne wody znów wezbrały i przyniosły nam nowe longplaye Luke’a Jamesa, K. Michelle, Ryana Beatty’ego, Syleeny Johnson, Son Little, DJ-a Fresha z Curren$y’m, Ayọ i Marca E. Bassy’ego, a do tego zapis występu na żywo grupy Gray Area Terrace’a Martina oraz instrumentalną wersję Bandany Madliba i Freddiego Gibbsa.


To Feel Love/d

Luke James

Culture Collective / Howling Nights

Raheemie Devaughnie, strzeż się, twój tron jest zagrożony! Przy okazji swojego drugiego longplaya, oczekiwanego od sześciu lat następcy debiutu z 2014 roku, Luke James przypuszcza zmasowany atak na koronę króla pościelówek. Wszystkie trzy single promujące krążek składały ukłony w stronę quiet-stormowego neo-soulu, a premiera całej płyty jedynie potwierdziła przypuszczenia. James czasem ucieka w oldschool, czasem w awangardę, bywa popowy i wycofany, ale z jego ust nie schodzą słowa miłości. Tym samym w kontekście wycofywania się najpopularniejszych piosenkarzy R&B na pozycje post-trapowe tytuł króla pościelówek jest dla Luke’a Jamesa jak najbardziej osiągalny! — Kurtek


All Monsters Are Human

K. Michelle

Chase Landin / No Color No Sounds

Kimberly Michelle Pate powraca po trzech latach muzycznego milczenia z (kolejną?) płytą manifestem. Na All Monsters Are Human wokalistka bierze na tapet odejście od wytwórni Atlantic i inne trudne zmagania życiowe. Na papierze brzmi to jak nowe otwarcie i nowe artystyczne możliwości. W praktyce jest całkiem przewidywalnie: K. Michelle koncentruje się na nostalgicznym i uduchowionym R&B, sięgającym strukturalnie do lat 80. Nie stroni też od wstrząsających wyznań a także od odczłowieczonego, wokoderowego wokalu, który tym razem zdaje się dominować o wiele bardziej niż na jakichkolwiek innych produkcjach sygnowanych marką K.Michelle. Być może to dlatego All Monsters Are Human z taką łatwością wtapia się w tło otoczenia, nie pozostawiając zbyt wiele treści dla słuchacza. — Maja


Live at the JammJam

Terrace Martin’s Gray Area

Sounds of Crenshaw / Jammcard / Empire

Przepis na najnowszy, koncertowy krążek kalifornijskiego multiinstrumentalisty — Terrace’a Martina był prosty. Zaprosił on kilku znakomitych muzyków, wśród których znaleźli się m.in. Kamasi Washington, czy też brat Thundercata — Ronald Bruner Jr. oraz liczącą 300 osób publiczność. Następnie w Studio A of United Recording mieszczącym się w Los Angeles, zagrali oni pełen werwy jazz, rejestrując jednocześnie żywiołowość bandu oraz niesamowitą wręcz interakcję i wymianę energii z zebranymi tam słuchaczami. Warto sprawdzić, chociażby dla genialnej reinterpretacji nagrania „For Free?” z repertuaru Kendricka Lamara. — Efdote


Dreaming of David

Ryan Beatty

Mad Love / Interscope

Ryan Beatty zaczynał przed trzema laty od chórków na trylogii Saturation Brockhampton, wkrótce można było usłyszeć go też — tym razem wymienionego pod własnym nazwiskiem na świątecznej epce Tylera, the Creatora i Arizona Baby Kevina Abstracta. I to właśnie u Abstracta należy szukać analogii stylistycznych dla autorskiej wizji akustycznego R&B Beatty’ego. Jego drugi solowy krążek Dreaming of David to naturalna kontynuacja przegapionego trochę przez media, krytyków i publikę debiutanckiego Boy in Jeans sprzed dwóch lat. Nowy album nawet bardziej niż do twórczości wymienionego Abstracta zbliża się jednak do kanonicznego Blonde Franka Oceana — Beatty przetwarza tę samą melodyczną przerwotność i surową emocjonalność, z którą oswoił słuchaczy R&B Ocean. — Kurtek


Woman

Syleena Johnson

SJ / eOne

Na fali wciąż wypływających doniesień o złym traktowaniu kobiet, Syleena Johnson wypuściła swój najnowszy album Woman. Aby wzmocnić przekaz i podkręcić promocję, wokalistka przeszła radykalna metamorfozę fizyczną i wystartowała w konkursie fitness Texas Cup, zdobywając jedną z głównych nagród. Zakończyła pewien etap swojego życia i swojej kariery, ogłaszając tym samym zaprzestanie wydawania kolejnych i tak już słabnących „chapterów”. Woman daje siłę artystce, motywację do dalszego działania i niesie wsparcie dla wszystkich kobiet, którym brakuje motywacji i siły do przeciwstawienia się trudnym sytuacjom. Jak można było się spodziewać, Johnson podchodzi do tematu w sposób niezwykle lamentacyjny, zasadniczo bardziej użalając się, niż dając wsparcie. Zapewne wiele kobiet utożsami się z płytą, a tytułowe „Woman” nie jedną kobietę wyciągnęło z emocjonalnego dołka, jednak w moim rozumieniu muzyka, której celem jest podtrzymywanie na duchu słabszych, powinna być bardziej pozytywna, niż sentymentalna i wpędzająca w jeszcze większe psychiczne tarapaty. Muzycznie Syleena radzi sobie całkiem nieźle. Na krążku znajdziemy podniosłe ballady, kawałki zarówno spod znaku współczesnego R&B, jak i nieco dynamicznego soulu. Wśród zaproszonych gości znalazły się takie nazwiska jak Raheem DeVaughn, czy Q Parker, którzy jednak nie ratują wydawnictwa przed wiejącą ze wszystkich stron nudą, pomimo poruszenia ważnej kwestii. Wykształcona muzycznie, jednak ciągle bez polotu Johnson, wciąż czeka na swój „hit song”. — Forrel


Aloha

Son Little

Anti

Aaron Earl Livingston to pochodzący z Filadelfii artysta znany pod pseudonimem Son Little. W swojej twórczości łączy typowe R&B z tak klasycznymi inspiracjami jak muzyka Paula McCartneya czy Grizzly Bears. Od wydania debiutanckiego albumu zatytułowanego Son Little współpracował między innymi z The Roots czy swoją ulubioną wokalistką — Mavis Staples. Następca New Magic to dwunastopiosenkowy aloha. Materiał podobno powstał w zaledwie osiem dni przy nieocenionym wsparciu Renauda Letanga, znanego między innymi z produkowania dla Manu Chao. Co ciekawe, to pierwszy raz, kiedy Livingston współpracował przy swoim materiale z innym producentem. aloha została nagrana w paryskim studiu Ferbel. Najnowszy album Son Little to podróż przez klasyczne R&B i indie, z niemniej istotnymi wspływami soulu. — Polazofia


Bandana Beats

Madlib

Keep Cool / RCA

Wzorem swojego poprzednika, zeszłoroczna Bandana doczekała się w końcu swojego wydania instrumentalnego. To 15 dobrze znanych fanom duetu MadGibbs podkładów, tym razem bez żadnych występów wokalnych, co pozwala na nowo odkryć bogactwo sampli i detali oryginału. Od relaksującego „Crime Pays”, przez pełne soulu „Palmolive”, po elektryzujące „Flat Tummy Tea” — Bandana Beats to podróż przez nietuzinkowe inspiracje Madliba, które dostarczają wręcz filmowych doznań. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników beat tape’ów. — Adrian


The Patience of the Saints

Diggs Duke

Following Is Leading

Jeżeli, podobnie jak niżej podpisany, trwacie w katorżniczych warunkach sesyjnych odbierających okruchy wolnego czasu potrzebne na pooddychanie nową muzyką, Diggs Duke ma propozycje dla was. The Patience of the Saints to bowiem 8-minutowy strzał neo-soulowego minimalizmu. Rozczulająca elegancja, ocierająca się chwilami nawet o zawadiacką jazzowość modernistycznych musicali (przerozkoszne „Eccentricity”) oraz klasyczne wokalne harmonizowanie (utwór tytułowy) koją zszargane nerwy, a minimalizm środków wyrazu (całość obiera się głównie o klawiszowe plumkanie podszyte drobnymi ozdobnikami i flirciarskimi dęciakami) wprowadza do całości specyficzną… przytulność. Dorzućmy do tego, że dwa z pięciu tracków to skity w formie raczej muzycznych żartów i dostajemy esencję antydepresyjnego, intymnego soulu, którego prawdopodobnie połowę bylibyście w stanie przesłuchać w trakcie, kiedy czytacie tą notkę, więc nie traćcie czasu i wrzućcie na głośnik tą rozkoszną miniaturę! — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Mac Miller, Mura Masa, Theophilus London i inni

#FridayRoundup

Po krótkiej noworocznej przerwie wracamy do cyklu #FridayRoundup, w którym dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych, a tych było w miniony piątek całkiem sporo — od oczekiwanego pośmiertnego krążka z nagraniami nieodżałowanego Maca Millera, przez nowe krążki Mury Masy, Theophilusa Londona i Emily King, debiut 070 Shake i kolaborację Madliba z Oh No pod szyldem The Professionals aż po kuriozalny surprise album Eminema, który zelektryzował sieć, choć wcale nie powinien.


Circles

Mac Miller

Warner

Pierwszy pośmiertny krążek Mac Millera powstawał mniej więcej w tym samym czasie co ostatnia studyjna płyta artysty, czyli rewelacyjne Swimming i z założenia tworzyć miała spójną całość zatytułowaną Swimming in Circles. Tragiczna śmierć przerwała jednak proces tworzenia tego wydawnictwa. Po śmierci Malcolma rozpoczęte już szkice utworów postanowił ukończyć Jon Brion, czyli amerykański multiinstrumentalista oraz producent, znany, chociażby z wielu ścieżek dźwiękowych, ale również udziałów przy produkcji utworów dla takich artystów jak m.in. Beyonce, Frank Ocean, Janelle Monáe czy Kanye West. Muzyk współtworzył już wcześniej kilka utworów ze wspomnianego wcześniej Swimming i brał czynny udział w tworzeniu pomysłów na album Circles. Bazując na tym, co już powstało oraz na rozmowach, podczas których omawiali wspólne wizje tego, jak wyglądać ma końcowy efekt, doprowadził on wszystko do końca. Jeżeli dorzucimy do tego jedne z najbardziej osobistych tekstów rapera, otrzymamy bardzo smutne, ale jednocześnie przepiękne pożegnanie z fanami, które nie jest kolejnym, napchanym przypadkowymi udziałami gości, krążkiem stworzonym po śmierci artysty, ale pełnoprawnym i w dodatku znakomitym krążkiem. — efdote


R.Y.C

Mura Masa

Universal / Polydor / Anchor Point

Drugi album Mura Masy jest zupełnie inny od swojego poprzednika, którego warstwa muzyczna opierała się na marimbie, a całość była znacznie bliższa czarnym brzmieniom. R.Y.C (Raw Youth Collage), zgodnie z zapowiedzią, to mieszanka wszelkiej elektroniki lat 90. i gitar. Również wybór gości jest bardziej eklektyczny. Z jednej strony pojawia się tu Slowthai, z drugiej indie rockowy zespół Wolf Alice albo łagodna Clairo czy Tirzah. Chodzi tu przede wszystkim o powrót do przeszłości, pewną nostalgię i ucieczkę przed teraźniejszością. Decyzja o pójściu w tym kierunku muzycznym była dość ryzykowna. Sprawdźcie, jak Alex sobie z tym poradził. — Klementyna


Bebey

Theophilus London

My Bebey / Independently Popular

Mało kto chyba jeszcze pamiętał, że Bebey, zapowiadany od 2016 roku następca Vibes sprzed aż sześciu lat, wciąż jest na liście potencjalnych premier. Wtedy właśnie ukazał się fantastyczny new-wave’owy singiel „Revenge” z Arielem Pinkiem, który wieńczy tę niecodzienną płytę, na której znalazło się miejsce dla Raekwona, zaskakująco wyciszonego post-rapowego Lil Yachty’ego i dwóch świetnych duetów z Kevinem Parkerem z Tame Impali, spośród których jeden jest reinterpretacją klasycznego nigeryjskiego boogie z lat 80. Na Bebey urodzony na Trynidadzie London kreatywnie żongluje gatunkami we właściwy sobie sposób. To jazda po wertepach ze znakomitymi momentami. — Kurtek


Modus Vivendi

070 Shake

GOOD / Def Jam / UMG

Wyczekiwany debiut 070 Shake Modus Vivendi to muzyczna oprawa postapokalipsy, ale bardziej w wydaniu romantycznym niż futurystycznym. Oto potomkini Teyany Taylor ląduje w kapsule Dragon 3.19 na Marsie. Wciąż jednak odczuwa emocje tak samo jak jej przodkowie. A są to emocje godne GOOD Music: tęgie gitarowe riffy, pompatyczne elektro, odrobinę plemiennej rytmiki, no i Auto-Tune’a, który w 2070 jest zaadoptowany do tego stopnia, że stanowi pełnoprawny substytut naturalnego wokalu. Zamiast gości do swojej kosmicznej kapsuły 070 Shake zabiera cytaty z Debussy’ego czy Bena E. Kinga. Oś centralną Modus Vivendi stanowi połączenie syntetycznego pop rapu i R&B, rozmyte w chmurze dźwięków. Być może zbyt rozmyte (co mnie osobiście przypomina wspomnianą Teyanę Taylor z K.T.S.E., płyty sprawiającej niekiedy wrażenie mniej dopracowanej od strony producenckiej), ale i niepozbawione nadziei na przyszłość. — Maja


Sides

Emily King

ATO / PIAS

Najnowsza propozycja nowojorskiej artystki Emily King zawiera zbiór jedenastu wyselekcjonowanych z dotychczasowej twórczości utworów, zaaranżowanych na wersje akustyczne. Za produkcję albumu Sides odpowiada J. Most, a wokalnie artystkę wsparła Amerykanka Sara Bareilles, z którą Emily obecnie koncertuje. Całość krążka jest bardzo płynna, utrzymana w klimacie popu i rocka z lat osiemdziesiątych, z domieszką współczesnego R&B i lekkim tchnieniem jazzu. A wszystko dzięki różnorodności instrumentów wiolonczeli, smyczków, pianina, gitary, czy perkusji, wysuwających się zdecydowanie na pierwszy plan. Jednak elementem spajającym wszystkie szczegóły jest delikatny wokal King, który w instrumentalnych wersjach dotychczas znanych kompozycji, brzmi delikatnie i niezwykle kojąco. — Forrel


The Professionals

Madlib & Oh No

Madlib Invazion

Madlib i Oh No w końcu wydali wspólny album. Na przestrzeni lat współpracowali ze sobą rzadko, np. na The Disrupt — solowym debiucie młodszego z braci Jackson, a nazwa The Professionals, jako ich projektu, pojawiła chociażby dwanaście lat temu na producenckim krążku Madliba WLIB AM: King of the Wigflip. Przy natłoku płyt jakie panowie rocznie wypuszczają nie powinno dziwić, że właściwy krążek duetu ukazał się dopiero teraz. Taki pomysł na projekt sugerowałby, że dostaniemy coś w stylu drugiego Jayliba, przynajmniej jeśli chodzi o strukturę materiału — Madlib rapujący na bitach brata i odwrotnie, albo obydwaj bracia rapujący we wszystkich numerach, ale produkcją dzielący się po połowie. Tak nie jest. Madlib odpowiada tu za bity, Oh No za rap. Całość zawiera trzynaście numerów a gościnnie pojawiają się między innymi Chino XL i Elzhi. Cóż, Oh No nigdy nie był mistrzem mikrofonu, świetnie sprawdzał się za to jako producent, więc szkoda, że i jego bitów tutaj nie usłyszymy, ale i tak jestem bardzo ciekawy jaki wyszedł finalny efekt tej współpracy. — Dill


Music to Be Murdered By

Eminem

Interscope / Shady / Aftermath

Kuriozum. To określenie przyszło mi na myśl w trakcie słuchania najnowszego krążka (ex)legendy rapu z Detroid i nie chciało dać się zastąpić jakimkolwiek innym. Nie pomagała w tym, oczywiście, sama płyta, która kolejnymi abominacjami tylko jeszcze bardziej legitymizowała ten opis, serwując ciężkostrawną mieszankę hipokryzji, taniej kontrowersji i przeforsowanych rozwiązań producenckich. Emenems nagle zapomina o swoich korzennych manifestach i zaprasza do gościnnego udziału Young M.A. (bo przecież jak już zapraszać młodą szkołę to tylko tych obrzydliwie miałkich i niewyrazistych graczy) i próbuje wycisnąć trochę hajsu z żałoby po Juice Wrldzie (bo jak już bezcześcić swoje dziedzictwo, przy okazji można zahaczyć o spuściznę innych artystów). Oprócz tego dostajemy wyjątkowo patetyczną i leniwą interpolację „Sound of Silence”, gościnkę rudego barda (wiadomo którego), obrzydliwe, misoginistyczne podśmiechujki z molestatorskim podtekstem (She’s like „That’s harassment,” I’m like „Yeah, and?” mmm, pycha) i desperackie próby ratowania wizerunku generycznymi tematami przeżutymi i wyplutymi we wcześniejszej twórczości (kliszowy „Stepfather”, patetyczne „Leaving heaven”). Wisienką na torcie jest obleśny punchline o zamachu w Liverpoolu na koncercie Ariany Grande i mamy zarówno najgorszą część boomerskiej trylogii Eminema i poważnego kandydata na najgorszy album tego roku. — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: FKA Twigs, Emotional Oranges, Starchild, Doja Cat i inni

FridayRoundup

Jak co tydzień dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Dziś zalew okołosoulowych wydawnictw — poza długo oczekiwaną FKA Twigs, polecamy także nowe krążki Emotional Oranges, Starchilda & The New Romantic, Doja Cat, Denitii, SebastiAna, Lapaluxa, Dave’a Easta i Wikiego. Poza tym na plejliście także Vegyn, Murs z Thees Handz, Qveen Herby, Clams Casino, Jacquees, Dojo Cuts, Thutmose, Rexx Life Raj, Kalin White, Reese Laflare, Love Mansuy, Oshea, Leslie Odom Jr. i Beverley Knight.


Magdalene

FKA Twigs

Young Turks

Sacrum i profanum, delikatność i siła. Światło i mrok, ciało i duch, grzech i ekstaza. Drugiemu longplayowi FKA twigs patronuje tytułowa Magdalena i kobieca twórczość. Życie św. Marii Magdaleny zainspirowało wokalistkę do zastanowienia się nad miłosną sferą. Za sterami produkcyjnymi umieściła tym razem Nicolasa Jaara. Magdalene to zbiór bardzo osobistych kompozycji, skupiających się na przeszłych i przyszłych związkach. Bogate aranżacje i zdekonstruowane melodie w duchu art popu to oczywiste odwołanie się do Kate Bush. Artystka, tancerka i bohaterka. Fka twigs jest więcej niż Kobietą. Jest Człowiekiem. Z krwi i kości. — Ibinks


The Juice: Vol. II

Emotional Oranges

Avant Garden / Island

Emotional Oranges, tajemniczy duet R&B-popowy z Kalifornii, nagrywa już od 2017 roku, ale ich pierwszy longplay zatytułowany The Juice, Vol. I ukazał się dopiero w maju tego roku nakładem Avant Garden, w dystrybycji Island. Teraz bezimienni ona i on przedstawiają drugą część swojej autorskiej wizji gatunku opartej o synth-funkowy sznyt lat 80. i melodyczną retrolubność podkradającą wzorce latom 90. Jakie są Emo-Pomarańcze? Soczyście taneczne, słodko pulsujące, ale podawane na półwytrwanie z subtelnością i smakiem mistrzów gatunku. Must listen. — Kurtek


VHS 1138

Starchild & The New Romantic

New Romantic World

Syntezatorowa nostalgia na pełnej. Starchild serwuje neo-soul spod znaku self-made, utrzymany w duchu sypialnianej hypnagogii, jednak niespecjalnie emanuje przy tym ciekawą osobowością czy aranżacyjną wprawnością. Przez kilka pierwszych tracków VHS 1138 sprawiało mi wrażenie, że brzmi trochę jakby MGMT z płyty Little Dark Age zwolniło obroty i próbowało sił w bedroomowych slow jamach. Porównanie zlegitymizował sam Starchild, coverując pod koniec EPki przebojowe „Me and Michael”. Jeżeli więc czujecie potrzebę sprawdzenia takiej estetyki, to warto spróbować, ale trudno tu znaleźć coś rzeczywiście mocno zapadającego w pamięć. — Wojtek


Hot Pink

Doja Cat

Kemosabe / RCA

Róż to ulubiony kolor Doji Cat. „Hot Pink”, jej drugi studyjny album, swój tytuł zawdzięcza temu, że, jak twierdzi raperka, barwa ta najlepiej odzwierciedla muzykę ciepłą i pełną pasji. A taki właśnie jest jej najnowszy materiał. Doja wie już, kim jest, jak chce brzmieć i, co najważniejsze, jest z tego dumna. Przy tym wspierają ją Smino, Gucci Mane oraz Tyga, którego słyszeliśmy już wcześniej w singlowym „Juicy”. — Klementyna


Touch of the Sky

Denitia

Denitia Odigie

Denitia Odigie zbierała się niemal dekadę, by wrócić na scenę z kolejnym solowym albumem. W efekcie Touch of the Sky to zwięzła refleksja nad tożsamością, miłością, młodością i własną ewolucją. Krajobraz albumu wypełnia refleksyjne i marzycielskie granie, usytuowane między indie popem i alt-R&B. Jeżeli ciągle tkwicie w jesiennej zawiesinie albo lubicie oglądać świeże, wieczorne niebo, to pogłosowe i przesterowane gitary połączone z delikatną barwą głosu Denitii będą idealnym do tego podkładem. Fani MorMora, the XX, a nawet i Chromatics powinni bez problemu odnaleźć dla siebie skrawek przestrzeni na tej zamyślonej pocztówce. — Maja


Amnioverse

Lapalux

Brainfeeder

Stuart Howard powraca ze swoim czwartym krążkiem, na który obraca się wokół pojęć płynności. Artysta stara się za pomocą swoich nagrań przekazać idee, że narodziny, życie, śmierć i odrodzenie są niekończącym się kontinuum. Robi to za pomocą kolejnych eksperymentów z syntezatorem, wykorzystując ponadto ludzkie emocje (znakomicie oddane przez zaproszone do współpracy wokalistki) i nakładając na siebie nagrania pogody, wiatru, deszczu i ognia. Inspiracja do tak złożonego albumu pochodzi ze zdjęcia instalacji Jamesa Turrella, czyi Zmierzchu Objawienia Pańskiego wystawionej w Teksasie, na któremu Lapalux przyglądał się niemal codziennie podczas trzyletniej pracy nad krążkiem. — Efdote


Thirst

SebastiAn

Ed Banger / Because

SebastiAn wydaje się nieodzownym elementem sceny francuskiej elektroniki od zawsze, ale wypuszczony w piątek krążek Thirst to dopiero jego drugi pełnoprawny solowy longplay (po debiutanckim Total sprzed długich ośmiu lat). Eklektyczny twórca tym razem meandruje między elektropopem a alternatywnym R&B, co podkreśla już tracklista obfitujące w pierwszoligowe nazwiska twórców gatunk — pojawiają się Mayer Hawthorne, Sevdaliza, Sunni Colón, Allan Kingdom, Syd czy Gallant, a na deser wciąż urzekająca, mimo upływu lat, Charlotte Gainsbourg. — Kurtek


Survival

Dave East

Def Jam / UMG

Trudno myśleć o Dave’ie jako o debiutancie, w końcu w ostatnich latach raper zgromadził na swoim koncie niezliczoną liczbę mixtape’ów i epek. Wszystko po to, by wypracować rozpoznawalny i wyjątkowy styl, który w pełni zaprezentuje właśnie na debiucie. Nad rozwojem nowojorczyka czuwał oczywiście nie kto inny jak Nasir Jones. W pracach nad albumem wsparło go jeszcze wiele innych dobrze znanych ksywek, spośród których warto wymienić m.in. DJ-a Premiera, Ricka Rossa, Fabolousa, E-40, a nawet Maxa B. Na Survival znalazło się ostatecznie 20 utworów, a całość wieńczy hołd dla tragicznie zmarłego Nipsey’a Hussle. — Mateusz


Oofie

Wiki

Wikset

Dawny członek nieodżałowanego składu Ratking powraca ze swoim drugim studyjnym albumem. Po debiucie w szeregach XL Recordings, Wiki przechodzi na swoje i Oofie wydaje pod szyldem labelu Wikset. Czyżby ta zmiana miała zaowocować jeszcze większą artystyczną wolnością? Na krążku znalazło się 14 numerów, w tym ostatni singiel „Pesto”. Smuci trochę brak „Eggs” na bicie Madliba, ale raper z pewnością nam to zrekompensuje. Lista gości wygląda imponująco, a u boku gospodarza pojawią się m.in. Denzel Curry, Your Old Droog czy Princess Nokia. — Mateusz


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Michael Kiwanuka, Sudan Archives, Gang Starr, Earl Sweatshirt i inni

Jak co tydzień dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Tym razem polecamy do odsłuchu nowe krążki Michaela Kiwanuki, Sudan Archives, Gang Starr, Earla Sweatshirta, Brothera Alego, Apollo Browna, Yelawolfa i Stalleya. Na plejliście ze wszystkim na dole strony dodatkowo halloweenowy Future, Toro y Moi, Ben L’Oncle Soul, R.Lum.R i Juto.


Kiwanuka

Michael Kiwanuka

Polydor

Po niewielkim poślizgu i wielu, wielu singlach Michael Kiwanuka zaprezentował wreszcie światu swój trzeci longplay w pełnej krasie! Już wcześniej piosenkarz pozytywnie zdał najtrudniejszy test debiutanta — nie tylko jego drugi krążek Love & Hate zebrał pozytywne recenzje i wprowadził do twórczości muzyka nową jakość, ale piosenkarz wpisał swoje nazwisko w popkulturowy obieg, unieśmiertelniając się chociażby w czołówce serialu Wielkie kłamstewka. Teraz Brytyjczyk przeniósł swoją fascynację klasycznym soulem na kolejny poziom. Jego zespół produkcyjny po raz kolejny zasilili Danger Mouse i Inflo, a wśród inspiracji stylistycznych znaleźli się Gil Scott-Heron, Bobby Womack i Otis Redding. Kiwanuka bardziej zdecydowanie niż wcześniej sięgnął po gitary elektryczne, ale tylko po to, by dobitniej podlać swoją soulową mieszankę psychodelicznym sosem — mimo wcześniejszych podejrzeń nie zamienił Kiwanuki w projekt garażowy. Najlepiej o własnym charakterze opowie jednak sama muzyka. Włączajcie zatem bez zwłoki! — Kurtek


Athena

Sudan Archives

Stones Throw

Atena: bogini mądrości, sztuki i wojny. Opiekunka miast, która wyróżnia się włócznią i tarczą. Sudan Archives w Athenie zamiast boskich atrybutów uzbrojona jest w skrzypce i głos. Jej pełnoprawny debiut to mądry aliaż klasyki z nowymi brzmieniami. Posągowe, monumentalne orkiestracje jak w vivaldowskim „Confessions” i singlowym „Glorious” przerywają instrumentalne miniaturki („Ballet of the Uhatched Twins I” „Stuck”, „House of Open Tuning II”). Intrygujące „Green Eyes” i „Coming Up” wyróżniają się na najnowszym wydawnictwie Sudan Archives. Poprzedza ją obiecująca zeszłoroczna epka Sink. Poddajcie się wobec tego władzy nowej Ateny. — Ibinks


One of the Best Yet

Gang Starr

TTT / Gang Starr

Stało się, Gang Starr powrócili z nowym albumem One of the Best Yet! Kilka tygodni po ukazaniu się pierwszego od lat utworu grupy — „Family And Loyalty”, DJ Premier prędko ogłosił na 1 listopada datę premiery krążka, na którym możemy usłyszeć niewykorzystane dotąd zwrotki Guru. Na całość ma złożyło się szesnaście kawałków, a poza J. Cole’em, którego słyszeliśmy już na „Family and Loyalty”, na płycie pojawiła się stara gwardia rapu, od wielu lat związana z Gang Starr — Group Home, Jeru the Damaja, Big Shug oraz Freddie Foxxx. Do tego dochodzą jeszcze M.O.P, Q-Tip, Royce 5’9″, Ne-Yo i Nitty Scott. To ogromny ukłon w stronę fanów klasycznego boombapowego brzmienia. — Mateusz


Feet of Clay

Earl Sweatshirt

Tan Cressida / Warner Bros.

Miękkie plamy herbalnego szeleszczenia wplecione w najnowszą EP-kę najzdolniejszego rapera z korzeniami w Odd Future (don’t @ me) sugerują wyraźnie, że Feet of Clay powinniśmy traktować raczej jako zbiór B-side’ów z zeszłorocznego cudownego Some Rap Songs niż jako autonomiczny projekt. Kawałki sięgają po liczne odcienie emocjonalne, których doświadczyć mogliśmy na zeszłorocznym krążku. Dostajemy zatem zarówno lżejsze, laidbackowe jamy, połamane sample z powykręcanymi kończynami, jak i przejmujące, podszyte nostalgią zwierzenia (w tej materii najlepiej sprawdza się „El Toro Combo Meal”). Zaskakuje także singlowe „East”, które, z jednej strony odważne i eksperymentalne, wydaje się także przejawem subtelnego trollingu. Przyjemność z odsłuchu i ostateczną ocenę w tej kwestii pozostawiam jednak już Wam. — Wojtek


Secrets & Escapes

Brother Ali

Rhymesayers

Bez jakichkolwiek zapowiedzi, reprezentujący wytwórnię Rhymesayers — Brother Ali wypuścił właśnie swój najnowszy album zatytułowany Secrets & Escapes. Na tym jednak nie kończą się niespodzianki. Produkcją krążków rapera zajmował się do tej pory Ant z zespołu Atmosphere, najnowsze wydawnictwo powierzone zostało w ręce Evidence’a, którego ciężkie beaty świetnie wpasowały się w klimat krążka, który powstał podczas kilku sesji odbywających się w kalifornijskim garażu należącym do Mr. Slow Flow. Ci dwaj panowie to klasa sama w sobie, a jeżeli dodamy jeszcze gościnne zwrotki od takich postaci jak Pharoahe Monch czy Talib Kweli, wiadome będzie, że mamy do czynienia z mocnym, hip-hopowy materiałem. Warto dodać również, że w utworze zatytułowanym „Situated”, Ev wziął na warsztat sampel z Czesława Niemena! — Efdote


Sincerely, Detroit

Apollo Brown

Mello Music

Apollo Brown wraca z nowym albumem! Po serii płyt w duetach z różnymi raperami (między m.in. Joell Ortiz i Ras Kass), kilku beat tape’ach i składankach producenckich przyszedł czas na krążek z twórcami z rodzimego Motor City. Sincerly, Detroit ukazało się nakładem Mello Music Group 29 października, a jego premierę poprzedzały trzy single: „God Help Me”, z gościnnymi udziałami między innymi Black Milka i Ketchphraze’a, „Backbone”, na którym słyszymy Guilty Simpsona, Fat Raya i Melanie Rutherford, a kilka dni temu ukazało się „Dominance”. Tu na bit swoje wersy kładą Aztek the Barfly, Kid Vishis i Vstylez, a na deckach udziela się takżę DJ Los. To klasyczny Apollo jakiego znamy z poprzednich płyt, ale czego by nie mówić, słucha się tego bardzo dobrze. — Mateusz


Ghetto Cowboy

Yelawolf

Slumerican

Wydane na początku tego roku Trunk Muzik 3 było dla Yelawolfa pożegnaniem z Shady Records. Raper po wielu latach postanowił zakończyć współpracę z wytwórnią swojego idola i przeszedł na swoje. Ghetto Cowboy będzie więc nowym otwarciem w jego karierze. Pierwsze single wskazywały na to, że nowy krążek brzmieniowo będzie odbijać w stronę ciepło wspominanego przez fanów Love Story. Projekt składać się będzie z 14 utworów, a u boku gospodarza usłyszymy m.in. DJ-a Paula. — Mateusz


Reflections on Self: Head Trip

Stalley

Blue Collar Gang / Nature Sounds

Najnowszy album Stalley’a boryka się z tymi samymi bolączkami co lwia część współczesnego oldschoolu. Pomimo tego, że w beatach szumi vinyl, rymy lepią się gęsto a całość tętni duchem amerykańskich osiedli, w starciu z ogromem wrażeń, jakie potrafi zaserwować dzisiejsza scena hip-hopowa, Reflection on Self: Head Trip jawi się, co najwyżej, jako popis przyzwoitej próby rzemiosła. W beatach słychać zapędy madlibowej śmiałości, jednak nigdy niewykraczające poza zachowawczą formułę, sam zaś Stalley głosem przywodzi na myśl obdartego ze swojego słodkiego ekscentryzmu Ab-Soula. Żeby nie odbierać krążkowi jednak całego uroku, przyznać trzeba że obraną koncepcje realizuje konsekwentnie, a rapowych purystów prawdopodobnie urzecze swoim retro klimatem. — Wojtek


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.

#FridayRoundup: Yazz Ahmed, Alice Smith, Wale i inni

Jak co tydzień dzielimy się garścią rekomendacji i odsłuchów najciekawszych premier płytowych. Tym razem polecamy do odsłuchu nowe krążki Yazz Ahmed, Alice Smith, Wale’a, Lil Kim, Curren$y’ego z Trademarkiem i Young Roddy’m, 88rising, MF Dooma z Bishopem Nehru, Fantasii i Des’ree. Na plejliście na dole wpisu dodatkowo także Son Little, Aṣa, remiksy od Emily King, Casanova, Kara Marni, Michael Sneed i świąteczny falstart Ne-Yo.


Polyhymnia

Yazz Ahmed

Night Time Stories / Ropeadope

Urodzona w Bahraini, ale od dziewiątego roku życia wychowana w Londynie, znakomita jazzowa trębaczka, która równie często używa tzw. skrzydłówki — Yazz Ahmed, na koncie ma współpracę z takimi gigantami jak Radiohead czy Lee „Scratch” Perry, a obecnie stawiana jest w jednym rzędzie obok takich postaci jak Kamasi Washington, Yusseff Kamaal czy Songs of Kemet. Podobnie jak wymieniona trójka, pcha ona jazz w nieznane jeszcze terytoria, wywracając wszystko, co wiemy na jego temat do góry nogami. Nowy krążek Polyhymnia, następca rewelacyjnego La Saboteuse, które trafiło do naszej 30. najlepszych płyt 2017 roku, to kolejny krok do przodu i sześć nowych kompozycji zainspirowanych historią greckiej muzy muzyki — tytułowej Polyhymnii. Wszystkie utwory dedykowane są kobietom, od których Ahmed czerpie siłę i życiową inspirację.


Mystery

Alice Smith

Repost Network

24-minutowa epka Mystery to prawowity następca wydanego w 2013 roku longplaya She, dzięki któremu w pełnej krasie poznaliśmy się na fenomenie Alice Smith. Piosenkarka w dalszym ciągu urzeka nietuzinkowym wokalem, ale tym razem rozpościera swój głos nad wyraźnie elektronicznym muzycznym krajobrazem — odchodzi tym samym od rhythm&bluesowego brzmienia w stronę artystycznego popu, którego nieprzenikliwość doskonale podsumowuje tytuł wydawnictwa. — Kurtek


Wow… That’s Crazy

Wale

Warner

Wow… That’s Crazy, szósty i najbardziej osobisty album Wale’ego, nie bez powodu swoją premierę miał w Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Raper skupia się na nim nie tylko na tematach dotyczących relacji damsko-męskich, ale także otwiera się, opowiadając o problemach, jakie spotkały go m.in. po wydaniu swojego ostatniego długogrającego materiału, Shine. Jak przyznał wcześniej na Twitterze, stracił on ponad milion dolarów oraz przyjaciół. Jeśli podobało Wam się singlowe „On Chill”, na którym pojawił się Jeremih, śmiało możecie sprawdzić całość! — Klementyna


9

Lil Kim

Queen Bee / eOne

Słuchając najnowszego krążka Lil Kim trudno uwierzyć, że artystka w rapgrze siedzi od kilkudziesięciu lat, a nawet zajmuje zasłużone miejsce w panteonie przełomowych dla gatunku osobowości. Nie dlatego bynajmniej, że Dziewiątka uderza świeżością i wigorem młodzika-debiutanta. Wręcz przeciwnie, płyta, mimo unikania wyraźnie amuzycznych zabiegów (no może poza tym przedziwnym momentami miksem, w szczególności na otwieraczu) brzmi niesamowicie niepewnie, niespójnie i randomowo. Flow królowej jest niezdarne, ospałe i męczące, a intrumentale pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Niektóre rozwiązania narracyjne utworów przerażają swoją nieporadnością, a całościowo trudno też doszukiwać się tutaj jakichkolwiek hitów. Smutno słucha i słyszy się takie rzeczy, tym bardziej kiedy niektóre z przedstawicielek starej szkoły (yes, Lady Elliot, I’m looking at You) nadal przekraczają swoje granice, pozostając jednocześnie na czasie, ale oddając szacunek swoim korzeniom.— Wojtek


Plan of Attack

Curren$y, Trademark & Young Roddy

Babygrande

Louisiana w najlepszym wydaniu. Curren$y, Young Roddy i Trademark Da Skydiver łączą siły na najnowszym krążku zatytułowanym Plan Of Attack. Członkowie labelu Jet Life zebrali się na sesję wspólnych nakrywek i postanowili dać swoim fanom to, z czego słyną najbardziej – porcję przejaranych rapsów, wypełnionych przechwałkami o dużych pieniądzach i lekkim życiu. Za produkcję odpowiadają między innymi Monsta Beatz, Cookin Soul i Sledgren. Jeśli chcecie pofantazjować o słonecznych plażach i luksusie w jesienne popołudnia to trudno o lepszą propozycję. — Mateusz


Head in the Clouds II

88rising

88rising / 12Tone

Muzycy skupieni wokół kolektywu 88rising sprzymierzyli wszystkie siły (również ludzkie), by wypłynąć na szerokie wody generycznego pop rapu i R&B. Klęska urodzaju to w wypadku Head in The Clouds II wyjątkowo łagodne określenie. Zaproszeni goście (wśród nich goniący za rytmem GoldLink i Major Lazer) i poruszone wątki stylistyczne (tu reggaeton czy, o zgrozo, french house) to materiał, którego starczyłoby na kilka płyt. Jeżeli kiedyś porwaliście się na szalony pomysł odsłuchu krążka Eda Sheerana i gości, powinniście wiedzieć, o czym mowa. Head in The Clouds II kontynuuje ideę tworzenia wypełniaczy pod algorytmy i komercyjne stacje radiowe. Dla dysponujących dużą ilością wolnego czasu. — Maja


NehruvianDOOM (Redux)

MF DOOM & Bishop Nehru

Lex

Decyzja o ponownym wydaniu nieco zmienionej wersji mixtejpu Bishopa Nehru i MF DOOMa (skolaborowanych pod jakże finezyjną nazwą NehruvianDOOM) to krok co najmniej niepotrzebny. Projekt już w momencie publikacji rozminął się z oczekiwaniami fanów i krytyków, którzy zarzucali duetowi generyczność, brak chemii i, najprościej rzecz ujmując, nudę. I rzecz nie wygląda po latach dużo lepiej, MF DOOM nie stara się za bardzo, a i tak jest kilka klas ponad swoim młodszym współpracownikiem. Ze strony produkcyjnej również bywało u obu panów dużo lepiej. Instrumentale, które wychodzą spod legendarnych metalowych paców brzmią jak odrzuty z bardzo niestarannych beattape’ów. Tylko dla fanów. — Wojtek


Sketchbook

Fantasia

Rock Soul / BMG

W swoim najnowszym Szkicowniku Fantasia narysowała dwanaście utworów ze swojego życia, obrazujące jej uczucia, wzloty, upadki, przebieg kariery i miłosne uniesienia. Całość jest różnorodna, jak nietuzinkowy jest żywot artystki. Chcąc jednak pokazać całą paletę emocji wydaje się, że Amerykanka, podobnie jak przy The Definition of…, które porównywalnie wydaje się być bardziej spójne, pogubiła się i zamiast ukazać ciekawą historię oryginalnej postaci, na płycie Sketchbook przedstawia chaos i zamęt. To trochę tak, jakby zajrzeć do damskiej torebki, w której znajdzie się wszystko i nic. Sama zainteresowana potrafi odnaleźć się w otoczeniu swoich szkiców, ale słuchacz gubi się wśród gmatwaniny niezrozumiałych dla niego i niespójnych rysunków. Podobnie jak Ciarze, Fantasii nie służy swoboda przy tworzeniu muzyki. — Forrel


A Love Story

Des’ree

Stargazer

Wewnętrzne problemy Des’ree, m.in. ogromna nieśmiałość, chroniczny strach na scenie, strach przed lataniem oraz brak energii związany z niedoczynnością tarczycy spowodowały, że artystka usunęła się z życia publicznego na szesnaście lat. Dużym zaskoczeniem było więc wydanie we wrześniu tego roku singla „Don’t Be Afraid”, który jak się okazało, zwiastował nowy album Brytyjki A Love Story. Pomimo słabej promocji, niskiej aktywności w mediach społecznościowych, wielbiciele spokojnego i grubego wokalu Des’ree mogą cieszyć się z nowych dźwięków spod znaku współczesnego R&B i soulu. Krążek powstał dla czystej przyjemności, bez większych oczekiwań. A Love Story jest więc zbiorem dziewięciu szczerych i wrażliwych kompozycji, niezobowiązujących i przyjemnych dla ucha, ale dojrzałych i wzruszających. — Forrel


Wszystkie wydawnictwa wyżej i pełną selekcję tegorocznych okołosoulowych premier znajdziecie na playliście poniżej.